Środowiska ateistyczne zarzucają, iż kapłani poruszając temat słabości człowieka, próbują go zeszmacić. Nic bardziej mylnego. Jeśli Bóg w naszym sumieniu zaczyna ten temat, to po to, aby nas wesprzeć i nam pomóc.
Może ludzie chodzący na dwóch nogach nie mają okazji tego doświadczyć, ale gdy jest się osobą na wózku, to spowiada się w spowiednicy. Nigdy nie jest to łatwe. Przecież muszę wyjawić to, co mi się nie udało. Jednak to ma szczególny sens. Tam nikt ze mnie nie śmieje się, tylko wspólnie ze spowiednikiem próbuję znaleźć rozwiązanie problemu. I rzecz najistotniejsza – Boże Miłosierdzie. Czy to nie jest najwspanialsza wiadomość – Bóg unieważnił moje zło.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Porządek w sercu
Ma to jeszcze jeden wymiar. Jeśli dobrze przeżyję spowiedź, to nie będę się dziwiła, że ktoś popełnia błędy. Nie będę się dziwiła, tylko w delikatny sposób poradzę tej osobie, aby również skorzystała z miłosierdzia Bożego i pozwoliła sobie na doświadczenie bycia jak małe dziecko, które gdy upadnie, to szybko biegnie do mamy, aby je przytuliła i opatrzyła rany. Tak samo i my. Jeśli w waszym życiu wydarzyło się coś złego, to nie odkładajcie decyzji o spowiedzi do Wielkanocy, tylko w najbliższą niedzielę doprowadźcie swoje serce do porządku.
Luz z Bogiem
Jeśli w moim otoczeniu zaczyna dziać się nie tak jak trzeba, warto trochę wyluzować. Mam na myśli takie mądre wyluzowanie z Panem Bogiem. Czyli np. raz w miesiącu wyłączyć komórkę, pójść pół godzinki wcześniej na Eucharystię, zrobić rachunek sumienia, przystąpić do spowiedzi i Komunii św. A wszystko to po to, aby nabrać zdrowego dystansu do sytuacji, w której postawiło nas życie. Warto także uświadomić sobie, że każda decyzja o spowiedzi jest walką między Chrystusem a szatanem. Oni walczą o nas. O teraźniejszość tu, na ziemi, i naszą wieczność.