Reklama

Niedziela Wrocławska

Swoim oprawcom dałbym różaniec i zaprosił na adorację [wywiad]

18 kwietnia 2022 roku Mateusz Walkowiak został uderzony w głowę kijem bejsbolowym. Od tego momentu jego życie uległo zmianie. W rozmowie z Niedzielą Wrocławską opowiada nam o tym tragicznym wydarzeniu, a także dzieli się świadectwem wiary.

2025-06-17 10:17

Archiwum prywatne

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

ks. Łukasz Romańczuk: Jak wspominasz swoje życie przed tą tragedią?

Mateusz Walkowiak: Moim życiem była służba bliźniemu. W młodości popełniłem wiele błędów, ale przeżyłem pełne nawrócenie. Mocno zaangażowałem się w pracę w pogotowiu ratunkowym i szpitalu. Służyłem także jako ratownik medyczny na Pieszej Pielgrzymce Wrocławskiej. Poza pracą, wraz z żoną, służyliśmy w oratorium salezjańskim przy parafii Chrystusa Króla i parafii św. Michała Archanioła we Wrocławiu. Moje życie było dobre. W 2015 roku wraz z Agnieszką zawarliśmy sakramentalny związek małżeński. Dzieci nie mamy, bo ich mieć nie możemy, ale uważaliśmy, że naszymi dziećmi, naszym powołaniem jest służyć bliźnim. Moja żona chorowała nowotworowo. Prowadziliśmy życie dobre, skromne, poczciwe. Miałem taki epizod, że byłem za granicą na studiach w Holandii. Było to w latach 2011-2014 i tak otworzyłem w pełni oczy na Pana Boga.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

ks. ŁR: 18 kwietnia 2022 roku schodziłeś klatką schodową. I co się wtedy stało?

Reklama

MW: Był to poniedziałek wielkanocny. Ja byłem po dyżurze. Świętowaliśmy z kolegą jego zaręczyny. Napiłem się tam trochę alkoholu, ale tak bardzo delikatnie. Gdy wracałem do domu, nie posłuchałem, aby jechać windą, dla swojego bezpieczeństwa. Kolega mieszka nieopodal ulicy Grabiszyńskiej, dokładnie nie będę też mówił gdzie, ale jest to taki mroczny zakątek. Na czwartym piętrze spotkałem pięciu mężczyzn. Widziałem, że odbywa się tam jakiś proceder handlu jakimiś substancjami niepożądanymi, wymiana z ręki do ręki. Na pewno ci ludzie też mnie słyszeli, bo tupałem nogami schodząc z góry. Miałem słuchawki na uszach. Było ich pięciu, dwóch stało i właśnie wykonywało te czynności, natomiast trzech siedziało na schodach. Kulturalnie, paradoksalnie ustąpili mi miejsca, rozsunęli się, ja przyszedłem koło nich, interakcji zerowej, starałem się ich nie szturchnąć nawet plecakiem, ani nogą i tak się też stało. To jest właściwie ostatnie co pamiętam, gdyż jak się później okazało, dostałem od tych ludzi kijem bejsbolowym w głowę, straciłem przytomność i wypadło mi 17 zębów , które leżały na schodach. Zabrała mnie karetka pogotowia do szpitala. Początkowo próbowano zrzucić winę na alkohol, ale lekarz zauważył, że takich urazów nie można sobie zrobić upadając na schody. Miałem krwiaka mózgu, czaszkę połamaną z przemieszczeniem, wyglądało to jak “puzzle”, wybite zęby, złamaną szczękę. a takie psychiczne urazy wychodzą do teraz, ale to wszystko oddaję Panu Bogu.

ks. ŁR: Znalazłeś się w trudnej sytuacji, a czy byli świadkowie tego zdarzenia?

MW: Moja żona nie pozostawiła tak jest sprawy. Zaczęła szukać i okazało się, że mieszka tam pan, który w tym czasie był ze swoim psem na spacerze. Gdy wracał, mijał na schodach czterech mężczyzn, którzy kierowali się ku wyjściu z klatki schodowej i dostrzegł w ich torbie coś w stylu kija bejsbolowego. Czterech, bo jeden z nich uciekł do swojego mieszkania. Kiedy trzeba było złożyć zeznania, ten pan to zrobił, ale kiedy ruszyło już śledztwo prokuratorskie wycofał się z nich. Został zastraszony, bo nam o tym mówił. Wystraszył się i się mu nie dziwię i życzę temu panu jak najlepiej. To starszy człowiek, ma rodzinę w domu. Chyba postąpiłbym tak samo jak on, aby chronić najbliższych. Mimo, że takie przestępstwa się nie przedawniają, to ta sprawa jest w punkcie zawieszenia.

ks. ŁR: Oprócz walki o prawdę, zaczęła się też w twoim życiu walka o normalne życie. Tu też nie zabrakło trudności. Jak to wyglądało?

Reklama

MW: Ubezpieczalnia odmówiła odszkodowania, bo byłem pod wpływem alkoholu. Kilka miesięcy później, kiedy miałem już wracać do pracy, okazało się, że zostałem w jednym z wrocławskich szpitali zakażony dwiema bakteriami, które zgromadziły się w mojej głowie i musiałem jeszcze trochę czasu spędzić w szpitalu. Odbyła się druga operacja, ale nie przyniosła ona rezultatu. Skutkowała ona tym, że wycięto mi kość skroniową, i wstawiono metalową płytkę, która miała stabilizować tą czaszkę połamaną. Został mi też wykonany przeszczep skóry z nogi, wycięto skórę, którą wszczepiono do głowy. Od tamtej pory bardzo szybko chciałem wrócić do ludzi, do pacjentów. Mój szybki powrót do obowiązków skutkował bólami głowy, padaczkami itp. W międzyczasie zacząłem walczyć o prawdę. Chciałem wyjaśnić sprawę mojego zakażenia bakterią w szpitalu. Nie przyniosło to żadnego skutku. A wynikiem tego był fakt, że odmówiono mi kolejnej operacji. Zaczęła się dalsza walka o zdrowie. Dowiedziałem się, że konieczny będzie ekspander, czyli worek, który wszczepia się do głowy i rozciąga skórę głowy. W międzyczasie okazało się, że mam łuszczycę, całe leczenie się przeciąga w czasie. Powoli wszystko postępuje do przodu.

ks. ŁR: A jak podchodzisz do swojego cierpienia jako człowiek wierzący?

MW: Staram się, aby moje przeżywanie tego cierpienia było w oddaniu Panu Bogu. Nie jestem doskonały, ale czymże jest moje cierpienie w porównaniu z tym, co przeżywają inni? Mam tego świadomość. Wszystko oddałem to Panu Bogu. Zawierzam to Bogu, chociaż niejednokrotnie toczyłem duchowy bój. Miałem pretensje i żal. Dziś bezsenność zwalczam różańcem i to działa i pomaga. Uczęszczam na terapię psychologiczną i prowadzi mnie wierząca pani psycholog. Moja sytuacja to trudna i ciężka łaska, ale proszę o modlitwę o to, żeby z moim krzyżem i z tym wszystkim, co jeszcze przede mną, nie zostać dezerterem spod Golgoty, ale wiernie czuwać przy krzyżu niczym św. Jan Apostoł. Swoje cierpienie ofiaruję w intencji zagubionych dusz o nawrócenie.

ks. ŁR: A gdybyś spotkał swoich oprawców, co byś im powiedział?

MW: Przychodzi mi to z trudem, ale za nich się modlę. Miałem w sobie bunt, że chciałem się im tym samym odpłacić. Razem z żoną, odmawiając codziennie różaniec oddajemy Maryi tych ludzi i modlimy się o ich nawrócenie. I to bym im powiedział, aby się nawrócili. Gdybym widział tego efekty, to zaprosiłbym ich na adorację Najświętszego Sakramentu, dał różaniec i zaprosił do wspólnej modlitwy. Może nawet byśmy się zakolegowali, czy od czasu do czasu poszli na Mszę świętą. Dlatego codziennie modlę się o ich i swoje nawrócenie.

Cała rozmowa na naszym kanale YT: 

Oceń: +5 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

W imię władzy – jak brudna kampania miała zatrzymać Karola Nawrockiego

2025-07-08 20:47

[ TEMATY ]

felieton

Samuel Pereira

Materiały własne autora

Samuel Pereira

Samuel Pereira

W polskiej polityce widzieliśmy już wiele. Emocje, ostre starcia, manipulacje, a nawet oszczerstwa – to wszystko zdarzało się wcześniej. Ale kampania prezydencka 2025 roku wyznaczyła nowe „standardy”. Bo to już nie była walka na wizje, idee czy nawet programy. To była walka o wszystko – o domknięcie systemu, o bezkarność, o podporządkowanie ostatnich niezależnych instytucji. I dlatego też atak na Karola Nawrockiego przybrał kształt nie tylko brutalny, ale wręcz obrzydliwy.

Z dzisiejszej perspektywy, po ogłoszeniu przez Sąd Najwyższy ważności wyborów, a tuż przed zaprzysiężeniem nowego prezydenta, wychodzą na jaw kulisy kampanii, które powinny zmrozić krew w żyłach każdego, komu zależy na demokracji – niezależnie od sympatii politycznych.
CZYTAJ DALEJ

Chile: coraz mniej katolików, Kościół potrzebuje żywych wspólnot

2025-07-08 17:44

[ TEMATY ]

Kościół

Chile

spadek

wierni

Grażynak Kołek

Spis ludności Chile wykazał, że coraz mniej mieszkańców tego południowoamerykańskiego kraju deklaruje się jako katolicy. Z kolei coraz więcej określa siebie mianem osób bez przynależności religijnej lub deklaruje przynależność do wspólnot protestanckich.

Ze spisu wynika, że w 2024 roku za katolików uważało się 54 proc. obywateli Chile powyżej 15. roku życia. W 1992 roku było ich 77 proc., a w 2002 roku - 70 proc. Przynależność do wspólnot protestanckich deklaruje obecnie 16 proc. mieszkańców tego kraju, zaś 26 proc. nie wyznaje żadnej religii.
CZYTAJ DALEJ

Bardo. Katecheci szukali nadziei podczas wakacyjnych rekolekcji

2025-07-09 23:11

[ TEMATY ]

katecheza

Bardo

rekolekcje dla katechetów

Archiwum prywatne

Katecheci podczas wspólnej modlitwy w czasie rekolekcji w Bardzie

Katecheci podczas wspólnej modlitwy w czasie rekolekcji w Bardzie

Gdy niepewność wobec przyszłości katechezy rośnie, a szkolne reformy budzą lęk, rekolekcje w Bardzie dla katechetów diecezji świdnickiej stały się oazą nadziei i przypomnieniem, że wciąż są w Jego rękach.

Rekolekcje u stóp Matki Bożej Strażniczki Wiary Świętej prowadził w dniach od 3 do 5 lipca ks. Radosław Mielczarek ze Świdnicy, który w prosty, a zarazem głęboki sposób ukazywał sens zaufania Bożej Opatrzności – szczególnie w trudnym dziś powołaniu nauczyciela wiary. Rekolekcje odbywały się pod hasłem „W Jego rękach” i dla wielu stały się odpowiedzią na pytania i niepokoje związane z przyszłością katechezy w polskich szkołach.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję