Bohaterowie okrytej sławą bojową akcji pod Arsenałem z 26 marca 1943 r., w czasie której przyjaciele „Rudego” odbili go z rąk gestapo, odchodzą w zapomnienie albo zyskują nową, nie zawsze prawdziwą twarz w nowatorskich ujęciach filmowych czy naukowych. Chodzi o uczciwą pamięć o wszystkich, którym zawdzięczamy wolną Polskę, by – jak pisała Zdzisława Bytnarowa o swoim zamęczonym synu, Janku, „Rudym”, i jego szlachetnych przyjaciołach – „pozostali w ludzkiej pamięci, niby ziarno, z którego wyrosły łany pszenicznych kłosów, żyjących w kromce ojczystego chleba”.
Jeden z „Kamieni...” rodem z Kolbuszowej
Wśród grona osób z Rzeszowszczyzny, którzy złotymi zgłoskami zapisali się na kartach walki o niepodległość, najczęściej przywołuje się płk. Leopolda Lisa-Kulę czy niezłomnych Żołnierzy Wyklętych. Tymczasem wciąż na przypomnienie zasługuje bohater okupowanej Warszawy, harcerz Rzeczypospolitej i dowódca hufca „Południe” Grup Szturmowych Szarych Szeregów, wykonawca wielu brawurowych akcji dywersyjnych i małego sabotażu, niezłomny wobec gestapowskich tortur, bo okrutnie katowany, nikogo nie wydał – Jan Roman Bytnar, „Rudy”. Urodzony w Kolbuszowej pod adresem: Nowe Miasto 10. Stamtąd też pochodziła jego mama – Zdzisława Bytnarowa, z domu Rechul – łączniczka Armii Krajowej, ps. „Sławka”, uczestniczka Powstania Warszawskiego w charakterze dowódcy Harcerskiej Poczty Polowej w Śródmieściu, więźniarka niemieckich obozów koncentracyjnych i Matka Polskich Harcerzy, jak czule i z dziecięcą miłością określali ją druhny i druhowie z hufców powojennej Polski. Wspomnienia Zdzisławy Bytnarowej, wybitnej nauczycielki i wzorowej matki, o swym jedynym synu, nakreślone w „Materiałach do biogramu harcmistrza Jana Bytnara”, najwierniej określają tego wybitnego kolbuszowianina: „miał płomienną miłość ojczyzny w sercu, dla niej żył, uczył się, działał, walczył o jej honor, dla niej poniósł męczeńską śmierć”. Te bezcenne przymioty charakteru, które najpewniej wykształcili w nim rodzice nauczyciele, a przede wszystkim matka i stworzony przez nią dom rodzinny, rozwijał już poza miejscem narodzin, bo w Warszawie, gdzie przeniósł się wraz z rodzicami. Do Kolbuszowej wrócił na chwilę w 1940 r., by zamieszkać z dziadkami w obawie przed aresztowaniami w okupowanej stolicy. Tu też włączył się czasowo w działania konspiracyjnej organizacji „Odwet”. Ową żarliwość i gotowość do służby wykształcił w tzw. Pomarańczarni, czyli 23. Warszawskiej Drużynie Harcerskiej, do której należał od 1934 r., ucząc się jednocześnie pilnie w Państwowym Gimnazjum im. Stefana Batorego. Z rokiem zdania egzaminu dojrzałości rozpoczął się dla niego i jego pokolenia Kolumbów czas sprawdzenia w walce. Stał się w niej przykładem odwagi, pomysłowości i oddania sprawie, bo, jak podają źródła, przeprowadził ponad 70 akcji, wśród których do historii przeszło usunięcie niemieckiej flagi z budynku Zachęty w 1942 r., czy namalowanie znaku kotwicy, symbolu Polski Walczącej, na Pomniku Lotnika. Życie, o którym pisał, że „tylko wtedy jest coś warte i tylko wtedy daje radość, jeśli jest służbą”, przerwało nagłe aresztowanie wraz z ojcem przez gestapo 23 marca 1943 r. i ciężkie śledztwo, w wyniku którego zmarł. Doświadczył jednak tego największego szczęścia, kiedy w chwili największej próby, beznadziei i rozpaczy, nie został sam, lecz odratowany przez prawdziwych przyjaciół, przeżył jeszcze kilka dni po uwolnieniu pod Arsenałem.
Mielecka „Przystań Służebna”
Podczas niemieckiej okupacji mama Janka straciła syna i męża Stanisława, który zginął na krótko przed wyzwoleniem Auschwitz, do którego trafił po aresztowaniu w 1943 r. Dożywszy sędziwych lat, nie ustawała w trudzie, by przekazać przykład braterstwa i służby młodszym pokoleniom. Przez blisko dekadę mieszkała w Mielcu, gdzie w przytulnym mieszkaniu, pełnym ciepła i dobroci, ze znamiennym napisem u wejścia: drzwi otwarte, przyjmowała zastępy harcerzy. Pisali do niej z całej Polski, szukając pocieszenia i rady, jak żyć w mrokach komunizmu. Pisała do niej mama zamordowanego Grzegorza Przemyka, by u matki Jasia zyskać ukojenie. Zapytana kiedyś przez swojego przyjaciela, pedagoga i biografa Janka – hm. Janusza Krężela – jak długo można służyć, odpowiedziała: do końca, druhu, do końca...
Pomóż w rozwoju naszego portalu