MAREK SOBISZ: Jak Ksiądz znalazł się we Włoszech?
Reklama
KS. ANDRZEJ ZALEWSKI: Podczas podjętych studiów specjalistycznych w Warszawie, po dwóch latach, po ukończeniu pierwszego toku studiów, nadarzyła się możliwość otrzymania stypendium na naukę języka i uczestnictwo w wykładach w Rzymie. Po otrzymaniu stypendium wyjechałem na rok do Wiecznego Miasta i zgodnie z zamierzeniem uczestniczyłem w wykładach, uczyłem się języka, poznawałem zakątki miasta. Później otrzymałem propozycję pozostania we Włoszech w ramach posługi na parafii. Nigdy nie ukrywałem, że pociągało mnie zdobycie nowego doświadczenia poprzez pracę w poza Ojczyzną. I nadarzyła się taka okazja. Za zgodą naszego bp. Antoniego pozostałem we Włoszech, przenosząc się do diecezji Arezzo, z racji na znajomość naszego Pasterza z ordynariuszem tej diecezji. Zostałem skierowany do posługi jako wikariusz Unitŕ Pastorale, w dekanacie Terranouva Bracciolini. Po roku miejscowy ksiądz biskup mianował mnie proboszczem trzech parafii, w których posługuję od ponad czterech miesięcy. Chciałbym Panu Bogu podziękować za nowe doświadczenia, za każdego spotkanego człowieka, za doświadczanie Jego miłości każdego dnia. Ta rzeczywistość wprowadza i odkrywa przede mną nowe horyzonty i szersze spojrzenia na Kościół powszechny. Ponadto jest to okazja do poznania tutejszej kultury, sposobów bycia, postrzegania świata, myślenia, wyrażania samego siebie. Próbuję aklimatyzować się, aby jak najowocniej docierać z Dobrą Nowiną do miejscowej ludności. Tak jak mówiłem, zawsze chciałem spróbować pracy za granicą, i w tym miejscu w jakiś sposób wypełniają się słowa z Księgi Przysłów: „Serce człowieka obmyśla drogę, lecz Pan utwierdza kroki” (Prz 16, 9).
Jak wygląda obraz tamtejszego Kościoła?
Reklama
Doświadczenie Kościoła włoskiego rozpoczęło się wraz z posługą na parafii. Kościół to wszyscy ochrzczeni, to nie tylko wspólnota księży, więc jakie doświadczenie spotkania z człowiekiem pierwszą drogą Kościoła. Tutaj ludzie są bardzo otwarci, bardzo życzliwi, przyjaźni, ale to są też ludzie, którzy często twierdzą, że wierzą na swój sposób, że mają swoją wiarę. Wiemy doskonale, że papież Franciszek w swojej ostatniej encyklice „Światło wiary” napisał, że wiara nie jest sprawą prywatną, subiektywną opinią, wiara sprawia, że człowiek jest na drodze Kościoła i nie istnieje coś takiego, że ja sam sobie wierzę. Włosi akurat często ulegają owej subiektywizacji, stąd też brak uczestnictwa w Mszy św. Niedawno wspominaliśmy bł. Jerzego Matulewicza, który w swoim dzienniku napisał, że ci, którzy posługują, powinni iść tam, gdzie wiele można zyskać dla Boga, gdzie można zbawić wiele dusz, gdzie jest obojętność w wierze i oddalenie od Kościoła. Myślę, że to w jakiś sposób wpisuje się w sytuację Kościoła we Włoszech, gdzie jest obojętność w wierze, gdzie ludzie, mimo że są przychylni Kościołowi w różnych akacjach duszpasterskich, są w stanie pomóc, to jednak nie przeżywają Kościoła jako wspólnoty. Nie traktują Eucharystii jako daru, który daje siłę do miłowania drugiego człowieka. Życie z Bogiem nie jest dla nich przygodą. Myślę, że wiele osób, co zapewne wynika z tutejszej kultury, zatraciło poczucie sacrum. Dlatego też łatwo o rozmowy w kościele. Kiedyś próbowałem zobrazować to pewnym przykładem: gdybyśmy poszli ze swoim znajomym w gości do innej osoby, a rozmawiali tylko ze sobą, pomijając gospodarza, który próbuje nawiązać z nami dialog, my jednak tak jesteśmy zajęci sobą, iż nie reagujemy na zaproszenie do rozmowy. Podobnie jest z Włochami, którzy przed Mszą św. dużo rozmawiają, jakby zapominali o tym, gdzie i po co przyszli. Jezus jest obecny pomiędzy nami, żywy, prawdziwy, zmartwychwstały. Trzeba też powiedzieć, że wiele osób przynależy do różnych grup duszpasterskich, dla których relacja z Bogiem jest sensem życia. Jeżeli ktoś jest w coś zaangażowany, robi to z całego serca. Przykładowo kościelni, organiści są to często wolontariusze, ludzie, którzy przychodzą z potrzeby serca, aby posługiwać dla Kościoła.
Czy po wyborze Franciszka ludzie masowo powracają do Kościoła?
Wybór i pierwsze dni papieża Franciszka pokazały, że będzie to papież, który w jakiś sposób może dotknąć serc Włochów. Są nim zachwyceni, co widać w częstych rozmowach ze mną, odwołują się do papieża, zwłaszcza do jego gestów. Podkreślają jego bliskość z drugim człowiekiem, pokorę, ciepło, wyjście do drugiego, widzą te wszystkie gesty. Nieraz z przekorą dodaję, że dobrze byłoby, gdybyśmy czytali jego nauczanie i wprowadzali jego wskazówki w życie. Czy w związku z pontyfikatem jest powrót do Kościoła? Może nie jest jakiś lawinowy, ale jest to ocieplenie klimatu, dobre wprowadzenie, tworzenie dobrego gruntu, tak, aby serca wielu osób mogły ulec przemianie. Tak jak serce uczniów zostało przemienione w drodze do Emaus poprzez słowo Jezusa, później Jego rozpoznali. Być może poprzez ciepło i taką otwartość, uśmiech, radość, wielość gestów, może to jest tworzenie takiej dobrej ziemi, aby później wydała dobry plon nawrócenia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu