Szybkie i niespodziewane awanse kanadyjskiego kardynała Marca Ouelleta analizował w „National Post” ks. Raymond J. de Souza. Jego zdaniem, losy kard. Ouelleta przypominają przebieg pracy profesora, a później kard. Josepha Ratzingera.
Podobnie jak Joseph Ratzinger, Marc Ouellet był spokojnym profesorem, wykładającym na Uniwersytecie Laterańskim. Gdy pewnego popołudnia 2001 r. odebrał telefon, nakazujący, aby następnego dnia stawił się w Pałacu Apostolskim, rozmyślał, czy czasem w swoich publikacjach nie popełnił jakiegoś błędu. Dzień później dowiedział się, że zostanie biskupem i będzie pracował w Papieskiej Radzie ds. Popierania Jedności Chrześcijan. Prawie cztery lata później został kardynałem i arcybiskupem Quebecu. - Ścieżka awansu przypomina drogę kard. Ratzingera, który też był najpierw profesorem, później arcybiskupem Monachium, a krótko po tym został szefem Kongregacji Nauki Wiary. Nominacja kard. Ouelleta będzie pobudzała do spekulacji, że może podążać drogą kard. Ratzingera do papiestwa - pisał ks. de Souza.
Jego zdaniem, metropolita Quebecu intensywniej niż jego poprzednicy stawiał czoło sekularyzmowi, a jego głos w tak fundamentalnych sprawach, jak obrona życia nienarodzonych brzmiał szczególnie mocno. Komentator podkreśla, że kard. Ouellet jako pierwszy spośród Kanadyjczyków pełni tak wysoką funkcję w hierarchii Kościoła katolickiego i będzie miał wpływ na nominacje biskupów przez najbliższe lata. Jego zdaniem, stratę poniosła metropolia kanadyjska i ciężko będzie znaleźć godnego następcę.
(pr)
Pomóż w rozwoju naszego portalu