Jeden z amerykańskich hierarchów powiedział, że był trzynastym apostołem i jeśli ktoś spóźnił się na dwunastu poprzednich, to warto zacząć słuchać tego trzynastego – bo jego wpływ na nasze życie będzie podobny. W Polsce abp. Fultona J. Sheena słuchało stosunkowo niewielu, był natomiast prawdziwą gwiazdą telewizyjną w swojej ojczyźnie, w USA. Przyciągał do telewizorów miliony Amerykanów, tysiące z nich pod jego wpływem się nawróciły. Oglądano go, otrzymał Emmy – telewizyjnego Oscara. Odbierając go, wprowadził w zdumienie widzów, ponieważ podziękował swoim scenarzystom – Mateuszowi, Markowi, Janowi i Łukaszowi – Ewangelistom.
Wyprzedził swoją epokę. Radiową (a potem telewizyjną) ewangelizację prowadził od lat 30. ubiegłego wieku. Zasłynął jako pierwszy telewizyjny kaznodzieja. Dziś pewnie ewangelizowałby w Internecie, miałby swój, cieszący się milionami wyświetleń, kanał. Działałby jak dominikanin o. Adam Szustak, który przyciąga do swojego kanału „Langusta na palmie” – śledzonego, jak mówi młodzież, przez ćwierć miliona osób. Abp Sheen mówił ciekawie, prostym językiem, odwoływał się do problemów, które trapiły niejednego „poszukującego” człowieka. Nie tylko mówił – napisał... 66 książek.
Wydana właśnie książka „Warto żyć!”, z podtytułem „W poszukiwaniu celu i przeznaczenia”, w której zebrano część jego telewizyjnych wystąpień, ma chyba podobnego adresata jak przed laty. „Poszukującego”, ale nie tylko jego. Bo argumentacja abp. Sheena może umacniać w wierze tych, którzy miewają wątpliwości. Książka składa się z 50 części, zapisów telewizyjnych katechez, które tworzą całość i które da się przeczytać jednym tchem. Tylko po co to robić? Lepiej smakować powoli, degustować. Czytanie jednak to nie to samo, co oglądanie i słuchanie abp. Sheena na żywo. Można się o tym przekonać np. na YouTube.
Pomóż w rozwoju naszego portalu