Reklama

Historia

17 września nigdy nie zapomnę!

Ma 90 lat. Za sobą niezwykłe życie, które wpisało się w historię Polski, w tym szczególnie w okres II wojny światowej i okupacji.

Niedziela małopolska 37/2013, str. 4-5

[ TEMATY ]

historia

świadectwo

Archiwum Tadeusz Bieńkowicza

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Podpułkownik Tadeusz Bieńkowicz, ps. „Rączy”, dziś mieszkaniec Nowej Huty, już w 1939 r. zaangażował się w działalność konspiracyjną AK. Za udział w słynnej akcji rozbicia więzienia w Lidzie (przeprowadzonej przez AK w styczniu 1944 r.) został po wojnie odznaczony Krzyżem Wojennym Virtuti Militari. Walczył do 1950 r., sprzeciwiając się władzy komunistycznej. W trakcie wielomiesięcznego śledztwa (w latach 50.) pomimo tortur nikogo nie wydał. Skazany na dożywocie (prokurator żądał kary śmierci), wyszedł z więzienia w 1956 r.

Miał 16 lat

Dziś nadal jest aktywny. Historie z lat 40. i 50. XX wieku pamięta ze szczegółami. Gdy pytam, jak wyglądał początek II wojny, wrzesień 1939 r. na kresach wschodnich, gdzie w tym czasie mieszkał z rodzicami i czterema braćmi 16-letni, marzący o karierze wojskowej, gimnazjalista, pan Tadeusz zamyśla się przez chwilę, po czym zaczyna opowieść:

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

- Urodziłem się w Lidzie, w województwie nowogródzkim, ale przez wiele lat tam nie mieszkałem. Nasza rodzina kilkakrotnie przenosiła się w różne części Polski, ponieważ ojciec był kolejarzem. W 1937 r. został skierowany do pracy w Nowojelni, a ja znalazłem się w państwowym gimnazjum w Lidzie. Wtedy to było duże, przemysłowe, zasobne miasto, w którym żyło 35 tys. mieszkańców. Stacjonowały tam: 77. pułk piechoty, dywizjon artylerii i 5. pułk lotniczy.

Reklama

Gdy w połowie sierpnia 1939 r. wróciłem z obozu harcerskiego, w Lidzie trwała mobilizacja. 1 września, o 6 rano, 30 samolotów niemieckich zrobiło nalot na lotnisko, ale nie było tam naszych samolotów, bo znajdowały się na polowych lotniskach. Wśród pierwszych ofiar wojennych był instruktor lotniczy i uczeń lotniczej szkoły. Ponieważ artyleria zaczęła od razu ostrzeliwać niemieckie samoloty, więc one odleciały. Drugi nalot nastąpił 6 września. Wtedy Niemcy zbombardowali tory kolejowe. To było zrozumiałe, bo przez Lidę szły transporty wojska z Wilna na Lwów, na południe. Wie pani, do dzisiaj pamiętam te powyginane szyny. I to, że szybko przyjechała brygada polskich specjalistów, i w ciągu dwóch godzin śladu po uszkodzeniach nie było. Pamiętam moje uznanie dla dobrej i szybkiej roboty.

Marzył o karabinie

W tym czasie zostałem jako harcerz skierowany na obserwację; mieliśmy meldować o nalotach samolotów. Ale dowiedziałem się, że jest organizowany baon harcerzy frontowych. Więc i ja chciałem do niego należeć, jednak harcmistrz Michał Michniewicz, który zbierał chętnych do baonu, stwierdził, że jestem na taką działalność za młody. W końcu dał deklarację i powiedział, że jeśli rodzice podpiszą zgodę, to mnie przyjmie. I chociaż nie było łatwo, to zdobyłem podpis matki i zostałem przyjęty. Pamiętam, jak bardzo się cieszyłem, wyobrażając sobie, że otrzymam karabin i będę mógł walczyć.

Nigdy jednak nie zapomnę 17 września. Przyszedłem do domu. Ojciec siedział przy stole. Spojrzał na mnie i powiedział: „Tragedia, bolszewicy przekroczyli naszą granicę!”. Siedziałem na wysokim stołku, nogi mi w powietrzu wisiały i wtedy poczułem, że one nagle stają się jak ołów; drętwe i bardzo ciężkie…

Gdy doszedłem do siebie, pobiegłem w stronę miasta. Poszedłem z kolegą do starostwa. Przyszliśmy i od siedzących urzędników domagaliśmy się… broni. Chcieliśmy walczyć z bolszewikami. Urzędnicy obiecali, że dadzą nam broń pod warunkiem, że porozklejamy w mieście przygotowane plakaty. Szybko wzięliśmy się do roboty. Gdy skończyliśmy i ponownie przyszliśmy do starostwa, panów już nie było. Oszukali nas.

