Reklama

Jak Helenka została Faustyną

Niedziela Ogólnopolska 36/2015, str. 28-29

Aleksandra Polewska

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Dawno, dawno temu, bo niemal aż przed stu dziesięciu laty, w małej wioseczce o nazwie Głogowiec, w niewielkim domku z kamienia, w swoich łóżkach smacznie spała wciąż powiększająca się rodzina Kowalskich. Bo właśnie była noc. W pewnej chwili nad główką jednej z pociech państwa Kowalskich, Helenki, zatańczyło w ciemności nieśmiałe światełko. Oczywiście mógł to być świetlik, ale to nie był on. Mógłby to również być jakiś promyczek księżyca, który wślizgnął się do pokoju przez okno. Ale tamtej nocy księżyc nie był widoczny nad Głogowcem. Dziwne, tajemnicze światełko powoli nabierało śmiałości, pęczniało, gęstniało i coraz odważniej gładziło zamknięte powieki Helenki, próbując ją obudzić. I obudziło. Dziewczynka otworzyła oczy, następnie je przetarła, przyjrzała się nieznanemu sobie zjawisku, marszcząc nieco brwi, a później usiadła i wyciągnęła ostrożnie ku niemu rękę. Nie bała się ani trochę, bo tajemniczy ognik rozsiewał wokół dobro i ciepło. Helenka już miała spróbować ułożyć światełko na swojej dłoni, gdy nagle usłyszała jakiś głos. Zdawał się on wydobywać ze światełka i zachęcał dziewczynkę, by wstała z łóżeczka, uklęknęła przy nim i modliła się. Posłuchała. Uklękła na sfatygowanym nieco dywaniku leżącym tuż obok łóżka i zaczęła odmawiać cichutko „Ojcze nasz”. A światełko wisiało nad nią niczym niezwykła nocna lampka. Dziewczynka modliła się i modliła, nie bolały jej kolana, nie czuła zmęczenia ani znudzenia. W pewnym momencie zorientowała się, że światełko zniknęło i że ciemności nocy rozpraszają wokół niej już wkradające się do domu pierwsze promyki wschodzącego słońca. Helenka zmarszczyła brwi. Zawsze tak robiła, gdy nad czymś mocno się zastanawiała. Jak to możliwe? – pytała samą siebie. – Ledwie zaczęłam się modlić, a tu już wstaje dzień... Była pewna, że klęczała przy łóżeczku kilka minut, tymczasem w rzeczywistości modliła się całą noc. Tajemnicza latarenka wkrótce rozbłysła nad jej łóżeczkiem po raz drugi, potem trzeci, a potem następny. Helenka bardzo ją polubiła. Z czasem, gdy tylko otwierała oczy i widziała ją nad sobą, bez zaproszeń wyskakiwała spod kołderki i zaczynała modlitwę, która zwykle trwała do świtu. Któregoś dnia, po takiej nieprzespanej nocy, mama postawiła przed nią wiadro ziemniaków do obrania na obiad. A Helenka brała kartofel do ręki i nim zbliżyła do niego nożyk, zasypiała! Pani Kowalska zauważyła to, ale nic nie mówiła. Przyszedł jednak czas, kiedy światełko zniknęło z życia Helenki. Było jej smutno, tęskniła za nim. Często zastanawiała się także, czym ów ognik w ogóle był, ale żadna odpowiedź nie przychodziła jej do głowy. Którejś nocy jednak znów poczuła na powiekach znajome muśnięcie tajemniczego blasku. Radośnie więc otworzyła oczy, ale zobaczyła przed sobą zupełnie inny widok, niż sądziła, że ujrzy. Zamiast sympatycznej kuleczki światła zobaczyła piękną, świetlistą postać. Przy jej łóżku stał najprawdziwszy na świecie anioł, uśmiechał się i mówił to samo, co wcześniej światełko, czyli: „Helenko, wstań i módl się”. Dziewczynka zrozumiała natychmiast, że choć światełko było tylko zapowiedzią nadejścia anioła, podobnie jak on, było wysłannikiem nieba. Anioł budził Helenkę jeszcze nie raz, a ona spędziła na modlitwie całkiem sporo nocy. Coraz częściej też zasypiała przy obieraniu ziemniaków, ku niezadowoleniu mamy, która w końcu zaczęła myśleć, że jej mała pomoc, udając, że zasypia, próbuje się wymigać od obowiązków. – Nie spałam w nocy – tłumaczyła się Helenka. – A co ci w tym niby przeszkadzało? – nie dowierzała mama. – Anioł mnie obudził i kazał się modlić, to się modliłam – odpowiadała dziewczynka. Mama nie bardzo wierzyła w tę opowieść. Uważała po prostu, że jej córka ma bardzo bogatą wyobraźnię i jak większość dzieci trochę zmyśla. A wracając do anioła, to on też z czasem zniknął z życia Helenki. Podobnie jak kiedyś światełko. Dziewczynka czuła jednak, że to nie koniec spotkań z mieszkańcami nieba i że przyjdzie czas, kiedy znów nadejdzie ich pora. I nie myliła się. Krótko po swych siódmychurodzinach usłyszała z nieba tajemniczy głos – głos, który zapraszał ją do doskonalszego życia. Tylko czym właściwie miało być owo doskonalsze życie? Helenka zastanawiała się nad tym wiele razy, ale żadna zadowalająca odpowiedź nie przychodziła jej do głowy. W domu Helenki istniał zwyczaj czytania książek na głos. Czytającym był zawsze tatuś naszej bohaterki, bo w czasach jej dzieciństwa tylko on potrafił czytać i pisać. Dziś te umiejętności mają wszyscy, ale sto lat temu wcale tak nie było. Pewnej niedzieli pan Kowalski czytał swym najbliższym historię o św. Janie Chrzcicielu, który żył na pustyni, nosił ubranie zrobione ze skór zwierzęcych i żywił się miodem leśnym i korzeniami. Helenka słuchając tej lektury, pomyślała, że może właśnie tak wygląda owo tajemnicze doskonalsze życie, do którego zapraszał ją tajemniczy głos... Następnego dnia zwołała swych małych przyjaciół z wioski i oświadczyła, że odtąd będą żyli jak Jan Chrzciciel. Chwilę później poprowadziła wesołą gromadkę do pobliskiego lasu i zachęciła do jedzenia korzeni rosnących w lesie roślin. W dodatku zachęciła nie tylko słowem, ale przede wszystkim własnym przykładem! Dzieci posłuchały, bo ciekawił je smak osobliwych przysmaków, które jadał tak wielki święty. Degustowanie korzonków leśnych roślin skończyło się jednak tym, że dzieci ze swą małą przywódczynią na czele pochorowały się od leśnego jadła, a Helenka doszła do wniosku, że w doskonalszym życiu musi chodzić o coś innego. A pan Kowalski czytał swojej rodzinie historie kolejnych świętych, którzy pomagali biednym albo rozmawiali ze zwierzętami, jak choćby św. Franciszek z Asyżu czy św. Antoni z Padwy. Słuchanie tych lektur zainspirowało szybko Helenkę do podobnych postaw. Dziewczynka zaczęła urządzać loteryjki fantowe, by zebrać parę groszy dla najbiedniejszych osób w okolicy, opiekowała się też chorymi zwierzakami. Nie raz przynosiła do domu ptaszki, które miały złamane skrzydełka i pomagała im wrócić do zdrowia. A tatuś Helenki dalej czytał swym najbliższym dzieje kolejnych świętych. Z czasem przyszedł czas na opowieści o świętych pielgrzymach i te właśnie historie zapadły w serce naszej bohaterki najbardziej. Obudziły w niej nieznane dotąd pragnienie, by pielgrzymować! I to nie tylko raz czy kilka razy, ale całe życie! O swoim pragnieniu i postanowieniu Helenka zdecydowała się powiedzieć miejscowemu proboszczowi w czasie spowiedzi. Ale ksiądz proboszcz nie do końca rozumiał, o co jej chodzi. Myślał sobie pewnie, że przyszło do niego dziecko z jakimś swoim dziecinnym marzeniem. Helenka tymczasem oczekiwała, że spowiednik podpowie jej, co powinna zrobić, by zostać pielgrzymem, jak to określała, bo życie zamienione w jedno wielkie pielgrzymowanie wydawało jej się teraz owym doskonalszym życiem, o którym mówił jej tajemniczy głos z nieba. Przy każdej kolejnej spowiedzi dziewczynka wracała do tematu swego pragnienia pielgrzymowania, aż w końcu ksiądz proboszcz, uznawszy, że skoro mała wciąż o pielgrzymowaniu mówi, postanowił się do tego ustosunkować. – Dziecko – powiedział – ty nie możesz być pielgrzymem, ty możesz najwyżej iść do zakonu! Na te słowa serduszko Helenki zadrżało jak nigdy wcześniej. Nieoczekiwanie dla niej samej wszystko stało się jasne i oczywiste! Doskonalszym życiem miało być życie, które całkowicie oddałaby Bogu, wówczas spędzałaby każdy dzień tylko z Nim, od rana do wieczora tylko z Nim! Ksiądz proboszcz wyszedł z konfesjonału, spojrzał na swą młodziutką parafiankę i powiedział, że odprowadzi ją do domu, bo musi pomówić z jej rodzicami, skoro ona ma powołanie do zakonu. – Jeśli córka ma powołanie, trzeba pozwolić jej za nim pójść – powiedział z powagą proboszcz, patrząc w oczy mamie i tacie Helenki. – Jest tylko jeden problem – powiedział pan Kowalski. – By Helenka mogła pójść do klasztoru, musi mieć posag, a my jesteśmy zbyt biedni, by ją w niego wyposażyć. Bez posagu nie przyjmą jej do zakonu. Proboszcz zamyślił się i już miał coś powiedzieć, gdy dziewczynka wpadła napomysł, o którym natychmiast zdecydowała się wszystkim powiedzieć. – Przecież mogę iść do pracy i zarobić na ten posag! – zawołała radośnie. – Jeśli mi, tatusiu, pozwolisz, będę pracowała jako służąca! – Dobry pomysł – uśmiechnął się szeroko ksiądz proboszcz, a pan Kowalski to potwierdził i dodał, że najłatwiej będzie Helence o posadę służącej w pobliskiej Łodzi. Dziewczynka zaczęła skakać z radości. Tak, skakała z radości! Skąd o tym wszystkim wiemy? Od jej rodzonej siostry Natalii, która kiedyś opowiedziała o tym pewnej dziennikarce. Wiele lat później, gdy Helenka była już zakonnicą o nowym imieniu Faustyna, zamiast tajemniczego światełka w nocy i świetlistego anioła, pojawiał się przed jej oczami, w dodatku wiele razy, sam Pan Jezus i mówił jej o swoim miłosierdziu dla nas, grzeszników. Polecił jej też, by zatroszczyła się o to, by namalowano Jego specjalny portret, który będzie czczony na całym świecie, portret, który jest dziś znany jako obraz „Jezu, ufam Tobie” oraz o to, by ustanowiono w Kościele Święto Miłosierdzia. Dziś małą Helenkę z małej wioski Głogowiec znają jako świętą siostrę Faustynę miliony ludzi na całym świecie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2015-09-01 14:03

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Biskup został księciem

2025-05-31 14:42

[ TEMATY ]

Nominacje

pl.wikidia.org

Ojciec Święty przyjął rezygnację Joana Enrica Vives Sicilii, biskupa diecezjalnego Urgell (Hiszpania, Andora) i współksięcia Andory, a jego miejsce zajmuje biskup koadiutor tej diecezji, a zważywszy na prawo można rzec, że nieformalny następca tronu Andory, Josep-Lluis Serrano Pentinat.

Rolę głowy państwa w Andorze pełnią dwaj współksiążęta - prezydent Francji i właśnie biskup diecezjalny Urgell. podaje
CZYTAJ DALEJ

Najświętsza Maryja Panna Krzeszowska, Matka Łaski Bożej

Niedziela legnicka 4/2013, str. 7

[ TEMATY ]

sanktuarium

Krzeszów

Autorstwa Januszk57 - Praca własna, commons.wikimedia.org

Ikona Matki Bożej Łaskawej w Krzeszowie

Ikona Matki Bożej Łaskawej w Krzeszowie

Krzeszów to mała miejscowość w Kotlinie Kamiennogórskiej na Dolnym Śląsku, położona tuż przy czeskiej granicy. Jest znana nie tylko w swoim regionie, ale także w całej Polsce, a nawet w Europie i na świecie. Stało się to za przyczyną znajdującego się tu sanktuarium Matki Bożej Łaskawej oraz barokowego zespołu obiektów sakralnych tworzących kompleks zabytków klasy zerowej.

Cudowny obraz Bogarodzicy jest od wieków czczony w Krzeszowie. Ikona datowana jest na XIII wiek, co czyni ją najstarszym obrazem maryjnym w Polsce. Jest ona o ok. 200 lat starsza od ikony Matki Bożej Częstochowskiej. Została napisana na desce o wymiarach 60 na 37 cm i przedstawia Maryję z Dzieciątkiem na prawym ramieniu, które zwrócone jest twarzą do Matki. W dłoni trzyma Ono pergamin Bożej tajemnicy. Głowę i ramiona Bogarodzicy okrywa pofałdowana chusta w kolorze czerwonym. Ta najcieplejsza z barw, najsilniej wpływa na zmysły modlących się. Symbolizuje żarzące się światło i ogień, który zawsze był symbolem obecności Boga (krzew gorejący); posiada działanie oczyszczające i jest atrybutem świętości. Tak samo krzeszowska Bogarodzica, dzięki swemu wstawiennictwu u Boga, pomaga oczyścić grzeszników i prowadzić ich ku świętości. Maryja została przeniknięta Boskim ogniem, nie spala się od niego i nadal zachowuje swoją ludzką naturę, łącząc w sobie dwie sprzeczne cechy: dziewictwo i macierzyństwo. Tunika Matki Bożej jest zielona. Barwa ta oznacza świat roślinny i ludzki. Symbolizuje odrodzenie i nadzieję duchowej odnowy oraz życie wieczne. Ikona nie posiada światłocienia, gdyż wszystko na niej jest światłością zespoloną z barwą. Światłość symbolizowana jest przez złote tło, wyrażające niezniszczalność, wieczność i Boskość. Ikona przedstawia tzw. typ Hodigitria (gr. Przewodniczka, Wskazująca Drogę). Maryja swoją dłonią wskazuje na Dzieciątko i jednocześnie na swoje serce, jako źródło łaski. Taki typ ikonograficzny obrazuje dogmat wcielenia Syna Bożego w aspekcie jego Boskości. Łaciński tytuł ikony to Gratia Sanctae Mariae (Łaska Świętej Maryi). Jest on jednocześnie najstarszą (wymienioną w 1291 r.) nazwą opactwa krzeszowskiego.
CZYTAJ DALEJ

Giro d'Italia – po raz pierwszy w historii wyścigu kolarze objechali Watykan

2025-06-01 20:31

[ TEMATY ]

Giro d'Italia

PAP/EPA/ANGELO CARCONI

Giro d'Italia czyli wyścig dookoła Włoch to wieloetapowy wyścig kolarski, który odbywa się co roku. Był to pomysł kilku włoskich dziennikarzy, dzięki którym w 1909 r. rozegrano pierwszy wyścig. Giro d’Italia jest jednym z trzech najważniejszych wyścigów etapowych w kalendarzu kolarskim, obok Tour de France i Vuelta a España. Międzynarodowa Unia Kolarska włączyła go do profesjonalnego cyklu World Tour. Tradycyjnie jest uważany za drugi najbardziej prestiżowy wyścig etapowy po francuskim.

Od pierwszej edycji, z wyjątkiem przerw spowodowanych I i II wojną światową, Giro d’Italia odbywało się zawsze i trwało trzy tygodnie w okresie od maja do czerwca.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję