Rzadko któremu muzykowi udaje się z sukcesem powrócić do stylistyki sprzed lat, zwłaszcza po latach wykonywania muzyki popowej. Carlosowi Santanie, jednemu z najpopularniejszych gitarzystów rockowych wszech czasów, to się jednak udało. Meksykański muzyk postanowił skrzyknąć kolegów, z którymi grał w latach 70. ubiegłego wieku, i wrócić do korzeni. Nieprzypadkowo album jest zatytułowany „Santana IV”, a więc nawiązuje do poprzedniej płyty – „Santana III”, wydanej... 45 lat temu. Nawiązuje nie tylko tytułem, lecz także dźwiękami i właśnie stylistyką. Już otwierające płytę nagranie „Yambu” pokazuje, w którą stronę Santana i jego dawni koledzy z zespołu będą zmierzać. Także inne numery wprost kojarzą się z początkami grupy i jej świetnością. Nagrania są zróżnicowane, ale trudno nie skojarzyć ich z prehistorycznymi już, wydawałoby się, osiągnięciami kapeli słynnego gitarzysty. W efekcie otrzymujemy aż 75 minut muzyki zawartej w 16 kompozycjach, utrzymanych w duchu latynoskiego rocka, czystego, wymieszanego z jazzem i soulem.
Pomóż w rozwoju naszego portalu