Chciał walczyć

Reklama

Do Lidy wojska sowieckie wkroczyły 19 września. Mieszkańcy miasta byli smutni i podejrzliwi. Po raz pierwszy zetknąłem się z taką nieufnością. Ludzie się bali. W mieście zapanowały strach, nieufność, podejrzliwość oraz rozpacz. Po pewnym czasie usłyszeliśmy tupot końskich kopyt. Nadchodziła sowiecka kawaleria. Pamiętam żołnierzy w spiczastych czapkach, z karabinami powieszonymi na sznurkach. Konie jak kucyki. Siedzący na nich żołnierze prawie nogami po ziemi włóczyli. Pamiętam, że pomyślałem; co to za wojsko, przecież byśmy ich za Moskwę mogli pogonić... Do miasta nie wjechał żaden czołg. One zostały skierowane na Grodno, które się broniło. Później nadjechały samochody, a na nich sprzężone karabiny maszynowe… Nigdy też nie zapomnę, jak przez miasto szła grupka osób, może 100, może trochę więcej. Nieśli czerwone sztandary, różne transparenty i krzyczeli: „Witamy Armię Czerwoną!”. W tym gronie nie znalazł się żaden Polak!

Sowieci aresztowali po cichu wszystkich polskich oficerów, policjantów. Cywile byli zajęci zdobywaniem pożywienia. Po chleb to wychodziłem z domu o 5 rano, a przywozili go dopiero ok. 9. Były wypadki, że ciężarówka podjeżdżała. Myśmy wsiadali, wierząc, że jedziemy po chleb. Tymczasem Sowieci wywozili nas za miasto, nawet 30 km i mówili; „No to idźcie po chleb”. Tak nas, Polaków traktowali.

Pyta pani, która okupacja była gorsza? Z Sowietami walka była trudniejsza. Oni wszędzie mieli szpiegów. Szybko posypały się aresztowania konspiratorów, wywózki do twierdzy brzeskiej, tortury, rozstrzeliwania, transporty na Sybir. Dziś trudno w to uwierzyć, ale kiedy w czerwcu 1941 r. niemieckie bomby spadły na Lidę, to dziękowaliśmy Bogu. My, Polacy, widzieliśmy w wojnie sowiecko-niemieckiej ratunek dla nas. Należy pamiętać, że wtedy mieliśmy już dobrze zorganizowaną, podziemną organizację, ale to długa i całkiem inna historia…

2013-09-11 15:24

Oceń: +4 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Szukając sensu życia

„Żyjąc, tracimy życie”. Tracimy to, co najcenniejsze, podczas prozaicznych czynności. I choć chcielibyśmy je przedłużyć, zużywamy je każdego dnia. A mimo to tak rzadko myślimy o swoim życiu i jego końcu...

W pewnym szpitalu w centrum Polski wszyscy codziennie stają w kolejce po zdrowie. Są tam kobiety i mężczyźni, starzy i młodzi. Jedni mają włosy, inni już nie. Jedni są uśmiechnięci, inni nie. Wszyscy się niecierpliwią i czekają na lekarza cudotwórcę, który da im upragnione zdrowie. A lekarz też człowiek – też z włosami lub bez, też uśmiechnięty lub nie – nie może obiecać cudu. Robi, co może, dwoi się i troi, ale najczęściej rozkłada ręce i mówi ze ściśniętym gardłem, że już za późno.
CZYTAJ DALEJ

Poznań: 1 maja ingres abp. Zielińskiego

2025-04-29 15:00

[ TEMATY ]

ingres

Bp Zbigniew Zieliński

Karol Porwich/Niedziela

Abp Zbigniew Zieliński

Abp Zbigniew Zieliński

Przyjęcie abp. Zbigniewa Zielińskiego przez kapitułę w bramie kościoła katedralnego, odczytanie bulli papieskiej, przekazanie przez nuncjusza apostolskiego w Polsce pastorału i objęcie katedry biskupiej, a następnie oddanie wyrazów czci przez biskupów współpracowników, przedstawicieli kapłanów, osób konsekrowanych i wiernych świeckich - złożą się na ingres, czyli uroczyste objęcie władzy przez biskupa nad diecezją w katedrze poznańskiej 1 maja.

Nowy arcybiskup metropolita poznański zamieszkał już na Ostrowie Tumskim w Poznaniu. Przed ingresem w obecności Kolegium Konsultorów i Kapituły Katedralnej obejmie kanonicznie diecezję. Ingres do katedry pw. Świętych Apostołów Piotra i Pawła w Poznaniu, najstarszej polskiej katedry, odbędzie się w czwartek, 1 maja, o godz. 11.
CZYTAJ DALEJ

Rozważania na niedzielę ks. Mariusza Rosika: W nierozerwalnej sieci

2025-04-30 09:19

[ TEMATY ]

rozważania

Ks. Mariusz Rosik

Adobe.Stock

Na pół wieku przed Chrystusem armia Cezara dotarła do brzegów Egiptu. Gdy zajął się ogniem Pałac Królewski, nie trzeba było długo czekać, by w płomieniach stanęła największa biblioteka starożytnego świata, założona trzy wieki wcześniej przez Ptolemeusza I Sotera.

Ogień pożarł ponad czterdzieści tysięcy woluminów. Spłonęła biblioteka, ale nie spłonął geniusz ludzkiej myśli, który nadal kwitł w egipskiej Aleksandrii. Dzięki niemu chrześcijanie pierwszych wieków usiłowali rozwikłać znaczenie dość zagadkowego wydarzenia, które rozegrało się po zmartwychwstaniu Jezusa, nad brzegami Jeziora Galilejskiego. Na słowo Jezusa apostołowie zarzucili sieci.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję