Reklama

Niedziela Wrocławska

Prezes w habicie

– O, jakże bardzo myli się ten, kto myśli, że życie zakonne podobne jest do więzienia, kto uważa, że jest to marnotrawstwo życiowego potencjału – mówi z błyskiem w oku s. Ewa Joanna Jędrzejak, prezes Fundacji „Evangelium Vitae” Sióstr Boromeuszek we Wrocławiu

Niedziela wrocławska 5/2019, str. VI

[ TEMATY ]

zakonnice

Agnieszka Bugała

S. Ewa Joanna Jędrzejak

S. Ewa Joanna Jędrzejak

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Spotykamy się przy ul. Rydygiera, w jasnym, ciepłym pokoju. Z oddali odgłos wiertarki i młota. – U nas wciąż trwa remont. Odkąd odzyskałyśmy budynki dawnego szpitala, krok po kroku budujemy i naprawiamy. Tu, gdzie jesteśmy, była ruina – mówi siostra parząc herbatę do korzennych ciastek. Siostra Ewa jest prezesem Fundacji „Evangelium Vitae” od 2006 r. Wróciła w 2003 r. z domu na Syberii, który siostry boromeuszki tam założyły, i zlecono jej zajęcie się sporą częścią odzyskanego we Wrocławiu poszpitalnego kompleksu przy ul. Pomorskiej i Rydygiera. Siostry chcą tu stworzyć szkołę medyczną i szpital położniczo-ginekologiczny.

– To zadanie skupia w ostatnich latach większość moich sił, ćwiczy mnie w pokorze, każe wierzyć w rzeczy niemożliwe – mówi s. Ewa. – Ale jako prezesowi Fundacji wciąż jeszcze nie udało mi się zebrać potrzebnych 40 mln zł na spełnienie zleconego zadania, chociaż żebrzę wszędzie.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wszystko dla rodzin

Mimo braku milionów na koncie siostry nie próżnują. Powstała dokumentacja projektowa wymarzonej szkoły i szpitala warta kilkaset tysięcy złotych. Podjęły się prac wykończeniowych Zakładu Opiekuńczo-Leczniczego i Domu Dziennego Pobytu, który dziś służy 80 chorym. Powstała Poradnia Rodzinna. Niezwykła, bo w ramach niej działa Centrum Troski o Płodność z zastosowaniem metody naprotechnologii dla leczenia niepłodności, Droga Mleczna, czyli grupa wsparcia laktacyjnego, Klub Mam, Bank Niemowlaka, Szkoła Rodzenia, a także Hospicjum perinatalne, czyli pomoc dla rodziców, którzy otrzymali informację o ciężkiej chorobie ich poczętego dziecka i chcą przygotować się na narodziny i rozstanie. Siostry udzielają też pomocy rodzicom, którzy doświadczyli straty nienarodzonego dziecka. To właśnie boromeuszki organizują we Wrocławiu pochówki nienarodzonych maluchów. Od 2009 r. w ścianie budynku od ul. Rydygiera zrobiły miejsce na pierwsze na Dolnym Śląsku Okno Życia.

Reklama

– Okno jest alternatywą dla mam, które nie mogą wychować swego dziecka i urodziły je w tajemnicy przed rodziną i bliskimi. Pozostawiające swoje dziecko w oknie nie są poszukiwane, a maleństwo po badaniach w szpitalu kierowane jest do adopcji. Nie jest to jednak prosta procedura ze względu na anonimowość dziecka, dlatego na stronie fundacji podałyśmy bezpośrednie numeru telefonów do nas, aby mamy, przed oddaniem, najpierw zadzwoniły. Bo może nie trzeba oddawać, może da się pomóc i zatrzymać dziecko przy sobie – mówi s. Ewa. – A przetarłyśmy już wiele szlaków w mieście – prawnych, administracyjnych. Staramy się ze wszystkich sił ocalać rodziny, gdy tylko zgłoszą się do nas po pomoc. I w kilku przypadkach w ciągu tych lat, odkąd Okno Życia działa, udało się udzielić pomocy mamom i odwieść je od decyzji o oddaniu dziecka. Zazwyczaj powodem podjęcia tej dramatycznej decyzji nie jest brak miłości do dziecka, ale bycie porzuconą przez ojca dziecka i ogromne trudności finansowe i bytowe – maleńkie mieszkanie, ciasnota i brak miejsca dla kolejnego członka rodziny – mówi s. Ewa.

Dzień i noc na służbie

Prowadzenie Okna Życia to wielka odpowiedzialność. Dzwonek przy oknie dzwoni często, czasem kilka razy w nocy. Ludzie dla żartu przyciskają i idą dalej. W tym czasie s. Ewa lub s. Dorota muszą się ubrać i przyjść sprawdzić, czy nie zostawiono malucha. Alarmów fałszywych jest dużo.

– Trudno mi budzić się w nocy – mówi s. Ewa – tym bardziej, że już o piątej mamy pobudkę, a o 5.30 zaczynają się modlitwy. A kładę się późno, sprawy fundacji zajmują dużo czasu, dzień, wypełniony wieloma zadaniami, nie wystarcza. Telefon z alarmem Okna Życia to osobny aparat, w czasie naszej rozmowy jest wyciszony, ale siostra wciąż na niego zerka, jest czujna. – Na szczęście w ubiegłym roku wszystkie alarmy były fałszywe, nikt dziecka nie zostawił – mówi po chwili.

Poślubić królewicza z bajki

Siostra Prezes nosi habit boromeuszek od 1984 r. – Wraz z białym welonem i strojem już prawie zakonnym, otrzymałam też nowe imię, które niejako wyznaczyło mi zadanie na rozpoczynane zakonne życie: Ewa – matka żyjących. Zaproponowałam trzy imiona, ale przełożeni wybrali dla mnie właśnie to. Po latach widzę, że matkowanie, szeroko pojęte, jest moim sposobem wypełniania charyzmatu.

Reklama

Siostra urodziła się w Węglińcu, tuż po Bożym Narodzeniu 1964 r. Była córką wojskowego, a mimo to, co w tamtych czasach nie było łatwe, do Pierwszej Komunii Świętej przystąpiła mając 5,5 roku. Poszły razem, ze starsza od niej siostrą Urszulą. Pierwsza, bardziej świadoma myśl o tym, by zostać siostrą zakonną pojawiła się wcześnie, miała wtedy 3 lub 4 lata. – Razem ze straszą siostrą chodziłam na katechezę dla przedszkolaków. Uczyła nas wtedy siostra szarytka. Patrzyłam na nią oczarowana. Zapragnęłam być jak ona. Gdy jednak przyglądałam się coraz bardziej to stwierdziłam, że „tego czegoś” do głowy to na pewno nie dam sobie przykleić. Chodziło mi o wyszukany wówczas kształt welonu – mówi s. Ewa. Ale marzenia o byciu siostrą minęły mi szybko, bo stwierdziłam, że najlepiej być sprzątaczką – uwielbiałam w tym czasie zamiatać schody i patrzeć na wspaniałe tumany kurzu unoszące się na klatce schodowej – albo kucharką i lekarką. Wkrótce potem chciałam być piosenkarką i aktorką. Wśród marzeń były i te o miłości wielkiej, gorącej, prawdziwej, o miłości, która nigdy się nie kończy. Śniłam oczywiście o księciu, przy boku którego byłabym szczęśliwa, z którym miałabym kilkoro dzieci, z którym wiodłabym ciche, spokojne, dostatnie życie. Tak, chciałam poślubić księcia, króla z bajki – dodaje uradowana wspomnieniami siostra.

Narodziny pragnienia

Joanna Jędrzejak, urodzona w Węglińcu, zapragnęła być z Jezusem tak na serio w pierwszej klasie Technikum Włókienniczego w Żaganiu. Pewnego dnia na katechezie dowiedziała się, że podczas ferii zimowych organizowane są w Trzebnicy rekolekcje dla dziewcząt. Wiedziała o istnieniu klasztoru w Trzebnicy od starszej siostry, która trafiła tam kiedyś na oazę wakacyjną. Informacja o rekolekcjach wystarczyła, by poczuła się „przymuszoną wewnętrznie” do wzięcia udziału. Pragnienie było tak silne, że udało jej się pokonać wszystkie przeszkody. Pojechała. To były pierwsze i ostatnie rekolekcje, jakie przeżyła przed wstąpieniem do zgromadzenia. Była od razu gotowa rzucić szkołę i rozpocząć życie zakonne, o którym nie miała praktycznie zielonego pojęcia. Resztka rozsądku kazała jej poczekać przynajmniej do wakacji. Wszystkie jej modlitwy w tym czasie dotyczyły jednego: „Panie, daj mi poznać, co chcesz, abym czyniła”. Wstąpiła do Zgromadzenia Sióstr Boromeuszek w Trzebnicy, tam dokończyła naukę w liceum. Po kilku latach, 8 września 1986 r. s. Ewa Joanna Jędrzejak złożyła pierwsze śluby i została zaślubiona. Nie, nie królewiczowi z bajki, ale Królowi wieczności.

Reklama

– Bóg wysłuchiwał moich marzeń i spełnił wszystkie! – mówi kobieta, która odkąd nosi habit pisze scenariusze teatralne, występuje na scenie, gotuje, katechizuje, zajmuje się dziećmi i ich rodzicami, sprząta, głosi konferencje, gra na gitarze i... próbuje uzbierać 40 mln zł.

– Chyba jednak najważniejsze, co mogłam i mogę robić pracując wśród ludzi, to opowiadać o Jezusie Chrystusie, którego spotkałam, dzielić się doświadczeniem własnej wiary, zarażać radością, towarzyszyć w przeżywanych trudnościach i doświadczeniach, jakie napotykają na swej drodze. Jednym słowem – matkować, jak się tylko da. I to moje, Ewine, zadane niejako macierzyństwo, wciąż mogę realizować – mówi.

Prezes z miotłą i na kolanach przed Bogiem

S. Ewa ma dwa dyplomy, z teologii i pedagogiki, obydwa zdobyła na KUL, studiując, dla oszczędności czasu, dwa kierunki jednocześnie. Nie boi się żadnej pracy i nowych zadań, ale boli ją, kiedy sens istnienia zakonów żeńskich sprowadza się do cerowania i zamiatania. Choć dziś już może nie jest taką entuzjastką zamiatania, bez problemu się go podejmuje, nadal lubi gotować, szyć, majsterkować.

Reklama

– Z miłości do Kościoła i potrzebujących siostra zakonna powinna być gotowa do służenia, powinna być służebnicą, powinna być gotowa na wszystko. Ale co to oznacza? – zamyśla się s. Ewa. I z pamięci przytacza tekst, którego autora nie potrafi podać, tekst, który inspiruje ją od nowicjatu:

„Służebnica Pańska

Nie ma nic wspólnego ze ścierką do podłogi

Ani z obowiązkiem kłaniania się,

Ani z codziennym fartuchem,

Ani z oczyma spuszczonymi w posłuszeństwie

Służebnica Pana dziwi się,

Że została wybrana spośród

tylu innych

Jest szczęśliwa z powodu

zaufania

Jakim ją obdarzono

Ona wie, ze będzie miała

szczęścia pod dostatkiem

Ale wie również, że cierpienie

przeszyje ją do głębi

To jednak naturalne:

Kochanie i bycie kochaną

ma taką cenę!

Maryja mówi „Tak, Panie”

W ten sposób zaczynają się wszystkie historie miłości”

Co zrobić, by zadania i obowiązki nie zabiły miłości? – Wstajemy ok. piątej, pół godziny później spotykamy się na modlitwie, jest codzienna Msza św. Później przerywamy pracę na modlitwy południowe i jeszcze raz, o 17.00, na adorację, Nieszpory i Różaniec. W środy w sposób szczególny powierzamy się przez modlitwę św. Józefowi – zdaje się, że wszystkie siostry zakonne mają z tym świętym bardzo dobre układy – uśmiecha się siostra szeroko. – Trwamy w Nim, w Bogu. Co będzie jutro? Czy wybudujemy szpital, szkołę? Jeśli On zechce, to tak. A ja Mu ufam...

2019-01-30 11:36

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Przez Krzyż... do Nieba

Niedziela warszawska 49/2018, str. V

[ TEMATY ]

pomoc

niewidomi

zakonnice

Archiwum Zgromadzenia

Tak siostry z Lasek świętowały 11 listopada 2018 r. – 100. rocznicę odzyskania niepodległości

Tak siostry z Lasek świętowały 11 listopada 2018 r. – 100. rocznicę odzyskania niepodległości

Od stu lat Siostry Franciszkanki Służebnice Krzyża pomagają niewidomym – i na ciele, i na duszy, w Polsce i na świecie. Witają się słowami: Przez Krzyż... do Nieba

Ociemniałym można być fizycznie i duchowo. Charyzmatem Sióstr Franciszkanek Służebnic Krzyża jest opieka nad osobami niewidomymi, ale siostry prowadzą też apostolstwo „niewidomych na duszy” czyli dalekich od Boga – wskutek grzechu lub braku wiary, zwątpienia, czy złamania doświadczeniami życiowymi. Jak mówiono, stworzony przez nie Zakład dla Niewidomych w Laskach to miejsce, gdzie – metaforycznie – ludzie odzyskują wzrok, dostrzegają to, co dla oczu niewidoczne.

CZYTAJ DALEJ

Ostatnie pożegnanie ks. Jana Kurconia

2024-04-18 17:04

Ks. Paweł Jędrzejski

Grób księdza Jana Kurconia

Grób księdza Jana Kurconia

Przeczów: W kościele Najświętszego Serca Pana Jezusa odbyła się ceremonia pogrzebowa ks. Jana Kurconia. W ostatniej ziemskiej drodze zmarłemu kapłanowi towarzyszyło 35 kapłanów, delegacje OSP, a także reprezentanci kół łowieckich oraz wierni parafii.

Eucharystii pogrzebowej przewodniczył ks. Adam Łuźniak, wikariusz generalny metropolity wrocławskiego. We wstępie zaznaczył, że każdy człowiek posiada swoją historię życia i taką też miał zmarły ks. Jan Kurcoń, a ponieważ posługiwał i mieszkał przez wiele lat pośród wiernych w Przeczowie, to każdy miał jakąś część swojego życia związaną z historią życia ks. Kurconia. Homilię wygłosił ks. Piotr Oleksy, obecny proboszcz przeczowskiej parafii. Zaznaczył, że uroczystość pogrzebowa jest przejściem do życia wiecznego. Podkreślił też, że dom ks. Jana był zawsze otwarty dla ludzi, chętnie ich gościł, słuchał, interesował się ich życiem i dbał o życie sakramentalne parafian. - Dziś ks. Jan niesie nam przesłanie: “Obyś nigdy nie zgubił Jezusa - mówił ks. Oleksy, podkreślając, że zmarły kapłan był miłośnikiem przyrody, kochał las i dostrzegał obecność Boga w przyrodzie.

CZYTAJ DALEJ

Na motocyklach do sanktuarium w Rokitnie

2024-04-19 19:00

[ TEMATY ]

Świebodzin

motocykliści

Zielona Góra

Rokitno

Pielgrzymka motocyklistów

Karolina Krasowska

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Pielgrzymka Motocyklistów ze Świebodzina do Rokitna

Do udziału w XII Diecezjalnej Pielgrzymce Motocyklistów do Rokitna są zaproszeni nie tylko poruszający się na motocyklach, ale także wszyscy kierowcy, rowerzyści.

W tym roku już po raz dwunasty kapłański Klub Motocyklowy God’s Guards organizuje pielgrzymkę motocyklistów do sanktuarium w Rokitnie, która rozpoczyna się tradycyjnie pod figurą Chrystusa Króla w Świebodzinie. Pielgrzymka odbędzie się w niedzielę 28 kwietnia. W imieniu organizatorów ks. Jarosław Zagozda podaje plan.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję