Reklama

Auschwitz-Birkenau

Biało-czerwona w Auschwitz-Birkenau

Niedziela Ogólnopolska 5/2019, str. 12-13

Grzegorz Boguszewski

Elżbieta Rybarska Prezes Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych

Elżbieta Rybarska
Prezes Stowarzyszenia
Rodzin Polskich Ofiar Obozów
Koncentracyjnych

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

WIESŁAWA LEWANDOWSKA: – Trudno to pojąć, ale dokładnie w Wigilię ubiegłego roku Stowarzyszenie Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych dostało od dyrekcji Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau w Oświęcimiu pismo o nieprzyznaniu zaproszeń na uroczystości z okazji 74. rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz, która przypadała 27 stycznia 2019 r. Zdziwiło to Panią Prezes, zaszokowało, oburzyło?

ELŻBIETA RYBARSKA: – Bardzo oburzyło, ale na pewno już nie zdziwiło... Wyrastałam w patriotycznym wielkopolskim domu, w którym się mówiło, że trzeba być w porządku wobec innych i siebie. Od małego dziecka z moimi rodzicami, zamiast leżeć na plaży czy chodzić po górach, jeździliśmy do miejsc martyrologii Polaków, i to nie tylko tam, gdzie przelewały krew pokolenia naszej rodziny. Kilkakrotnie więc jako dziecko i młoda dziewczyna byłam też w Auschwitz i zapamiętałam to miejsce z tamtego okresu jako straszne, w którym wszędzie można było wejść i wszystkie dowody tej straszliwej zbrodni zobaczyć na własne oczy, niemal ich dotknąć. Nie potrafię opisać swojego zdziwienia, gdy po latach zawiozłam tam mojego syna – było to w latach 90. ubiegłego wieku – i po raz pierwszy zauważyłam dziwne zmiany. Wtedy myślałam, że to tylko jakieś niezbędne remonty... A tymczasem – dziś wiem to już z całą pewnością – szło o zmianę historii, o czym teraz, jako stowarzyszenie, przekonujemy się dosłownie na własnej skórze: Polacy w Auschwitz mają być nieobecni, niewidzialni, jakby nigdy ich tam nie było.

– Stowarzyszenie powstało właśnie po to, by tę obecność zaznaczać?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– Powstało przede wszystkim po to, by nie zaginęła pamięć o martyrologii Polaków, o co inni tak bardzo się starają... Ta cała bulwersująca sprawa wokół naszego udziału w uroczystościach rocznicowych w Auschwitz trwa od 2017 r., kiedy po raz pierwszy poprosiliśmy o oficjalne zaproszenia, co daje nam właśnie możliwość zademonstrowania polskiej obecności. Niestety, od samego początku spotykamy się z ogromną nieżyczliwością, z niechęcią. Ale najbardziej przykre jest to, że tej niechęci doświadczamy właśnie tu, na polskiej ziemi. Jako jedyne stowarzyszenie w Polsce organizujemy wyjazdy pamięci do wielu niemieckich obozów koncentracyjnych. W związku z tym, że najliczniejszą grupę wśród nas stanowią rodziny ofiar Mauthausen-Gusen i Dachau, kilka lat temu – jeszcze jako niezrzeszeni – rozpoczęliśmy nasze peregrynacje do tych właśnie obozów.

– I wszędzie tam wnoszenie symboli narodowych jest zakazane?

– Nic podobnego! Tylko dyrekcja oświęcimskiego muzeum zabrania wnoszenia na uroczystości polskich flag! Mimo że w Austrii i Niemczech dostrzega się charakterystyczne „zwijanie historii”, to bramy obozów są na oścież otwarte, może wejść każdy, kto ma taką potrzebę, nie ma jakichkolwiek narodowych ograniczeń. Nikt nam nie zakazuje wniesienia tysiąca biało-czerwonych flag! Smutne jest tylko to, że choć Polaków w tych obozach zginęło najwięcej, to dziś w porównaniu z innymi nacjami na uroczystości rocznicowe przyjeżdża jedynie nasza skromna reprezentacja... A jednak możemy swobodnie demonstrować naszą polskość, stojąc obok premierów, prezydentów, burmistrzów; nikt nas nie sprawdza, nie kontroluje, nie każe za nic płacić. W Mauthausen, dokąd zjeżdża się cały świat, możemy bez przeszkód uczestniczyć w polskiej Mszy św. Są wszystkie religie, wszystkie narody, stoimy jeden obok drugiego. Swobodnie możemy zademonstrować, kto i dla kogo tam przyjechał.

Reklama

– W byłym KL Auschwitz to zupełnie niemożliwe?

– Niestety, tak. Szokujące dla nas było już to, że trzeba prosić o pozwolenie na uczestnictwo w uroczystościach. Jako stowarzyszenie po raz pierwszy wystąpiliśmy o oficjalne zaproszenie dla rodzin polskich ofiar w 2017 r. Dostaliśmy odpowiedź, dosłownie w ostatniej chwili przed uroczystościami, że z całej Polski może przyjechać tylko jedna osoba... Próbowałam jeszcze telefonicznie interweniować u dyrekcji muzeum. Wszystko na nic. Tak upokorzeni musieliśmy zrezygnować z obecności . I do dziś spotykamy się tam z ogromną butą i arogancją, z metodycznym – śmiem twierdzić – antypolskim działaniem.

– Stowarzyszenie nie zamierza jednak rezygnować z otwartej walki o pamięć polskich ofiar KL Auschwitz?

– W żadnym razie. W czerwcu 2016 r., nikogo o nic nie poprosiwszy, pojechaliśmy na rocznicę pierwszego transportu do Auschwitz. To nasze uczestnictwo było możliwe tylko dlatego, że wszystkie czerwcowe uroczystości odbywały się poza terenem obozu, a złożenie kwiatów pod Ścianą Śmierci przebiegło szybko, pod nadzorem funkcjonariuszy muzeum... Przy wejściu boczną bramą kazano nam oddać biało-czerwone flagi, zdjęliśmy je więc z drzewców i... przemyciliśmy za pazuchą. Wtedy przypadkowo spotkaliśmy tam Pawła Kukiza – którego dziadek przeszedł Auschwitz – i wspólnie, pomimo zakazu, odśpiewaliśmy „Mazurek Dąbrowskiego”... Czuliśmy się jak podczas wojny, jak ci, którzy tu stawali, by za chwilę zginąć... Nas nie rozstrzelano, ale kazano nam opuścić teren obozu.

– Taki los nieproszonych gości...

– Nieproszonych i bardzo niemile widzianych. Zwłaszcza że po odśpiewaniu hymnu ta nasza grupka zaczęła się powiększać. Był tam także więzień Auschwitz p. Mirosław Celka, człowiek stary, schorowany, w pasiaku, ledwie trzymał się na nogach, bo żar się z nieba lał okropny. Nikt z obsługi uroczystości nie zechciał się nim zainteresować. Biegałyśmy z koleżanką po wszystkich pokojach dyrekcji, by mógł dostać choć butelkę wody. Wreszcie pani zajmująca się kontaktami z więźniami wyszła do nas ze swojego pokoju i niezadowolona majestatycznie oświadczyła, że trzeba było wcześniej złożyć odpowiednie pismo, iż taki ktoś ma zamiar przyjechać... Dostaliśmy butelkę wody i busa do obwożenia po poszczególnych, odległych od siebie, miejscach uroczystości.

– Pojawiła się więc nadzieja na lepsze traktowanie w przyszłości?

– Nic z tych rzeczy. O tym, że nie możemy liczyć na przychylne traktowanie, przekonaliśmy się po spotkaniu z działającym jeszcze wtedy na terenie KL Auschwitz, lecz już bojaźliwie się wycofującym Chrześcijańskim Stowarzyszeniem Rodzin Oświęcimskich. Przekonywano nas, że nie warto tu podnosić głosu, bo to nic nie da...

– Nie przekonano?

– Nie, bo po doświadczeniach z Mauthausen, z Dachau wiedzieliśmy, że można podkreślać swą narodową pamięć, że nikt nam w tym nie może przeszkodzić. W styczniu 2017 r. na uroczystości wyzwolenia obozu pojechały trzy przedstawicielki rodzin mieszkających bliżej Oświęcimia, jednak nie mając zaproszenia, nie mogły złożyć biało-czerwonej wiązanki pod Ścianą Śmierci, bo po prostu nie zostały tam dopuszczone. Oświęcimskie muzeum nie było też zainteresowane naszą propozycją zorganizowania specjalnego pociągu z Tarnowa do Oświęcimia z okazji kolejnej rocznicy pierwszego transportu więźniów... W 2017 r. napisaliśmy kolejną prośbę o łaskawe przyznanie zaproszeń na kolejne uroczystości wyzwolenia obozu. Udało się z wielkim trudem wynegocjować trzy zaproszenia na 2018 rok...

– Zaproszenia oznaczają wszelkie udogodnienia i dostęp do wszystkich miejsc uroczystości?

– Niekoniecznie i nie dla wszystkich. My, jako rodziny polskich ofiar, cały czas czujemy się zepchnięci do kąta. Uroczystości rocznicowe zaczynają się zwykle na dworcu autobusowym w Oświęcimiu, skąd odjeżdżają specjalne autokary. Ciemno, zimno, uroczystości dopiero o godz. 18.30. Odbywają się jakaś dziwna reglamentacja, kategoryzacja uczestników, rozdzielanie. Mam jak najgorsze skojarzenia... Dowiaduję się w dodatku, że pewne uroczystości już się odbyły przed południem. My natomiast dostaliśmy „wejściówki” tylko na część wieczorną.

– Czyli na tę najważniejszą...

– Tak, ale z jakich powodów nasza skromna delegacja nie mogła uczestniczyć we wszystkich wydarzeniach – nie wiem do tej pory. Jedno wiedzieliśmy na pewno, bo pisemnie nas o tym uprzedzono: że nie można było mieć ze sobą ani biało-czerwonych flag, ani zniczy, ani wiązanek. Zostaliśmy poddani sprawdzeniu detektorami metalu, ze względów bezpieczeństwa – z racji obecności przywódców państwa i innych wysoko postawionych gości – kobiety musiały otwierać torebki, a ja jednak miałam w niej polską flagę... Przed rewizją oddałam ją koledze i dzięki temu mogłam ją później rozwinąć.

– I właśnie tym wywołała Pani Prezes „ogromny” skandal...

– Rzeczywiście, ale rozwinęłam flagę dopiero po pamiętnym, obrażającym Polaków wystąpieniu izraelskiej ambasador Anny Azari. W pierwszej chwili nie wszyscy obecni zdali sobie sprawę ze znaczenia słów pani ambasador, jednak gorszą rzeczą od tych obraźliwych słów były brawa, które się po nich rozległy... Potem wszyscy – oprócz więźniów i VIP-ów – zostaliśmy w zacinającym deszczu dosłownie przepędzeni pod pomnik w Birkenau i tam właśnie stałam się główną skandalistką tych uroczystości. Po modlitwach ekumenicznych było składanie zniczy przygotowanych przez organizatorów, podeszliśmy więc do jedynej polskojęzycznej tablicy i podczas zapalania zniczy po raz pierwszy wyciągnęłam polską flagę, a potem z tą naszą biało-czerwoną stanęłam w przejściu między sektorami. Pani przede mną odwróciła się z wrzaskiem: – Co pani z tym robi, co to jest?! Ja na to: – Pani mówi tak pięknie po polsku i nie wie, co to jest? To nasza polska flaga narodowa. Pani odpowiada: – Z takim czymś to pod skocznię narciarską... I w ten sposób wywiązał się skandal. Tę panią poparła była więźniarka (też po polsku): – Masz rację, ja widziałam, tu jest więcej takich biało-czerwonych... Bo my wszyscy mamy biało-czerwone chusty z numerami naszych przodków. Tego jeszcze nam nie zabroniono.

– Za to w tym roku, powołując się na ten incydent, po prostu kategorycznie odmówiono Waszemu stowarzyszeniu zaproszeń na uroczystości.

– W uzasadnieniu tej odmowy podano nieprawdziwe fakty, przypisano mi słowa, których wtedy nie wypowiedziałam. Ja tylko zapytałam, kim jest osoba, której tak bardzo przeszkadzają polskie barwy narodowe. My przecież chcemy jedynie przypomnieć o obecności Polaków wśród więźniów, przecież nie tylko Żydzi tam ginęli, choć nie chcemy im niczego ujmować... A wtedy, już późnym wieczorem, spotkało nas jeszcze jedno upokorzenie ze strony organizatorów uroczystości: drogę powrotną do bramy obozu, czyli ok. 1,5 km, mieliśmy znów przejść pieszo, wraz z tymi, którzy nie mieli zaproszeń, a całą uroczystość obserwowali odgrodzeni barierkami, dosłownie z krzaków. W tym roku więc prawdopodobnie będziemy i my stać w tych właśnie krzakach, jeżeli nasze odwołanie do Ministra Kultury i Dziedzictwa Narodowego, który sprawuje nadzór nad Państwowym Muzeum Auschwitz-Birkenau, okaże się nieskuteczne.

– Nie ma Pani Prezes co do tego pewności? Min. Piotr Gliński wysłuchał skargi stowarzyszenia i obiecał interwencję.

– Trudno mieć tę pewność, gdy się poznało bezwzględne reguły panujące od kilku lat w byłym KL Auschwitz, w oświęcimskim muzeum, które mimo że podlega polskim organom państwowym, to jednak my, Polacy, czujemy się tam coraz bardziej obco, jakbyśmy byli znienawidzonymi intruzami. Mimo zapewnień pana wicepremiera może się więc okazać, że polskie flagi są jednak nadal „zagrożeniem dla bezpieczeństwa i porządku uroczystości”.

***

Przed tegorocznymi uroczystościami rocznicy wyzwolenia KL Auschwitz-Birkenau odbyło się spotkanie delegacji Stowarzyszenia Rodzin Polskich Ofiar Obozów Koncentracyjnych z ministrem kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotrem Glińskim, który zapewnił, że stowarzyszenie jednak otrzyma zaproszenie na obchody 74. rocznicy wyzwolenia Niemieckiego Nazistowskiego Obozu Koncentracyjnego i Zagłady Auschwitz-Birkenau. Wicepremier Gliński poinformował też, że na teren Państwowego Muzeum Auschwitz-Birkenau można wnosić polskie flagi, a jedynym ograniczeniem mogą być tylko względy bezpieczeństwa i sprawy porządkowe związane z organizacją uroczystości.

27 stycznia br. w uroczystościach na terenie byłego obozu Auschwitz-Birkenau uczesticzyło m.in. ok. 50 byłych polskich więźniów niemieckich obozów śmierci.

2019-01-30 10:36

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Święty oracz

Niedziela przemyska 20/2012

W miesiącu maju częściej niż w innych miesiącach zwracamy uwagę „na łąki umajone” i całe piękno przyrody. Gromadzimy się także przy przydrożnych kapliczkach, aby czcić Maryję i śpiewać majówki. W tym pięknym miesiącu wspominamy również bardzo ważną postać w historii Kościoła, jaką niewątpliwie jest św. Izydor zwany Oraczem, patron rolników.
Ten Hiszpan z dwunastego stulecia (zmarł 15 maja w 1130 r.) dał przykład świętości życia już od najmłodszych lat. Wychowywany został w pobożnej atmosferze swojego rodzinnego domu, w którym panowało ubóstwo. Jako spadek po swoich rodzicach otrzymać miał jedynie pług. Zapamiętał również słowa, które powtarzano w domu: „Módl się i pracuj, a dopomoże ci Bóg”. Przekazy o życiu Świętego wspominają, iż dom rodzinny świętego Oracza padł ofiarą najazdu Maurów i Izydor zmuszony był przenieść się na wieś. Tu, aby zarobić na chleb, pracował u sąsiada. Ktoś „życzliwy” doniósł, że nie wypełnia on należycie swoich obowiązków, oddając się za to „nadmiernym” modlitwom i „próżnej” medytacji. Jakież było zdumienie chlebodawcy Izydora, gdy ujrzał go pogrążonego w modlitwie, podczas gdy pracę wykonywały za niego tajemnicze postaci - mówiono, iż były to anioły. Po zakończonej modlitwie Izydor pracowicie orał i w tajemniczy sposób zawsze wykonywał zaplanowane na dzień prace polowe. Pobożna postawa świętego rolnika i jego gorliwa praca powodowały zawiść u innych pracowników. Jednak z czasem, będąc świadkami jego świętego życia, zmienili nastawienie i obdarzyli go szacunkiem. Ta postawa świętości wzbudziła również u Juana Vargasa (gospodarza, u którego Izydor pracował) podziw. Przyszły święty ożenił się ze świątobliwą Marią Torribą, która po śmierci (ok. 1175 r.) cieszyła się wielkim kultem u Hiszpanów. Po śmierci męża Maria oddawała się praktykom ascetycznym jako pustelnica; miała wielkie nabożeństwo do Najświętszej Marii Panny. W 1615 r. jej doczesne szczątki przeniesiono do Torrelaguna. Św. Izydor po swojej śmierci ukazać się miał hiszpańskiemu władcy Alfonsowi Kastylijskiemu, który dzięki jego pomocy zwyciężył Maurów w 1212 r. pod Las Navas de Tolosa. Kiedy król, wracając z wojennej wyprawy, zapragnął oddać cześć relikwiom Świętego, otworzono przed nim sarkofag Izydora, a król zdumiony oznajmił, że właśnie tego ubogiego rolnika widział, jak wskazuje jego wojskom drogę...
Izydor znany był z wielu różnych cudów, których dokonywać miał mocą swojej modlitwy. Po śmierci Izydora, po upływie czterdziestu lat, kiedy otwarto jego grób, okazało się, że jego zwłoki są w stanie nienaruszonym. Przeniesiono je wówczas do madryckiego kościoła. W siedemnastym stuleciu jezuici wybudowali w Madrycie barokową bazylikę pod jego wezwaniem, mieszczącą jego relikwie. Wśród licznych legend pojawiają się przekazy mówiące o uratowaniu barana porwanego przez wilka, oraz o powstrzymaniu suszy. Izydor miał niezwykły dar godzenia zwaśnionych sąsiadów; z ubogimi dzielił się nawet najskromniejszym posiłkiem. Dzięki modlitwom Izydora i jego żony uratował się ich syn, który nieszczęśliwie wpadł do studni, a którego nadzwyczajny strumień wody wyrzucił ponownie na powierzchnię. Piękna i nostalgiczna legenda, mówiąca o tragedii Vargasa, któremu umarła córeczka, wspomina, iż dzięki modlitwie wzruszonego tragedią Izydora, dziewczyna odzyskała życie, a świadkami tego niezwykłego wydarzenia było wielu ludzi. Za sprawą św. Izydora zdrowie odzyskać miał król hiszpański Filip III, który w dowód wdzięczności ufundował nowy relikwiarz na szczątki Świętego.
W Polsce kult św. Izydora rozprzestrzenił się na dobre w siedemnastym stuleciu. Szerzyli go głównie jezuici, mający przecież hiszpańskie korzenie. Izydor został obrany patronem rolników. W Polsce powstawały również liczne bractwa - konfraternie, którym patronował, np. w Kłobucku - obdarzone w siedemnastym stuleciu przez papieża Urbana VIII szeregiem odpustów. To właśnie dzięki jezuitom do Łańcuta dotarł kult Izydora, czego materialnym śladem jest dzisiaj piękny, zabytkowy witraż z dziewiętnastego stulecia z Wiednia, przedstawiający modlącego się podczas prac polowych Izydora. Do łańcuckiego kościoła farnego przychodzili więc przed wojną rolnicy z okolicznych miejscowości (które nie miały wówczas swoich kościołów parafialnych), modląc się do św. Izydora o pomyślność podczas prac polowych i o obfite plony. Ciekawą figurę św. Izydora wspierającego się na łopacie znajdziemy w Bazylice Kolegiackiej w Przeworsku w jednym z bocznych ołtarzy (narzędzia rolnicze to najczęstsze atrybuty św. Izydora, przedstawianego również podczas modlitwy do krucyfiksu i z orzącymi aniołami). W 1848 r. w Wielkopolsce o wolność z pruskim zaborcą walczyli chłopi, niosąc jego podobiznę na sztandarach. W 1622 r. papież Grzegorz XV wyniósł go na ołtarze jako świętego.

CZYTAJ DALEJ

Apostoł, który zastąpił zdrajcę

Niedziela Ogólnopolska 19/2021, str. VIII

[ TEMATY ]

święci

Św. Maciej

Mathiasrex, Maciej Szczepańczyk/pl.wikipedia.org

Święty Maciej był jednym z pierwszych uczniów Jezusa. Wybrany został przez Apostołów do ich grona na miejsce Judasza, po jego zdradzie i samobójstwie.

Historia nie przekazuje nam zbyt wielu faktów z życia św. Macieja Apostoła. Po jego wybraniu w miejsce Judasza udzielono mu święceń biskupich i władzy apostolskiej przez nałożenie rąk. Hebrajskie imię: Mattatyah oznacza „dar Jahwe” i wskazuje na żydowskie pochodzenie Macieja.

CZYTAJ DALEJ

Premiera hymnu tegorocznego spotkania młodych Lednica 2000 już za nami

2024-05-15 09:15

[ TEMATY ]

o. Jan Góra

Lednica 2000

Mat. prasowy

XXVIII Ogólnopolskie Spotkanie Młodych Lednica 2000 zbliża się wielkimi krokami. Odbędzie się ono 1 czerwca 2024 r. na Polach Lednickich. Trwają przygotowania do tego corocznego wydarzenia.

LEDNICA 2000 to ogromne dzieło ewangelizacyjne, które pomaga młodym odkrywać wiarę na nowo i nawiązywać żywą relację z Chrystusem. Zainicjował je w 1997 roku, wraz ze świeckimi wolontariuszami, duszpasterz akademicki, dominikanin o. Jan W. Góra OP, zainspirowany nauczaniem św. Jana Pawła II, gromadząc młodych wokół symbolicznej Bramy Ryby odwołującej się do początków chrześcijaństwa. Co roku, w pierwszą sobotę czerwca na Polach Lednickich odbywa się Ogólnopolskie Spotkanie Młodych, które gromadzi dziesiątki tysięcy osób. Wiele z nich, zarażonych entuzjazmem wiary, dzięki Lednicy odmieniło swoje życie.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję