Reklama

Witaj, szkoło, na niewesoło

Zaczyna się nowy rok szkolny, ale stare problemy pozostają. I to dość równo rozłożone między nauczycieli, rodziców i uczniów. Nie ma czego zazdrościć żadnej z tych grup. Szczególnie uczniom, choć oni są niewinni

Niedziela Ogólnopolska 35/2013, str. 18-19

Bożena Sztajner/Niedziela

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Choć niezupełnie niewinni, bo - w zależności od punktu widzenia - jest ich za mało lub za dużo. Z punktu widzenia nauczycieli, związkowców, pracowników szkół - jest ich za mało. Wiadomo: niż demograficzny ogranicza liczbę potrzebnych szkół, nauczycieli i etatów (choć nie do końca - ale o tym za chwilę). Ale z punktu widzenia władz państwowych i samorządowych - choć jest ich mało, to jednak za dużo. Gdyby uczniów było jeszcze mniej, to mniejsze byłyby problemy, mniej potrzeba byłoby nauczycieli i szkół i w rezultacie można byłoby jeszcze bardziej ograniczyć wydatki.

Średnia europejska to nakłady 4,8 proc. PKB na oświatę. Polskie władze poinformowały, że dają… 5,6 proc., co wywołało zdziwienie na europejskich salonach i zarazem gratulacje dla Polaków. Tymczasem prawda jest inna. Wystarczy przeanalizować budżet państwa - zachęcają związkowcy z oświatowej „Solidarności” - żeby przekonać się, że nakłady państwa to zaledwie 2,5 proc. PKB. Resztę pieniędzy, około jednej trzeciej, dopłacają samorządy i rodzice!

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wyższe niższe nakłady

Te dane zachęcają do składania Polakom nie gratulacji, lecz kondolencji. W takiej sytuacji nie ma mowy o rozwoju oświaty.

Reklama

- Proszę nie sugerować się liczbami podawanymi przez rząd, które pokazują, że z roku na rok nakłady rosną, że co roku jest o pół, a nawet o milion złotych więcej - mówi Ryszard Proksa, przewodniczący oświatowej „Solidarności”. - Jesteśmy państwem, które, biorąc pod uwagę PKB, przeznacza najmniej środków na oświatę w Europie!

Według obliczeń Ministerstwa Edukacji Narodowej, w ubiegłym roku szkolnym straciło pracę 7 tys. nauczycieli. - My obliczamy, że ok. 11 tys., a wynika to już z założeń budżetowych. Wielu nauczycielom podstępnie zmieniono umowy z czasu nieokreślonego na określony - zwraca uwagę Proksa. - Nie uwzględnia się ich w statystyce zwalnianych nauczycieli, bo wygasa im stosunek pracy. Skutkuje to oszczędnościami, bo nie płaci się im żadnej odprawy. Np. jeszcze w czerwcu rozdają uczniom świadectwa, a we wrześniu nagle znikają. Nie ma ich. To wszystko rodzi dużą frustrację w środowisku nauczycielskim.

Podobnie jak to, że według związkowych statystyk, co trzeci nauczyciel w Polsce pracuje na niepełnym etacie. W takiej sytuacji nie może być mowy o wysokiej jakości kształcenia, bo co to jest za szkoła, w której nauczyciel pracuje na godziny. Nie ma mowy o żadnej pracy wychowawczej, bo taki nauczyciel dla uzyskania odpowiedniej liczby godzin biega z jednej szkoły do drugiej.

Nie nacisnąć na odcisk

Nowy rok szkolny znów zaczyna się od słusznych sporów programowych, jeszcze słuszniejszych utyskiwań na nieprzygotowanie przez samorządy - ale i państwo (bo kto to wymyślił, jak nie rządzące nim PO i PSL?) - szkół na przyjęcie sześciolatków, drożyznę podręczników i uczniowskich wyprawek. A wszystko składa się na niesympatyczny obraz całości.

Reklama

Droższe podręczniki, przybory szkolne, zajęcia pozaszkolne, korepetycje, dojazdy. Wszystko to czeka rodziców uczniów, którzy za chwilę, po dwumiesięcznych wakacjach, pojawią się w szkołach. Jak obliczono, średnio wyprawienie dziecka do pierwszej klasy podstawówki to koszt ok. 450 zł (260 zł podręczniki, a 190 zł - przybory i pozostałe wyposażenie). A wiadomo, że im starsze dziecko, tym wyższy będzie koszt podręczników.

Prawie 500 zł zapłacą rodzice gimnazjalistów. Komplet dla licealisty to, niezależnie od profilu, wydatek już przekraczający pół tysiąca. Całkowity koszt takiej wyprawki gimnazjalisty lub licealisty to może być nawet ponad 1000 zł. Wszystko drożej niż w poprzednich latach.

- Drożyzna podręczników to sprawka lobby wydawców, zawyżających ceny podręczników, naciskających na wprowadzanie nowych opracowań. Do tego dochodzi jeszcze nowa podstawa programowa, która wymusza na uczniach kupno nowych książek - mówi działacz Związku Nauczycielstwa Polskiego z Mazowieckiego. - Jest tak od lat, wszyscy w branży o tym wiedzą, a kolejne rządy nic z tym nie robią. Jakby same miały z tego korzyści, choćby polityczne, albo nie chciały komuś nacisnąć na odcisk.

Referendum albo nie

Odkładana od kilku lat próba zmuszenia sześciolatków do pójścia do szkoły też z pewnością - jak w poprzednich latach - napsuje sporo krwi. Także dlatego, że ministerstwo twardo mówi, że za rok pół szkolnego rocznika nieodwołalnie pójdzie do szkoły. W tej sprawie jest i strasznie, i śmiesznie. Bo mimo zorganizowania ogromnej akcji propagującej wcześniejsze pójście do szkoły - z udziałem telewizyjnej tzw. superniani - nie wiadomo, czy pójdzie ich więcej. Liczby będą znane najszybciej za miesiąc.

Reklama

Ta zmiana, jak podkreśla Ryszard Proksa, dla mniejszych miejscowości, zupełnie nieprzygotowanych na przyjęcie sześciolatków, będzie katastrofą. - Nie można reformować całego szkolnictwa, patrząc jedynie na wielkie ośrodki miejskie, jak na przykład Warszawę - mówi. W tym roku w szkołach podstawowych zrobi się tłok. Ale prawdziwy będzie za rok i za dwa lata. Według szacunków, w przyszłym roku do pierwszych klas trafi ponad pół miliona dzieci. Rok później - o sto tysięcy więcej. Operacja przeprowadzana jest na dwóch najbardziej licznych rocznikach urodzonych w latach 2008 i 2009. Dla rodziców będą problemy - wróci nauka na drugą i trzecią zmianę w szkole.

Wcześniej może być decyzja o wyrzuceniu wniosku o referendum m.in. w tej sprawie - z tysiącami podpisów - do kosza. - Na razie premier Donald Tusk zapowiada zignorowanie miliona podpisów w sprawie referendum edukacyjnego - podkreśla Tomasz Elbanowski z Fundacji Rzecznik Praw Rodziców, jeden z organizatorów referendalnej akcji zbierania podpisów. Tusk jest jednak między młotem i kowadłem. Wycofa się z rządowego pomysłu - będzie źle. Nie wycofa - jeszcze gorzej, bo przymuszani rodzice sześciolatków będą doskonale wiedzieli, na kogo nie głosować.

Rządowa reforma, w najgorszym razie - jak sądzi Elbanowski - może objąć jeden rocznik sześciolatków. Bo w czarnym scenariuszu może wyglądać to tak: rząd się upiera, sześciolatki idą do szkoły. Ale tylko jeden rocznik, bo zmieni się rząd, a nowy wszystko odwoła. Nowy rząd wycofa reformę? To pytanie do nowego premiera. Ale pytań jest znacznie więcej. Niektóre być może padną - jeśli lider PO ich nie zablokuje - w referendum edukacyjnym.

Przedwczesne decyzje

Ciekawe pytanie w ewentualnym referendum dotyczyłoby tzw. reformy programowej przeforsowanej przez rząd. Brzmi tak: „Czy jesteś za przywróceniem w liceach ogólnokształcących pełnego kursu historii oraz innych przedmiotów?”.

Reklama

To niesłychanie ważne i bardzo aktualne pytanie - ocenia Ryszard Proksa. Bo co prawda pierwszy rok reformy programowej wchodzący teraz do szkół średnich dużo nie zmienia w cyklu nauczania, który jest dotychczas. Ale za rok będzie już katastrofa.

- W wyniku nowej siatki przedmiotów, naszym zdaniem, stracą wszyscy - i uczniowie, i nauczyciele. Nauczyciele niektórych przedmiotów, bo stracą pracę, uczeń, bo będzie pozbawiony przedmiotów ogólnokształcących - dodaje przewodniczący Proksa.

- Za rok, według przeforsowanych rozwiązań, uczniowie zaczynający naukę w szkole średniej będą musieli podjąć decyzję, w czym się chcą specjalizować. Teraz już piętnastoletnie dzieci muszą wybrać specjalizację. A często nie są do tego jeszcze przygotowane. Teraz uczniowie nie będą mieli szansy naprawienia błędu - dodaje. - Mamy jeszcze rok na zatrzymanie negatywnych skutków tej reformy w szkołach średnich.

Zaciskanie zębów

W szkole na uczniów będą czekać coraz bardziej sfrustrowani nauczyciele. Bo choć w nowym roku szkolnym nie należy się liczyć z tak masowymi zwolnieniami czy likwidacjami szkół, jak to było w dwóch ostatnich latach (w roku wyborów samorządy na to się nie ważą, żeby nie stracić głosów i władzy), ale są inne powody do frustracji.

Reklama

Wprawdzie Sławomir Broniarz, prezes ZNP, uspokaja rodziców, że nie będzie tak źle, że jest pewny, iż ambicją nauczycieli będzie to, żeby uczeń, przychodząc we wrześniu do szkoły, w żaden sposób nie odczuł niepokojów czy frustracji środowiska, ale to tylko dobra mina do złej gry. Zanosi się na nauczycielskie protesty w związku z forsowaniem przez rząd niekorzystnych dla środowiska zmian w Karcie Nauczyciela, niepokoje związane z zamrożeniem płac w oświacie czy nawet nową podstawą programową.

Kłopoty odczuwają szkoły w całym kraju. Bardzo droga w prowadzeniu placówek oświatowych Warszawa, gdzie pracuje s. Maksymiliana Wojnar z Rady Szkół Katolickich, nie jest tu wyjątkiem. Ale kłopoty, jak sugeruje siostra, to specjalność całej oświaty. Stworzono szkołom, nie tylko katolickim, warunki, w których da się działać, ale z dużym trudem.

- Nie ma co rysować czarnych scenariuszy, ale optymistycznych, niestety, też nie, bo byłoby to nieodpowiedzialne. Co trzeba robić w tej niełatwej sytuacji? Wychowywać, być przy dziecku. Jest wielki problem, gdy jest bieda w domu, ale jeszcze większym jest brak nadziei - uważa siostra Maksymiliana.

2013-08-26 14:22

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Elizeusz

Niedziela Ogólnopolska 30/2021, str. V

[ TEMATY ]

Biblia

pl.wikipedia.org

Benjamin West, Elizeusz wskrzesza syna Szunemitki

Benjamin West, Elizeusz wskrzesza syna Szunemitki
Elizeusz urodził się w Królestwie Północnym w miejscowości Abel-Mechola – nazwa ta oznacza „potok tańca”. Miasto pamiętało ucieczkę Madianitów przed Gedeonem. Może dlatego otrzymał imię Elizeusz – „Bóg wybawia”. W tym imieniu zawierała się też istota powierzonej mu przez Boga misji. Jego ziemskim ojcem był Sazafat, tym duchowym zaś stał się prorok Eliasz. On powołał go na polecenie Boga, które otrzymał pod Synajem. Miał namaścić Elizeusza na proroka, by kontynuował jego misję oczyszczenia Izraela z bałwochwalczego kultu Baala. Wezwany podczas orki Elizeusz poprosił Eliasza, by mógł pożegnać swych rodziców. Następnie złożył Bogu ofiarę i wyruszył za prorokiem. Wzrastał w wierze w jego cieniu. Towarzyszył mu w chwili wniebowstąpienia. Poprosił o dwie części prorockiego ducha Eliasza. Taką część spadku otrzymywał pierworodny syn. To oznaczało jego prymat wśród uczniów prorockich. Przed nim, jak przed Jozuem prowadzącym lud do Ziemi Obiecanej, Pan otworzył przejście po suchym dnie Jordanu. Dokonał wielu znaków wskazujących na moc Boga. Uczynił zdatnymi do picia gorzkie źródła w okolicy Jerycha, wsypując do nich sól. Pomógł wykupić syna wdowy, rozmnażając baryłkę oliwy. Wyprosił narodziny syna dla bezpłodnej kobiety, a gdy ten nagle zmarł, przywrócił go do życia. Ocalił uczniów prorockich przed konsekwencjami spożycia zatrutej strawy. Nakarmił zgromadzony tłum, mając jedynie dwanaście chlebów. Uzdrowił z trądu syryjskiego wodza Naamana. Niektóre z tych znaków obrosły legendą tak jak wydobycie z wody zatopionej siekiery czy wzięcie w niewolę aramejskich żołnierzy. Tymi dziełami zwiastował moc Boga. Przypominał, jak wielką ma On miłość względem swego ludu. Budził nadzieję w chwilach tak trudnych jak głód podczas oblężenia Samarii. Zrozpaczonym ludziom przepowiedział, że nadchodzący dzień stanie się czasem, w którym nie tylko odejdą napastnicy, ale wszyscy zaspokoją swój głód. On zapowiedział aramejskimu wodzowi, że zostanie królem Aramu w miejsce Chazaela, oraz namaścił na króla Izraela Jehu. Zmarł dotknięty chorobą. Przed nią zapowiedział zwycięstwa nad nieprzyjaciółmi Izraela. Chciał wybłagać dla swego kraju pełnię zwycięstwa, ale król Joasz niedbale wykonał dane przez proroka polecenie.
CZYTAJ DALEJ

Izrael/ Reuters: w Jerozolimie i Tel Awiwie słychać wiele eksplozji

2025-06-13 21:12

[ TEMATY ]

Izrael

Iran

PAP/EPA/ATEF SAFADI

Liczne eksplozje są słyszane w piątek wieczorem w Jerozolimie i Tel Awiwie - podała w piątek wieczorem agencja Reuters. Według irańskich mediów w kierunku Izraela z Iranu wystrzelona została druga fala dziesiątek rakiet.

Jak napisała agencja AFP, izraelskie służby ratunkowe poinformowały, że w wyniku irańskiego ostrzału rannych zostało siedem osób na terytorium Izraela.
CZYTAJ DALEJ

Polanica-Zdrój Sokołówka. Małe serca, wielka wdzięczność

2025-06-14 18:53

[ TEMATY ]

Matka Boża Fatimska

Polanica Sokołówka

dzieci pierwszokomunijne

ks. Daniel Kołodziejczyk

Dzieci pierwszokomunijne

Dzieci pierwszokomunijne

Już po raz ósmy dzieci pierwszokomunijne z całej diecezji świdnickiej, wraz z rodzicami i duszpasterzami, pielgrzymowały do Diecezjalnego Sanktuarium Matki Bożej Fatimskiej w Polanicy-Zdroju, by dziękować za dar Eucharystii.

Spotkanie miało miejsce 14 czerwca i rozpoczęło się Mszą św. polową, której przewodniczył sercanin biały o. Zdzisław Świniarski.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję