Jezus był prawdziwym Bogiem, ale i prawdziwym człowiekiem. We wszystkim podobny nam – z wyjątkiem grzechu. Ale choć był bez grzechu, to przecież doświadczał na sobie skutków grzechu innych. Jego pełne człowieczeństwo potwierdza dzisiejsze drugie czytanie, które wskazuje na lęk i cierpienie Mistrza z Nazaretu w obliczu śmierci. Nawet jeśli z zaufaniem oddajemy się Bogu i wierzymy w życie wieczne, to umieranie napawa nas drżeniem. I to jest normalne, bo zostaliśmy stworzeni ku życiu, a nie ku śmierci. Tyle że życie doczesne nie jest czymś absolutnym. Ważniejsza, bo ostateczna, jest perspektywa życia wiecznego, które oferuje nam Bóg. Św. Ignacy Loyola podkreślał, że najważniejsze w życiu człowieka jest szukanie i pełnienie woli Bożej, by w ten sposób zbawić swoją duszę. Chrystus mówił, że jego pokarmem jest pełnienie woli Ojca. Nawet jeśli ta wola wiązała się z przyjęciem śmierci krzyżowej. Nie szukamy cierpienia, na różne sposoby próbujemy je oddalić, ale są sytuacje, w których – jeśli chcemy pełnić wolę Ojca – pozostaje skonfrontowanie się z cierpieniem, wzięcie na swe ramiona określonego krzyża. Uciekanie za wszelką cenę od krzyża prowadzi nas często do grzechu, do popełniania łajdactw. Z tchórzostwa, z lęku o swe życie krzywdzimy innych, wchodzimy w zaprzaństwo, zdradzamy. Dlatego Jezus nam przypomina: „Ten, kto kocha swoje życie, traci je, a kto nienawidzi swego życia na tym świecie, zachowa je na życie wieczne”. Niedobra, chora jest miłość własnego życia, która owocuje czynieniem zła. Natomiast „nienawiść” w powyższym zdaniu nie oznacza lekceważenia życia, które jest Bożym darem, ale świadomość, że doczesność to nie wszystko, że trzeba nam wybierać dobro, a nie zło, nawet jeśli może to zaszkodzić naszemu zdrowiu, a nawet życiu.
W czasie II wojny światowej większość Polaków zachowała się godnie, jeśli nie bohatersko, płacąc za to niekiedy swoim życiem, ale byli też szmalcownicy, dla których nie liczyła się miłość ojczyzny ani miłość bliźniego, a jedynie własny brudny interes. Nie wiemy, jak byśmy się zachowali w różnych trudnych sytuacjach. Wszak znamy naszą słabość. Dlatego przylgnijmy do słów dzisiejszego psalmu: „Zmiłuj się nade mną, Boże (...). Stwórz, o mój Boże, we mnie serce czyste”. Bo tylko człowiek o czystym sercu ma światło i siłę, by zachować się tak, jak należy. Owa czystość spojrzenia i życiowych decyzji to dar Boga, który – jak czytamy u proroka Jeremiasza – obiecał nam: „Umieszczę swe prawo w głębi ich jestestwa i wypiszę na ich sercach”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu