Reklama

My trzymamy z Bogiem

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Gdy w Gdańsku z wielką pompą otwierano Europejskie Centrum Solidarności, w śródmieściu Gdyni, u zbiegu ulic Władysława IV i Stefana Batorego, w pobliżu kościoła Najświętszego Serca Pana Jezusa, został odsłonięty i poświęcony pomnik długoletniego proboszcza tej parafii – ks. prał. Hilarego Jastaka, jednego z tych kapłanów, bez których zaangażowania nie byłoby wolnej Polski. Na monumencie widnieją trzy określenia, celnie opisujące jego osobowość i zasługi: Król Kaszubów, Honorowy Obywatel Gdyni, Kapelan Armii Krajowej i „Solidarności”.

Kapłan nieugięty

Urodzony w 1914 r. w Kościerzynie (jako jeden z szesnaściorga dzieci), wyświęcony podczas wojny w Warszawie, gdzie się ukrywał i współpracował z Armią Krajową, w 1946 r. przybył do Gdyni i tu został kapelanem Caritas, a trzy lata później – proboszczem parafii Najświętszego Serca Pana Jezusa, której służył do 1984 r., budując piękny kościół i niezwykłą duchową wspólnotę. Komunistycznym władzom naraził się już w 1950 r., gdy został aresztowany pod zarzutem „rozpowszechniania fałszywych wiadomości mogących wyrządzić istotną szkodę interesom Państwa Polskiego”. Ks. Jastak zastraszyć się nie dał i gdy przyszedł 19 grudnia 1970 r., z wielką determinacją zaangażował się w pomoc materialną i duchową rodzinom ofiar, zbierał także relacje od naocznych świadków tragicznych wydarzeń w Gdyni, które przesyłał kard. Stefanowi Wyszyńskiemu. W niedzielę po „czarnym czwartku” odprawił też pierwszą w Polsce Mszę św. w intencji ofiar i mimo zakazu władz czynił to w każdą rocznicę Grudnia. Nadeszły lata wspomagania opozycji: działaczy Wolnych Związków Zawodowych, Ruchu Obrony Praw Człowieka i Obywatela, Ruchu Młodej Polski.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Razem ze strajkującymi

W sobotę 16 sierpnia 1980 r. na plebanię przyszła delegacja strajkujących robotników z prośbą o odprawienie Mszy św. w Stoczni im. Komuny Paryskiej. Ksiądz nie miał wątpliwości, co należy zrobić, i nie czekał na zgodę władz. Tak wspominał tamten dzień: „Wtedy, w niedzielę, napięcie było ogromne. Mówiło się o desancie, a poza tym całe moje doświadczenie i nie tak odległe wspomnienie Grudnia wskazywały na to, że mogą niedługo paść ranni i zabici. Udzieliłem więc generalnej absolucji. Do Komunii przystąpiły tysiące ludzi. My mieliśmy tylko dwa tysiące opłatków, więc trzeba było dzielić na pół, na ćwierć, a potem już same drobinki, okruszki dawać”.

Reklama

W ocenie strajkujących był to moment przełomowy. Msza św. była odprawiana przy drewnianym krzyżu, który – przeniesiony po paru dniach nocą do kościoła – stał się zaczątkiem stoczniowej kaplicy. Znajdują się w niej m.in. drzwi, na których ulicami Gdyni w grudniu 1970 r. niesiony był znany z piosenki Zbigniew Godlewski i zakrwawiony sztandar, którym były okryte zwłoki. Na plebanii, przez którą przewijało się tysiące ludzi, zaczęły się niezwykle pracowite dni, a proboszcz pomagał strajkującym na różne sposoby, posyłał też do stoczni specjalne medaliki i podpisane przez siebie obrazki (przez dwa tygodnie rozdano ich 18 tys.). Po wprowadzeniu stanu wojennego w parafii zorganizowano pomoc dla internowanych, aresztowanych i ich rodzin.

Rok ks. prał. Hilarego Jastaka

Ten odważny i niezłomny kapłan w ocenie prezydenta Gdyni Wojciecha Szczurka był ostoją dla swoich parafian, dla gdynian, dla wszystkich, którzy w tamtych trudnych czasach marzyli o wolnej Polsce, nic więc dziwnego, że w styczniu radni jednogłośnie uchwalili, że 100. rocznica jego urodzin będzie Rokiem ks. prał. Hilarego Jastaka. Działająca od 2010 r. Fundacja Pomorska Inicjatywa Historyczna (przy wsparciu władz miasta i NSZZ „Solidarność”) podjęła się zorganizowania obchodów. Kulminacyjnym ich punktem było odsłonięcie pomnika, który poświęcił abp Sławoj Leszek Głódź. Rzeczywiście, ks. prał. Jastak pozostał w pamięci nie tylko pokolenia, które wywalczyło wolność (jak prezes Fundacji Andrzej Kołodziej, przywódca strajku sierpniowego w gdyńskiej Stoczni), ale też tych, którzy w dorosłe życie wkraczali już w wolnej Polsce. Był wtedy nadal aktywny, zakładając m.in. Fundację Pomocy Stypendialnej dla dzieci z ubogich rodzin kaszubskich. Jedna ze stypendystek – Elżbieta Pryczkowska, wspominając, jak dzwonił rano i śpiewał „Kiedy ranne wstają zorze”, oceniła: „My trzymamy z Bogiem, kochamy Polskę i kaszubską ziemię, bo nas tego nauczyłeś”.

2014-10-14 15:51

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Droga nawrócenia św. Augustyna

Benedykt XVI w jednym ze swoich rozważań przytoczył wiernym niezwykłą historię nawrócenia św. Augustyna, którego wspomnienie w Kościele obchodzimy 28 sierpnia.

CZYTAJ DALEJ

Marcin Zieliński: Znam Kościół, który żyje

2024-04-24 07:11

[ TEMATY ]

książka

Marcin Zieliński

Materiał promocyjny

Marcin Zieliński to jeden z liderów grup charyzmatycznych w Polsce. Jego spotkania modlitewne gromadzą dziesiątki tysięcy osób. W rozmowie z Renatą Czerwicką Zieliński dzieli się wizją żywego Kościoła, w którym ważną rolę odgrywają świeccy. Opowiada o młodych ludziach, którzy są gotyowi do działania.

Renata Czerwicka: Dlaczego tak mocno skupiłeś się na modlitwie o uzdrowienie? Nie ma ważniejszych tematów w Kościele?

Marcin Zieliński: Jeśli mam głosić Pana Jezusa, który, jak czytam w Piśmie Świętym, jest taki sam wczoraj i dzisiaj, i zawsze, to muszę Go naśladować. Bo pojawia się pytanie, czemu ludzie szli za Jezusem. I jest prosta odpowiedź w Ewangelii, dwuskładnikowa, że szli za Nim, żeby, po pierwsze, słuchać słowa, bo mówił tak, że dotykało to ludzkich serc i przemieniało ich życie. Mówił tak, że rzeczy się działy, i jestem pewien, że ludzie wracali zupełnie odmienieni nauczaniem Jezusa. A po drugie, chodzili za Nim, żeby znaleźć uzdrowienie z chorób. Więc kiedy myślę dzisiaj o głoszeniu Ewangelii, te dwa czynniki muszą iść w parze.

Wielu ewangelizatorów w ogóle się tym nie zajmuje.

To prawda.

A Zieliński się uparł.

Uparł się, bo przeczytał Ewangelię i w nią wierzy. I uważa, że gdyby się na tym nie skupiał, to by nie był posłuszny Ewangelii. Jezus powiedział, że nie tylko On będzie działał cuda, ale że większe znaki będą czynić ci, którzy pójdą za Nim. Powiedział: „Idźcie i głoście Ewangelię”. I nigdy na tym nie skończył. Wielu kaznodziejów na tym kończy, na „głoście, nauczajcie”, ale Jezus zawsze, kiedy posyłał, mówił: „Róbcie to z mocą”. I w każdej z tych obietnic dodawał: „Uzdrawiajcie chorych, wskrzeszajcie umarłych, oczyszczajcie trędowatych” (por. Mt 10, 7–8). Zawsze to mówił.

Przecież inni czytali tę samą Ewangelię, skąd taka różnica w punktach skupienia?

To trzeba innych spytać. Ja jestem bardzo prosty. Mnie nie trzeba było jakiejś wielkiej teologii. Kiedy miałem piętnaście lat i po swoim nawróceniu przeczytałem Ewangelię, od razu stwierdziłem, że skoro Jezus tak powiedział, to trzeba za tym iść. Wiedziałem, że należy to robić, bo przecież przeczytałem o tym w Biblii. No i robiłem. Zacząłem się modlić za chorych, bez efektu na początku, ale po paru latach, po którejś swojej tysięcznej modlitwie nad kimś, kiedy położyłem na kogoś ręce, bo Pan Jezus mówi, żebyśmy kładli ręce na chorych w Jego imię, a oni odzyskają zdrowie, zobaczyłem, jak Pan Bóg uzdrowił w szkole panią woźną z jej problemów z kręgosłupem.

Wiem, że wiele razy o tym mówiłeś, ale opowiedz, jak to było, kiedy pierwszy raz po tylu latach w końcu zobaczyłeś owoce swojego działania.

To było frustrujące chodzić po ulicach i zaczepiać ludzi, zwłaszcza gdy się jest nieśmiałym chłopakiem, bo taki byłem. Wystąpienia publiczne to była najbardziej znienawidzona rzecz w moim życiu. Nie występowałem w szkole, nawet w teatrzykach, mimo że wszyscy występowali. Po tamtym spotkaniu z Panem Jezusem, tym pierwszym prawdziwym, miałem pragnienie, aby wszyscy tego doświadczyli. I otrzymałem odwagę, która nie była moją własną. Przeczytałem w Ewangelii o tym, że mamy głosić i uzdrawiać, więc zacząłem modlić się za chorych wszędzie, gdzie akurat byłem. To nie było tak, że ktoś mnie dokądś zapraszał, bo niby dokąd miał mnie ktoś zaprosić.

Na początku pewnie nikt nie wiedział, że jakiś chłopak chodzi po mieście i modli się za chorych…

Do tego dzieciak. Chodziłem więc po szpitalach i modliłem się, czasami na zakupach, kiedy widziałem, że ktoś kuleje, zaczepiałem go i mówiłem, że wierzę, że Pan Jezus może go uzdrowić, i pytałem, czy mogę się za niego pomodlić. Wiele osób mówiło mi, że to było niesamowite, iż mając te naście lat, robiłem to przez cztery czy nawet pięć lat bez efektu i mimo wszystko nie odpuszczałem. Też mi się dziś wydaje, że to jest dość niezwykłe, ale dla mnie to dowód, że to nie mogło wychodzić tylko ode mnie. Gdyby było ode mnie, dawno bym to zostawił.

FRAGMENT KSIĄŻKI "Znam Kościół, który żyje". CAŁOŚĆ DO KUPIENIA W NASZEJ KSIĘGARNI!

CZYTAJ DALEJ

W siedzibie MEN przedstawiono szokujący ranking szkół przyjaznych osobom LGBTQ+

2024-04-24 13:58

[ TEMATY ]

LGBT

PAP/Rafał Guz

„Bednarska" - I społeczne liceum ogólnokształcące im. Maharadży Jam Saheba Digvijay Sinhji w Warszawie zostało najwyżej ocenione w najnowszym rankingu szkół przyjaznych osobom LGBTQ+. Ranking przedstawiła Fundacja "GrowSpace" w siedzibie Ministerstwa Edukacji Narodowej.

Ranking w gmachu MEN został zaprezentowany po raz pierwszy.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję