W starożytnym Rzymie przecinały się drogi wodzów, polityków i myślicieli. Tamten świat upadł. Do Wiecznego Miasta jedzie się z wiarą bądź z portfelem, a o losach świata decydują gdzie indziej.
Na kosmopolitycznym placu w Berlinie zapach kawy, smak radlera i najlepszej currywurst miesza się z powiewem wiatru niesionego ze wszystkich stron. Linie komunikacyjne biegną we wszystkich kierunkach. Charakterystyczna Fernsehturm, chluba NRD, dumnie się mieni, prawie dosięga nieba. Tylko język jej budowniczych już nie jest ten sam.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Alexanderplatz to nie jest areopag, gdzie króluje myślenie, raczej doraźność interesów, przelotność myśli i spraw. To tylko oblicze świata, o które Kościół miał się troszczyć od 2 tysięcy lat. Co się stało?
Pobliska katedra pw. św. Jadwigi Śląskiej ołtarz wydobywa jakby z podziemia. Biskupi tron jest jak na obsuniętej skale, gdzie wszystko się obniża. Jak tu wybrzmi modlitwa Salomona, który wierzy w potęgę słów? Czym było ziarenko królestwa Izraela na mapie ówczesnego świata? Czym jest wiara na morzu w godzinie przypływu? Chrześcijański realizm każe nam dziś gasić świece, burzyć bądź sprzedawać kościoły. Odwieczna batalia stracona. Czy należy się poddać? To nie byłaby mądrość Salomona.
Reklama
Kościołowi nie wolno zdradzić pragnienia, by świat uwierzył. Ma wciąż głosić Chrystusa, który jest nadzieją zbawienia, ze wszystkich sił. Kościół sam jest przecież solą ziemi, jest światłem, które nie może świecić w muzeum. Troska o ludzi, którzy nie są z owczarni, to pragnienie, by Kościół trwał. Co jednak zrobić, jeśli sól straci swój smak?
Kościół nie może być ciałem oderwanym od Głowy. Nie może głosić swojego widzimisię, choćby świat się srożył i bardzo tego chciał. Paweł twierdzi, że choćby anioł skądkolwiek przybył, to nauki nie zmieni. A Jezus przyszedł ją wypełnić co do joty, po krzyż i grób.
Trzeba odróżnić prywatne opinie od nauki Kościoła, inaczej wiara obumrze i stanie się jak uroczy ogród fatamorgana, jak instalacje na placu, projekcja ludzkich snów.
Ale do świata trzeba wychodzić. Prorok znad Tybru głosi to z mocą. Kościół musi więc szukać tych, którzy jeszcze nie są z owczarni, bo kto nie jest przeciw, ten jest z nami, a prześladowca jak Szaweł może z konia spaść.
Wierność Ewangelii domaga się pasji głoszenia, troski o tych, co stoją u bram. Każdy jest apostołem, zdolnym, by się dzielić słowem, które wypływa z czystych źródeł, nieskażonych gnozą, pychą, wygodą lub chęcią błyszczenia.
Na berlińską wieżę z podziwem patrzy świat. Stąd widać pewnie cały okrąg ziemi, a na pewno pobliski plac. Czy nie w takim świecie Kościół powinien się dziś zakorzenić, by go przemienić, jak zrobił to przed 2 tysiącami lat? Przyjdzie czas, że budowle przeminą, rozpadną się ludzkie świątynie, a Ten, co mieszka w niebie, spojrzy łaskawie i wszystkich zaprosi do siebie. W Nim są nieśmiertelność i wieczne uzdrowienie.