Reklama

Kościół

Odpowiedzialny biznes

Z wolna opada kurz po dwumiesięcznym – eksperci mówią, że dopiero pierwszym – starciu o życie z koronawirusem. Obecnie toczy się wojna pozycyjna. Polega na oczekiwaniu, czy i kiedy wirus uderzy znowu.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Nie myślimy już jedynie o możliwym zarażeniu. Na pierwszy plan przebijają się inne tematy, wyznaczające codzienność zwykłego Polaka. Bardzo często to gospodarka. W ciągle wiszącym pobitewnym kurzu jeszcze nie do końca widać wszystkie skutki epidemii na tym polu. Nadal czekamy na dane za drugi, najgorszy kwartał. Nie wiemy jeszcze do końca, jak bardzo epidemia strawiła funkcjonujący dotychczas – wydawało nam się, że w miarę dobrze – organizm gospodarczy.

No właśnie. Wydawało nam się. Wiemy już na pewno, że wirus, który spadł na nas jak grom z jasnego nieba, obnażył słabości globalnego ładu gospodarczego, opartego na dogmacie minimalizacji kosztów i maksymalizacji zysków. W dramatycznych chwilach okazało się, że odpowiedzialność biznesu musi być znacznie szersza niż tylko zapewnianie zysku właścicielom, pracy pracownikom, a firmie rozwoju. Biznes powinien być odpowiedzialny szerzej – za całe społeczeństwo. W tym kontekście prorocze wydają się słowa św. Jana Pawła II z encykliki Sollicitudo rei socialis: „Dzisiaj bardziej chyba niż w przeszłości ludzie zdają sobie sprawę z łączącego ich wspólnego przeznaczenia, aby budować razem, jeśli chce się uniknąć zagłady wszystkich” (nr 26). Owo „dzisiaj” dotyczyło roku 1987. Trzy dekady później to „dzisiaj” jest jeszcze świeższe.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Kryzysowe lekcje

Ponad dekadę temu, w czasach kryzysu finansowego z 2008 r., jak domek z kart rozsypał się dogmat, którym nad Wisłą byliśmy karmieni po 1989 r., że kapitał nie ma narodowości. Instytucje finansowe – dobrze było to widać na przykładzie banków – w czasie zawieruchy, która wtedy ogarnęła świat finansów, dbały przede wszystkim o znajdujące się w kraju pochodzenia centra, ściągając brakujący kapitał z rozsianych po innych krajach spółek córek czy innych kontrolowanych przez nie banków.

W 2020 r. z kolei okazało się, jak wielkie mankamenty ma globalizacja, w tym szczególnie przenoszenie produkcji komponentów i całych grup towarów w miejsca, gdzie potrafią robić skomplikowane rzeczy, a jednocześnie najtaniej, czyli głównie do Azji. To był podstawowy paradygmat. Boleśnie przekonaliśmy się, że najtaniej wcale nie znaczy najlepiej, najkorzystniej i przede wszystkim – najbezpieczniej. Pandemia z łatwością przerwała łańcuchy dostaw, co poskutkowało przestojami w fabrykach w Europie i zagrożeniem istnienia miejsc pracy. Najbardziej potrzebne środki ochrony produkowane były również przede wszystkim w Azji. Efektem była prawdziwa międzynarodowa walka o maseczki, rękawice, respiratory i kombinezony, w którą, szczególnie na początku, zaangażowane były nawet służby specjalne poszczególnych krajów. Niemal wszystkim wydawało się przez lata, że egoizm da się utrzymać pod kontrolą, a kontrolowany – przyniesie szczęście wszystkim. Nic z tych rzeczy.

Reklama

Przyjazny biznes

Stare przysłowie mówi, że prawdziwych przyjaciół poznaje się w biedzie. Ostatnia bieda zdarła sporo masek, objawiając prawdziwe oblicza wielu uczestników życia społecznego i gospodarczego. Społeczeństwa poznały, gdzie mają i mogą mieć prawdziwych przyjaciół.

W pierwszych dniach „niespodziewanego” objawiły się ogromne pokłady solidaryzmu społecznego, który w Kościele nazywamy miłością bliźniego. Pokazały one, że najgłębsza prawda o człowieku jest taka, iż jest stworzony na obraz i podobieństwo Boga. A On jest Miłością. Widzieliśmy to podobieństwo w wielu miejscach. W zaangażowaniu sióstr zakonnych, które błyskawicznie wzięły się za szycie maseczek. W zacięciu komputerowych zapaleńców, którzy na domowych drukarkach 3D produkowali naprędce przyłbice, kiedy rynek oferował ich jak na lekarstwo. W wysiłkach większych i mniejszych firm, które sięgając do finansowych rezerw, utrzymywały zatrudnienie. Szczególne świadectwo dały tzw. narodowe championy, jak się nazywa największe spółki, które wychodząc naprzeciw zagrożeniu – dla dobra swoich klientów, ale i współobywateli – stanęły ramię w ramię z państwem. Nie chodziło tylko o kwestie wizerunkowe, ale o to, że działania prospołeczne stały się istotną częścią strategii firm. W biznesowym slangu nazywa się to społeczną odpowiedzialnością biznesu (Corporate Social Responsibility CSR). Co charakterystyczne, najbardziej odpowiedzialne w tym względzie okazały się duże, kontrolowane przez skarb naszego państwa spółki. Jedną z pierwszych był Orlen, który natychmiast przestawił swoje linie produkcji płynu do spryskiwaczy na produkcję płynu dezynfekującego. Zarządzana przez prezesa Daniela Obajtka spółka, którą przecież dotknęły perturbacje w gospodarce (taniejąca ropa, mniejszy popyt), przysłużyła się przeżywającemu trudności finansowe społeczeństwu, obniżając marżę na paliwa. Reklamowy slogan: „tanie tankowanie”, którego twarzą był najlepszy polski kierowca Robert Kubica, towarzyszy nam zresztą do dziś. Później przyszedł czas na transporty materiałów ochronnych i urządzeń medycznych, najczęściej z dalekich Chin. Tutaj naftowemu gigantowi towarzyszyły dobrze znający rynek chiński KGHM i największa polska instytucja finansowa – PZU. Można powiedzieć, że spółki kontrolowane przez państwo zdały egzamin, a krytycy państwowej własności w biznesie jeszcze długo będą mieli zamknięte usta. Sytuacja pokazała, że CSR to działania nie działów piarowskich firm, ale najwyższych władz, zarządów spółek.

Reklama

Obalony mit

Społecznie odpowiedzialny, mimo wieloletniej propagandy jego wrogów, okazał się też Kościół. Pandemia obaliła ostatecznie mit, w który nadal wierzyli niektórzy Polacy, o rzekomym bogactwie Kościoła. Mało się o tym mówi, ale parafie, diecezje i zakony jako pierwsze, praktycznie na równi z turystyką, gastronomią i transportem, odczuły boleśnie finansowe skutki pandemii, mimo że nie mówiły o tym głośno. Przeciwnie. Przy swoich szczupłych – na pewno szczuplejszych niż w przypadku biznesu – środkach ruszyły na pomoc szczególnie służbie zdrowia. Diecezje: łódzka, sosnowiecka i inne kupowały urządzenia medyczne do szpitali. W pomoc włączały się kolejne parafie, które – trzeba pamiętać – na 5 tygodni straciły niemal zupełnie główne źródło przychodów, a później do kasy parafialnej wpływała tylko nieznaczna część wcześniejszych. Bardzo intensywnie działała również Caritas – pomagała finansowo i wykorzystywała w akcji swoje zasoby ludzkie w osobach wolontariuszy. Można by wymieniać długo. Podkreślam, że nie oznaczało to bogactwa Kościoła, choć może należałoby powiedzieć, iż jednak to bogactwo pokazywało. Bogactwo wyjątkowe, inne, największą kościelną siłę – wypływającą z miłości do Boga miłość bliźniego.

Parafie w tarapatach

Dziś w kościołach nadal nie ma tyle osób co wcześniej. Dla proboszczów zaczął się czas walki o przetrwanie finansowe. Mają część dotychczasowych przychodów, według których ustalali do tej pory budżety. Czy to wystarczy, żeby utrzymać parafię? – ta myśl towarzyszy każdemu, bez wyjątku, z ponad 10 tys. proboszczów w Polsce. Największą troską zarządcy parafialnego są koszty stałe w postaci wynagrodzenia pracowników. O ile bowiem można – jeśli się da – zawiesić inwestycje, wykręcić większość żarówek i odprawiać nabożeństwo w półmroku, tnąc koszty itp., to wielkim wyzwaniem jest wynagrodzenie pracowników: organisty, kościelnego, pani sprzątającej kościół i piorącej obrusy, wreszcie kucharki na plebanii i konserwatora. Oczywiście, nie w każdej parafii są zatrudnieni ci wszyscy pracownicy. W wielu to proboszcz jest kościelnym, konserwatorem, a zdarza się, że również kucharzem, bo i wcześniej nie było go stać na takie usługi. Szacuje się, że w polskich parafiach zatrudnienie znajduje od 20 do 30 tys. osób. To ludzie, którzy mają swoje rodziny i pracują tak samo jak robotnik w fabryce czy nauczyciel w szkole. Utrzymanie ich pracy jest częścią społecznej odpowiedzialności parafii i ważne, byśmy mieli tego świadomość.

2020-06-03 08:44

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Dobry lider to dobry człowiek

[ TEMATY ]

Warszawa

przedsiębiorca

biznes

Łukasz Krzysztofka

O problematyce moralności w zarządzaniu i o tym, jak być przywódcą z autorytetem dyskutowano podczas panelu dyskusyjnego w czasie sympozjum „Wiara w biznesie”, które odbywa się na UKSW w Warszawie.

- Ludzie biznesu mogą się wiele nauczyć od św. Jana Pawła II. Jego celem nie było, aby stać się liderem. Pozycje przywódcze przychodziły jako efekt uboczny. On widział siebie jako tego, który służy innym – mówił dr Michał Łuczewski, dyrektor programowy Centrum Myśli Jana Pawła II. Dr Łuczewski stwierdził, że Karol Wojtyła widział wyraźnie balans między pracą a życiem, a swoje przyjaźnie potrafił tak ukształtować, by trwały całe życie. – Jan Paweł II widział nas zawsze takimi, jakimi byliśmy. Wszystko, co robił, miało trwać całe życie, wieczność. Tego możemy się uczyć od św. Jana Pawła II – podkreślił dr Łuczewski. Zauważył też, że Papież-Polak był przywódcą integralnym, u którego nie było rozdźwięku między tym, co mówił, a tym, jak żył. Był jak „biała bryła modlitwy”, przeźroczysty, potrafiący łączyć pracę z czasem wolnym i siebie – z Chrystusem.

CZYTAJ DALEJ

Komunia prezentem na wieki

2024-05-07 18:26

ks. Łukasz

Poświęcenie krzyża na Golgocie w Skarbimierzu

Poświęcenie krzyża na Golgocie w Skarbimierzu

Podczas wizytacji kanonicznej bp Maciej Małyga poświęcił stacje Drogi Krzyżowej, znajdujące się przy kościele św. Stanisława Biskupa i Męczennika w Skarbimierzu.

Podczas Mszy świętej obecne były dzieci pierwszokomunijne, który przeżywają swój biały tydzień. W homilii najpierw biskup zwrócił się do dzieci wspominając, że na swoją pierwszą Komunię otrzymał piłkę, która w którymś momencie się zepsuła, ale ten prezent, jakim była Komunia Święta jest prezentem stałym.

CZYTAJ DALEJ

Bp Pindel do nowo wyświęconych diakonów: naśladujcie wyobraźnię miłosierdzia św. Jana Kantego

2024-05-08 15:12

[ TEMATY ]

bp Roman Pindel

mr

Celebracja w Łagiewnikach

Celebracja w Łagiewnikach

Do naśladowania przykładu św. Jana Kantego, doskonalenia się i okazywania miłosierdzia wszystkim ludziom zachęcił bp Roman Pindel 8 maja br. w kęckim sanktuarium Matki Bożej Pocieszenia, gdzie udzielił święceń diakonatu dwóm alumnom krakowskiego Wyższego Seminarium Duchownego. Do uroczystości wybrano świątynię związaną miejscem urodzenia Jana Kantego. Tu też znajduje się grób założycielki sióstr zmartwychwstanek bł. Celiny Borzęckiej oraz jej córki współzałożycielki - służebnicy Bożej Jadwigi Borzęckiej.

Nowo wyświęceni diakoni nawiedzili dziś także barokowy kościół ku czci św. Jana z Kęt, wybudowany na miejscu jego domu rodzinnego. Diecezja bielsko-żywiecka przeżywa Rok Jubileuszowy związany z 550. rocznicą śmierci tego XV-wiecznego uczonego.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję