Niektórzy antropologowie argumentują, że pierwszym dowodem istnienia człowieka na ziemi jest fakt grzebania umarłych. Śmierć jest nieprzeniknioną tajemnicą. Śmierć przeraża. Intuicyjnie wyczuwamy, że należy do innego porządku. W czasach prehistorii człowiek krępował zmarłych rzemieniami, by przypadkiem nie powstali i nie uczynili mu zła. Układał wokół zmarłych koźle rogi, by przestraszywszy się ich, w dalszym ciągu pozostawali zastygli i nieruchomi. Zostawiał zmarłym jedzenie, by ich przebłagać. Kładł na oczy monety, by mogli opłacić podróż do wieczności i nie wracać w przeraźliwych wizjach. Umieszczał przy grobach lampy, by oświetlić krainę ciemności.
W takiej perspektywie nie należy się dziwić strachowi, który pojawił się w sercach Apostołów, gdy usłyszeli Jezusową zapowiedź męki i śmierci: „Oni jednak nie rozumieli tych słów, a bali się Go pytać” (Mk 9, 32). Amerykański historyk Warren H. Carroll twierdził, że „boimy się zmarłych, albowiem w głębi naszego jestestwa czujemy, że oni martwi być nie powinni i być może martwi nie pozostaną; gdyż przypominają nam o tym, o czym wolelibyśmy zapomnieć. O tym mianowicie, że pewnego dnia będziemy jak oni, że nie potrafimy zrozumieć, dlaczego tak właśnie ma się stać, że nie wiemy, jak to się stanie” („Historia chrześcijaństwa”, Wrocław 2009).
Lęk Apostołów przed rozmową o śmierci jest całkiem ludzki. Ich rozumienie tego tematu tabu zmieniło się diametralnie w Poranek Wielkanocny. Być może dopiero wtedy dotarło do nich, że każda z Jezusowych zapowiedzi śmierci kończyła się słowami: „A trzeciego dnia zmartwychwstanie”.
Pomóż w rozwoju naszego portalu