Reklama

Niedziela Podlaska

Tradycje i zwyczaje karnawałowe na Podlasiu

Zapusty, mięsopust to inaczej karnawał, czyli okres od uroczystości Trzech Króli do wtorku poprzedzającego Środę Popielcową. Był to czas zabaw, tańców, widowisk, wielkiego ucztowania

Niedziela podlaska 9/2019, str. IV

[ TEMATY ]

post

M.studio/fotolia.com

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Okres przedpościa obejmował trzy niedziele zwane: siedemdziesiątnica, sześćdziesiątnica i pięćdziesiątnica (Septuagesima, Sexagesima, Quinquagesima), nazwy polskie: starozapustna, mięsopustna, zapustna, co oznaczałoby dzień 70., 60. i 50. przed Wielkanocą. Ścisłe obliczenie wykaże, że liczby te nie są dokładne. Ponieważ pierwszą niedzielę Wielkiego Postu nazywano quadragesima (czterdziestnicą), stąd też i trzem poprzednim niedzielom dano nazwy od liczb zaokrąglonych. Te trzy niedziele stanowiły jedną całość. Niedziele te były wstępem do całego okresu wielkanocnego. Określenie starozapustna znaczy, że wierni pościli w tym okresie, choć w formie łagodniejszej niż to czyniono w Wielkim Poście. Nazwa zaś mięsopustna wywodzi się od zwyczaju dawnych chrześcijan, którzy od tej niedzieli wstrzymywali się od spożywania mięsa. Niedziela z kolei zapustna jest ostatnią przed Wielkim Postem.

Niedziele te pojawiły się w wiekach VI-VIII na Wschodzie, gdzie nie poszczono w soboty i niedziele, stąd brakowało dni do pełnej, dokładnej liczby 40. Nie były to dni postu. Charakter postny przejawiał się w nieodmawianiu w czasie Mszy św. Gloria, Alleluja. Zamiast „Ite missa est” mówiło się „Benedicamus Domino” oraz używało się szat liturgicznych w kolorzefioletowym. Reforma liturgiczna okres przedpościa zniosła. W Polsce Wielki Post zachowywano wraz z przedpościem 70 dni jeszcze nawet w wieku XVIII i XIX.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Mięsopust

Okres od Trzech Króli do wtorku przed Środą Popielcową nazywa się karnawałem. Okres ten nazywano także mięsopustem albo mięsopustami. To dni kiedy Pan Jezus przebywał ze swoimi uczniami. Był to czas zabaw, tańców, widowisk, wielkiego ucztowania. W tym czasie młodzież przebierała się za Cyganów, Cyganki, Turków, diabłów. Czasami przebierano się za zwierzęta takie jak: niedźwiedź, koza, konik oraz za ptaki, najczęściej bociany i żurawie. Były to personifikacje bóstw płodności i urodzaju. Ich przybycie do domu miało oznaczać szczęście, radość, a także dobre urodzaje w polu. W tym czasie odbywały się również zapustowe tańce na urodzaj, na wysoki len i konopie, a także tańce mężczyzn na urodzaj ziemniaków, żyta, owsa.

Reklama

Wierni w tradycji ludowej szczegółowo wyjaśniają, dlaczego ten okres tak się nazywa. Stanisława Rostkowska tak opisuje ten czas: „Wesołym nazywamy, bo jeszcze nie przebrzmiał nam w głowie śpiew kolęd, radośnie wspominamy przybycia kolędników, odwiedzających rodzinę i znajomych, a szczególnie pamiątkę narodzenia Pana Jezusa. Karnawał to czas, na który przeważnie oczekują ludzie młodzi, to jest okres urządzania zabaw, wesel, różnego rodzaju wesołych, zbiorowych towarzyskich imprez. W dawnych latach, przeważnie w karnawale zawierano śluby małżeńskie. To czas bardziej wolny od pracy rolniczej. Ślub wyznaczano w tygodniu, najczęściej we wtorek, środę, nigdy w sobotę, niedzielę lub poniedziałek. Wesela odbywały się dwa dni, goście przemęczeni, więc Pan Bóg na próżno by oczekiwał w kościele na wiernych, gdyby weselowali się w sobotę lub niedzielę. Nazwa zapust przyjęła się od rozpusty; więcej rozrywki, zabawy, oczywiście tłuściejsze i smaczniejsze jedzenie”.

Zabawy ostatkowe

Zabawy na ostatki przeważnie organizowali mężczyźni, zamawiali kapelę. Godzili się z kapelą na odpowiednią sumę pieniędzy, którą następnie równo dzielono przez ilość uczestników zabawy i tak bawili się od zmroku do północy. Kiedy wybiła godz. 12 w nocy, wówczas kapela grała marsza i wszyscy radośnie rozchodzili się do swoich domów. Bawili się wszyscy razem. Natomiast dzieci oraz młodzież szkolna tańczyły za darmo. Najbardziej znane tańce to: poleczka, walczyk, oberek, chodzony. Starsi zaś chodzili tzw. kontra. Był to trudny taniec i nie każdy potrafił go zatańczyć.

Na ostatki organizowano zabawy ludowe, z którymi związane były różnego rodzaju przyśpiewki. Tańczono tzw. kokoszkę: „czekajże matko, jakiś posag dała, ślepa kokoszkę i wiązkę siana”. Tańczono także w tym czasie oberka, polkę i walca. W latach 50. lub 60. śpiewano m.in. takie przyśpiewki i piosenki, jak: „O mój rozmarynie, rozwijaj się”, „Rozkwitały pąki białych róż” albo „Koło mego ogródeczka zakwitała jabłoneczka”. W tym czasie śpiewano także pieśni partyzanckie, chociaż pod strachem i w zadumie nad celem życia tych młodych ludzi. W tym czasie śpiewano takie przyśpiewki towarzyskie jak: „Szła dzieweczko do laseczka”, „Tam na mostku, na zielonym”, „Zielony mosteczek”, „Wysokie płoty”.

Reklama

Tłusty czwartek

W tłusty czwartek szczególne znaczenie przywiązywano do pieczenia ciast. Był to wyjątkowy dzień pączków, najważniejszy pod tym względem w roku. Niektórzy bardzo szczegółowo opisują, jak przygotowywano pączki: posypywano pudrem, lukrowano, polewano czekoladą itp. Najlepsze pączki były „z duszą”, czyli z dżemem lub wiśnią w środku. Czasami nawet czyniono zakłady, kto więcej zje pączków.

Drugie miejsce wśród przygotowywanego ciasta na ten dzień zajmują faworki pudrowane, następnie kruche ciasteczka, tzw. amoniaczki oraz inne, jakie kto sobie wymyślił, ale nie był to już w sensie ścisłym obowiązek. Najważniejsze jednak były pączki. Gospodynie miały swoje przepisy i ściśle je ukrywały przed innymi. Każda gospodyni chciała wypaść jak najlepiej i żeby wszyscy ją chwalili. Tego dnia gospodynie przeważnie przygotowywały tłuste pokarmy, które spożywano przy kieliszku. Pączki tego dnia nazywano czwartkowymi.

W tłusty czwartek były też różnego rodzaju zwyczaje związane z przygotowywaniem i jedzeniem pączków. Dzieci i młodzież w szkole rysowały na tablicy duży, piękny klosz z pączkami albo talerz z faworkami, a na samym dole umieszczano następujący napis:

Panie profesorze,

bądź nam Pan łaskawy

Reklama

dziś jest czwartek tłusty,

w domu są zapusty.

Rodzice pączki jedzą,

a dzieci w szkole głodne siedzą.

Smażeniu pączków i faworków towarzyszyły różnego rodzaju powiedzenia bądź przyśpiewki, które podobno wpływały na jakość ciasta. W tym względzie każda gospodyni miała swój własny sekret, którego skutecznie broniła. Nie chciała nikomu go zdradzić, nawet swoim najbliższym: „Powiedział nam Bartek, że dziś tłusty czwartek, a Bartkowa usłyszała i pączków namieszała”.

Zwyczaje ludowe

Okres ten charakteryzował się wieloma ciekawymi zwyczajami ludowymi. Niemalże każda wieś miała swoje zwyczaje, których pieczołowicie przestrzegano. W regionie nadbużańskim znany był zwyczaj pochowania basów. Polegał on na tym, że wywieziono ze wsi skrzypka i że od tego momentu, czyli od Środy Popielcowej nie będzie we wsi żadnych zabaw ani też wesel. Po wsiach i miastach w czasie zapustowych zabaw biegali poprzebierani za różnego rodzaju stwory chłopcy, stukali do okien, przeważnie tych domów, gdzie mieszkały panny. Zapraszano ich do domów na poczęstunek. Zapusty były praktykowane jako dni do znajomości i kojarzenia małżeństw. Tam, gdzie były karczmy, w te dni urządzano zabawy i hulanki.

W dniu kończącym zapusty różne panowały zwyczaje. Na obiad w ostatni dzień karnawału podawano potrawy mięsne. Tego dnia był także deser, z zasady były to pączki. Przy ich podawaniu wypowiadano następujące słowa: „Chwytaj pączek na widelec, przecież jutro już Popielec”. Gospodynie tego dnia przygotowywały żur. Było to chlebowe ciasto, które rozrabiano z wodą, a następnie gotowano.

Przed Środą Popielcową należało zniszczyć – wybić wszystkie garnki, ponieważ w okresie Wielkiego Postu nie gotowano posiłku, tylko jedzono na „sucho”, wszystko w duchu umartwienia. Po okresie Wielkiego Postu na nowo kupowano garnki gliniane, a niektórzy je sami wykonywali. Dzisiaj niestety już prawie całkowicie zanikła tradycja zabaw, tańców i bali karnawałowych, a jedynie na to miejsce pojawiły się dyskoteki młodzieżowe, nie mające nic wspólnego z prawdziwie pięknymi zabawami zamykającymi czas karnawału.

2019-02-27 11:01

Ocena: 0 -1

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Post

Niedziela toruńska 8/2013, str. 6

[ TEMATY ]

post

Iwona Sztajner

W XXI wieku słowo „post” wydaje się archaiczne, a z drugiej strony coraz więcej mówi się o diecie warzywno-owocowej, która leczy, oczyszcza i przywraca równowagę w organizmie, także zgromadzenia zakonne proponują rekolekcje połączone z postem Daniela. Czym więc różni się dieta od postu? Jeżeli głodówka może uzdrowić ciało, to w takim razie, jaką wartość ma post dla ducha?

Na początku dwa obrazy, dwie motywacje, dwie historie pokazujące, kiedy rezygnacja z mięsa, alkoholu czy ulubionych kalorycznych potraw jest postem, a kiedy dbaniem o ciało, troską o zdrowie, sylwetkę i komfort psychiczny, co samo w sobie nie jest złe, ale jest tylko głodówką.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

Znamy datę prawnego objęcia urzędu biskupa sosnowieckiego przez bp. Artura Ważnego

2024-04-25 15:40

[ TEMATY ]

diecezja sosnowiecka

bp Artur Ważny

diecezja.sosnowiec.pl/ks. Przemysław Lech, ks. Paweł Sproncel

- Pokój wam wszystkim, którzy trwacie w Chrystusie – słowami z 1 Listu św. Piotra Apostoła bp Artur Ważny pozdrowił wszystkich zebranych na auli w Kurii Diecezjalnej w Sosnowcu. W spotkaniu, które odbyło się przed południem 25 kwietnia br. wziął udział abp Adrian Galbas SAC, administrator apostolski diecezji sosnowieckiej oraz pracownicy instytucji diecezjalnych, m.in.: kurii, sądu biskupiego, archiwum, Caritasu i mediów diecezjalnych.

To pierwsza oficjalna wizyta biskupa nominata na terenie diecezji sosnowieckiej. Bp Ważny miał więc okazję do wstępnego zapoznania się z pracownikami lokalnych instytucji kościelnych.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję