Gdy kierujemy tu swoje kroki, doświadczamy przedziwnego misterium. Zatrzymuje nas pomnik katyński. I nazwiska – tych, którzy w 1940 r. zostali zamordowani strzałem w tył głowy. Tylko dlatego, że byli Polakami. Więźniowie Kozielska, Starobielska, Ostaszkowa i innych sowieckich miejsc kaźni. To niejednokrotnie krewni naszych sąsiadów, znajomych. Ich ojcowie, dziadkowie. Z wielu nazwisk jedno jest mi bliskie – Kazimierza Matulewicza, komisarza przedwojennej policji w Zgierzu, inicjatora sprowadzenia z Wilna do Łodzi relikwii św. Kazimierza, więźnia Ostaszkowa. Został stracony w Twerze jako jeden z pierwszych. Jego synowie walczyli w Powstaniu Warszawskim, jeden z nich zginął, drugi ocalał. Przez wiele lat był dla nas świadkiem tamtych dni i jakże wspaniałym świadectwem tego, co ważne i co warte poświęcenia. Ale są też inni. Oficerowie, sędziowie, wojskowi, policjanci. Niezłomni, bohaterowie, patrioci.
Reklama
Sama świątynia – sanktuarium Matki Bożej Zwycięskiej, to wotum dziękczynne łodzian za Cud nad Wisłą. Jej powstanie jest bowiem wypełnieniem ślubów złożonych Bogu przez mieszkańców Łodzi podczas nabożeństwa błagalnego na pl. Wolności – 15 sierpnia 1920 r., w kulminacyjnym momencie Bitwy Warszawskiej. Łodzianie prosili wtedy: „Jeśli Bóg da zwycięstwo, w podzięce zbudujemy kościół”. I to upragnione przyszło. Dlatego powstała świątynia. Kamień węgielny pod kościół poświęcono 15 sierpnia 1926 r., w uroczystość Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny i jednocześnie w 6. rocznicę Bitwy Warszawskiej. 3 lata później modlono się już w drugim kościele maryjnym miasta. Pierwszym proboszczem był tu sługa Boży ks. Dominik Kaczyński. Wywieziony wraz z dwoma wikariuszami do Dachau, gdzie wszyscy trzej ponieśli męczeńską śmierć. To on zainicjował m.in. trwające do dziś piesze pielgrzymowanie z Łodzi do Częstochowy.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Fronton kościoła zwieńczony jest balkonem, na którym usytuowano betonowy ołtarz, ozdobiony płaskorzeźbą Maryi Wniebowziętej zdobiony mozaiką Matki Bożej Częstochowskiej. Do wejścia prowadzą okazałe schody. W sanktuarium znajduje się dar od św. Jana Pawła II – mozaikowy wizerunek Jasnogórskiej Madonny. Trafił tu w 1982 r. Wcześniej obraz przez 24 lata zdobił kaplicę polską w bazylice św. Piotra na Watykanie. Przed tym wizerunkiem codziennie odprawiano Msze św. za Ojczyznę. Papież Paweł VI, który nie mógł przybyć do naszego kraju na uroczystości Millennium (3 maja 1966 r.), dziękował przed nim Bogu za Polskę zawsze wierną. Przed tym obrazem prywatnie modlił się Jan Paweł II w kilkanaście godzin po wyborze na następcę św. Piotra. 13 czerwca 1987 r., w dniu pobytu papieża Jana Pawła II w Łodzi, mozaika Madonny Watykańskiej stała obok ołtarza na Lublinku, przy którym Ojciec Święty sprawował Eucharystię i udzielił Pierwszej Komunii św. blisko 1600 dzieciom. Obraz z Watykanu jest w specjalnie przygotowanej kaplicy znajdującej się w nawie bocznej po prawej stronie ołtarza, poświęconej w 1984 r. przez kard. Józefa Glempa, prymasa Polski. W 1995 r., w ramach celebracji jubileuszu 75-lecia archidiecezji łódzkiej, mozaikowy wizerunek Czarnej Madonny nawiedził wszystkie parafie naszej diecezji.
Reklama
Od 1989 r. odbywa się w Łodzi Święto Eucharystii, ustanowione dla upamiętnienia pobytu Ojca Świętego Jana Pawła II w naszym mieście. To właśnie z tego kościoła wychodzi co roku procesja eucharystyczna do bazyliki archikatedralnej. Wcześniej przed obrazem Madonny Watykańskiej modlą się biskupi i duchowieństwo.
Jeszcze niedawno wjeżdżający do Łodzi od strony wschodniej widzieli wyraźnie górującą nad miastem wieżę kościoła. Odnosiło się wrażenie, że droga wiedzie wprost do świątyni, a ona sama otwiera swe drzwi dla każdego. I tak właśnie jest. Na posadzce pozostały ślady stóp wielu osób. Kapłanów męczenników, ale też tych nikomu nieznanych, cichych, tych świętych nigdy nie beatyfikowanych, wypraszających swoją modlitwą łaski dla innych. Dlatego myśląc o kościele Matki Bożej Zwycięskiej nie sposób nie zobaczyć sióstr kalkutek, których otwarty dla każdego dom znajduje się na terenie parafii. Ich obecność w Łodzi jest dla wielu doświadczonych przez los ludzi, którzy nie umieją poradzić sobie z problemami codziennego dnia, prawdziwym błogosławieństwem. Bo okazują miłość drugiemu człowiekowi. Tak prosto, bezwarunkowo i pięknie.
Nie można też nie zauważyć kombatantów, żołnierzy AK, których szeregi z roku na rok są coraz mniejsze, uczestniczących w każdej patriotycznej uroczystości odbywającej się w kościele. Wyprostowani, dumnie trzymają sztandary z napisem „Bóg – Honor – Ojczyzna”. Pamiętać trzeba też o symbolicznych śladach pomordowanych na Wschodzie. W kościele znajdują się przecież poświęcone urny z ziemią z tych miejsc. Oni wszyscy są dla nas nauczycielami. Tego, jak żyć, by mieć czyste serce i wciąż na nowo moc ducha.