Reklama

Wiadomości

5 pytań do… Marcina Niewaldy, redaktora naczelnego portalu Genealogia Polaków

[ TEMATY ]

5 pytań do...

Youtube/TV Reoublika

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Piotr Grzybowski: Na ile dziś jest żywa pamięć i wiedza o Powstaniu Styczniowym?

Marcin Niewalda: Przede wszystkim ta wiedza w ostatnim czasie stała się bardzo modna i bardzo się rozwija. Choć to cały czas jest bardzo mało w porównaniu z innymi wydarzeniami i tym, jak np. żywa jest pamięć o II Wojnie Światowej, to i tak zauważalny jest duży wzrost, szczególnie po 150 rocznicy wybuchu Powstania Styczniowego. Widać to np. po cenach walorów powstańczych na aukcjach internetowych. Jeszcze 10 lat temu kiedy kupowało się zdjęcie powstańca, było ono niewiele więcej warte niż czyjekolwiek zwykłe zdjęcie, natomiast teraz są to kilkudziesięciokrotne różnice, nie mówiąc już o jakiś artefaktach. To pokazuje jak bardzo Powstanie zaczyna funkcjonować w świadomości. Natomiast czy żywa jest pamięć? Jest to o tyle ciekawe, że zaczyna być elementem świadomości: jeśli ktoś już usłyszy, że jego przodek był w Powstaniu Styczniowym, to już czuje to jako punkt honoru. My, w ramach katalogu powstańców styczniowych (otwartego katalogu, który prowadzimy, gdzie z całego świata nadsyłają informacje), kontaktujemy się z potomkami powstańców albo z ludźmi zafascynowanymi powstaniem na ich lokalnym terenie. Z jednej strony widzę zainteresowanie tym, co się wydarzyło w danym miejscu, w danej wiosce, miasteczku. Jak wiemy, że tu się wydarzyła bitwa, ci lokalni społecznicy się tym bardzo interesują. Nawet jeśli był to tylko jakiś atak powstańczy, jakaś akcja, za tym często idą grupy rekonstrukcyjne, grupy poszukujące różnych pamiątek. Z drugiej strony są osoby, które rzeczywiście mają konkretnych przodków i wtedy to zainteresowanie związane z udziałem w powstaniu wiąże się z każdym jego elementem. Dla nich ważny jest sam fakt uczestniczenia w Powstaniu Styczniowym, niekoniecznie jedynie z bronią w ręku, bo przecież było bardzo dużo kobiet, które pomagały powstańcom, tych którzy produkowali broń, zapewniali aprowizację. Jeśli zatem ktoś uczestniczył w tym wspólnym zrywie, to jest to świadomość wspólnoty walczącej o ojczyznę, która jest bardzo cenna. To jest nie tylko patriotyzm, ale poczucie pewnej grupy, pewnej współzależności od kogoś, wzajemnej pomocy. Szczególnie w sytuacji zaborów, kiedy naprawdę było ciężko, kiedy była bieda, wyzysk, kiedy mordowano, kiedy parcelowano - taka solidarność międzyludzka była kluczowa i dużo ludzi to docenia.

Reklama

PG: Czy Powstanie Styczniowe coś zmieniło w ówczesnym społeczeństwie?

MN: Jest taki pamiętnik Juliana Horoszkiewicza, wyjątkowy - bo napisany przez urzędnika dóbr prywatnych, a więc nie przez właściciela - jak większość pamiętników kresowych, tylko przez kogoś, kto pracował w warstwie oficjalistów. Otóż w latach 30tych, zaraz po Powstaniu Listopadowym, gdzieś na wsi galicyjskiej miało to miejsce, autor był w kilku miejscowościach, gdzie pracował i zauważył ze zgrozą, że - po pierwsze - jest absolutna cezura pomiędzy warstwą chłopów i właścicieli ziemskich. Nie ma w ogóle korelacji, porozumienia, nie ma przechodzenia informacji. Jedni są niepiśmienni, ci drudzy się z pierwszymi nie kontaktują. Niesamowite było to, że jak się pytał, kto to jest Polak, to niektórzy ludzie ne wiedzieli, co odpowiedzieć, ponieważ nigdy tam Polski nie było i wręcz uważali, że zawsze w danym miejscu była Austria, nie kojarzyli zatem tego z nazwą Polska. A Polacy to była grupa jakiś wyższych urzędników, wyższych oficerów, którzy się zbuntowali przeciwko caratowi. To było niesamowite, to było 50 lat po rozpoczęciu zaborów, a ludzie zapomnieli, że w ogóle był kraj. Społeczenstwo miało świadomość, że to się musi zmienić. W latach 40tych, kiedy zaczęto tworzyć Powstanie Krakowskie, bardzo dużo właścicieli działało na rzecz swoich lokalnych społeczności. To byli bardzo dobrzy ludzie, którzy ogromnie się poświęcali dla ludu, tak jak się to wtedy nazywało i Austria, widząc to miała przeczucie, że ci ludzie stanowią zagrożenie dla cesarstwa, ponieważ chłopi zaczęli zyskiwać świadomość i stąd później straszna rzeź galicyjska. Jakub Szela to nie był po prostu „jakiś” człowiek, który „miał z kimś na pieńku” , tylko był wykonawcą tego, co ówczesny starosta tarnowski Joseph Breinl precyzyjnie zaplanował. Tak się działo również w innych powiatach, poprzez ludzi którzy realizowali politykę wymordowania tych świadomych. Powstanie Styczniowe było pierwszym ruchem, który spowodował udział z własnej woli ludzi ze stanu chłopskiego, czy stanu oficjalistów, którzy wówczas stali na pograniczu warstwy szlacheckiej i chłopskiej. Zaczęła wówczas funkcjonować świadomość ludu odnośnie odzyskania przez Polskę niepodległości. Powstanie Styczniowe, jako pierwsze wykorzystało nie nakaz, ale chęć do walki o wolność, wykorzystało po raz pierwszy pospolite ruszenie, ale w sensie dosłownym, a nie jako wykonanie nakazu. To był tak naprawdę pierwszy patriotyzm. Świadomość zatem była już inna i to ona otworzyła myślenie na przyszłość, na cały XX wiek. Dzięki temu nie tylko odzyskaliśmy niepodległość, ale dzięki temu zwyciężyliśmy Niemców w czasie II Wojny Światowej, dlatego Armia Krajowa mogła funkcjonować, wzorując się na formach partyzantki powstańczej.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

PG: Chyba najtrudniejsze z pytań o historię naszej walki o nieodległość: czy warto stanąć do walki w 1863 r., płacąc za to tak straszną cenę?

MN: Mamy doskonały przykład podczas rzezi krakowskiej, o której wspomniałem, że jakikolwiek stan świadomości narodowej był niszczony przez „dobrą, kochaną” Austrię w sposób straszny. To był w zasadzie akt ludobójstwa , ponieważ właśnie zaczęła się budzić świadomość narodowa. Gdyby nie było Powstania Styczniowego, to reżim rosyjski mordowałby nas w inny sposób, znalazłby dziesiątki innych form na to, żeby świadomość zdławiać, żeby wynaradawiać, żeby zmieniać religię. To jest bardziej niż pewne. Dokładnie taka sama historia, jak rzeź galicyjska, stała się w Dyneburgu w 1863 r. o czym mało się mówi, tam tez doszło do takiego samego podburzenia starowierców, którzy na hasło, że „panowie chcą im zabierać ziemię” , poszli i zaczęli mordować panów. I doprowadzili do takiej ruiny, że całe dwa powiaty praktycznie zostały zrównane z ziemią. To ma konkretne przełożenie, ale najważniejsze jest to, że całe ukochanie tych wszystkich weteranów, tych „Wyklętych XIX wieku”, ludzi którzy się poświęcali i przez zaborcę byli hańbieni, ten niezwykły szacunek, który był przekazywany , to umiłowanie ich nadziei, ich wysiłku, trudu, było tak wielkie, że radykalnie i szybko zmieniło świadomość całego społeczeństwa. I ciekawostką jest, że „Dzień Dziadka” i „Dzień Babci”, które upowszechniły się pod koniec XIX w. przypadające na 22go i 21go stycznia w Polsce święciło się, ale jako dzień weteranów- powstańców i pań, które często jako narzeczone, matki, bez płaczu, ale z uśmiechem na ustach kładły na sercach swoich ukochanych kokardy narodowe i wysyłały, żeby się bić za tę najważniejszą - ukochaną Ojczyznę. Jestem przekonany o tym, że gdyby nie było Powstania Styczniowego w tej formie, jaka była i gdyby nie było hekatomby tych ofiar, syberyjskich zesłań, olbrzymiej emigracji, to nie doszłoby do odzyskania niepodległości. Po prostu nie potrafilibyśmy tego zrobić. Potrzebny był taki wysiłek i taka ofiara, żeby ta świadomość zaistniała.

PG: Fenomenem było to, co po Powstaniu Styczniowym zbudowano: ruch kształceniowy, bardzo pozytywistyczny, także skryty ruch oporu…

MN: Na myśl przychodzą mi panie ze Lwowa i okolic, z tzw. dobrych domów, jak to się wtedy mówiło, które nazywały siebie Klaudynkami (od imienia swej patronki - Klaudyny Potockiej) i brały sobie za cel kształcenie świadomość ludu. To one rozpoczęły modę, a w zasadzie zwyczaj noszenia czarnych krzyżyków powstańczych, biżuterii żałobnej, potem czarnych strojów żałobnych, ale w czasie Powstania brały udział pracując w lazaretach, gdzie leczyły z dużym poświęceniem rannych, nie mówiąc o przenoszeniu meldunków, itd. Te panie zakładały w różnych swoich miejscowościach małe wiejskie czytelnie, nawet takie po 10 książek, które miały zachęcać do czytelnictwa, nauki, same prowadziły tam zajęcia. Potem z tego rozwinął się cały ruch czytelnictwa, ale był to bardzo dobry pomysł, który też owocował zmianą świadomości. Mogę powiedzieć też o innej, bardzo ciekawej osobie, o której się nie słyszy: z dużą pewnością wiemy, że w powstaniu styczniowym walczył ostatni potomek rodziny Św. Franciszka. Część rodziny świętego, która nosiła nazwisko Moricone, jedna z gałęzi, osiadła najpierw w Krakowie, a później na Litwie. Po Potopie wsparli Polskę swoim majątkiem, dzięki czemu król mógł im wypłacić żołdy, w czasie Powstania Styczniowego Lucjan Moriconi był członkiem Rządu Powstańczego, a jego żona - jako kurier - przenosiła meldunki i pieniądze dla powstańców. Po Powstaniu i przeprowadzce do Warszawy, ich córka wzięła sobie za punkt honoru poprawę strasznej sytuacji tzw. kobiet upadłych, które były wykorzystywane i bardzo często traciły życie. Na idei Honorata Koźmińskiego założyła zgromadzenie i stworzyła przytułek dla kobiet, gdzie uczyły się zawodów, by przez to móc zarabiać i wyjść z tak hańbiącej sytuacji. Takich inicjatyw było w Polsce bardzo dużo, właśnie wśród ludzi, wśród rodzin bardzo świadomych. Doskonałą inicjatywa było czasopismo dla najmłodszych „Mały światek” , gdzie dzieci mogły znaleźć wiele prostych, ale wartościowych czytanek. I jak prześledzi się, kto był ich czytelnikiem, to możemy znaleźć wielu późniejszych (już w wolnej Polsce) wybitnych naukowców, urzędników, ministrów, którzy wnieśli ogromny wkład w odtworzenie gospodarcze kraju i odbudowę nauki.

PG: Szacuje się, że w Powstaniu Styczniowym wzięło udział ok 200 tys. Polaków. Czy pamięć o przodkach jest znana i przechowywana w rodzinach?

MN: Te liczby są dość płynne, bo znamy jedynie około 10% nazwisk powstańców. Ale jeśli liczyć z ludźmi, którzy byli zaangażowani w pomoc powstańcom, to szacunki na kilkaset tysięcy są bardzo prawdopodobne. Dokładając do tego rodziny, kuzynów i mnożąc to przez ilość pokoleń - wychodzi nam parę milionów ludzi, którzy dzisiaj żyją, a którzy mogliby się poszczycić posiadaniem wśród przodków powstańca. Ja sam mam takie osoby w rodzinie, ale problem polega na tym, że większość jest nieznana. Oceniam, że 80 % potomków powstańców styczniowych nie ma świadomości, że ma powstańców wśród przodków. Wierzę, że dużo jeszcze rzeczy można odkryć przez wspólne działanie, przez aktywność, przez łączenie informacji. Dużo ludzi wciąż jeszcze o tym, że rodzina aktywnie wspierała Powstanie 1863 roku, że takiego powstańca mają w rodzinie i że mogą być naprawdę niesamowici z niego dumni.

2021-01-23 07:26

Ocena: +8 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

„5 pytań do…” Łukasza Greinke

[ TEMATY ]

5 pytań do...

O transporcie morskim i jego globalnej roli, co ma wspólnego port z sercem, o nowych inwestycjach realizowanych w Porcie Gdańsk i o wizji na jego rozwój za kilkadziesiąt lat, o tym w kolejnym wydaniu z cyklu „5 pytań do…” – Pana Łukasza Greinke, Prezesa Zarządu Morskiego Portu Gdańsk S.A.

Piotr Grzybowski: Większość z naszych Czytelników zapewne jest świadomych wagi transportu morskiego w ogólnym bilansie. Jak to wygląda w liczbach?

CZYTAJ DALEJ

Postawiono zarzuty ks. Michałowi O.

2024-03-27 18:21

Adobe Stock

Prokuratura postawiła w środę zarzuty pięciu osobom w związku ze sprawą wykorzystania pieniędzy z Funduszu Sprawiedliwości. Wśród nich jest czterech urzędników resortu sprawiedliwości i „beneficjent funduszu” ks. Michał O. W ramach Funduszu ośrodkowi „Archipelag” miała zostać przyznana dotacja na kwotę blisko 100 milionów złotych.

- Ks. Michał O. działając wspólnie w porozumieniu z tymi urzędnikami, doprowadził do wypłaty tych środków. Tutaj istotną kwestią jest to, że działali wspólnie i w porozumieniu - poinformował dziś podczas konferencji rzecznik prasowy prok. Przemysław Nowak. Zapowiedział, że będą kierowane wnioski o tymczasowy areszt wobec trzech osób, a zebrany materiał dowodowy będzie analizowany pod kątem uchylenia immunitetu politykom. Powstające na warszawskim Wilanowie centrum terapeutyczne ma na celu pomoc ofiarom przemocy.

CZYTAJ DALEJ

Caritas. Jałmużna „Last Minute”

2024-03-28 11:03

CAL

Caritas Archidiecezji Lubelskiej podjęła się trudu zebrania funduszy na rzecz osób najbardziej potrzebujących w okresie Wielkanocy. Kolejna akacja to Jałmużna „Last Minute”. To nie tylko zwykła zbiórka pieniędzy, ale gest solidarności i wspólnoty wobec tych, którzy znaleźli się w trudnej sytuacji życiowej.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję