Parafia św. Izydora w Markach od czerwca ubiegłego roku ma nowego proboszcza ks. prał. Zygmunta Wirkowskiego, który w szkole siedział w jednej ławce z ks. Jerzym Popiełuszką. Proboszcz, jak mówią parafianie, trafił im się jak trzeba.
Mała wielka Akcja
- Przyszliśmy do proboszcza spytać o parafialny festyn. Nie tylko się zgodził, ale jeszcze wspomógł nas finansowo, a znaliśmy się zaledwie kilka tygodni - dziwi się Zbigniew Paciorek z Akcji Katolickiej. Choć liczebnie niewielka, Akcja działa jakby w niej było przynajmniej kilkaset osób. Jednym z ich największych osiągnięć było wznowienie w 1998 r. wydawania „Wiadomości Parafialnych”, popularnego tu przed wojną lokalnego pisma. W ubiegłym roku przygotowali w Markach piknik parafialny, na którym bawiło się dwa i pół tysiąca osób, a niedawno bal karnawałowy dla 140 osób.
W marcu minęła 10. rocznica reaktywowania Akcji Katolickiej przy parafii św. Izydora. Z tej okazji nadano Akcji imię ks. Teodora Jesionowskiego. Założył on tu oddział Akcji Katolickiej już w 1931 r. Był też projektodawcą i budowniczym Domu Katolickiego, gdzie dziś jest szkoła.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Anielskie Msze św.
Akcji Katolickiej niewiele ustępują inne grupy parafialne. W czasie Wielkiego Postu w każdy piątek to one prowadziły nabożeństwo Drogi Krzyżowej. Chętnych było tak dużo, że co piątek były trzy Drogi Krzyżowe.
- Trzeba było pilnować kolejki - mówi Marek Kroczek. - Każda z grup uważa przygotowanie nabożeństwa za zaszczyt.
Zdaniem Kroczka, to zasługa wikarego ks. Jerzego Skłuckiego i jego niebanalnych sposobów docierania do wiernych, szczególnie najmłodszych. W Mszach św. anielskich dzieci uczestniczą z przypiętymi skrzydłami własnej roboty. Potem rozdają naklejki z aniołami tym, którym chcą przekazać Dobrą Nowinę. A ksiądz? Przecież ewangelizacja to jego zadanie. Ksiądz też ma skrzydła, największe, i takie, które się ruszają.
Kościół w pół roku
Marki wciąż się rozwijają. Wiele osób, a nawet całych rodzin, swoje życie zawodowe związało z pobliskim centrum handlowym. Czasem w supermarkecie pracują rodzice i ich dorastające dzieci. Są tego złe i dobre strony. Jest praca i to blisko. Jednak w wielkich sklepach pracuje się w systemie zmianowym. Bywa, że całymi dniami rodzina się nie widuje, bo gdy jedna osoba kończy pracę, druga zaczyna. Inny problem to emigracja. - Kiedy w tym roku odwiedzaliśmy parafian, spotkaliśmy wiele rodzin, z których młodzi wyruszyli w poszukiwaniu pracy za granicę - opowiada wikary ks. Jerzy Skłucki.
To nie pierwszy tak gwałtowny rozwój Marek. Na przełomie XIX i XX wieku zaledwie tysięczne Marki w ciągu 5 lat powiększyły się czterokrotnie za sprawą fabryki włókienniczej braci Briggs, przybyszów z Anglii, krewnych innej warszawskiej rodziny Wedlów. Wybudowali tu jedną z najnowocześniejszych przędzalni wełny w Europie. Kiedy Marki zaczęły się dynamicznie rozwijać wraz z napływem nowych osadników, przedsiębiorczy bracia rozbudowali infrastrukturę miasta. Szybko powstały domy czynszowe dla robotników i ich rodzin, szkoła. Ufundowali też neogotycki kościół, choć sami byli anglikanami. Imponującą trzynawową świątynię zbudowano w stanie surowym w ciągu zaledwie pół roku. Nawet na dzisiejsze warunki tempo wręcz niewiarygodne.