AGNIESZKA KONIK-KORN: - Skąd wziął się pomysł na rekolekcje dla osób zranionych w sferze seksualności?
BARBARA ŁUBKOWSKA: - Ufam, że wziął się „z góry”. Zainspirował mnie list od mężczyzny o skłonnościach homoseksualnych. Odczytałam z niego wołanie o pomoc, na które realnie, chociażby ze względu na dużą odległość między naszymi miastami, mogłam odpowiedzieć w bardzo małym stopniu. Pomyślałam: jak wielka jest samotność osób zranionych w sferze seksualności, skoro ten człowiek znalazł mnie tak daleko od siebie... Wtedy uświadomiłam sobie, że jest Ktoś większy ode mnie, komu zależy na życiu tego mężczyzny, i kto ma moc przywrócić mu nadzieję, wiarę i miłość.
- Co oznacza być zranionym w sferze seksualności?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
- To oznacza m.in. doświadczać trudności w płodnym przeżywaniu swojego życia. Ta sfera nie jest dla mnie źródłem radości, a raczej utrapienia. Dzieje się tak na skutek dezintegracji, która mogła nastąpić np. poprzez molestowanie. Wówczas, obok różnych przykrych konsekwencji tych doświadczeń, mogło dojść do przedwczesnego rozbudzenia seksualności u osoby będącej wówczas jeszcze dzieckiem, co dalej zaprowadziło np. do uzależnienia od onanizmu bądź pornografii. Może się zdarzyć, że ktoś doświadczył obnażania się ze strony osoby starszej tej samej płci i dziś ma trudności z przeżywaniem w pełni swojej kobiecości czy męskości. Ktoś inny natomiast, na skutek naruszenia swojej intymności w przeszłości, może dziś doświadczać awersji do bliskości czy cielesności. Są to oczywiście problemy tak osób niezamężnych, jak i zamężnych.
- Dziś nietrudno doświadczyć zranień na tej delikatnej płaszczyźnie. Bilbordy na przystankach autobusowych, filmy, a nawet kreskówki dla dzieci przesycone są erotyzmem. Nie jesteśmy w stanie uniknąć stykania się z takimi przekazami w codziennym życiu. Czy te rekolekcje mogą pomóc w zachowaniu czystości serca?
- Znamienne dla współczesnej Europy jest to, że żyje w pokoju, jeśli chodzi o bezpieczeństwo granic w ich wymiarze fizycznym, ideologicznie tak daleko posunięte, iż mówi się o społeczeństwie bez granic. Tymczasem dzieci Europy żyją w coraz większym niepokoju serca, ba, w rozdarciu, które jest powodowane i powiększane naruszaniem granic osobistych poprzez indoktrynujące działanie rozmaitych treści, w tym treści erotyzujących, naruszających wolność odbiorców.
Rekolekcje mogą pomóc nauczyć się strzec swojego serca, na nowo otworzyć uczestnika na życie duchowe, którego centrum jest ludzka dusza zamieszkiwana przez Boga. Na drodze zmagania się z różnymi wpływami, których nie jesteśmy w stanie zupełnie uniknąć, dużą pomocą jest świadomość, że to, co otacza mnie na zewnątrz, może na zewnątrz pozostać. Jesteśmy przez Boga wyposażeni we władze duszy, tj. rozum, pamięć i wolę. Mamy wybór.
Reklama
- Mottem rekolekcji są słowa: „Spójrzcie na Niego, promieniejcie radością, a oblicza wasze nie zaznają wstydu” (Ps 34, 6). Czy te słowa mogą być kluczem do zmierzenia się z problemami w sferze seksualności?
- Można by to Słowo Boże oczywiście odczytać tak, że spojrzysz na Chrystusa, rozpromienisz się radością i nigdy więcej nie zaznasz wstydu, nie będziesz doświadczał swojej słabości. Paradoksalnie, największym dramatem danej osoby nie jest to, że np. uzależniła się od pornografii. Większym dramatem jest, że niejeden uzależniony przekreśla siebie i staje się wówczas swoim wrogiem, zamykając tym samym drogi do otrzymania pomocy.
To Słowo jest owocem rozeznawania woli Bożej, nie jest naszym pomysłem. Głęboko wierzę, że jest żywe, i że każdy z uczestników może doświadczyć Jego mocy w swojej konkretnej historii życia, historii upadania i powstawania. Można je będzie usłyszeć różnymi melodiami, także jako zaproszenie, może wręcz wezwanie. Aby podnieść głowę ze swojego smutku, żalu, lęku, wstydu, bólu, niepowodzeń i spojrzeć na Chrystusa, z którym relacja przywraca radość. I swój kłopot przeżywać odtąd ze wzrokiem duszy utkwionym w Niego, co przekłada się na pewność, że gdy upadnę, zbłądzę, Chrystus jest pierwszym, który chce i może mi pomóc.
- Dla wielu osób zranienia w sferze seksualności są tak głębokie, tak intymne, że wcale nie chcą wracać do bolesnych wspomnień. Niektórzy mogą mieć opory przed przyjazdem na te rekolekcje, mogą obawiać się „rozdrapywania ran”...
Reklama
- Tak, to zrozumiałe. Dlatego, co trzeba mocno podkreślić, podczas rekolekcji nie ma punktu, który zawierałby publiczne dzielenie się swoim cierpieniem. Oczywiście, w czasie przerw osoby, w wolności swoich serc, dzielą się, czym chcą. Zachęcamy uczestników do wzajemnego szanowania swoich granic, do niewypytywania, ale i do zrozumienia, gdyby ktoś nie chciał słuchać mojej historii, gdyż okazałaby się dla niego zbyt trudna. Natomiast staramy się z o. Krzysztofem Piskorzem OCD zadbać o to, żeby uczestnicy, wedle indywidualnych potrzeb, mieli możliwość porozmawiania z nami. Ponadto, reflektor jest rzucony na Gospodarza rekolekcji, na Jezusa, który po to zaprasza uczestników, by ich wysłuchać: „Przyjdźcie do Mnie wszyscy, którzy utrudzeni i obciążeni jesteście, a Ja was pokrzepię” (Mt 11, 28).
Lęk, o którym pani wspomina, daje się wyraźnie zauważyć podczas zapisów. Część osób wprost pisze, że chciałaby przyjechać, ale się boi. Jedną kwestią jest obawa przed rozdrapywaniem ran, drugą zaś publiczne zidentyfikowanie się z grupą adresatów. Nagle wychodzę z ciemności i mówię wobec innych uczestników: „Mnie też coś dolega”. To wyjście z ciemności może być już jednym z elementów leczących. Przebywanie w mroku swojej historii, za szczelnie zamkniętymi oknami, zasłoniętymi zasłonami, w swojej nocy, powoduje, że ciemność nie może maleć, tylko rozlewa się na coraz to szersze obszary życia danej osoby. Doświadczenie wspólnoty, bycia z ludźmi, którzy mają problemy z kręgu moich problemów, jest już samo w sobie wartością. Osoby, które same cierpią, niejednokrotnie są bardziej wrażliwe na cierpienie innych osób, empatyczne, stąd uczestnicy tych rekolekcji w szczególny sposób wzajemnie się obdarowują.
- Czy może Pani opowiedzieć o konkretnych owocach wcześniejszych rekolekcji? Co przynosi większe efekty - praca terapeutyczna czy modlitwa?
Reklama
- Konkretnym owocem poprzednich rekolekcji było rozpoczęcie życia duchowego lub jego odświeżenie, czyli „spojrzenie na Jezusa”, o czym mówiliśmy wcześniej. Było to więc też rozpoczęcie szczerej z Nim rozmowy o swoim życiu, o tym, co się przeżywało do tej pory. Kolejnym owocem było rozradowanie się samym sobą, pięknem dziecka Bożego. Do tej pory wielu uczestników przeglądało się w swoich grzechach, nawet po sakramencie pojednania. Jakby grzech, słabość, uzależnienie, problem - były ich imieniem, ich tożsamością. Poprzez rekolekcje Duch Święty prowadzi nas do przeglądania się na nowo w Chrystusie.
Konkretnym owocem było rozpoczęcie przez kilka osób terapii. Wydaje mi się, że błędem byłoby porównywanie efektów terapii z efektami modlitwy. Natomiast obserwuję, iż osoby, które podczas terapii modlą się, żyją w relacji z Bogiem, doświadczają widocznej współpracy z łaską Bożą, o czym same opowiadają.
Szczególną radością było dla nas uczestnictwo w poprzednich rekolekcjach siostry zakonnej. Zdajemy sobie sprawę, że osoby cierpiące z powodu zranień seksualnych są również w gronie osób duchownych i zakonnych. W związku z dużymi oczekiwaniami społecznymi, wydaje się, że te osoby mogą doświadczać jeszcze większego osamotnienia i lęku przed odrzuceniem, czego skutkiem byłoby nie szukanie pomocy. Siostra dzieliła się z nami, że rekolekcje były odpowiedzią na jej osobistą modlitwę. Prosiła Jezusa, by jej pomógł, w tym, co ją przerasta. Na drugi dzień zobaczyła plakat informujący o rekolekcjach, trzeciego dnia - ten sam plakat ujrzała w innym miejscu, a czwartego - porozmawiała z matką przełożoną i otrzymała zgodę na udział. Po rekolekcjach zaczęła nowy etap swojego życia.
- Zbliżające się rekolekcje będą odbywały się w Wielkim Poście…
- Tym bardziej będziemy zachęcać uczestników, by swoje rany przykładali do ran Chrystusa, by pozwalali Jego Krwi w nie wnikać i je uzdrawiać. Krew wypływająca z ran, które Chrystus dobrowolnie odniósł podczas swojej męki i ukrzyżowania, jest dowodem bezgranicznej miłości Trójcy Przenajświętszej do człowieka. Jednym z celów tych rekolekcji jest głosić Dobrą Nowinę osobom zranionym. Nowinę o tym, że sfera seksualności, która do tej pory była ich przekleństwem, przeżywana z Chrystusem, może stać się błogosławieństwem.
Oboje z o. Krzysztofem jesteśmy głęboko przekonani, że słabość jest łaską, jest miejscem spotkania, jest mocą Kościoła i poszczególnych jego członków. Czerpiemy w tym ze Słowa Bożego oraz z doświadczenia licznych świętych, w szczególności świętych karmelitańskich. Podczas zbliżających się rekolekcji będzie nam towarzyszyła jako ich patronka, obok św. Faustyny, bł. Elżbieta od Trójcy Przenajświętszej, która odkryła, że: „Przepaść naszej nędzy przyzywa przepaść Bożego Miłosierdzia.”
Poprzez rekolekcje „Spójrzcie na Niego” mamy pewność opartą na wierze, że Bóg chce swoim Miłosierdziem ratować z beznadziei, osamotnienia, rozpaczy, niekończącego się poczucia winy i wstydu, nieprzebaczenia oraz innych, rozmaitych pułapek źle przeżywanego cierpienia.