Reklama

Niedziela Kielecka

Siostry Albertynki z Lelowa

Spieszą się kochać ludzi

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Był koniec sierpnia1986 r. Do organistówki znajdującej się kilkadziesiąt metrów od kościoła w Lelowie wprowadziły się nowe lokatorki - Siostry Albertynki. Wspólnota parafialna długo czekała na siostry, a o ich przybycie zabiegał śp. ks. Julian Ciesek, wieloletni proboszcz lelowskiej wspólnoty. Wiedział, że siostry w parafii to nie tylko pomoc i wyręka, ale także nowy duch i większe możliwości duszpasterskie. Nie zawiódł się w swoich oczekiwaniach i Siostry Albertynki od przeszło ćwierć wieku pracują, pomagają, katechizują, modlą się i swoim życiem wskazują wiernym z Lelowa, że chociaż umarły dla świata, żyją dla Chrystusa Zmartwychwstałego.

Posłane

Dlaczego ks. Ciesek starał się o to, żeby właśnie siostry z Zakonu św. Brata Alberta pracowały w Lelowie? A to z powodu związków Świętego z tutejszymi okolicami. Wprawdzie były to związki tragiczne, ale miały olbrzymi wpływ na życie Świętego. 150 lat temu młody chłopak Adam Chmielowski zaciągnął się w szeregi powstańców styczniowych, aby bronić wiary i Ojczyzny. Wydawało mu się, że tylko walcząc zbrojnie, można stworzyć lepszy świat, w którym wszyscy będą szczęśliwi. Pełen romantycznych ideałów walczył z rosyjskim zaborcą. Jego powstańcza przygoda skończyła się pod Mełchowem. Pod tą małą wsią, położoną niedaleko Lelowa, rozegrała się bitwa, podczas której Adam Chmielowski został ciężko ranny. Pod młodym kawalerzystą przewrócił się koń, który swoim ciężarem zmiażdżył mu nogę. Decyzja lekarzy była nieubłagana - nogę amputowano. Życie Adama zostało naznaczone kalectwem, jednak mimo tak dotkliwego doświadczenia nie od razu nabrało innego wymiaru; na prawdziwą przemianę trzeba było jeszcze poczekać - świętość ma swoje drogi, a dojrzewanie do niej swój czas. Te fakty natchnęły Księdza Proboszcza, aby do Lelowa sprowadzić siostry z zakonu, który założył św. Brat Albert.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W Lelowie

Początki jak zawsze były pełne niewiadomych. Trzeba było się zagospodarować na nowym miejscu, przeprowadzić konieczne remonty i zaaklimatyzować w nowej wspólnocie. Szybko się jednak okazało, że parafianie darzą nowe lokatorki organistówki prawdziwą przyjaźnią. Za życia Brata Alberta siostry nie były posyłane do pracy na parafiach, wprost przeciwnie, pracowały przede wszystkim w przytuliskach, były najbliżej potrzebujących: biednych, chorych i opuszczonych. Starały się z mocą wypełniać słowa Brata Alberta: być dobrymi jak chleb. W nowej, powojennej, komunistycznej Polsce, gdy lewica kierowała wszystkimi dziedzinami życia, władza odebrała siostrom możliwość prowadzenia na własną rękę przytulisk, domów opieki czy jakiejkolwiek innej działalności. Państwo zyskało monopol na pomaganie. Dlatego właśnie w tym czasie siostry podejmowały pracę w parafiach, w których kierowane były do środowisk biednych i zaniedbanych, wszędzie tam, gdzie - jak mówił Brat Albert - inni nie chcą iść. Państwo nie było i nie jest w stanie pomóc wszystkim potrzebującym, a urzędnicze paradoksy sprawiają, że pomoc bardzo często nie trafia tam, gdzie powinna - do najbiedniejszych. Być może, gdyby wówczas nie było już innych placówek parafialnych, do Lelowa siostry by nie przyszły - zadecydowały o tym usilne starania ówczesnego Proboszcza i - jak wspomniano - mełchowskie wątki w życiorysie Założyciela. Widać Pan Bóg miał w tym swoje plany.

Reklama

Wypełnianie swojego powołania

Do pracy w Lelowie skierowane zostały początkowo trzy siostry. Po pewnym czasie jedna siostra podjęła pracę jako katechetka w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Bogumiłku, gdzie do dziś znajdują wsparcie i pomoc w przystosowaniu do życia dzieci i młodzież niepełnosprawna intelektualnie. Siostry, które w kolejnych latach zmieniały się przy tej posłudze, przygotowały do sakramentu I Komunii św. i bierzmowania szereg dzieci, zazwyczaj przez indywidualną, dostosowaną do ich możliwości katechezę. Pracy w Ośrodku nie brakowało i nie brakuje. Każde dziecko potrzebuje miłości, zwrócenia na siebie uwagi i pomocy w pokonywaniu różnych trudności spowodowanych upośledzeniem. Dla sióstr pomoc niepełnosprawnym to wypełnianie swojego powołania.

Reklama

Praca sióstr ćwierć wieku temu wyglądała zupełnie inaczej niż dzisiaj, inne były realia. Siostry nie tylko zajmowały się kościołem - sprzątaniem, dbaniem o szaty liturgiczne, ale także pracowały na polu należącym do parafii i w ogrodzie. Takie były czasy. Po latach, siostry opiekowały się starym, schorowanym proboszczem - ks. Cieskiem, który otoczony ich troskliwą opieką dożywał w parafii swoich dni. Liczba sióstr pracujących w Lelowie zmienia się w zależności od potrzeb i możliwości zgromadzenia. Był czas, że w lelowskiej parafii pracowało nawet sześć sióstr.

Trzy siostry

Obecnie w Lelowie pracują trzy siostry: Bernadetta, Teresa i Magdalena. Przełożoną wspólnoty jest s. Bernadetta, kieruje, a raczej służy siostrom swoim doświadczeniem oraz radami. Jest katechetką, uczy dzieci w lelowskim przedszkolu, oraz w Ośrodku Szkolno-Wychowawczym w Bogumiłku. S. Magdalena zajmuje się kościołem. Sprząta w świątyni, dba o szaty liturgiczne, bieliznę kielichową, sprząta także otoczenie kościoła. Jesienią liście, a zimą śnieg. Najgorsze są śnieżne zimy - śmieje się, pracy jest bardzo dużo, trzeba odśnieżyć wejście do kościoła oraz teren wokół niego. Jak jest potrzeba, z pomocą w odśnieżaniu siostrze zakrystiance idą siostry Bernadetta i Teresa oraz księża.

S. Magdalena bywa także „etatowym przewodnikiem”, oprowadza po kościele i opowiada jego historię pielgrzymom i turystom, którzy coraz częściej odwiedzają lelowską świątynię. Historię kościoła, podobnie jak jego wszystkie tajemnice i zakamarki, zna bardzo dobrze, więc opowiada o tym z przyjemnością. „Duszą towarzystwa” jest s. Teresa. Uśmiechnięta, zadowolona, sypie opowieściami o swojej pracy oraz o historii Lelowa. Pracowała już kiedyś w tej parafii, znowu wróciła i jest z tego zadowolona. Jest organistką, kucharką, gospodynią domową, nauczycielką gry na instrumentach, ma liczne talenty i zainteresowania. Jednym z najważniejszych jest wprawianie w dobry humor członkiń małej wspólnoty.

Reklama

Otwarte drzwi i serca

Sierpień to czas wytężonej pracy małej wspólnoty Albertynek. Dom po byłej organistówce pęka w szwach. - Najpierw, jeszcze w lipcu, u nas w domu zjawia się Kalwaria Zebrzydowska i Lanckorona - śmieje się s. Teresa. Chodzi jej o pielgrzymów z tych miejscowości. Lelów znajduje się na szlaku do Częstochowy, więc trudno się dziwić, że w okresie letnim setki osób przechodzą przez Lelów, zatrzymując się dłużej w kościele, a także na nocleg. - Dzień wcześniej zjawiają się rowerzyści z Rzeszowa - poprawia s. Bernadetta. - Lanckorona przychodzi dzień później. O tak! Pielgrzymów z różnych kierunków jest tylu, że łatwo się pomylić. W domu sióstr znajduje schronienie kilkadziesiąt osób, a wyżywienie - kilkaset. S. Teresa od wczesnych godzin rannych gotuje dla pielgrzymów zupę. Na pytanie, ile, bez emocji odpowiada: - Zupy to idzie 150 litrów, a kompotu tylko 100. Naprawdę imponujące ilości. Gdy przychodzą pielgrzymi z Rzeszowa, również siostry częstują ich posiłkiem, pomagają im w tym mieszkańcy Lelowa, którzy przyjmują pątników na nocleg. Niektórzy pielgrzymi zasmakowali w potrawach przygotowanych przez siostry i tak uczestnicy pielgrzymki z Zamościa na podwieczorek pałaszują olbrzymie ilości chleba ze smalcem i z cebulą. Twierdzą, że tak wybornego smalcu nie ma nigdzie. Przez Lelów przechodzi wiele pielgrzymek, czasami zdarzają się również cudzoziemcy, którzy w małych grupach idą do Pani Jasnogórskiej.

Dom otwarty dla wszystkich

S. Bernadetta mówi, że ich dom jest otwarty dla potrzebujących, nie tylko pielgrzymów czy biednych. Często, bardzo często przychodzą do nich osoby, aby porozmawiać, podzielić się swoimi troskami, pobyć. Proszą o modlitwę, duchowe wsparcie, o wskazówki na dalsze życie. Siostry są powiernicami wielu tajemnic. Gdy pytam, jak często ktoś zwraca się z prośbą o modlitwę, s. Bernadetta przerywa rozmowę, ponieważ zadzwonił telefon. Po krótkiej chwili wraca i mówi, że właśnie dzwoniła pani z Warszawy, prosząc o modlitwę. To najlepsza odpowiedź na moje pytanie. S. Teresa oprócz gotowania smacznych zup w olbrzymich ilościach ma jeszcze kilka innych zamiłowań. Jest organistką oraz opiekuje się grupą dzieci i młodzieży, tworzącą parafialną scholę. Ta parafialna scholka to grupa niesamowicie uzdolnionej młodzieży, której talent doceniają nie tylko parafianie. Ba! S. Bernadetta z niekłamaną dumą mówi: - S. Teresa ze swoją scholą „Dzieci Maryi” z każdego przeglądu zespołów przyjeżdża z nagrodą za zdobycie pierwszego lub drugiego miejsca. Ta schola jest dumą parafii. S. Teresa uczy dzieci grać na różnych instrumentach, ostatnio - mimo jak sama twierdzi podeszłego wieku - zaczęła sama się uczyć gry na skrzypcach. - Jak chcę kogoś uczyć grać, najpierw sama muszę opanować ten instrument - mówi z uśmiechem.

Żyją dla wspólnoty

Wydaje się, że każdy dzień z życia sióstr podobny jest do drugiego. Ten sam rytm, te same obowiązki, podobne modlitwy, ta sama godzina pobudki. Ale tak naprawdę każdy dzień jest inny. Każdy przynosi coś innego. Inną osobę, która puka do drzwi z prośbą o wsparcie, czy inną osobę, która wsparcie przynosi siostrom. Mimo iż mają rozplanowany dzień co do minuty, to jednak nie wszystko można przewidzieć i zaplanować. Siostry oprócz licznych obowiązków, które muszą wykonywać niejako „zawodowo”, znajdują czas na odwiedzanie chorych i niepełnosprawnych. Charyzmatem zgromadzenia jest właśnie służba biednym i opuszczonym, starają się więc widzieć w każdym człowieku cierpiącego Chrystusa. Wyrzucają sobie, że z racji pełnionych funkcji nie zawsze mają tyle czasu, aby wszystkich odwiedzić, ze wszystkimi porozmawiać i pomodlić się. - Na szczęście uzupełniamy się, zastępujemy we wspólnych obowiązkach, dlatego nasz dom nosi taki rodzinny charakter - mówi s. Magdalena. Nic dodać, nic ująć.

W następnym numerze zaprezentujemy Dom Sióstr Sercanek w Słomnikach

2013-08-13 10:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Zakony w Powstaniu Warszawskim: męczeństwo samarytanek na Woli

[ TEMATY ]

siostry

Powstanie Warszawskie

en.wikipedia.org

Opisując rolę Kościoła w czasie Powstania Warszawskiego historycy najczęściej koncentrują uwagę na kapelanach wojskowych. Tymczasem wszystkie klasztory w stolicy włączyły się w pomoc walczącym oraz ludności cywilnej. Zakonnice gotowały posiłki, opatrywały rannych, dodawały otuchy, modliły się. Wszystkie klasztory w stolicy podzieliły los mieszkańców w czasie Powstania Warszawskiego. Część z nich zostały wciągnięte w oko cyklonu w sposób spontaniczny, inne włączyły się po informacjach o planowanym zrywie. Wszystkie zdały egzamin ofiarności, posuniętej do heroizmu.

Benedyktynki samarytanki podzieliły los mieszkańców dzielnicy – siedem sióstr zostało zamordowanych wraz z ok. 50 tys. cywilnych ofiar Woli 5 sierpnia 1944 r., w ramach jednej z najstraszliwszych rzezi współczesnej Europy. W tym dniu upływa 75 lat od ich śmierci.

CZYTAJ DALEJ

Gniezno: Prymas Polski przewodniczył Mszy św. w uroczystość św. Wojciecha

2024-04-23 18:08

[ TEMATY ]

św. Wojciech

abp Wojciech Polak

Episkopat Flickr

Abp Wojciech Polak

Abp Wojciech Polak

„Ponad doczesne życie postawił miłość do Chrystusa” - mówił o wspominanym 23 kwietnia w liturgii św. Wojciechu Prymas Polski abp Wojciech Polak, przewodnicząc w katedrze gnieźnieńskiej Mszy św. ku czci głównego i najdawniejszego patrona Polski, archidiecezji gnieźnieńskiej i Gniezna.

„Wojciechowy zasiew krwi przynosi wciąż nowe duchowe owoce” - rozpoczął liturgię metropolita gnieźnieński, powtarzając za św. Janem Pawłem II, że św. Wojciech jest ciągle obecny w piastowskim Gnieźnie i w Kościele powszechnym. Za jego wstawiennictwem Prymas prosił za Ojczyznę i miasto, w którym od przeszło tysiąca lat biskup męczennik jest czczony i pamiętany.

CZYTAJ DALEJ

Abp Gądecki: chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo

2024-04-24 20:12

[ TEMATY ]

abp Stanisław Gądecki

Karol Porwich / Niedziela

„Chrześcijaństwo zawsze wysoko ceniło męstwo i ze szczególnym szacunkiem odnosiło się do najwyższych jego postaci, czyli do bohaterstwa, heroizmu i męczeństwa za wiarę” - mówił abp Stanisław Gądecki podczas Mszy św. w kościele pw. św. Jerzego z okazji 25. rocznicy konsekracji poznańskiej świątyni.

W Eucharystii uczestniczyli m.in. gen. w stanie spoczynku Piotr Mąka, dowódca Oddziału Prewencji Policji insp. Jarosław Echaust, naczelnik Wydziału Komunikacji Społecznej Kinga Fechner-Wojciechowska i wicenaczelnik Paweł Mikołajczak oraz kompania honorowa Policji.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję