Reklama

Połączył świeckość ze świętością

Niedziela Ogólnopolska 6/2019, str. 14-15

AKW

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

LIDIA DUDKIEWICZ: – „Udajcie się do św. Józefa Moscatiego i co on wam powie, czyńcie” – tak zakończył Ksiądz Doktor wstęp do biografii świętego lekarza z Neapolu...

KS. ROBERT SKRZYPCZAK: – Tymi słowami nawiązałem do sceny z Księgi Rodzaju i do historii biblijnego Józefa, który został sprzedany do Egiptu przez swoich braci. Jednak tam role się odwracają, Józef zostaje wywyższony, ponieważ doradza faraonowi, co robić, by uniknąć klęski głodu. Egipcjanie są odsyłani do Józefa przez faraona słowami: – Zróbcie wszystko, co wam powie. Te same słowa słyszymy w Kanie Galilejskiej – wypowiada je Maryja do sług zaniepokojonych brakiem wina na weselu. I właśnie te słowa są wyrazem pewnej intuicji, którą kontynuował swoim życiem św. Józef Moscati. Dzięki temu, że zaufał Jezusowi i poszedł za Nim, wyrósł ponad swoje ludzkie wymiary i stał się święty.

– Kim był Józef Moscati?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

– To wielka postać. Myślę, że może pomóc wielu zapracowanym i zmęczonym ludziom, którzy mimo iż nie są duchownymi, chcą zawalczyć o sens i swoje powołanie w życiu codziennym – powołanie do bycia uczniami Jezusa Chrystusa. Moscati jako lekarz miał dar stawiania trafnych diagnoz, które wykraczały ponad talent czy intuicję. To był dar przewidywania rzeczy, np. w trakcie badania pacjenta czy operacji. Gdy przyjmował pacjentów, nieraz modlił się w sercu do Ducha Świętego. Jednak poza wszystkimi darami i cnotami świętości, które miał Moscati, kluczowym przesłaniem, które pozostawił nam do odkrycia, jest to, że aby być świętym, nie trzeba rezygnować z tego, co świeckie. Budował swoją świętość przez inwestowanie w swoje kompetencje, wykonywanie jak najlepiej swojego zawodu. Miał wrażliwość personalistyczną – stawianie dobra drugiego człowieka na pierwszym miejscu. Widział każdego pacjenta nie tylko jako istotę cielesną, która wymaga leczenia w konkretnej dziedzinie, ale zwracał uwagę również na sferę duchową. Często mówił do pacjentów: – Chcesz się wyleczyć? Idź do spowiedzi. Uczył swych studentów, że człowiek to nie tylko organizm, że ma on także duszę, o którą należy zadbać z podobną pieczołowitością. Podkreślał, że przy łóżku chorego dochodzi do spotkania trzech obecności – chorego, lekarza i Boga. Józef Moscati uczy nas, że to nie my żyjemy dla państwa czy Kościoła, ale odwrotnie: Bóg powołał do istnienia Kościół, państwo i inne instytucje, by służyły osobie ludzkiej. Bóg chce, żebyśmy dojrzewali w swoim człowieczeństwie i tak mogli doświadczyć sensu istnienia. To podejście Karol Wojtyła nazywał rewolucją personalistyczną.

– Czy odnotowano cuda za wstawiennictwem św. Józefa Moscatiego?

– Znamy cud, który dotyczył jego imiennika – Giuseppe Montefusco, chłopaka, robotnika, który zachorował na białaczkę. Matka chorego we śnie ujrzała lekarza w białym fartuchu. Pewnego razu, gdy znalazła się w kościele Gesu Nuovo w Neapolu, gdzie spoczywa św. Józef Moscati, zobaczyła jego obraz i skojarzyła, że to właśnie jego widziała w swoim śnie. Dowiedziała się, że Moscati został pochowany w opinii świętości, i zaczęła się modlić za jego wstawiennictwem o uzdrowienie syna. Chłopak został uzdrowiony z białaczki, cud zaś zakwalifikowano jako znak potwierdzający wolę kanonizacji. I pewnie tych cudów fizycznych jest więcej. Ale Józef Moscati działa przede wszystkim na poziomie duchowym. Dziś przed grobem świętego lekarza gromadzą się nieustannie modlący się ludzie. Stoi tam charakterystyczna figura z brązu, przedstawiająca go z wyciągniętą dłonią. Wytworzył się zwyczaj, że ludzie podchodzą i ściskają dłoń Moscatiego. To uściśnięcie dłoni ma wiele znaczeń – jest wyrazem podziękowania za wstawiennictwo, ale może też być pragnieniem wejścia w kontakt z człowiekiem, który naprawdę pokochał Boga i nie był kimś z zaświatów, lecz zwykłym lekarzem, kompetentnym profesorem. Leczył ludzi, wierząc, że Bogu bardziej niż na fizycznym uzdrowieniu człowieka zależy na uzdrowieniu ludzkiego serca i jego relacji ze Stworzycielem, na odbudowaniu relacji człowiek-Bóg.

Reklama

– Kanonizacja dr. Moscatiego miała miejsce 25 października 1987 r. Wybór tej daty nie był przypadkowy...

– Jego kanonizacji dokonano pod koniec synodu biskupów poświęconego chrześcijanom świeckim w Kościele. Papież Jan Paweł II wyniósł Józefa Moscatiego na ołtarze jako przykład osoby, która świeckość oraz świętość w sposób doskonały połączyła. Dr Moscati był troskliwym lekarzem, który ofiarował swój talent i życie posłudze pacjentom i ubogim, leczył ich nieustannie. Można powiedzieć, że zaniedbał samego siebie, oddając swoje życie innym. Zrezygnował nawet z katedry profesorskiej, byle tylko nie opuścić chorych. Myślę, że jest to język Boga potwierdzający jedną z intuicji Soboru Watykańskiego II, że świętość nie jest przywilejem osób duchownych i konsekrowanych, ale jest pierwotnym powołaniem każdego ochrzczonego człowieka.

– Czy ks. Dolindo Ruotolo i Józef Moscati znali się osobiście?

– Do dzisiaj nie napotkałem żadnego śladu potwierdzającego, by znali się osobiście. Ani w pismach ks. Dolindo nie ma żadnego wspomnienia tego typu, ani u Józefa Moscatiego. Wiemy, że ich biografie przebiegały równolegle. Moscati był o 2 lata starszy od ks. Dolindo. Mieszkali w tej samej dzielnicy – dzielił ich tylko plac, na którym mieścił się kościół św. Klary, do którego codziennie o szóstej rano Moscati przychodził na Eucharystię. Po jednej stronie placu przebiegał mur oddzielający dzielnicę ubogich, w której przy Via Santa Chiara pod numerem 24 urodził się Dolindo Ruotolo. Po drugiej stronie placu mieszkała rodzina Moscatich. Skoro dzieliły ich tylko 2 lata, to możemy przypuszczać, że Dolindo Ruotolo z Józefem Moscatim nieraz spotykali się na placu – może wspólnie grali w piłkę? Podejrzewam też, że mogli się spotykać w szpitalu Zjednoczenia, dla nieuleczalnie chorych, gdzie Moscati był profesorem i ordynatorem III Sali Nieuleczalnie Chorych, a ks. Dolindo odwiedzał chorych. Kiedy Moscati zmarł, ks. Dolindo miał zaledwie 45 lat. I wiemy, że często chodził na grób doktora do kościoła Gesu Nuovo. Miał więc duchowy kontakt z Moscatim przez modlitwę.

– Z jakiej rodziny pochodził ten święty lekarz?

– Józef Moscati urodził się w arystokratycznej rodzinie, którą cechowały wielka hojność i szacunek do życia. Jego ojciec, Franciszek, był sędzią, który pochodził z małej miejscowości – Santa Lucia di Serino, w której potem Józef spędzał z rodziną wakacje, a w życiu dorosłym bardzo często wspominał dom rodzinny ojca, miejscowość, kapliczkę i ludzi. Właśnie tam uczył się wiary oraz prostej i szczerej relacji do Maryi, gdy wspólnie z rodzicami odmawiali Różaniec. W domu Moscatich szczególnym szacunkiem darzyło się Maryję z Góry Karmel –szczególnie czczoną w Kościele jako Opiekunkę chorych i konających, Matkę nadziei i dobrej śmierci. To chyba nie przypadek, w końcu Józef Moscati całe życie pracował, towarzyszył pacjentom przy śmierci... Pięknym epizodem jest moment, w którym Moscati zajął się Instytutem Anatomii, czyli miejscem, gdzie przeprowadza się autopsję ciał zmarłych. To było bardzo ponure miejsce, a nad wejściem do instytutu znajdował się napis, który obwieszczał, że do śmierci należy ostatnie zdanie. Józef nie tylko wyremontował to miejsce i nadał mu nieco naukowej żywotności oraz rzetelności, ale także powiesił tam spory krzyż i napis: „O, mors, ero mors tua” – O śmierci, będę twoją śmiercią!

– A jak umarł dr Moscati?

– Umarł jak żołnierz – na polu walki. Mnie samemu marzy się, by umrzeć w stule: podczas przepowiadania Ewangelii, odprawiania Mszy św. lub służenia ludziom w inny sposób. Tak właśnie umarł Moscati... Umarł, można powiedzieć, w kontekście paschalnym, bo całe jego życie było paschą, czyli przechodzeniem ze śmierci do życia i prowadzeniem innych ludzi w tym kierunku. Odszedł nagle, w Wielki Wtorek, 12 kwietnia 1927 r., w wieku zaledwie 47 lat, jak Maksymilian Kolbe. Rano uczestniczył we Mszy św., słyszał Ewangelię o zaparciu się św. Piotra i o zdradzie Judasza, czyli o pewnej duchowej walce, którą stoczyli Apostołowie przed śmiercią Jezusa. Poszedł do szpitala, po południu wrócił do domu, zjadł szybki posiłek, a potem przyjmował pacjentów w swoim gabinecie. W pewnym momencie zrobił sobie przerwę, usiadł na fotelu, aby złapać oddech... i chwilę później już nie żył. Jego serce się zatrzymało. Wydaje się, że to przeczuwał. W jego zapiskach znajdujemy wzmiankę o chorobie, która „czaiła się w nim”. On to czuł, ale nigdy nie miał czasu dla siebie, bo ciągle myślał o innych. Tamtego dnia, gdy wrócił do domu, by przyjmować pacjentów, powiedział służącej, że dzisiaj umrze. Oczywiście, nikt tego nie wziął na serio. W Wielki Czwartek odbył się pogrzeb Józefa Moscatiego, na którym biskup Neapolu Alessio Ascalesi wygłosił słynne zdanie: „Profesor nie należał do was, ale do Kościoła. Nie tylko ci, których uleczył na ciele, ale także wielu innych, którym ocalił duszę, dziś wyszło mu naprzeciw, gdy wstępował do nieba”. W księdze kondolencyjnej znalazł się taki wpis: „Nie chciałeś ani kwiatów, ani łez. Jednakże płaczemy, bo ten świat utracił świętego”.

– Prorocze słowa...

– Tak. W 1975 r. papież Paweł VI beatyfikował dr. Moscatiego, zaś 12 lat później Jan Paweł II zaliczył go do grona świętych. Przy tej okazji powiedział: „Postać Józefa Moscatiego potwierdza, że powołanie do świętości jest skierowane do wszystkich. Ten człowiek uczynił ze swego życia dzieło ewangeliczne”.

2019-02-06 11:47

Ocena: +1 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przegląd Niedzieli Wrocławskiej na 12 maja 2024 roku

2024-05-10 20:37

mat własny.

Co znajdziemy w najnowszym numerze "Niedzieli Wrocławskiej"? Zapraszamy do posłuchania przeglądu prasy

CZYTAJ DALEJ

Adorować to postawić Boga w centrum życia

2024-05-11 09:47

ks. Łukasz Romańczuk

Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski

Abp Józef Kupny, metropolita wrocławski

Drugi dzień II Kongresu Wieczystej Adoracji rozpoczął się w katedrze pw. św. Jana Chrzciciela we Wrocławiu. Eucharystii przewodniczył abp Józef Kupny, metropolita wrocławski.

W homilii abp Józef Kupny wyjaśnił, czym jest adoracja Najświętszego Sakramentu. - Odkrywamy adorację jako wymóg wiary. Adorować to postawić Boga w centrum życia, to nadać wszystkim sprawom właściwy porządek, stawiając Boga na pierwszym miejscu. W życiu wiarą nie wystarczy sama wiedza teologiczna, potrzeba Go spotkać i adorować. Na niewiele zdadzą się nasze wiadomości z zakresu życia religijnego czy zdolności duszpasterskie, jeśli nie padamy na kolana. Wiara jest relacją z żywą osobą, którą się kocha. Stając twarzą w twarz z Jezusem poznajemy Jego oblicze. Adorując odkrywamy dzieje miłości z Bogiem, w którym nie wystarczają idee, ale trzeba Go postawić na pierwszym miejscu, tak jak stawia się osobę, którą kochamy. Taki właśnie musi być Kościół, adorujący i zakochany w Jezusie, swoim Oblubieńcu - wskazał. abp Kupny i dodał: - Trwanie na kolanach przed Jezusem jest lekarstwem na podziały w Kościele. Dzisiaj chcemy rozważać, że adoracja czyni jedność w Kościele. Przez adorację dokonuje się wyzwolenie z największego niewolnictwa, uzależnienia do nas samych.

CZYTAJ DALEJ

Papież: wojna jest oszustwem, umieśćmy braterstwo w centrum naszego życia

2024-05-11 13:58

[ TEMATY ]

Franciszek

PAP/EPA/RICCARDO ANTIMIAN

Do odważnego wzrastania w sztuce pokojowego współistnienia wezwał Papież uczestników Światowego Spotkania nt. Ludzkiego Braterstwa, które drugi rok z rzędu odbywa się w Watykanie. Franciszek podkreślił, że to wydarzenie jest pokłosiem encykliki Fratelli tutti i zachęca do „tworzenia wokół Bazyliki św. Piotra inicjatyw związanych z duchowością i sztuką dla budowania dialogu w świecie”.

Ojciec Święty zauważył, że uczestnicy szczytu na rzecz pokoju i braterstwa przybyli do Watykanu w czasie, kiedy „świat jest w ogniu”, by powtórzyć swoje „nie” wojnie i „tak” pokojowi, świadcząc o humanizmie, który łączy nas jako braci. Franciszek nawiązał do słów Martina Luthera Kinga o tym, iż „nauczyliśmy się latać, jak ptaki; pływać jak ryby, ale wciąż nie nauczyliśmy się prostej sztuki życia razem jako bracia”.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję