Reklama

Kościół

Medialne konklawe, czyli kandydaci na papieża

Dziennikarze, a nawet watykaniści specjalizujący się w tematyce Stolicy Apostolskiej jeszcze za życia papieża Franciszka rozpoczęli medialne konklawe, typując kandydatów na jego następcę. Ci, którzy nakładają na wybór papieża pewien schemat polityczny, zwykle błądzą w swoich prognozach. Kiedy szukają kandydata według klucza: konserwatysta, liberał, progresista, ich przewidywania niemal zawsze kończą się niepowodzeniem. Kardynałowie kierują się zupełnie innymi kryteriami. W tym przypadku - kryteriami aktualnych potrzeb Kościoła roku 2025.

[ TEMATY ]

konklawe

Vatican Media

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Poza tym konklawe, co zobaczymy w czasie bezpośrednich transmisji z jego rozpoczęcia 7 maja, jest w dużej mierze aktem liturgicznym. Kardynałowie większą część czasu konklawe spędzają nie na głosowaniach, tylko na modlitwie. Na samym jego początku przyzywają Ducha Świętego - i to jest kluczowy moment tego wydarzenia, bo - jak wierzymy - otwierają się na działanie Boga, którego wyrazem ma być ich głosowanie.

Włosi kontra reszta świata

Wśród przewijających się przez media kandydatów na nowego papieża można wyłonić trzy grupy nazwisk kandydatów naprawdę poważnych. Bo teoretycznie papieżem może zostać każdy kardynał, nawet ten, który nie uczestniczy w konklawe, każdy biskup niebędący kardynałem, a nawet zwykły ksiądz, który jednak powinien być od razu wyświęcony na biskupa. Jednak w prognozach medialnych brani pod uwagę są tylko kardynałowie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Pierwszą grupą, o której mówią watykaniści, zwłaszcza włoscy, jest trzech Włochów. Włoscy dziennikarze są bowiem sfrustrowani, że od niemal pół wieku żaden Włoch nie został papieżem. Nie biorą przy tym pod uwagę faktu, że wcześniej przez 450 lat biskupami Rzymu zostawali tylko Włosi. Być może przyszedł więc czas na wyrównanie rachunków z resztą świata?

Reklama

W pewnym sensie wybór kardynała Jorge Mario Bergoglio 12 lat temu był ukłonem w stronę Włochów, bo Franciszek pochodził z rodziny włoskich imigrantów do Argentyny, a jego językiem ojczystym był dialekt piemoncki języka włoskiego. Ale jednak był on dla Włochów papieżem z końca świata. Obecnie włoscy watykaniści piszą, że teraz musi już zostać wybrany Włoch! Tymczasem wcale nie musi. Wynika to z tego, że kardynałowie biorą pod uwagę potrzeby całego Kościoła powszechnego. Ponadto wielu bardzo dobrych kandydatów pochodzi z innych stron świata, na przykład z Afryki czy Azji.

Kandydaci włoscy

Przyjrzyjmy się najpierw włoskim kandydatom pojawiającym się w medialnym konklawe. Pierwszym jest oczywiście kard. Pietro Parolin, sekretarz stanu Stolicy Apostolskiej za pontyfikatu Franciszka. Był jego najbliższym współpracownikiem. Świetnie rozumie linię tego pontyfikatu, bo ją współtworzył, zarówno, gdy chodzi o kwestie wewnątrzkościelne, jak i dyplomację. Nie zapominajmy bowiem, że papież stoi na czele Stolicy Apostolskiej, ale także Państwa Miasta Watykańskiego. Rządzi Kościołem, ale ma też swoją dyplomację aktywną na arenie międzynarodowej. Pamiętajmy przy tym, że kard. Parolin był twarzą kontestowanego przez niektóre środowiska kościelne stosunku papieża do wojny w Ukrainie i porozumienia watykańsko-chińskiego w sprawie nominacji biskupów. Myślę, że kardynałowie wezmą to pod uwagę. Kard. Parolin ma 70 lat, więc jego ewentualny pontyfikat byłby kilkunastoletni.

Reklama

Za kilka miesięcy skończy 70 lat inny włoski papabile - kard. Matteo Zuppi, przewodniczący Włoskiej Konferencji Biskupiej. Arcybiskup Bolonii to dobry duszpasterz, aktywny medialnie, bardzo łatwo przychodzi mu wypowiadanie się na różne tematy. Jest związany z rzymską Wspólnotą Sant’Egidio (św. Idziego), bardzo aktywną na polu dyplomatycznym u boku Stolicy Apostolskiej, pośredniczącą nieraz w negocjacjach pokojowych. Wielkim sukcesem tej dyplomacji, w której miał swój udział młody ks. Zuppi, było doprowadzenie do porozumienia kończącego wojnę domową w Mozambiku na początku lat 90. XX wieku. Zapewne z tego powodu papież Franciszek wybrał kard. Zuppiego na swego specjalnego wysłannika do Rosji i Ukrainy, którego zadaniem jest mediacja w sprawie uwolnienia dzieci porwanych przez Rosjan i wymiana jeńców wojennych.

Trzeci włoski kandydat pracuje poza Włochami. Kard. Pierabattista Pizzaballa jest łacińskim patriarchą Jerozolimy, a wcześniej kierował franciszkańską Kustodią (prowincją) Ziemi Świętej. Ma 60 lat, więc jego pontyfikat mógłby trwać ćwierć wieku. Nie wiadomo, czy to by odpowiadało kardynałom. Poza tym kard. Pizzaballa jest bardzo potrzebny tam, gdzie jest, czyli w Jerozolimie, żeby utrzymać status quo tamtejszego Kościoła. Został przez papieża Franciszka mianowany patriarchą dlatego, że miejscowi duchowni byli zbyt zaangażowani po jednej stronie konfliktu palestyńsko-izraelskiego. Tymczasem kard. Pizzaballa jako obcokrajowiec znający realia Ziemi Świętej stoi ponad tym konfliktem. Mówi zresztą zarówno po hebrajsku, jak i po arabsku.

Kandydaci synodalni

Reklama

Druga grupa, o której coraz częściej się mówi w światowych mediach, składa się z dwóch kardynałów kierujących pracami Synodu Biskupów na temat synodalności. Są to: kard. Mario Grech z Malty, który ma 68 lat i kard. Jean-Claude Hollerich z Luksemburga, który w sierpniu skończy 67 lat. Jedną z ostatnich istotnych decyzji papieża Franciszka było przedłużenie - mimo że sam synod już się zakończył w 2024 roku - całego procesu synodalnego o kolejne trzy lata. W 2028 roku zostanie on podsumowany na tzw. zgromadzeniu kościelnym. Odpowiedzialność za tę pracę Franciszek powierzył właśnie kard. Grechowi, w czym niektórzy watykaniści upatrują wskazania maltańskiego purpurata na kontynuatora jego pontyfikatu. Ale bardziej wyrazistą postacią na synodzie był poliglota, kard. Hollerich, który jako relator generalny m.in. zbierał osiągnięcia tego synodu w jego dokumencie końcowym. Którąś z tych dwóch osób mogliby poprzeć ci kardynałowie, którzy w synodalności upatrują przyszłości Kościoła.

Kandydaci z kontynentów

Reklama

Trzecią grupę, moim zdaniem najważniejszą, tworzą kardynałowie z różnych stron świata, którzy z różnych powodów wyróżniają się w życiu Kościoła. Pierwszym jest kard. Luis Antonio Tagle z Filipin. W czerwcu skończy 67 lat. Był kolejno biskupem dwóch diecezji na Filipinach, w tym stołecznej archidiecezji manilskiej, która liczy niemal 3 miliony katolików. Wcześniej uchodził za świetnego teologa. Jeszcze za pontyfikatu Jana Pawła II został członkiem Międzynarodowej Komisji Teologicznej przy Kongregacji Nauki Wiary. Nazywamy był „azjatyckim Wojtyłą”, a dziś mówi się o nim jako „azjatyckim Franciszku”, co wskazuje na oczekiwania z nim związane. Przewodniczył komisji episkopatu ds. duszpasterstwa młodzieży i miał z nią bardzo dobry kontakt. Prowadził własny program telewizyjny, w którym komentował Pismo Święte. Jest bardzo komunikatywny, mówi swobodnie kilkoma językami. Zdarza się, że publicznie śpiewa, a nawet płacze rzewnymi łzami, gdy przedstawia głębokie treści duchowe. Jest świetnym rekolekcjonistą, o czym niedawno mogli się przekonać księża archidiecezji gdańskiej. Zresztą wielokrotnie odwiedzał Polskę, był m.in. prelegentem jednego ze Zjazdów Gnieźnieńskich. Papież Franciszek sprowadził go do Kurii Rzymskiej i mianował prefektem Kongregacji ds. Ewangelizacji Narodów (a później proprefektem Dykasterii ds. Ewangelizacji, ponieważ po reformie kurii papież sam stanął na czele tej dykasterii). Był też przewodniczącym Caritas Internationalis i Katolickiej Federacji Biblijnej. Sprawiało to wrażenie, jakby papież przygotowywał go na swego następcę. Był już zresztą wymieniany w gronie papabili przed konklawe w 2013 roku.

Afryka ma kilku kandydatów, o których dość często media wspominają. Kardynał Robert Sarah z Gwinei uchodzi za bardzo ortodoksyjnego, gdy chodzi o nauczanie Kościoła, a jednocześnie bardzo zatroskanego o to, by Kościół nie rozmył się w morzu sekularyzacji. Ratunek dostrzega w godnym sprawowaniu liturgii. Pisze o tym w swoich książkach, które są regularnie wydawane na całym świecie, także w Polsce. Minusem tej kandydatury jest fakt, że kard. Sarah ma już 80 lat, byłby to więc raczej bardzo krótki pontyfikat.

Reklama

„Jockerem” z Afryki na tym konklawe może natomiast stać się kard. Fridolin Ambongo z Demokratycznej Republiki Konga. Ma 65 lat, kieruje gigantyczną archidiecezją Kinszasy, liczącą aż 7 milionów katolików, ponad dwa razy więcej niż papieska diecezja rzymska. Jest bardzo zaangażowany społecznie, co byłoby kontynuacją działalności papieża Franciszka. Nie boi się też wypowiadać, czasem ostro, na tematy polityczne, dotyczące zarówno jego ojczyzny, jak i praktyk neokolonialnych nadal stosowanych w Afryce przez niektóre państwa świata, zwłaszcza gdy chodzi o wydobywanie minerałów. Cieszy się także zaufaniem biskupów tego kontynentu, którzy wybrali go przewodniczącym Sympozjum Konferencji Biskupich Afryki i Madagaskaru. W ich imieniu pojechał do Watykanu, żeby wyrazić sprzeciw wobec deklaracji Dykasterii ds. Nauki Wiary „Fiducia supplicans”, która przewiduje udzielanie błogosławieństwa osobom żyjącym w związkach homoseksualnych. Spotkał się z prefektem Dykasterii i z papieżem, uzyskując zgodę na niestosowanie tej deklaracji w Kościołach lokalnych Afryki. Dla części kardynałów może to być argument za głosowaniem na niego, skoro nie tylko ma wyraźne poglądy na sprawy kościelne i społeczne, ale też potrafi do nich przekonać i je przeforsować w Watykanie. Niewykluczone, że było to możliwe również dlatego, iż kard. Ambongo należał do Rady Kardynałów doradzającej Franciszkowi w rządzeniu Kościołem. Afrykański purpurat jest więc „współodpowiedzialny” za przeprowadzoną reformę Kurii Rzymskiej i finansów watykańskich.

Kandydaci z Europy

Ostatnio coraz częściej mówi się także o dwóch kardynałach z Europy. Pierwszym jest Francuz, kard. Jean-Marc Aveline, arcybiskup Marsylii. W grudniu skończy 65 lat. Jest specjalistą od praktycznego dialogu z islamem europejskim. Ma od wielu lat do czynienia z muzułmanami we Francji, prowadzi z nimi owocny dialog, przyjaźni się z imamami. Jest człowiekiem dobrodusznym, radosnym, śmiejącym się. Przypomina w tym trochę papieża Jana XXIII. Być może byłby to więc kolejny „dobry papież”, a jednocześnie mógłby kontynuować na poziomie Kościoła powszechnego dialog z islamem, dla którego papież Franciszek zrobił bardzo wiele - był to jeden z najważniejszych sukcesów jego pontyfikatu.

Wśród kandydatów pojawia się też polski akcent. Coraz częściej w światowych mediach wymieniane jest nazwisko kard. Konrada Krajewskiego. Jest o tyle ciekawe, że nie zajmował on nigdy bardzo odpowiedzialnych stanowisk w Kościele. Z nominacji Franciszka został jałmużnikiem papieskim i z oddaniem opiekuje się w imieniu papieża ubogimi, bezdomnymi, uchodźcami, nie tylko w okolicach Watykanu. Wcześniej był ceremoniarzem dwóch papieży: Jana Pawła II i Benedykta XVI. Z jednej strony jest więc twarzą miłosiernego wymiaru pontyfikatu papieża Franciszka, a z drugiej strony może być uznawany za przedstawiciela bliskiej Benedyktowi XVI hermeneutyki ciągłości: kontynuacji pewnej stałej linii nauczania i działania papieży i Kościoła niezależnie od cech charakterystycznych konkretnego pontyfikatu. Człowiek, który był blisko trzech kolejnych papieży, mający z nimi niemal codzienny kontakt, który przesiąkł ich nauczaniem i duchowością może być dla niektórych kardynałów dobrym kandydatem na papieża.

Jeszcze za życia Jana Pawła II krążył po Rzymie nieco złośliwy dowcip, w którym papież pytał Pana Boga czy kolejny Polak zostanie kiedyś papieżem, na co Pan Bóg miał odpowiedzieć: „Nie za mojego pontyfikatu”. Ale wybór nowego biskupa Rzymu nie zależy od autorów żartów, lecz znajduje się w rękach kardynałów i w ich gotowości do poddania się natchnieniu Ducha Świętego.

2025-04-29 20:53

Oceń: +26 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Warszawa: „Konklawe. Tajemnice wyborów papieskich" - premiera książki ks. Przemysława Śliwińskiego

Papież powołuje każdego kardynała po to, aby ten w sposób nieskrępowany zrobił to, co do niego należy: wybrał tego, który będzie najlepszy jako przyszła Głowa Kościoła - mówił ks. Przemysław Śliwiński podczas prezentacji jego książki „Konklawe. Tajemnice wyborów papieskich", która odbyła się w środę w Domu Arcybiskupów Warszawskich. Wydana nakładem Wydawnictwa Stacja7 publikacja zaciekawi każdego, kto chce zrozumieć, jak działa mechanizm konklawe i dlaczego wybory nowego papieża budzą powszechne emocje na całym świecie.

Rozmowę z autorem w Domu Arcybiskupów Warszawskich poprowadziła red. Małgorzata Świtała - dziennikarka Polsat News i Radia Plus, która zapytała autora o kulisy powstawania książki.
CZYTAJ DALEJ

Sytuacja przedrozbiorowa?

2025-07-21 18:01

Niedziela Ogólnopolska 30/2025, str. 37

[ TEMATY ]

Witold Gadowski

Red.

Sytuacja, która teraz panuje w naszym kraju, skłania, niestety, do postawienia dramatycznego pytania: ile jeszcze zostało polskiej niepodległości.

Z rosnącą paniką przyglądam się „osiągnięciom” rządu premiera Donalda Tuska. To już nie tylko kasacja wszelkich prorozwojowych inwestycji, które mogłyby być konkurencyjne wobec planów niemieckich. Sztandarowym tego przykładem są skasowanie planów budowy Centralnego Portu Komunikacyjnego i cały kontredans kłamstw maskujących efekt i wymowę tej decyzji. Dochodzi do tego całkowite współgranie z niemiecką polityką historyczną, którego przykłady mamy właśnie przed oczami w Gdańsku, Berlinie, Jedwabnem, we Wrocławiu. Oto w Berlinie – z wyjątkowo bezczelnym i kłamliwym wystąpieniem – pojawia się niejaki Peter Oliver Loew z Deutsches Polen-Institut w Darmstadt, który wprost sugeruje, że Polacy muszą zastanowić się nad swoimi „współodpowiedzialnością i współudziałem” w Holokauście wschodnioeuropejskich Żydów. Przysłuchuje się temu prof. Rafał Wnuk, dyrektor Muzeum II Wojny Światowej w Gdańsku, i... milczy, a więc akceptuje nowe niemieckie kłamstwa! To dyrektor tego samego muzeum, z którego usunięto ekspozycje poświęcone rtm. Witoldowi Pileckiemu, św. Maksymilianowi Marii Kolbemu oraz rodzinie Ulmów. W czasie rządów Tuska zmienione zostało kierownictwo Instytutu Pileckiego, który teraz także stał się ośrodkiem szerzenia niemieckiej propagandy historycznej. Z kłamliwym wystąpieniem potomka narodu morderców zbiegła się wystawa „Nasi chłopcy” przygotowana w Muzeum Miasta Gdańska, która pokazuje, jak wielu Polaków służyło w Wehrmachcie. Jaka z tych faktów wynika konstatacja? Otóż to „nasi chłopcy” nosili mundury feldgrau i strzelali do bezbronnych cywilów różnych narodowości, w tym Żydów. Zbrodnie Wehrmachtu zostały udowodnione, a więc należy jedynie podmienić narodowość bandytów noszących mundury tej zbrodniczej organizacji... Wynika z tego, że byli to Polacy, a więc tezy p. Loewa mają pełne potwierdzenie na ekspozycji w Gdańsku, przygotowanej przecież za pieniądze polskich podatników. We Wrocławiu w auli głównej Uniwersytetu Wrocławskiego skuto płaskorzeźbę orła białego i na jej miejsce powieszono portret oberłajdaka kaisera Fryderyka II, odpowiedzialnego za rozbiory Rzeczypospolitej Polskiej. W tym samym czasie władze samorządowe dokonują remontu mostu Grunwaldzkiego na Odrze i na poważnie zastanawiają się nad tym, „czy nie przywrócić mu historycznego wyglądu i kształtu”. Wszystko zmierza ku temu, aby nazywał się „Kaiserbrücke” i był oznaczony insygniami Hohenzollernów. Podobne przypadki germanizowania nazw i miejsc publicznych mają miejsce w Opolu i Poznaniu. Co jest wspólnym mianownikiem tych wszystkich miejsc? Otóż rządzą tam członkowie Platformy Obywatelskiej.
CZYTAJ DALEJ

Papieska niespodzianka – Leon XIV do młodych: jesteście przesłaniem nadziei

2025-07-29 22:26

[ TEMATY ]

Jubileusz Młodych w Rzymie

Jubileusz Młodzieży

Jubileusz Młodych

Vatican News / ks. Marek Weresa

Macie okazję, by dawać przesłanie nadziei, wołajmy o pokój na świecie – mówił Papież Leon XIV do 120 tysięcy młodych zgromadzonych na inauguracji Jubileuszu Młodzieży w Rzymie. Ojciec Święty niespodziewanie pojawił się na Placu św. Piotra po zakończeniu Mszy świętej, pozdrawiając z papamobile uczestników Eucharystii.

Pojawienie się Papieża w papamobile nie było przewidziane w harmonogramie wtorkowej uroczystości. Podczas przejazdu Ojca Świętego tysiące osób pozdrawiały Leona XIV, wznosząc okrzyki: „To jest młodzież Papieża”. Widać było też wiele polskich flag.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję