Reklama

Cieszyć się życiem

„Cała radość życia” tak jak jej autorka Franczeska Michalska jest ciepła i radosna. Chociaż Autorka opisuje okrutne dzieje rodziny i narodu polskiego, to przekonuje nas o tym, że nigdy nie jesteśmy sami i nawet w najstraszniejszych chwilach naszego życia możemy cieszyć się tym, co dał nam Stwórca - życiem.
Początki tworzenia książki sięgają trudnych chwil w życiu pani Franczeski. Jej syn chory na raka leżał w klinice w Szwajcarii. Czuwała przy nim cała rodzina, pani Franczeska, by chociaż na chwile oderwać myśli zebranych od chorego syna, opowiadała krótkie historie z pobytu na Ukrainie i w Kazachstanie. Fragmenty te zaczęto spisywać i tłumaczyć na język francuski dla wnuczek, które nie znały języka polskiego.

Niedziela podlaska 47/2009

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Agnieszka Bolewska-Iwaniuk: - Dziś książkę czytają wszyscy, niezależnie od wieku i miejsca zamieszkania. Czytelnicy piszą do Pani listy, dzwonią i gratulują…

Franczeska Michalska: - Miło mi słyszeć od Pani, że wiele osób interesuje się książką, że ją czyta. Sama już nieraz przekonałam się o popularności książki, bo zgłosiło się do mnie z nią wielu dawnych pacjentów. Przyszedł kiedyś młody chłopak, który leczył się w wielu miejscach. Okazało się, że nerka była już uszkodzona. Skierowałam go do Centrum Zdrowia Dziecka pod Warszawą, wtedy to była jeszcze świeża instytucja. Niestety, usunięto mu jedną nerkę. Nadal interesowałam się jego zdrowiem, nerka się przyjęła, wszystko układało się dobrze, uczył się, skończył szkołę. Ten chłopak popełnił błąd, za który trafił do więzienia. Bardzo się martwiłam o to, jaką opiekę będzie miał w więzieniu. Kiedy o tym myślałam, a było to chyba w dniu promocji książki w Siemiatyczach, przyszedł jego ojciec i powiedział: „Wie Pani, chcę synowi zanieść tę książkę, żeby zobaczył, przeczytał, bo zboczył z właściwej drogi”. Dla mnie te słowa były bardzo ważne.

Reklama

- Wszyscy w mieście i w okolicy znają Panią jako lekarza, który całe życie poświęciła leczeniu dzieci. A tu wielka niespodzianka, napisała Pani książkę. Jak doszło do powstania książki, czy ktoś namawiał Panią do pisania?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

- Nikt mnie nie namawiał. Wszystkie trudne okresy mojego życia w porównaniu z tym, co mnie spotkało w ostatnich latach, niewiele znaczą. Miałam troje dzieci, jeden z moich synów zachorował, miał raka płuc. Był leczony w dobrym szpitalu w Genewie, ale mimo wszystko zmarł. Mija już szósty rok od jego śmierci. Zostawił dwie córeczki, dziś one już studiują. Kiedy chorował i czasem wszyscy razem z nim byliśmy w szpitalu, czasem w domu trzeba było o czymś mówić. Nieraz opowiadałam im losy naszej rodziny, takie małe kawałki, które nie byłyby zbyt przygnębiające. Wydawało mi się, ze słuchają i chcą o tym wiedzieć. Wnuczki miały problemy z językiem polskim, bo na co dzień posługiwały się francuskim i angielskim, więc moja synowa w formie opowiadania spisała i przetłumaczyła kilka stron o tym, co najbardziej je interesowało. Ale wtedy chodziło o to, by odwrócić chociaż na chwilę uwagę od tego, co się działo.
Na początku nie było nawet mowy, żeby komuś opowiadać o moich młodych latach, tak jak mogę mówić dzisiaj. Wtedy, jeśli nie było koniecznej potrzeby, to chociaż byłam zachwycona Polską, a moim marzeniem było znaleźć się w Polsce, czasy były takie, że lepiej było milczeć, niż próbować pisać książki. Potem pomyślałam, że może dla dzieci, dla rodziny napiszę. Jeśli będą możliwości, to może ją wydam, ale nigdy nie sądziłam, że będzie tak duże zainteresowanie książką.

- Książkę czytają wszyscy. Opisuje Pani rzeczy straszne, bo to były okropne lata, ale tak jak w tytule „Cała radość życia” cały czas wyczuwa się uśmiech w Pani opowiadaniu, pomimo tych strasznych przeżyć. Dziś żyje się inaczej, dzisiejszego życia nie da się porównać z Pani latami spędzonymi na Ukrainie czy w Kazachstanie, a jednak ludzie ciągle narzekają, w ich życiu nie ma radości. Skąd czerpać radość życia?

- W pierwszym rzędzie trzeba być szczęśliwym, że jest to życie. Że się urodziło, że nikt nie zmarnował tego życia. Każdy człowiek może dać wiele z siebie innym. Na samym początku rodzina utrzymuje ciebie: mama, tata, bliscy starają się pomóc. Cieszy się człowiek z tego, że pomagają, że coś masz. Kiedy już trochę podrośniesz, rewanżujesz się rodzicom swoją pracą, nauką, zachowaniem. Ze wszystkiego trzeba się cieszyć. Niekoniecznie starać się o wielkie biznesy. Pieniądze nigdy nie przynoszą wiele radości, a nieraz są przyczyną nieszczęść. Myślę, że z samego życia zawsze można wybrać to, czym się należy cieszyć. A jak coś nie jest bardzo radosne, to starać się brać to takim, jakim jest.

Reklama

- Pisze Pani o problemach z jedzeniem, opisuje wielki głód, ale wiele wzmianek w książce poświęconych jest ubraniom. Kiedy wróciła Pani do Polski, była Pani młodą kobietą. W książce znajdujemy opis sceny kupowania mydła. Zwyczajna czynność była dla pani tak niezwykła?

Reklama

- Kiedy pierwszy raz przyjechałam do Warszawy na dworzec wileński, był rok 1945. Byłam bardzo zdziwiona, że niedaleko stały stragany, na których były gotowe sukienki. I choć nie miałam wtedy wiele pieniędzy, bo wcześniej pracowałam w szpitalu we Wrocławiu w charakterze pielęgniarki, nie były to duże ceny i mogłam sobie pozwolić na kupienie sukienki, która bardzo mi się podobała. Byłam zachwycona, że mogę ją kupić, że nie muszę stać w kolejce, walczyć o kilka metrów jakiegoś kretoniku, żeby coś sobie uszyć.
Na Ukrainie bardzo dokuczał głód, nie mieliśmy, co jeść. Głód przyszedł już w 1932 r., na przednówku brakowało jedzenia, ale wtedy czekało się, że zaraz będą nowe zbiory, będzie chleb, będzie jedzenie. Ale w 1933 r. wszystkie zapasy, które gdziekolwiek były, zostały wykupione, zjedzone, państwo zabrało wszystko, podatki były olbrzymie. Rolnicy płacili jeden podatek za drugim, zapłacili drugi, to następnego dnia płacili trzeci. Wszystko trzeba było oddać państwu. A potem były tzw. gołe brygady, przychodzili i zabierali wszystko, jak ktoś coś schował, zakopał, zawsze znaleźli i zabrali. Zupełnie nie było co jeść i ludzie umierali. Szło się do szkoły - widziało się młodego człowieka, który miał zamiar budować sobie dom, leżały deski, on przy tych deskach coś robił, nieraz rozmawiał z nami, a na drugi czy trzeci dzień leżał już na tych deskach, muchy obsiadły jego twarz, oczy, usta. W szkole jedna koleżanka mówiła, że jej mama jest cała spuchnięta, a wszyscy jej mówili, że jeśli jest taki duży obrzęk na ciele, to się umiera. Były takie wioski, gdzie nie miał kto wykopać grobu. Byli więc tacy urzędnicy, którzy chodzili po wioskach i wypędzali zdrowych mężczyzn, by chowali zmarłych w tych wioskach, gdzie już nie było komu chować zmarłych. Niektóre wioski całe wymarły z głodu. Ci, którzy starali się przeżyć, byli gotowi oddać za kawałek chleba czy kartofla wszystko. Później nie było już mowy o pszenicy czy życie, ale jeszcze można było dostać jakiś len w ziarenkach, czasem na strychu można było znaleźć kilka strączków niewyłuskanej fasoli czy grochu i to radowało od śmierci głodowej. Wtedy człowiek cieszył się, że znalazł coś do jedzenia, że może przeżyje, że będzie lepiej. Samo życie jest radością, a trudno, żeby ono było zawsze takie różowe.

- A jaka była Polska, do której Pani tęskniła?

- Polskę opisywali mi rodzice i dziadkowie, opowiadali, jaka jest. Miałam ją w pięknych, różowych kolorach.

2009-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Stań na nogi! Reaguj na hejt

2025-06-06 10:41

[ TEMATY ]

ks. Marek Studenski

Diecezja Bielsko-Żywiecka

„Stań na nogi. Duch odwagi na trudne czasy”. Trzy historie – każda z nich jak lustro, w którym przegląda się nasza współczesność. To opowieść o znaku krzyża, który kosztował 150 tysięcy marek. O pisarzu, który chciał się przypodobać tyranowi, ale skończył publicznie wyśmiany. I o Prymasie Tysiąclecia, który nawet podczas aresztowania potrafił opatrywać rany prześladowców.

Duch Święty nie jest po to, by nas unosić nad ziemią. On nas stawia na nogi. Daje męstwo mówienia prawdy, nawet gdy jest to niewygodne.
CZYTAJ DALEJ

Bł. Pier Giorgio Frassati jest już na Polach Lednickich

2025-06-07 17:34

[ TEMATY ]

Lednica

bł. Pier Giorgio Frassati

spotkanie młodych

Piotr Drzewiecki

Spotkanie Młodych w Lednicy

Spotkanie Młodych w Lednicy

Już ponad 14 tysięcy młodych z całej Polski przybyło na Pola Lednickie, gdzie wkrótce rozpocznie się XXIX. Spotkanie Młodych Lednica 2000.

Relikwie bł. Pier Giorgia Frassatiego - patrona tegorocznego Spotkania Młodych Lednica 2000 zostały już wprowadzone na pola i znajdują się w Strefie Adoracji, w której młodzi mogą modlić się za wstawiennictwem orędownika młodzieży.
CZYTAJ DALEJ

Leon XIV przewodniczył Wigilii Zesłania Ducha Świętego

2025-06-08 00:30

[ TEMATY ]

Plac św. Piotra

Wigilia Zesłania Ducha Świętego

Papież Leon XIV

PAP/EPA

Papież przewodniczył Wigilii Zesłania Ducha Świętego

Papież przewodniczył Wigilii Zesłania Ducha Świętego

"Niech wasze wspólnoty i grupy staną się szkołami braterstwa i uczestnictwa - nie tylko jako miejsca spotkania, lecz także jako przestrzenie duchowości" - powiedział Leon XIV w sobotni wieczór podczas czuwania modlitewnego w Wigilię Zesłania Ducha Świętego na Placu św. Piotra. Wzięli w nim udział uczestnicy Jubileuszu Ruchów, Stowarzyszeń i Wspólnot, ok. 70 tys. pielgrzymów z ponad 100 krajów świata. Potrwa on do 8 czerwca. Wśród uczestników były liczne grupy z Włoch, Hiszpanii, Niemiec, Francji, Portugalii, Polski, Szwajcarii, USA, Kanady, Meksyku, Brazylii, Argentyny, Peru, Kolumbii, Wielkiej Brytanii, Filipin, Etiopii.

Na wstępie Leon XIV nawiązał do słów hymnu do Ducha Świętego O Stworzycielu Duchu przyjdź i podkreślił, iż zachęcają one do zwrócenia się ku Królestwu Bożemu, które jest już blisko. Oznaczają one, że „jesteśmy zaangażowani w rzeczy nowe, jakie czyni Bóg, aby Jego wola życia się wypełniła i zwyciężyła nad wolą śmierci” - stwierdził. Dodał, że chrześcijanie na mocy chrztu i bierzmowania włączeni są w przemieniającą misję Jezusa, w Królestwo Boże. „Dziś wieczorem rozpoznajemy w sobie nawzajem woń Chrystusa” - podkreślił Ojciec Święty.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję