W piątek pierwszy raz widziałem prokuratora Nowaka tak zdenerwowanego. Tego dnia stanął przed kamerami i przedstawiał stanowisko swoich przełożonych dotyczące uchwały Sądu Najwyższego, które w dużym skrócie stwierdza, że podstawa, którą rząd się posłużył, żeby wbrew prawu, bo bez zgody prezydenta wymienić Prokuratora Krajowego – była nielegalna.
Najpierw – bez większego przekonania w oczach – przekonywał, że uchwała Sądu Najwyższego „nie wywołuje żadnych skutków prawnych”, powołując się na orzeczenia dwóch szczecińskich sądów niższych instancji, następnie pytany czy „Dariusz Korneluk jest dalej prokuratorem krajowym i nie zmienia dzisiejsze orzeczenie [SN] w tej sprawie nic”, powiedział bardzo interesujące słowa. – Nie mam co do tego najmniejszych wątpliwości. Osobiście widziałem dekret, w którym premier RP powołał Dariusza Korneluka, na wniosek Prokuratora Generalnego, na zastępcę Prokuratora Generalnego pierwszego, czyli Prokuratora Krajowego – stwierdził. Słowa o tyle ciekawe, że wskazujące personalnie odpowiedzialnego za to bezprawie, które dzieje się na naszych oczach i wpuszczające do obiegu publicznego hasło „dekretu”, jako mocy sprawczej władzy wykonawczej, zamiast prawa.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Obywatel ma prawo czuć się zagubiony
Reklama
„Paragrafy artykuły punkty i podpunkty. Wszystkie nakazują wystrzegać się złych czynów. Aby ludzie między sobą żyli wśród spokoju I zmierzali w swoim życiu do innych wyczynów” – śpiewał Marek Grechuta i wszyscy chcielibyśmy w ten sposób postrzegać prawo. Politycy oczywiście mają prawo to prawo zmieniać, ale tylko według zgodnych z prawem reguł. Cała reszta to prawniczy, pardon-le-mot rzeczy, bełkot. Zwykły obywatel oczekuje od rządzących takich zmian w prawie, które poprawią jego los i o tej trywialnej prawdzie często zapominamy.
Abstrahując od kwestii prawnych, od legalizmu działań władzy, to co ona realnie przyniosła Polakom, oprócz chaosu? Nawet jeśli koalicja 13. grudnia uznaje reformy poprzednich rządów za wprowadzające bałagan w sądach, to czy rozwiązaniem jest dzielenie ich na trzy kategorie i pomysł „czynnego żalu”, który zresztą wykluł się na spotkaniu… grupki sędziów z premierem? Czy rozwiązaniem na realne, bądź rzekome problemy prokuratury jest jej przejęcie wbrew prawu i ze złamaniem prerogatyw prezydenta? Czy negowanie konstytucyjnych organów, takich jak Trybunał Konstytucyjny, Narodowy Bank Polski, Krajowa Rada Radiofonii i Telewizji, czy Krajowa Rada Sądownicza – jest dobre dla poszanowania konstytucji, czy złe? Co ma sobie pomyśleć zwykły Polak, gdy codziennie słyszy od rządzących nową wersję: „działamy według prawa, tak, jak je rozumiemy”? Prawo prawem, ale „demokracja walcząca” ważniejsza? A może uzna (i ciężko będzie nie widzieć w tym pewnej logiki), że skoro prawodawca łamie prawo, to i on może i na przykład nie musi płacić podatków?
Przykłady pytań, na której odpowiedzi są co najmniej pesymistyczne można mnożyć, a rozwiązania nie widać. Gorzej: każdy kolejny ruch obozu władzy pogłębia kryzys i dziś obywatel
Reklama
nie może liczyć ani na sprawiedliwe śledztwo, ani wyrok, a kryminaliści już kombinują jak negowanie sędziów i nielegalny status nominowanych w ostatnich miesiącach prokuratorów można wykorzystać, żeby wyłgać się od konsekwencji.
W mediach społecznościowych pojawił się ciekawy głos ze strony członka zarządu i „głównego specjalisty ds. rzecznictwa i rozwoju” Fundacji im. Stefana Batorego. - Kochani, my naprawdę musimy siąść do stołu i się dogadać bo już się wszyscy zakiwali z tymi neosedziami, a będzie jeszcze gorzej. Wydarzenia z dzisiaj pokazują, że po prostu nie ma innego wyjścia – napisał Krzysztof Izdebski, bo o nim mowa, za co został zbombardowany przez tzw. Silnych Razem, jako zdrajca „sprawy”. Autor tych słów zaczął się później tłumaczyć, ale już to, że na taki komentarz sobie pozwolił, daje małą nadzieję, że po tamtej stronie, po tych kilku solidnych porażkach – zaczyna rodzić się świadomość, że tej wojny nie wygrają, a ludzie mają ich coraz bardziej dość. Mówię tu również o wyborcach nowej władzy, którzy może nie lubią PiS, może nawet nienawidzą i nigdy na tę partię nie zagłosują, ale 15 października wybrali „święty spokój”, a mają regularną zadymę. „Nie o take Polske walczyli” – parafrazując klasyka.
A może Donald Tusk świadomie idzie w totalny chaos i rozwałkę, żeby osłabić państwo jako takie, by mieć silny argument dla swojej polityki ciągłego oglądania się na „zagraniczną pomoc”. Oby to była nieprawda, a jeśli rzeczywiście taki jest jego cel – nie pozwólmy mu się ziścić.