Reklama

Wiadomości

Wodorowa przyszłość

Na świecie rozpoczął się wodorowy wyścig i tym razem Polska ma doskonałą pozycję startową.

Niedziela Ogólnopolska 41/2021, str. 64-65

Adobe.Stock

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Świat gna do przodu wraz z nowinkami przemysłu motoryzacyjnego. Napędy hybrydowy czy elektryczny wciąż zyskują na popularności, a na scenie właśnie pojawia się wodór. Czy to on będzie paliwem przyszłości?

Historia i fantastyka

O tym, że wodór (łac. hydrogenium – H) jest bardzo łatwo palnym pierwiastkiem, wiedziano już u schyłku XVIII wieku, a początek kolejnego stulecia przyniósł pierwsze próby pojazdów zasilanych łatwopalaną mieszanką wodoru z tlenem (silnik szwajcarskiego konstruktora François Isaaca de Rivaza z 1807 r.). To jednak paliwa kopalne, a zwłaszcza ropa, na długo zablokowały rozwój tej technologii.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wodór wciąż pasjonował konstruktorów i wizjonerów. Znalazło to odzwierciedlenie chociażby w ówczesnej literaturze fantastycznej. I tak w 1874 r. wizja wodoru, który stanie się dominującym paliwem świata, pojawiła się w książce Juliusza Verne’a Tajemnicza wyspa. Do prób użycia wodoru wracano wielokrotnie wraz z ponawiającymi się kryzysami energetycznymi oraz rozwojem techniki wojennej. W latach II wojny światowej eksperymentowano z wodorowym napędem torped i silników samochodowych. W latach 50. i 60. powstały pierwsze prototypy samolotów i rakiet. Kryzys paliwowy w 1973 r. przyspieszył rozwój badań nad wykorzystaniem tego najlżejszego pierwiastka.

Początek XXI wieku, nasilające się zmiany klimatyczne i kurczące się światowe zasoby paliw kopalnych przyśpieszyły rozwój zaawansowanych technologii wodorowych. Nie oznacza to jednak, że ich wdrożenie przebiega bezproblemowo...

Skąd brać wodór?

Choć wodór jest pierwiastkiem najpowszechniej występującym we wszechświecie, to, niestety, niemal nie występuje w stanie wolnym. Najczęściej spotykamy go w postaci związków chemicznych, czego najbardziej znanym przykładem jest woda. Czy wobec rosnącej presji na zeroemisyjność w energetyce i motoryzacji to właśnie ten bezbarwny, bezwonny i bezsmakowy gaz będzie wybawieniem? Zdania są podzielone.

Reklama

Za użyciem wodoru przemawia jego wysoka wartość opałowa (33,3 kWh/kg), która jest znacznie wyższa, niż ma to miejsce w przypadku benzyny (12 kWh/kg), oleju napędowego (11,6 kWh/kg) czy metanu (13,9 kWh/kg). Problem stanowi jednak pozyskanie wodoru w czystej postaci ze związków chemicznych, co jest, niestety, energochłonne, drogie i... nie zawsze zeroemisyjne.

Wodór pozyskujemy dziś przede wszystkim w wyniku przetwarzania metanu (reforming stanowi obecnie 48% produkcji), ropy naftowej (30%), węgla (18%) i zaledwie 4% w wyniku elektrolizy wody. W pierwszych trzech przypadkach wciąż mamy do czynienia zarówno z koniecznością wydobycia paliw kopalnych, jak i z emisją gazów cieplarnianych, a w przypadku elektrolizy wody – rozpadu cząsteczki wody H2O na tlen i wodór pod wpływem prądu – z dużym zużyciem energii.

I tak na wyprodukowanie w procesie elektrolizy 1 kg wodoru na potrzeby samochodu z napędem wodorowym (umożliwi to przebycie ok. 100 km trasy) trzeba zużyć niemal 70 kWh (kilowatogodzin) energii, tymczasem pokonanie tej samej trasy samochodem z napędem elektrycznym wiąże się w tej chwili ze zużyciem rzędu 25-35 kWh. Dlatego reforming metanu, gazu ziemnego czy gazu koksowniczego jest wciąż wielokrotnie tańszy i nie do zastąpienia.

Jedno jest pewne: istnieją niemal nieograniczone zasoby wodoru, który da się pozyskać z różnych źródeł.

Kiedy mamy już czysty wodór zmagazynowany w formie ciekłej lub sprężony w formie gazowej w nieprzepuszczalnych, kompozytowych zbiornikach, możemy go użyć na dwa sposoby: jako paliwo, które ulegnie spalaniu w komorze silnika (mniej popularne zastosowanie) lub które będzie użyte w ogniwach paliwowych wytwarzających energię napędzającą silniki elektryczne. Właśnie to drugie rozwiązanie zyskuje coraz szersze uznanie.

Ogniwa wodorowe

W przypadku napędu opartego na ogniwach wodorowych mówimy tak naprawdę o napędzie generowanym przez silnik elektryczny, który z kolei jest zasilany w wyniku rozbicia cząsteczki wodoru na protony i elektrony. Protony łączą się z tlenem i dają wodę (emitowaną w postaci pary wodnej), a elektrony przepływają do katody i generują prąd. Proces ten nie jest oparty na spalaniu i nie tworzy żadnych zanieczyszczeń. Cała instalacja wymaga znacznych modyfikacji pojazdów, bardziej skomplikowanych niż w przypadku popularnych u nas instalacji LPG. Mówiąc krótko – samochód zasilany ogniwem wodorowym to całkiem inna i bardziej zaawansowana konstrukcja. Obok samych ogniw wodorowych oraz zbiorników do magazynowania sprężonego wodoru w instalacji tej są zazwyczaj potrzebne superkondensator (służący do krótkotrwałego magazynowania energii) i osuszacz powietrza.

Reklama

Wszystko to sprawia, że produkcja samochodów z takim napędem jest wciąż bardzo droga, choć ich bezawaryjność (szacowana na ok. 300 tys. km) jest obiecująca. Czas tankowania zbiorników wodorem wynosi 3-4 min, co również daje przewagę nad pojazdami elektrycznymi. Jedyna niedogodność wiąże się obecnie z faktem, że sieć stacji oferujących tankowanie wodorem praktycznie nie istnieje. Wszystko przemawia jednak za tym, że z czasem uda się obniżyć koszty produkcji samochodów z ogniwami wodorowymi na tyle, iż wyprą one silniki nie tylko spalinowe, ale i elektryczne.

Przyszłość zaczyna się teraz

Przemysł motoryzacyjny nie czeka. Autobusy o napędzie wodorowym jeżdżą już na Islandii, w Tokio i Londynie. Polska, która jest trzecim producentem wodoru w Unii Europejskiej i piątym na świecie, wytwarza obecnie ok. 1 mln ton tego gazu rocznie, co – według ostrożnych szacunków – jest w stanie zapewnić zasilanie 5 mln samochodów. Nie dziwi więc rosnące zainteresowanie wodorem ze strony rządu, samorządów oraz przedstawicieli państwowych koncernów i sektora prywatnego. Zakup autobusów z napędem wodorowym planują w Polsce kolejne miasta – w tym Górnośląsko-Zagłębiowska Metropolia. Planuje się rozwój sieci stacji tankowania wodoru. Bydgoska Pesa podczas wrześniowych targów TRAKO zaprezentowała pierwszą polską lokomotywę napędzaną ogniwami wodorowymi. W projekty wodorowe zaangażowane są największe firmy z PKN Orlen, PGNiG, KGHM, Lotos i Grupą Azoty na czele. Powstają kolejne doliny wodorowe, które mają za zadanie stworzyć warunki do podejmowania innowacyjnych przedsięwzięć i rozwoju projektów wykorzystania technologii wodorowych w oparciu o współpracę samorządów, uczelni i środowiska biznesowego. W maju ogłoszono powstanie Podkarpackiej Doliny Wodorowej, a 9 września, w trakcie Forum Ekonomicznego w Karpaczu, w obecności premiera Mateusza Morawieckiego przedstawiciele dwudziestu pięciu podmiotów podpisali list intencyjny, którym powołano Dolnośląską Dolinę Wodorową. Planowane są kolejne inwestycje w ramach wdrażanej Polskiej Strategii Wodorowej, która ma odegrać ważną rolę w transformacji energetycznej.

2021-10-05 10:32

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

W Lublinie rozpoczęło się spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec

2024-04-24 17:59

[ TEMATY ]

Konferencja Episkopatu Polski

Konferencja Episkopatu Polski/Facebook

W dniach 23-25 kwietnia br. odbywa się coroczne spotkanie grupy kontaktowej Episkopatów Polski i Niemiec. Gospodarzem spotkania jest w tym roku abp Stanisław Budzik, przewodniczący Zespołu KEP ds. Kontaktów z Konferencją Episkopatu Niemiec.

Głównym tematem spotkania są kwestie dotyczące trwającej wojny w Ukrainie. Drugiego dnia członkowie grupy wysłuchali sprawozdania z wizyty bp. Bertrama Meiera, ordynariusza Augsburga, w Ukrainie, w czasie której odwiedził Kijów i Lwów. Spotkał się również z abp. Światosławem Szewczukiem, zwierzchnikiem Ukraińskiego Kościoła Greckokatolickiego.

CZYTAJ DALEJ

Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę wpisana na listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego

2024-04-25 11:34

[ TEMATY ]

Lista niematerialnego dziedzictwa kulturowego

Karol Porwich/Niedziela

Zabawkarstwo drewniane ośrodka Łączna-Ostojów, oklejanka kurpiowska z Puszczy Białej, tradycja wykonywania palm wielkanocnych Kurpiów Puszczy Zielonej, Warszawska Pielgrzymka Piesza na Jasną Górę oraz pokłony feretronów podczas pielgrzymek na Kalwarię Wejherowską to nowe wpisy na Krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego. Tworzona od 2013 roku lista liczy już 93 pozycje. Kolejnym wpisem do Krajowego rejestru dobrych praktyk w ochronie niematerialnego dziedzictwa kulturowego został natomiast konkurs „Palma Kurpiowska” w Łysych.

Na Krajową listę niematerialnego dziedzictwa kulturowego zostały wpisane:

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję