Czy na Ukrainie wybuchła wojna religijna? Z ostatnich zdarzeń można by wyciągnąć taki wniosek, ale gdy spojrzy się na to głębiej, widać wyraźnie, że chodzi o wykorzystanie religii dla politycznych celów przez obydwie strony konfliktu i storpedowanie tych małych kroków, które prowadziłyby do zmniejszenia napięcia między wrogimi do tej pory stronami.
Iskrą zapalną ostatnich wydarzeń była sprawa pogrzebu chłopca na Zaporożu na Ukrainie. Dziecko zginęło tragicznie w wypadku. Duchowny Cerkwi prawosławnej wiernej Moskwie odmówił pogrzebu, bo chłopiec przyjął chrzest w Kijowie z rąk duchownego uznającego zwierzchność patriarchy Filareta, który nie uznaje Moskwy. Miały paść słowa o chrzcie heretyckim. Prorosyjski metropolita Zaporoża Łukasz wsparł decyzję duchownego – i wtedy się zaczęło. Ukraińscy nacjonaliści rozpoczęli akcję wrzucania maskotek do cerkwi uznających zwierzchność patriarchy Cyryla I z Moskwy. Przerwano także nabożeństwo w cerkwi w Dniepropietrowsku. Naprzeciw siebie stanęli młodzi ludzie wspierający patriarchat kijowski, w tym także ukraińscy nacjonaliści, oraz zwolennicy Rosji. Doszło do rękoczynów i malowania obraźliwych napisów na obiektach sakralnych. W konflikt wmieszała się również ukraińska służba bezpieczeństwa, przeszukując bliski Moskwie Prawosławny Związek Radomira. Te działania zniszczyły efekty cichej mediacji, którą prowadził między walczącymi na Ukrainie stronami patriarcha Cyryl I. Doprowadził on m.in. do porozumienia, w którego wyniku miało dojść do wymiany więźniów między Ukrainą a Rosją. Droga do pokoju między dwiema prawosławnymi Cerkwiami znowu się wydłużyła, a za pretekst posłużyło niewłaściwe zachowanie duchownego z Zaporoża.
Pomóż w rozwoju naszego portalu