Reklama

Masz ci babo parytet

Ustawa wprowadzająca parytet kobiet na listach wyborczych sama z siebie niczego nie zmieni, jeśli nie będzie jej towarzyszyć solidna praca u podstaw - stworzenie prawdziwej polityki prorodzinnej państwa. Bez tego zostanie legislacyjnym fejerwerkiem, który nie tylko nie zwiększy udziału kobiet w życiu politycznym, ale samą ideę skutecznie ośmieszy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Projekt ustawy parytetowej ma gwarantować równą liczbę mężczyzn i kobiet na listach wyborczych do Sejmu, samorządów i Parlamentu Europejskiego. Parytet - w myśl tej ustawy - nie będzie obowiązywał podczas wyborów do senatu i do rad gmin do 20 tys. mieszkańców, bo tam jest ordynacja większościowa. Listy wyborcze, na których parytet nie zostanie zachowany, mają być niezarejestrowane, ale komitety będą mogły odwoływać się od tej decyzji.
Projekt ustawy zaprezentowano podczas czerwcowego Kongresu Kobiet Polskich. Mówiono tam o wielu innych sprawach, ale tylko ta, jako najbardziej medialna, przebiła się na czołówki gazet i na pierwsze miejsca telewizyjnych i radiowych wiadomości. I zaczęło się. Sprawa natychmiast została upolityczniona i zideologizowana.
Prezydent Lech Kaczyński zadeklarował, że ustawę parytetową poprze, chociaż nie jest zwolennikiem podziału 50: 50 (na listach wyborczych połowa miejsc dla kobiet i połowa dla mężczyzn). Wolałby 30: 30. Za podobnym rozwiązaniem opowiedział się szef SLD Grzegorz Napieralski. Więc premier Tusk zaraz oświadczył, że jeżeli parytet ma być, to nie 30: 30, lecz pół na pół. A co do idei, to jest niby za, lecz bardziej przeciw. „Według premiera, wciąż zbyt mała liczba kobiet jest aktywna politycznie. Jego zdaniem trudna będzie szybka regulacja ustawowa parytetu. Najszybszym sposobem wprowadzenia większej liczby kobiet do aktywnego życia politycznego są wewnętrzne regulacje poszczególnych partii. Zależy to od decyzji szefów ugrupowań” - podało w komunikacie Centrum Informacyjne Rządu.

Nie ma mężczyzny i mężczyzny bis

O parytecie i problemach kobiet reprezentantki Kongresu rozmawiały też z abp. Kazimierzem Nyczem. - Ksiądz arcybiskup podkreślał, że katolicka nauka społeczna zakłada możliwość równej samorealizacji zarówno przez mężczyzn, jak i przez kobiety. Chodzi o to, aby nie rezygnując z macierzyństwa, kobiety mogły realizować się w życiu publicznym, zawodowym na równych prawach z mężczyznami - mówiła po spotkaniu Teresa Kamińska, współorganizatorka Kongresu. A inna z uczestniczek tego spotkania tak się zagalopowała, że dała do zrozumienia, iż metropolita warszawski popiera ideę parytetu.
Tymczasem na portalu wiara.pl hierarcha mówi: - Na parytety i rozwiązania prawne służące równouprawnieniu patrzę dość podejrzliwie, bo pewnych rzeczy nie da się załatwić w ten sposób. Oczywiście, nie jestem przeciwny zapewnieniu kobietom większego dostępu do funkcji publicznych, ale parytety same w sobie niczego nie rozwiążą. To jest kwestia zmiany pewnej mentalności, zwyczajów. W dyskusjach na temat parytetów czasem słyszę, jak jedna z ważnych feministek mówi, że istotną winę za nierówność kobiet w społeczeństwie ponosi Kościół, który głosi nienowoczesną naukę o miejscu kobiety w świecie. Otóż nie jest tak, że Pan Bóg stworzył mężczyznę, a potem mężczyznę bis, a nie kobietę. Kościół nigdy nie zgodzi się z takim podejściem do płci. Zawsze będziemy bronić komplementarności stworzenia, kobieta i mężczyzna są różni, bez wartościowania, kto jest lepszy, kto gorszy, i mają swoje własne funkcje do odegrania.
- Parytet nie jest po to, by ograniczać wolę wyborców, zmuszać ich, by głosowali na kobiety. Ma jedynie zwiększyć szansę pań na wybór - tłumaczą twórcy ustawy i zwolennicy parytetów. To po prostu rodzaj akcji afirmatywnej - takiej, która ma wyrównywać szanse grup społecznych będących w gorszej sytuacji niż inne.
Czy taka akcja jest Polkom potrzebna? W Sejmie obecnej kadencji na 460 parlamentarzystów mamy 366 posłów i 94 posłanki. Kobiety kierują dwiema komisjami sejmowymi (na 25 komisji stałych, 4 nadzwyczajne i 3 stworzone według odrębnych zasad). W Zarządzie Krajowym Platformy Obywatelskiej są dwie kobiety, w Naczelnym Komitecie Wykonawczym PSL - dwie, w prezydium PiS - jedna, w Zarządzie Krajowym SLD - trzy.
Co mówi ta statystyka? Pokazuje, że jednak coś jest nie tak. Można sądzić, że gdyby posłanki stanowiły w Sejmie nie 20, a np. 40 proc., parlament znalazłby czas na poważną dyskusję m.in. o tym, jak ma wyglądać rzeczywista pomoc dla rodziny. Podczas debaty o budżecie pieniądze na sieć żłobków czy przedszkoli byłyby ważnym zagadnieniem. A gdyby kobiety w partiach politycznych odgrywały ważniejszą rolę, ugrupowania te poważniej traktowałyby te punkty swego programu, w których o rodzinie jest mowa.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Państwo to my

Przeciwniczki parytetów w swym liście otwartym piszą: „Przyczyny niedoreprezentowania kobiet w różnych gremiach w życiu społecznym, politycznym czy naukowym tkwią w złej, dysfunkcjonalnej polityce rodzinnej państwa. (...) Uważamy, że państwo powinno działać na rzecz tworzenia warunków zapewniających możliwość godzenia pracy zawodowej i rodzicielstwa - jeśli taka jest wola i pragnienie rodziców. Powinno także rozważyć sposoby otoczenia «samotnego rodzica» lub «rodzica dziecka upośledzonego» szczególną opieką i wsparciem finansowym”. Tak, państwo powinno tak działać. Tyle że nie działa. A dlaczego? Między innymi dlatego, że „państwo” zawsze oznacza konkretnych ludzi, tych, którzy rządzą, podejmują decyzje. I jeśli nie będzie wśród nich takich, dla których te problemy są ważne, którzy je czują, to owych postulowanych działań też nie będzie. A tak się składa, że są to sprawy najlepiej dostrzegane przez kobiety, chociaż nie tylko ich dotyczą. Dlatego obecność kobiet w gronie podejmujących decyzje jest taka ważna.
Parytet to tylko narzędzie, za pomocą którego układ sił można próbować zmienić. To nie świętość, ale też nie hańbiące piętno. Naiwnością zaś jest oczekiwanie, że za 10, 20 czy więcej lat stereotypy i obyczaje, które - jak przyznają kobiety niechcące parytetów - dyskryminują kobiety, same się zmienią.
Obyczaje społeczne zmieniają się długo. Dowodów na to, jak wiele trzeba w tej materii zrobić, nie brakuje. Chociażby pomysł PKPP Lewiatan, by już nie przyznawać 50-letnim wdowom emerytur - pomysł uzasadniony twierdzeniem: „nie może być tak, że kobieta, która pracowała całe życie, dostaje 1, 2-1, 3 tys. zł emerytury. A kobieta, która nie pracowała, a zmarł jej mąż, ma tyle samo” (Jeremi Mordasewicz). W dodatku okraszony propozycją dla wdów Andrzeja Arendarskiego - niech wdowy się nie lenią, są zdrowe, niech zakładają własną działalność gospodarczą.
Co to ma do parytetów? To, że niektóre zmiany trzeba zainicjować. Parytety mogą być tu przydatne. To nie jest głupie rozwiązanie. Głupie jest udawanie, że nie ma sprawy.

Byle nie zamiast

Przedstawicielki Kongresu zapowiadają zbieranie podpisów pod ustawą (ma to być projekt społeczny). Aby Sejm się nim zajął, podpisów musi być 100 tys.
Wcale nie jest pewne, czy uda się zebrać wymaganą liczbę podpisów. Tak jak nie wiadomo, co zdecyduje Sejm, jeśli projekt ustawy trafi do parlamentu. Ale od nieuchwalenia ustawy gorsze byłoby to, gdyby problem próbowano załatwić jedynie za pomocą parytetu. Gdyby politycy doszli do wniosku, że parytet to rozwiązanie prostsze, strat dla budżetu nie przyniesie, a punktów w sondażach - owszem - przysporzyć może.
Jeśli kobieta będzie odkładała decyzję o ciąży ze strachu, że wyrzucą ją po urlopie macierzyńskim z pracy, jeśli młode rodziny nie będą miały szans na samodzielne mieszkanie, jeśli nie będzie przedszkoli i żłobków, ulg podatkowych dla rodzin wielodzietnych - to parytet przyda się tak jak umarłemu kadzidło. Bo to rodzina daje kobiecie siłę i motywację do pracy. Jest miejscem, gdzie ładuje akumulatory. Jeśli rodzina będzie bezpieczna, kobieta może z parytetu skorzystać. Jeśli zechce.
Tymczasem rzeczywistość skrzeczy. Aktywnym, przedsiębiorczym Polkom państwo nie pomaga - mało tego, są za swoją przedsiębiorczość karane.
W naszym kraju co trzecia osoba prowadząca własną działalność gospodarczą to kobieta - mamy pod tym względem najwyższy współczynnik w całej UE. Wiele z nich na samozatrudnienie przeszła nie z własnej woli. Musiały to uczynić, by się utrzymać na rynku pracy, na którym kobiety mają gorszą pozycję. Wolały jednak podjąć ryzyko niż przejść na garnuszek państwa.
Płacą one, jak wszyscy, którzy własną działalność prowadzą, składki do ZUS i NFZ. Ale nie mają prawa do urlopów wychowawczych, które są zarezerwowane tylko dla pań zatrudnionych na etacie. A jak nie ma urlopu wychowawczego, nie ma też prawa do korzystania z NFZ, bo za kobiety przebywające na urlopach składki na emeryturę, rentę i składkę zdrowotną płaci państwo. Ale to nie wszystko. Czas sprawowania opieki nie zalicza się też im - inaczej niż pracownicom - do stażu ubezpieczeniowego. W efekcie kobiety, które będą odchodzić na emeryturę według zasad nowego systemu, mogą nie wypracować stażu koniecznego do otrzymania emerytury minimalnej. Wreszcie nie mają prawa do dodatku do zasiłku rodzinnego z tytułu przebywania na urlopie wychowawczym. To też tylko dla etatowców.
Sytuacja miała się w tym roku zmienić, ale się nie zmieni. Powód? W budżecie państwa nie ma pieniędzy. Jakoś dziwnie nie było ich także wtedy, gdy o kryzysie nikt nie słyszał, a gospodarka kwitła.
To są prawdziwe problemy - mówią więc przeciwnicy parytetów. Reszta to medialna piana. Nic się zmieni, jeśli kobiet u władzy nie będzie więcej. Problemy same się nie rozwiążą - odpowiadają im zwolennicy parytetów.
Dyskutując o tym, co było pierwsze, jajo czy kura, można się bawić długo. Tylko po co? Parytety i prawdziwa polityka rodzinna, społeczna wzajemnie się nie wykluczają. Dlaczego mamy wybierać między jednym a drugim?

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Biskup nominat Krzysztof Nykiel: pragnę z ojcowskim sercem służyć Chrystusowi w Kościele

2024-05-03 14:57

[ TEMATY ]

ks. Krzysztof Nykiel

@VaticanNewsPL

bp Krzysztof Józef Nykiel

bp Krzysztof Józef Nykiel

Pragnę z ojcowskim sercem służyć Chrystusowi w Kościele. Serce Ojca, to serce w którym jest miejsce dla każdego, dlatego pragnieniem jest to, aby moja posługa, jako następcy Apostołów, była właśnie w ten sposób przeżywana i realizowana - powiedział Vatican News - Radiu Watykańskiemu regens Penitencjarii Apostolskiej, biskup nominat Krzysztof Józef Nykiel, którego 1 maja Papież Franciszek mianował biskupem.

Motto biskupie ks. prałat Nykiel zaczerpnął z tytułu listu apostolskiego Ojca Świętego „Patris Corde” („Ojcowskim sercem”) ogłoszonego w 2020 roku i związanego z zapowiedzianym wówczas Rokiem św. Józefa. „Niewątpliwie ważną rolę w moim życiu i posłudze kapłańskiej odgrywa postać św. Józefa. Czuję się duchowo z nim związany” - podkreślił ks. Nykiel. Biskup nominat zaznaczył, że owocem przemyśleń i studiów nad postacią św. Józefa i jego rolą w życiu Maryi i Józefa jest książka jemu poświęcona, która w polskim tłumaczeniu ukaże się w najbliższych dniach.

CZYTAJ DALEJ

Czy 3 maja obowiązuje nas udział we Mszy św.?

[ TEMATY ]

post

3 Maja

Karol Porwich/Niedziela

Udział we Mszy św. obowiązuje katolika w każdą niedzielę oraz w tzw. święta nakazane.

W uroczystość Najświętszej Maryi Panny Królowej Polski, 3 maja, choć wskazany jest udział we Mszy św., nie jest obowiązkowy, gdyż nie jest to tzw. święto nakazane.

CZYTAJ DALEJ

Chcemy zobaczyć Jezusa

2024-05-04 17:55

[ TEMATY ]

ministranci

lektorzy

Służba Liturgiczna Ołtarza

Pielgrzymka służby liturgicznej

Rokitno sanktuarium

Katarzyna Krawcewicz

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

Centralnym punktem pielgrzymki była Eucharystia przy ołtarzu polowym

4 maja w Rokitnie modliła się służba liturgiczna z całej diecezji.

Pielgrzymka rozpoczęła się koncertem księdza – rapera Jakuba Bartczaka, który pokazywał młodzieży wartość powołania, szczególnie powołania do kapłaństwa. Po koncercie rozpoczęła się uroczysta Msza święta pod przewodnictwem bp. Tadeusza Lityńskiego. Pasterz diecezji wręczył każdemu ministrantowi mały egzemplarz Ewangelii św. Łukasza. Gest ten nawiązał do tegorocznego hasła pielgrzymki „Chcemy zobaczyć Jezusa”. Młodzież sięgając do tekstu Pisma świętego, będzie mogła każdego dnia odkrywać Chrystusa.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję