Reklama

Dziękczynienie za beatyfikację siostry Sancji

Niedziela przemyska 9/2003

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

2 lutego, w święto Ofiarowania Pańskiego, przedstawiciele rodzin zakonnych archidiecezji przemyskiej spotkali się na modlitwie z trójką błogosławionych, z bp. Józefem Sebastianem Pelczarem, ks. Janem Balickim i s. Sancją - Janiną Szymkowiak (serafitką). Dzień ten można było uznać za wielką szansę dla wszystkich powołanych do świętości. Bp Józef Sebastian i ks. Jan Balicki to prawie domownicy czcigodnej matki kościołów - bazyliki archikatedralnej, a s. Sancja była witana przez zebranych na nabożeństwie jako Gość, który przybył do bazyliki drogami wydeptanymi przez Jej współsiostry od stu lat nawiedzające te święte mury.
Uroczystą Liturgię w tym dniu sprawowali abp Józef Michalik, który wygłosił też Słowo Boże, bp Adam Szal, ks. inf. Stanisław Zygarowicz, wikariusz biskupi do Spraw Osób Życia Konsekrowanego w naszej archidiecezji, oraz liczni księża diecezjalni i zakonni. Oprawę liturgiczną przygotowało Zgromadzenie Sióstr Serafitek, zapraszając do współpracy chór kleryków przemyskiego Seminarium Duchownego, zespół Braci Nowicjuszy Ojców Franciszkanów z Kalwarii Pacławskiej i siostry z innych wspólnot zakonnych.
Przewodnią myślą tego spotkania liturgicznego były słowa Ojca Świętego wypowiedziane w Krakowie z okazji beatyfikacji: "Zwracam się do wszystkich osób konsekrowanych: Niech bł. Sancja będzie wam przykładem i patronką. Przyjmijcie za swój Jej duchowy testament, który zawarła w jednym prostym zdaniu: Jak się oddać Bogu, to się oddać na przepadłe".
Ksiądz Arcybiskup przypomniał duchowe sylwetki błogosławionych wyniesionych na ołtarze w dniu 18 sierpnia 2002 r.: abp. Zygmunta Szczęsnego Felińskiego, ks. Jana Balickiego, o. Jana Beyzyma, jak również s. Sancji - Janiny Szymkowiak. Dostojny Kaznodzieja podkreślił z naciskiem, że bł. Sancja pragnienie świętości wyniosła z domu rodzinnego, gdzie pielęgnowano autentyczne wartości chrześcijańskie. Sześć lat życia zakonnego wystarczyło do osiągnięcia pełni zjednoczenia z Bogiem. Przeżywała każdy dzień "pełniej, lepiej z coraz z większym oddaniem każdej sprawie i każdemu człowiekowi, bo to było jakby codzienną jej troską z miłości do Boga". Kandydaci do chwały ołtarzy są egzaminowani przez trybunały kanonizacyjne z cierpliwości w chwilach najtrudniejszych doświadczeń, bo cierpienie zawsze stawia człowiekowi pytanie: "Kim ty jesteś?". Nie pominął tego problemu Arcypasterz zauważając, że bł. Sancja "weszła na drogę ciężkiego cierpienia... doskonale je ukrywała, a raczej przełamywała się aż do końca". Umiała przyjąć cierpienie i zamieniać je w "perły". Bł. s. Sancji nie brakowało "wyobraźni miłosierdzia", jakiej życzył Ojciec Święty wszystkim uczestniczącym w obrzędach beatyfikacji. W czasie trudnych dni wojennych wnosiła w otoczenie ducha pokoju i nadziei. Dla strapionych i załamanych była duchowym oparciem, wszystkim niosła pociechę i światło wiary. Jeńcy francuscy i angielscy, którym służyła jako tłumacz nazywali ją "aniołem dobroci" i "świętą Sancją".
Po homilii wszystkie osoby życia konsekrowanego odnowiły profesję zakonną. Podczas procesji z darami Siostry ofiarowały świece, kwiaty i obraz bł. s. Sancji. Na zakończenie uroczystego "Te Deum" diakoni podali celebransom i wiernym do ucałowania relikwie Błogosławionej, po czym Siostry Serafitki prowadziły modlitewne czuwanie, prosząc przez pośrednictwo Błogosławionej o dar świętości dla wszystkich powołanych.

Szersze informacje o bł. s. Sancji Szymkowiak można znaleźć w pozycjach:
1. Ryszka Czesław, Upragniona świętość, OO. Kapucyni "Głos Ojca Pio", 2002 r.
2. Zyzak Wojciech ks.: Bł. Siostra Sancja Janina Szymkowiak - Serafitka Wydawnictwo św. Stanisława BM Archidiecezji Krakowskiej, 2002 r.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2003-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

św. Katarzyna ze Sieny - współpatronka Europy

Niedziela Ogólnopolska 18/2000

W latach, w których żyła Katarzyna (1347-80), Europa, zrodzona na gruzach świętego Imperium Rzymskiego, przeżywała okres swej historii pełen mrocznych cieni. Wspólną cechą całego kontynentu był brak pokoju. Instytucje - na których bazowała poprzednio cywilizacja - Kościół i Cesarstwo przeżywały ciężki kryzys. Konsekwencje tego były wszędzie widoczne.
Katarzyna nie pozostała obojętna wobec zdarzeń swoich czasów. Angażowała się w pełni, nawet jeśli to wydawało się dziedziną działalności obcą kobiecie doby średniowiecza, w dodatku bardzo młodej i niewykształconej.
Życie wewnętrzne Katarzyny, jej żywa wiara, nadzieja i miłość dały jej oczy, aby widzieć, intuicję i inteligencję, aby rozumieć, energię, aby działać. Niepokoiły ją wojny, toczone przez różne państwa europejskie, zarówno te małe, na ziemi włoskiej, jak i inne, większe. Widziała ich przyczynę w osłabieniu wiary chrześcijańskiej i wartości ewangelicznych, zarówno wśród prostych ludzi, jak i wśród panujących. Był nią też brak wierności Kościołowi i wierności samego Kościoła swoim ideałom. Te dwie niewierności występowały wspólnie. Rzeczywiście, Papież, daleko od swojej siedziby rzymskiej - w Awinionie prowadził życie niezgodne z urzędem następcy Piotra; hierarchowie kościelni byli wybierani według kryteriów obcych świętości Kościoła; degradacja rozprzestrzeniała się od najwyższych szczytów na wszystkie poziomy życia.
Obserwując to, Katarzyna cierpiała bardzo i oddała do dyspozycji Kościoła wszystko, co miała i czym była... A kiedy przyszła jej godzina, umarła, potwierdzając, że ofiarowuje swoje życie za Kościół. Krótkie lata jej życia były całkowicie poświęcone tej sprawie.
Wiele podróżowała. Była obecna wszędzie tam, gdzie odczuwała, że Bóg ją posyła: w Awinionie, aby wzywać do pokoju między Papieżem a zbuntowaną przeciw niemu Florencją i aby być narzędziem Opatrzności i spowodować powrót Papieża do Rzymu; w różnych miastach Toskanii i całych Włoch, gdzie rozszerzała się jej sława i gdzie stale była wzywana jako rozjemczyni, ryzykowała nawet swoim życiem; w Rzymie, gdzie papież Urban VI pragnął zreformować Kościół, a spowodował jeszcze większe zło: schizmę zachodnią. A tam gdzie Katarzyna nie była obecna osobiście, przybywała przez swoich wysłanników i przez swoje listy.
Dla tej sienenki Europa była ziemią, gdzie - jak w ogrodzie - Kościół zapuścił swoje korzenie. "W tym ogrodzie żywią się wszyscy wierni chrześcijanie", którzy tam znajdują "przyjemny i smaczny owoc, czyli - słodkiego i dobrego Jezusa, którego Bóg dał świętemu Kościołowi jako Oblubieńca". Dlatego zapraszała chrześcijańskich książąt, aby " wspomóc tę oblubienicę obmytą we krwi Baranka", gdy tymczasem "dręczą ją i zasmucają wszyscy, zarówno chrześcijanie, jak i niewierni" (list nr 145 - do królowej węgierskiej Elżbiety, córki Władysława Łokietka i matki Ludwika Węgierskiego). A ponieważ pisała do kobiety, chciała poruszyć także jej wrażliwość, dodając: "a w takich sytuacjach powinno się okazać miłość". Z tą samą pasją Katarzyna zwracała się do innych głów państw europejskich: do Karola V, króla Francji, do księcia Ludwika Andegaweńskiego, do Ludwika Węgierskiego, króla Węgier i Polski (list 357) i in. Wzywała do zebrania wszystkich sił, aby zwrócić Europie tych czasów duszę chrześcijańską.
Do kondotiera Jana Aguto (list 140) pisała: "Wzajemne prześladowanie chrześcijan jest rzeczą wielce okrutną i nie powinniśmy tak dłużej robić. Trzeba natychmiast zaprzestać tej walki i porzucić nawet myśl o niej".
Szczególnie gorące są jej listy do papieży. Do Grzegorza XI (list 206) pisała, aby "z pomocą Bożej łaski stał się przyczyną i narzędziem uspokojenia całego świata". Zwracała się do niego słowami pełnymi zapału, wzywając go do powrotu do Rzymu: "Mówię ci, przybywaj, przybywaj, przybywaj i nie czekaj na czas, bo czas na ciebie nie czeka". "Ojcze święty, bądź człowiekiem odważnym, a nie bojaźliwym". "Ja też, biedna nędznica, nie mogę już dłużej czekać. Żyję, a wydaje mi się, że umieram, gdyż straszliwie cierpię na widok wielkiej obrazy Boga". "Przybywaj, gdyż mówię ci, że groźne wilki położą głowy na twoich kolanach jak łagodne baranki". Katarzyna nie miała jeszcze 30 lat, kiedy tak pisała!
Powrót Papieża z Awinionu do Rzymu miał oznaczać nowy sposób życia Papieża i jego Kurii, naśladowanie Chrystusa i Piotra, a więc odnowę Kościoła. Czekało też Papieża inne ważne zadanie: "W ogrodzie zaś posadź wonne kwiaty, czyli takich pasterzy i zarządców, którzy są prawdziwymi sługami Jezusa Chrystusa" - pisała. Miał więc "wyrzucić z ogrodu świętego Kościoła cuchnące kwiaty, śmierdzące nieczystością i zgnilizną", czyli usunąć z odpowiedzialnych stanowisk osoby niegodne. Katarzyna całą sobą pragnęła świętości Kościoła.
Apelowała do Papieża, aby pojednał kłócących się władców katolickich i skupił ich wokół jednego wspólnego celu, którym miało być użycie wszystkich sił dla upowszechniania wiary i prawdy. Katarzyna pisała do niego: "Ach, jakże cudownie byłoby ujrzeć lud chrześcijański, dający niewiernym sól wiary" (list 218, do Grzegorza XI). Poprawiwszy się, chrześcijanie mieliby ponieść wiarę niewiernym, jak oddział apostołów pod sztandarem świętego krzyża.
Umarła, nie osiągnąwszy wiele. Papież Grzegorz XI wrócił do Rzymu, ale po kilku miesiącach zmarł. Jego następca - Urban VI starał się o reformę, ale działał zbyt radykalnie. Jego przeciwnicy zbuntowali się i wybrali antypapieża. Zaczęła się schizma, która trwała wiele lat. Chrześcijanie nadal walczyli między sobą. Katarzyna umarła, podobna wiekiem (33 lata) i pozorną klęską do swego ukrzyżowanego Mistrza.

CZYTAJ DALEJ

Bp Piotrowski: duchowni byli ostoją polskości

2024-04-29 11:42

[ TEMATY ]

bp Jan Piotrowski

duchowni

archiwum Ryszard Wyszyński

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Odsłonięcie i poświęcenie pamiątkowej tablicy przy ścianie śmierci - z nazwiskami kilkunastu duchownych katolickich, którzy zginęli w obozie Gross- Rosen w Rogoźnicy

Duchowni byli ostoją polskości, co uniemożliwiało skuteczne wyniszczenie narodu, zgodnie z niemieckim planem - mówił dzisiaj w kieleckiej bazylice bp Jan Piotrowski, sprawując Mszę św. przy ołtarzu Matki Bożej Łaskawej, z okazji Narodowego Dnia Męczeństwa Duchowieństwa Polskiego.

- To duchowni, według Niemców, byli grupą niezwykle niebezpieczną, ponieważ poprzez swoją pracę duszpasterską wspierali wszystkich Polaków - podkreślał biskup w homilii. - Od początku wojny byli wyłapywani, torturowani, niszczeni i mordowani - dodał. Jak zauważył, „sakramentalne kapłaństwo było dla Niemców, Rosjan, a potem komunistów znakiem sprzeciwu”.

CZYTAJ DALEJ

Łódź: Byśmy byli jedno

2024-04-29 10:30

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Piotr Drzewiecki

Instytut Pamięci Narodowej przygotował widowisko słowno-muzyczne poświęcone historii Kościoła w czasach komunizmu. Inscenizacja miała miejsce w kościele pw. Świętej Teresy od Dzieciątka Jezus i Świętego Jana Bosko w Łodzi.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję