Reklama

Niedziela Małopolska

Pięknie kolędują

Niedziela małopolska 2/2014, str. 6-7

[ TEMATY ]

kolędowanie

Maria Fortuna-Sudor

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Mieszkają nieopodal Wiśnicza Nowego, w Królówce, gdzie w XIX wieku żył romantyczny poeta Kazimierz Brodziński. Na co dzień są ojcami, mężami, synami, pracują w swych firmach, w zakładach, przedsiębiorstwach. Młodsi chodzą do szkół. Ale gdy nadchodzi czas Bożego Narodzenia, stają się kolędnikami…

Ich zespół liczy 16 mężczyzn! Najstarsi mają ponad 50 lat, najmłodszy uczy się w tutejszym gimnazjum. Aktorzy mają przypisane role: Jacek Dziedzic gra św. Józefa, Andrzej Kupiec – króla Heroda, jego sługę – Stanisław Tabor, Żyda – Krzysztof Łącki, Kacpra – Tadeusz Palej, Melchiora – Paweł Tabor, Baltazara – Jan Wołek, pastucha – Kazimierz Łącki, śmierć – Tadeusz Gołdas, diabła – Damian Łacki, a kozę – Augustyn Wołek. Jest z nimi gwiazda, co ich do domów prowadzi. I są grajkowie, bo jak mi tłumaczyli, bez nich nie ma kolędowania.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Przejęli zwyczaj

– Nasi muzykanci to grający na akordeonie Andrzej Wołek, na saksofonach: Grzegorz Tabor i Marcin Łącki oraz Piotr Wołek na perkusji – wylicza Stanisław Tabor, który podkreśla, że z grupą Herody jest związany od 1978 r.: – To wtedy, wspólnie z Andrzejem Kupcem, zaczęliśmy występować z działającymi od lat w Królówce kolędnikami. – W tamtym czasie takich zespołów w samej Królówce było kilka – podkreśla Kazimierz Łącki, a Stanisław Tabor dbający, aby nadal działali, dodaje: – Na koniec XX wieku w gminie Wiśnicz Nowy grup kolędniczych, w których występowali dorośli, było 7- 8. Teraz tylko my jesteśmy, tylko my przetrwaliśmy!

– W naszej grupie wcześniej występował z kolędnikami mój tata, dziś już śp. Władysław – wspomina Andrzej Kupiec. – Gdy patrzyłem na to, co ojciec robi, to też w tym pragnąłem uczestniczyć. Pamiętam, że wtedy, w latach 70. jeden drugiego postawą, zaangażowaniem do kolędowania zachęcał. I tak się z tą tradycją związaliśmy. – Dodam, że już wówczas sobie uświadamialiśmy potrzebę podtrzymywania tego zwyczaju – mówi Stanisław Tabor. – Bo przecież my wszyscy, cała Królówka, byliśmy przesiąknięci kolędowaniem. Uświadomiliśmy sobie, że nasi ojcowie kontynuują tę tradycję, że oni zapewne też ją przejęli po swych ojcach czy dziadkach. Myśmy na to co roku patrzyli, oglądaliśmy ich występy i też w to weszliśmy.

Reklama

Panowie Andrzej i Staszek dodają, że gdy byli członkowie zespołu zaczęli, z racji wieku, od występów odchodzić, to oni w naturalny sposób przejęli zwyczaj, stroje oraz tekst jasełek, który do dzisiaj w niezmienionej formie powraca w ich kolędowaniu. Za to strojów od tamtego czasu przybyło. Dbają o nie i starają się je uatrakcyjniać. – W tym roku zrobiłem dwie nowe korony – mówi Stanisław Tabor. – Trochę to czasu i zachodu kosztowało, jednak jak je teraz widzę, to sobie myślę, że było warto.

Chodzą po domach

Ich program trwa około pół godziny. Ma elementy charakterystyczne dla polskich jasełek, ale jest przesiąknięty lokalnymi elementami. Jak mówią aktorzy, każdy z nich zna wszystkie role i w nagłej sytuacji są w stanie zastąpić nieobecnego. Jednakże na czas kolędowania starają się być w komplecie; wspólnie dbają o to, aby w ich wiosce, ale też w okolicy ten zwyczaj nie odszedł do przeszłości, aby kojarzył się również z ich występem.

Od Bożego Narodzenia do Trzech Króli Herody chodzą po domach zgodnie z wielowiekową tradycją. – Z reguły gospodarze zapraszają nas do siebie – opowiadają kolędnicy. –Najpierw przedstawiamy przygotowany program, potem nas częstują, jakieś datki dają, a na koniec wspólnie kolędy śpiewamy. – Gdy do kogoś nie podejdziemy, to nas potem pytają, dlaczego u nich nie kolędowaliśmy – opowiada Jan Wołek. – To się zdarza, gdy jesteśmy do konkretnego domu z kolędą zaproszeni. Wtedy od razu się pod dany adres kierujemy i czasem okoliczni mieszkańcy mają do nas pretensje, że do nich nie wstąpiliśmy – wyjaśnia Stanisław Tabor.

Reklama

Zespół, który kolęduje również w sąsiadujących z Królówką wioskach, udaje się z występem także do okolicznych miejscowości i miast, a w nich do… mieszkańców bloków. – W czasie kolędowania po domach największym problemem jest mróz, bo muzykantom trudno wtedy grać – mówi Stanisław Tabor. – I kiedyś podjęliśmy decyzję, że jak będzie zimno, to jedziemy kolędować po blokach. Wchodzimy na klatkę schodową, gdzie jest ciepło, idziemy na najwyższe piętro, a potem gramy i śpiewamy, schodząc powolutku w dół. Jan Wołek dodaje: – Bodaj dwa lata temu, podczas kolędowania w bloku zeszliśmy na dół, a tam na jednej z klatek stoi starszy pan, taki 80-letni, i płacze. Więc go pytamy, co się stało? On na to, że jak żyje, takiej kolędy, żeby dorośli śpiewali i grali, nie słyszał.

Odnoszą sukcesy

Nieoczekiwaną wizytę przeżył kilka lat temu proboszcz parafii pw. Przemienienia Pańskiego w Królówce, ks. Józef Janus: – O istnieniu grupy kolędniczej w ogóle nie wiedziałem. Aż tu w pewien wieczór, po Bożym Narodzeniu, usłyszałem na schodach plebanii potężny śpiew i muzykę. Otworzyłem drzwi i przeżyłem bardzo miłe zaskoczenie. Wcześniej w niektórych parafiach spotykałem grupy kolędnicze, ale to były z reguły dzieci, a tutaj większość dorosłych i taka liczna gromada! Ksiądz Proboszcz dodaje, że zachwyciły go i starannie przygotowany program z interesującymi tekstami i piękne, kolorowe stroje. – Ten zwyczaj odebrałem bardzo pozytywnie i od tego czasu grupa Herodów na plebanię co roku kolędować przychodzi – mówi ks. Józef Janus i podkreśla, że warto również się wybrać na występ, jaki zespół z Królówki w styczniu w różnych okolicznych domach kultury prezentuje.

– Jak nas zaproszą, to z widowiskiem jedziemy. Występowaliśmy m.in. w Królówce, w Wiśniczu Nowym, w Lipnicy Murowanej, w Bochni, w Domu Opieki Społecznej – przyznaje Stanisław Tabor i podkreśla, że uczestniczą też w przeglądach grup kolędniczych i mają na swym koncie sukcesy. Kilkakrotnie reprezentowali Małopolskę w organizowanym w Bukowinie Tatrzańskiej Ogólnopolskim Konkursie Grup Kolędniczych, gdzie dwukrotnie zdobyli srebrną spinkę, czyli zajęli drugie miejsce!

Reklama

Kolędnicy dodają, że nagrody indywidualne zdobywał wspomniany już śp. Władysław Łącki. – Tata miał duże poczucie humoru, potrafił jako pastuch rozbawić publiczność – mówi Andrzej Łącki. – Jego gra podobała się jurorom, którzy go nagradzali i podczas przeglądów w Wiśniczu Nowym, i w Lipnicy Murowanej. Nawet w Bukowinie Tatrzańskiej otrzymał nagrodę specjalną.

Jednak to nie chęć zdobywania wyróżnień sprawia, że kolędują. Wszyscy podkreślają, że zależy im na podtrzymaniu tradycji. Pragną również, aby w ich wiosce coś się działo, więc nie oglądają się na innych, tylko sami się o to starają. Przekonują, że dzięki kolędowaniu stali się grupą dobrych znajomych, przyjaciół. – Mam taką nadzieję, że to nasze kolędowanie nie zaginie – wyznaje Kazimierz Łacki, który, podobnie jak inni kolędnicy, zachęcił do występów również swych synów. – Mnie się wydaje, że to jest bardzo ważne, aby nasza młodzież brała udział w takich przedstawieniach, bo dzięki temu można ją chociaż trochę odciągnąć od komputerów.

Umilają ludziom czas

Przedstawiciel młodzieży Krzysztof Łacki, uczeń technikum, przyznaje: – Myślę, że jak człowiek chce, to zawsze znajdzie czas na takie dodatkowe zajęcia. Wierzę, że w ten sposób mam swój udział w kontynuowaniu tradycji kolędowania. Zaś gimnazjalista, Damian Łącki zapewnia: – To jest lepsze niż granie na komputerze. Bo nawet tysiąc gier się znudzi, a w kolędowaniu wciąż coś się dzieje. Cieszę się, że nas jest wielu i że taką pracę zespołową wykonujemy.

Reklama

Wszyscy kolędnicy podkreślają, że z tej aktywności nie mają żadnych korzyści materialnych, ale im to sprawia radość i satysfakcję, dlatego chcą się tym nadal zajmować. – To taka przeciwwaga dla telewizora i komputera – podsumowuje rozmowę Andrzej Kupiec. – Teraz ludzie na wsi, jak już z pracy wrócą, to się coraz częściej w swoich domach zamykają, a my mamy okazję do spotkań, do rozmów, do radości. To jest dla nas ważne, żeby się od obowiązków oderwać, program przygotować, a potem go ludziom pokazywać i im czas umilać.

Ks. Józef Janus, zapytany, co występy Herodów dają parafii, wylicza: – Ich kolędowanie na pewno pobudza do śpiewania. Ponadto swymi występami mobilizują też innych do aktywności. A najbardziej cieszy to, że w grupie pojawiają się młodsi kolędnicy, którzy również śpiewają, grają. No, pięknie kolędują. I tak sobie myślę, że to będzie kontynuowane.

2014-01-08 09:31

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Siostry dla Dziecięcia

Na tegoroczne Święta Bożego Narodzenia Karmelitanki Dzieciątka Jezus nagrały płytę z kolędami.

Specyfiką zgromadzenia jest wzorowanie swego życia na osobie Dzieciątka Jezus i postępowanie w duchu dziecięctwa Bożego, zgodnie z Ewangelią i praktyką św. Teresy od Dzieciątka Jezus. Śmiało można powiedzieć, że oprócz praktyki modlitwy i apostolstwa według reguły karmelitańskiej, kult Dzieciątka Jezus i duchowość dziecięctwa jest charakterystyczną formą życia Karmelitanek Dzieciątka Jezus. Siostry oddają cześć Bożemu Dzieciątku poprzez nabożeństwa, procesje, eksponowanie wizerunków Dzieciątka Jezus, ubieranie figur Dzieciątka w szaty w kolorze okresu liturgicznego, nadawanie patronatu Dzieciątka Jezus kaplicom i dziełom, zachowywanie tradycji, szerzenie kultu w działalności apostolskiej, misyjnej i charytatywnej oraz poprzez różnorodną twórczość artystyczną.

CZYTAJ DALEJ

Watykan/ Autorzy książki o rodzinie Ulmów odznaczeni polskim Złotym Krzyżem Zasługi

2024-05-02 20:31

[ TEMATY ]

książka

ks. Paweł Rytel‑Andrianik

rodzina Ulmów

złoty Krzyż Zasługi

Episkopat.news

Ks. Paweł Rytel-Andrianik

Ks. Paweł Rytel-Andrianik

Autorzy książki o błogosławionej rodzinie Ulmów "Zabili także dzieci": watykanistka włoskiej agencji prasowej Ansa Manuela Tulli i szef polskiej redakcji watykańskich mediów Vatican News ks. Paweł Rytel-Andrianik zostali w czwartek odznaczeni Złotym Krzyżem Zasługi, przyznanym przez prezydenta RP Andrzeja Dudę.

Ceremonia wręczenia odznaczeń odbyła się w ambasadzie RP przy Stolicy Apostolskiej, a Krzyże Zasługi wręczył ambasador Adam Kwiatkowski.

CZYTAJ DALEJ

Krościenko n. Dunajcem: otwarcie Centrum Krucjaty Wyzwolenia Człowieka

2024-05-03 08:27

[ TEMATY ]

Ruch Światło‑Życie

Krucjata Wyzwolenia Człowieka

Foto Oaza/Facebook

„Jestem przekonany, że z radością oraz z nieba przypatruje się nam ks. Franciszek Blachnicki - mówił podczas uroczystego otwarcia Centrum Krucjaty Wyzwolenia Człowieka w Krościenku nad Dunajcem ks. dr Marek Sędek, moderator generalny Ruchu Światło-Życie.

Kopia Górka stała się wyjątkowym miejscem dla sługi Bożego, który miał wizję żywego Kościoła. - Jeden z kapłanów powiedział: „pamiętam, jak ksiądz Blachnicki prowadził nas po polanie i mówił, że tu będzie kiedyś kościół Krucjaty Wyzwolenia Człowieka. Póki co mamy w budynku kaplicę - dodał ks. dr Marek Sędek. Jej poświęcenie odbędzie w czerwcu, w 45. rocznicę ogłoszenia krucjaty, które odbyło się w czasie pierwszej pielgrzymki św. Jana Pawła II do ojczyzny.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję