A czas leciał jak zając...
Szanowna Redakcjo,
Sądzone mi było jeszcze jedno doświadczenie – 8-dniowy pobyt w szpitalu Akademii Medycznej.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Dla osoby 91-letniej to nie bagatelka. Udało się – wróciłam do Domu Opieki. Klinika – wiadomo: ruch bez ustanku, profesor, studenci, pielęgniarki, salowe. Sami dobrzy samarytanie? Ano nie, moi Drodzy! Nie! Zbyt częsty brak empatii dla wieku i niedołęstwa. Wytrwałam. Osiem dni – dwa zgony, bez księdza i rodziny. Modlę się za te panie – nie znałam nawet ich imion.
W szpitalu odwiedziła mnie Agnieszka. 12 lat temu znajoma siostra serafitka z parafii przyprowadziła harcerkę – 12-letnią dziewczynkę, która chciała być wolontariuszką. W jej szkole wolontariat był dobrze widziany. Byłam rada. Chodziłyśmy na spacery i do kościoła – później już nie. A czas pędził jak zając. Agnieszka skończyła szkołę, studia, obroniła magisterium. Wyszła za mąż za cudzoziemca i nie mieszka w Polsce. Ale przyjeżdża do swej mamy, do Gdańska, i znajduje czas, aby i mnie odwiedzić. Czy to nie piękne? W czasie krótkiego pobytu w domu znalazła czas, aby mnie odwiedzić w szpitalu. Trudno to przecenić.
Namawiajmy młodzież do wolontariatu. To piękna sprawa. Ciekawa jestem zdania P.T. Czytelników na ten temat. Zawsze ogromnie cenię Państwa uwagi.
Kłaniam się Szanownej Redakcji. List jest znów brzydki – moja prawa ręka nie potrafi pisać staranniej. Z Panem Bogiem – Czesława z Gdańska