Reklama

Brzydki pień (J 15, 1-12)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Przy czytaniu tej przypowieści odzywa się we mnie wspomnienie dzikiego wina oplatającego dom mojej babci. W każde wakacje mojego dzieciństwa podziwiałem jego moc i piękno. Piękne liście, fioletowo-niebieskie grona pokryte lekkim nalotem, jasnozielone „wąsy” - jak je nazywaliśmy. Piękno w czystej postaci. Tym większy był kontrast z widokiem, który pojawiał się w zimie - brzydki poskręcany pień - suchy i czarny, wręcz straszący o zmroku...

Jezus nazywa siebie krzewem winnym, bo to On w wielkiej i niezrozumiałej pokorze staje się tym, który dostarcza wszelkich życiowych „soków”, czyli łaski, miłości, a przede wszystkim możliwości bycia wszczepionym w Niego, czyli pewności, że jesteśmy przez Niego kochani, przygarnięci, zbawieni. Jednocześnie całe piękno nie przejawia się w Nim! Ono jest w nas, w latoroślach! O Jezusie prorok Izajasz mówi, że „nie ma w nim żadnego blasku, żadnego piękna”. Bo On JEST AŻ TAK POKORNY! Wszystko daje, byśmy mogli być piękni, szczęśliwi, byśmy owocowali i korzystali z tych owoców. On jakby ukrywa się za naszym pięknem - Ten, którego Psalm nazywa „Najpiękniejszym z synów ludzkich”!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Tym, który uprawia, jest Ojciec. Zatem to On troszczy się, podlewa, osłania, podwiązuje, oczyszcza ze szkodników. Ale także przycina i odrywa. Co nie oznacza, że kogokolwiek chce odrzucić. Św. Paweł przypomni, że niektórzy chrześcijanie to gałązki na nowo wszczepione w Chrystusa! Zatem zawsze jest nadzieja i szansa. Również wtedy, gdy mowa o wrzucaniu w ogień i spalaniu tych, co są jak uschłe gałązki, trzeba odnieść się do przypowieści, w której gospodarz posiał dobre ziarno, ale wróg nasiał w nocy kąkolu. Gospodarz nie zezwala swoim robotnikom zebrać chwastów przed żniwem. Zatem spalenie suchych, oderwanych gałązek to raczej obraz końca świata, a nie sytuacji bieżącej.

W wielu wersjach Pisma Świętego Jezus w tej przypowieści używa słowa „trwajcie”. Grecki oryginał w tym miejscu ma słowo „pozostawajcie”. Czy jest tu jakaś istotna różnica? Trwanie kojarzy się z wysiłkiem, często z napięciem. Pozostawanie daje wrażenie większego pokoju. Warto sobie nawet na głos przeczytać tę część ze słowem „pozostawajcie”. Jest to wielka pociecha. Co nie znaczy, że wysiłek i ofiara nie są potrzebne! Ależ są, należy tylko uważać, by nie próbować zastąpić Pana Jezusa w roli krzewu, a zająć się raczej przynoszeniem owoców, bo w końcu po to nas Jezus wybrał i na to przeznaczył... Te owoce sprawiają, że to Ojciec doznaje chwały!

Reklama

Pozostawanie w Jezusie w bliskiej, serdecznej więzi z Nim, sprawia, że możemy prosić o cokolwiek chcemy, a to się nam spełni. Czy to aby nie jest ryzyko, takie pozwalanie na wszystko? Otóż nie, bo ten, kto pozostaje w Chrystusie, będzie wiedział, o co prosić, będzie myślał czuł i rozeznawał jak Jezus, zatem poprosi zawsze trafnie.

Wreszcie przykazania. Może powstać wrażenie, że miłość do Pana Jezusa to wyłącznie wypełnianie Jego przykazań. To nie tak. Miłość do Jezusa POWODUJE, że naturalnym odruchem wdzięczności serca ludzkiego jest zachowanie - ano właśnie - JEGO przykazań. Jezus nie mówi tu raczej o Dekalogu. Mówi o przykazaniu miłowania bliźniego tak, jak zostaliśmy sami ukochani przez Niego.

A poza tym, Jezus mówi, żeby tych Jego przykazań strzec. A to jest możliwe tylko wtedy, kiedy odkryje się je jako swój osobisty skarb, który jest tak cenny, że spontanicznie chce się go bronić. Inaczej odbiera się je jako zniewolenie. A przecież Jezusowi, jak sam mówi, chodzi o to, by była w nas Jego radość i by się wypełniła.

2013-01-07 13:03

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bajeczna iluzja

Gry wideo. Komputerowe, konsolowe, mobilne. A może jednak tzw. planszówki? Wybór ogromny. Niezliczona rzesza graczy na całym świecie potwierdza, że przyszłość należy do nich.
Rynek już obecnie przerastający branżę filmową. Niebotyczne budżety przyprawiające o ból głowy zwykłego zjadacza chleba. Świat, który pociąga i wciąga. No ale...

Przyznaję, jestem „świeżakiem” w świecie gier. Nie mylić z tym z sieciówek (czy ktoś mi kiedyś wytłumaczy fenomen tych zabawek?). Gram od niedawna, kilku lat, mniej więcej czterech. Wcześniej grałem rzadko; powiedziałbym, że w świecie gier byłem niczym niedzielny kierowca. Lepiej chyba tego nie nazwę. Gry mnie nie pociągały, sam w sumie nie wiem dlaczego. Wolałem książki i filmy, i to w dużej ilości. Coś się jednak zmieniło. Trudno mi powiedzieć co. Może to postęp techniczny umożliwiający twórcom gier tworzenie bajecznej scenerii, w której toczy się rozgrywka? A może otwarty świat, dający iluzoryczne poczucie wolności, brak ograniczeń? A może po prostu dałem się wciągnąć na starość? Raczej to ostatnie odpada, bo jeszcze jestem za młody (chociaż mój tata lubi mnie postarzać). W sumie ciężko powiedzieć. Mam dwie konsole, chociaż i tak wiem, że to przynajmniej o jedną za dużo... W nowe komponenty do komputera szkoda mi inwestować, bo za drogie i szybko się starzeją, a lubię mieć wybór. Czasem i mnie daje to złudne poczucie wolności.

CZYTAJ DALEJ

Pojechała pożegnać się z Matką Bożą... wróciła uzdrowiona

[ TEMATY ]

Matka Boża

świadectwo

Magdalena Pijewska/Niedziela

Sierpień 1951 roku na Podlasiu był szczególnie upalny. Kobieta pracująca w polu co i raz prostowała grzbiet i ocierała pot z czoła. A tu jeszcze tyle do zrobienia! Jak tu ze wszystkim zdążyć? W domu troje małych dzieci, czekają na matkę, na obiad! Nagle chwyciła ją niemożliwa słabość, przed oczami zrobiło się ciemno. Upadła zemdlona. Obudziła się w szpitalu w Białymstoku. Lekarz miał posępną minę. „Gruźlica. Płuca jak sito. Kobieto! Dlaczegoś się wcześniej nie leczyła?! Tu już nie ma ratunku!” Młoda matka pogodzona z diagnozą poprosiła męża i swoją mamę, aby zawieźli ją na Jasną Górę. Jeśli taka wola Boża, trzeba się pożegnać z Jasnogórską Panią.

To była środa, 15 sierpnia 1951 roku. Wielka uroczystość – Wniebowzięcie Najświętszej Maryi Panny. Tam, dziękując za wszystkie łaski, żegnając się z Matką Bożą i własnym życiem, kobieta, nie prosząc o nic, otrzymała uzdrowienie. Do domu wróciła jak nowo narodzona. Gdy zgłosiła się do kliniki, lekarze oniemieli. „Kto cię leczył, gdzie ty byłaś?” „Na Jasnej Górze, u Matki Bożej”. Lekarze do karty leczenia wpisali: „Pacjentka ozdrowiała w niewytłumaczalny sposób”.

CZYTAJ DALEJ

Nowy gwardzista szwajcarski: Dano nam solidne wprowadzenie

2024-05-06 12:49

[ TEMATY ]

Gwardia Szwajcarska

Włodzimierz Rędzioch

W kwietniu skończył 23 lata, w poniedziałek 6 maja będzie jednym z 34 Szwajcarów, którzy wezmą udział w ceremonii zaprzysiężenia Gwardii w Watykanie. Jan Wetter pochodzi z Toggenburga we wschodnim szwajcarskim kantonie St. Gallen. Radio Watykańskie zapytało go, dlaczego zdecydował się dołączyć do papieskiej gwardii.

Lubi grać w tenisa i biegać. Wziął nawet udział w biegu w Wiecznym Mieście. Doświadczenie i codzienne życie w Gwardii Szwajcarskiej są według Jana Wettera bardzo zróżnicowane. "Jestem bardzo wysportowany, kiedy jestem poza domem", mówi Radiu Watykańskiemu. Wieczorem lubi wyjść "na posiłek, z przyjaciółmi, do baru, klubu".

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję