Na wyprawę wybrał się ze swoim bratem w 2010 roku. Przeszli 1350 km w 40 dni, z Tarsu do Jerozolimy. Jak zacząć taką podróż? – Nie bać się nieznanego. I wziąć darmowy autobus na Bielany, a stamtąd złapać stopa do Turcji – rozpoczął z uśmiechem opowiadanie bp Maciej. – Pamiętam do dziś: 27 samochodów, 6 krajów, 6 dni. Tak znaleźliśmy się w Stambule. Autostop to czekanie na miłosierdzie ludzi.
Pieszą wędrówkę rozpoczęli z Tarsu, miasta św. Pawła. Z bratem spał w niewielkim namiocie, codziennie pokonywali około 40 km. Wzięli ze sobą po dwie pary skarpetek, dwie koszulki, dwie pary spodni i dwie pary bielizny. Codziennie robili pranie, które schło potem cały dzień na plecach.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Jak podkreślał, droga to był upał, zmęczenie, pot, troska o nocleg, pożywienie. Mało było okazji do duchowych wzniosłości: – Ale w tym trudzie towarzyszyła nam prosta, także piękna modlitwa. I stała obecność Boga. Chociaż inaczej ją sobie wyobrażałem przed wyprawą.
Turcja okazała się krajem bardzo gościnnym. – Gdy szliśmy przez tureckie wioski, nie mieliśmy ze sobą w ogóle jedzenia, ale nie byliśmy głodni, bo każdy chciał nas ugościć, poznać, zaprosić do siebie do domu. To było bardzo miłe. I wszyscy ciągle piją herbaty – bp Małyga opowiadał pokazując zdjęcia z wyprawy.
– Podczas całej podróży od Turcji po Jerozolimę ciągle nas pytano o dwie sprawy. Najpierw ile mamy lat i czy jesteśmy żonaci. Nie potrafili zrozumieć, dlaczego ja nie mam żony. Próbowałem im tłumaczyć czym jest celibat, że to całkowite oddanie siebie Kościołowi na służbę. Ich to jednak nie przekonywało. Dzisiaj wiem, że gdybym im powiedział, że Bóg tak chce, to bym im wystarczyło – mówił hierarcha. – Kolejne pytanie to jak możemy wierzyć, że Jezus umarł na krzyżu i że Bóg jest w trzech osobach. Koran mówi wyraźnie „nie mówcie trzech, bo on jest jeden”. Koran mówi także, że Jezus nie umarł na krzyżu i że nie był Bogiem. W każdym domu o tym z nimi rozmawialiśmy. Temat religii jest dla nich ważny, o swojej wierze rozmawiają bez skrępowania i wstydu. Muzułmanie traktują chrześcijan jako osoby drugiej kategorii, ale nas przyjmowano z szacunkiem, bo widzieli w nas osoby religijne – skoro wybraliśmy się pieszo do Ziemi Świętej, to poważnie traktujemy swoją wiarę.
Reklama
Z Turcji przeszli do Syrii. – To było pół roku przed wojną, która trwa do dzisiaj. Biedny kraj, ludzie przestraszeni, nie ufają sobie. Przez Syrię szliśmy na zasadzie, że wioska, do której wchodzimy, może być niebezpieczna. Ale to także kraj mnóstwa pięknych zabytków – tłumaczył bp Maciej.
Następnym krajem pieszej wędrówki był Liban. Na granicy Libańsko-Syryjskiej zostali zatrzymani i przeszukani na ziemi niczyjej. Ponieważ w plackach znaleziono mapę Izraela i GPS trafili do aresztu i na przesłuchania: – W areszcie imigracyjnym pełno było uciekinierów z różnych krajów, ale wszyscy byli dla siebie przyjaźni, „towarzysze niedoli”. Pamiętam, że koło 4 w nocy obudził nas z troską Afrykańczyk i podał wodę i banana mówiąc, żebyśmy jedli, bo zaraz się zacznie dzień i nic już nie dostaniemy, bo trwa Ramadan.
Na granicy Izraelskiej brano ich za szpiegów Syryjskich, w Syrii za szpiegów Izraelskich. Ale udało się bezpiecznie dotrzeć do Ziemi Świętej. – Moją ulubioną częścią jest Galilea. Dla mnie najpiękniejsza kraina na świecie. To tam nad Jeziorem Galilejskim Jezus powołał Apostołów. Jordan, Góra Błogosławieństw, Góra Przemienienia – tam wszystko przypominało mi o nauczaniu Jezusa – podkreślał bp Maciej.
Szli przez Nazaret, Samarię, Betlejem. Po dotarciu do Jerozolimy zaczęli od Wieczernika, by przejść drogę tak jak Chrystus podczas Triduum Paschalnego. Ostatnim etapem była Bazylika Zmartwychwstania, gdzie odprawili Mszę św.
– Zachęcam was do rozwijania swoich pasji, do realizowania marzeń także tych ekstremalnych. W nich również można znaleźć Jezusa – przekonywał młodych na zakończenie spotkania. – Bardzo lubię słowa z Pisma Świętego „Jak długo jesteś młody, chodź drogami swojego serca”. Spełniajcie marzenia, czyńcie dobro, a owoce zostawcie Bogu.