Reklama

Moim zdaniem

Ten Marsz ciągle idzie!

Nasza wielka modlitwa za Polskę unosiła się nad całym Oświęcimiem i jestem przekonany, że przyniesie owoce, jakich się nawet nie spodziewamy

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

W Oświęcimiu było Was tysiące, przyjechaliście z najdalszych zakątków świata, z: Togo, Arabii Saudyjskiej, Kanady, USA, Australii (pozdrowienia dla dzielnych motocyklistów!) i z całej Europy. Przyjechaliście też z całej Polski. To wymagało poświęcenia, aby dotrzeć do Oświęcimia. Przez dwa dni gościliśmy u wspaniałych Salezjanów w ich ogrodach i szkole. To było święto Polski i Polaków. Nie padło nawet jedno złe słowo, byliśmy blisko, razem, cieszyliśmy się Polską jak skarbem. Kiedy na scenie trwał sześciogodzinny koncert, nikt z Was nie był zmęczony, pięknie nagradzaliście oklaskami naszych artystów, którzy wystąpili, nie biorąc za to honorariów.

Siła świadectwa

Reklama

Kogóż tu nie było: świetny Marek Piekarczyk, który ma energię nastolatka i siłę pięknego przekazu, Halina Frąckowiak – klasa sama w sobie, Jerzy Grunwald, który tak pięknie porwał Was swoim wykonaniem piosenki „Biały krzyż”, Bożena i Lech Makowieccy z niezwykłą piosenką „Tatuaż”, świetny wrocławski poeta Wojciech Popkiewicz, dama piosenki literackiej Grażyna Strachota i wielu innych, których nawet nie sposób wymienić. Wspaniałe prowadzenie Dariusza Kowalskiego i Anny Musiał. Ten koncert stworzył trudny do opisania fenomen – szczerość, dobro, wspólnotę. A przecież był i precyzyjny, i niesamowicie głęboki w swoim przekazie ks. prof. Tadeusz Guz, który – raz na zawsze – rozprawił się z mitem, że „Boga nie było w Auschwitz”. Sceny, gdy szczelnie wypełniliście salezjański teatr i milczeliście w czasie wykładu księdza profesora, nie zapomnę. Był niezmordowany ks. Stanisław Małkowski, który modlił się z nami w czasie dwóch marszów do Auschwitz. Msza św. na terenie obozu i niezwykła – skierowana przecież właśnie do naszych uszu – homilia abp. Marka Jędraszewskiego, poświęcona szlachetnej postaci naszego patrona – św. Maksymiliana Kolbego. Wielotysięczny marsz – w ulewnym deszczu – do Auschwitz.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Polska wspólnotą

Następnego dnia Msza św. w kościele Salezjanów i marsz z biało-czerwonymi flagami pod Ścianę Straceń, modlitwa prowadzona przez ks. Guza i Marcina Dybowskiego. Odpowiedzialność, spokój, zaduma wszystkich uczestników, wieniec zapalony pod Ścianą – to wszystko obrazy, które na zawsze pozostaną w mojej pamięci. A przecież było jeszcze wiele godzin rozmów, spotkań, wzajemnego poznawania się i cieszenia się sobą – Polską Wspólnotą. Na te dwa dni cały Oświęcim stał się nasz. Nie zapomnę obrazków, gdy mieszkańcy miasta przystawali i ciekawie przypatrywali się tłumom w biało-czerwonych koszulkach z podobizną św. Maksymiliana i jego obozowym numerem. Trudno mi jeszcze to wszystko ogarnąć, ale siła i energia spotkania w Oświęcimiu będą teraz promieniować wszędzie tam, dokąd powrócą jego uczestnicy. Dzięki Wam to nie było zwykłe spotkanie, jakich przecież wiele. To nie był zwykły koncert. I wreszcie – Wy nie byliście zwykłymi pielgrzymami. Świętowaliśmy wielką zadumę i to wszystko, z czym przyjechaliście do Oświęcimia.

Bez rozgłosu

Reklama

W te dni czułem, że było wśród nas wielkie dobro. Policjanci, którzy ochraniali nasze przemarsze, uśmiechali się, pozdrawiali nas; ochroniarze, którzy pomagali – nie pojawił się nawet najmniejszy zły gest. To nie jest zwykłe wydarzenie. Przywieźliście do Oświęcimia prawdę i dobro, i to czuło się na każdym kroku. Nie potrzeba nam było ani medialnego rozgłosu, ani kolportowanych w całym kraju informacji o tym, co się działo w obozie i mieście. My po prostu wiedzieliśmy, że bez względu na wszystko nic nie popsuje naszego spotkania, nic go nie rozbije i nie zmieni. Ono biegło w jakimś niepojętym cudownym rytmie, który nadawali mu Polacy. Stworzyliście coś wielkiego i niepowtarzalnego. Nasza wielka modlitwa za Polskę unosiła się nad całym Oświęcimiem i jestem przekonany, że przyniesie owoce, jakich się nawet nie spodziewamy.

Na Pierwszy Wielki Marsz Życia Polaków i Polonii w Auschwitz przyjechali ludzie świadomi, poważni, skupieni i chcący od siebie przekazać coś Polskiej Wspólnocie. Przyjechało wielu z Was, którzy w Auschwitz straciliście swoich bliskich – te świadectwa były mocne i prawdziwe.

Podziękowania

Reklama

Kiedy rozpoczynałem organizowanie tego marszu, nie miałem nawet pomysłu, jak to wszystko przeprowadzić. Towarzyszyło mi jednak przekonanie, że to musi się udać. Naraz uformował się zespół ludzi, którzy wzięli na swoje barki zadania i – kosztem nieprzespanych nocy, nerwowego załatwiania spraw formalnych – zorganizowali wszystko. Nieoceniony był komandor marszu – Stanisław Piksa, uparty góral, który nie zrażał się żadnymi trudnościami. Perfekcyjny Piotr Szarek, który wyczarował ten niezwykły koncert pt. „Życie za Życie”; Wojtek Michalik z Nowego Jorku, który zaprojektował koszulki i pomagał nam zza oceanu; Maciej Jeleniewski i jego brat Łukasz, bez których sztandarowy utwór marszu – „Dzwony” by nie powstał. Małgosia Puternicka z Gdańska; Radek Łosiewicz ze Szczecina, który wspaniale koordynował pracę salezjańskich wolontariuszy. Świetni i skuteczni jak żołnierze szefowie oświęcimskich salezjanów ks. dyrektor Dariusz Bartocha i ks. Andrzej Policht – bez nich nic by się nie udało. Ogromnie pomógł nam szef Salezjańskiego Inspektoratu w Krakowie, sprawdzony już w wielu „bojach” ks. Adam Parszywka. Dzięki salezjanom to wydarzenie nabrało wielkiego wymiaru. Wybrzmiało także piękne świadectwo o salezjanach zamęczonych przez Niemców na oświęcimskim żwirowisku. Wielkiej energii naszemu marszowi nadało także moje spotkanie z abp. Markiem Jędraszewskim, który pobłogosławił nas i dodał nam wiary w sens tego przedsięwzięcia. Trudno wymienić wszystkich, którzy stworzyli to niezwykłe spotkanie i pewnie nigdy nie wypłacę się wdzięcznością dla wszystkich.

Najważniejsi byli jednak uczestnicy, którzy przywieźli ze sobą taką duchowość, taką energię, że od razu każdy czuł się w czasie tych dni w Oświęcimiu wyjątkowy i jedyny.

Bez rozgłosu

Po spotkaniu natychmiast pojawiły się zjadliwe komentarze, zarzuty, sarkanie... czym byli rozczarowani ci „krytycy”, którzy przecież nie uczestniczyli w naszym spotkaniu. No tak, brakowało im ekscesów. Brakowało im tego, co tak fatalnie zjada nasze życie publiczne – złych emocji. Zarzucano nam nierealistyczność, brak złych słów, które mogłyby stać się napędem dla mediów głównego nurtu. Wiem, że telewizje i rozmaite „media” tylko czyhały na to, aby w Oświęcimiu 14 i 15 sierpnia zdarzyło się coś złego. Tak, wtedy zyskalibyśmy ogólnopolski rozgłos. My tego nie chcemy i nigdy żadne nasze spotkanie takie nie będzie.

Wielu ludzi pyta mnie: dlaczego nie pokazała tego wydarzenia nawet rządowa TVP? Moja odpowiedź jest szczera: widocznie to, co robimy, nasz przekaz nie jest dla TVP atrakcyjny, a to, że inne telewizje też zbyły milczeniem nasze spotkanie, to może nawet lepiej. Nie zabiegaliśmy o media, nie stworzyliśmy nawet osobnego działu prasowego, medialnego. Była to decyzja zupełnie świadoma – nie chcieliśmy w Oświęcimiu zgiełku i niedobrych emocji. Nasze skupienie nie mogło być rozbijane przez wpadających tam „ze świata” ludzi, którzy na siłę szukaliby złych kontekstów. Milczenie mediów wokół naszego marszu było dla nas budujące i dobre – to była świadoma decyzja, aby na te dwa dni odciąć się od medialnego zgiełku. Mieliśmy dużo poważniejsze zadanie. Skupiliśmy się na tym, co dziś może zmienić Polskę, porwać Polaków do wysiłku i działania na rzecz budowy niepodległego państwa, obrony tradycji i religii.

Eksplozja mądrości

Mam wrażenie, że dzięki spokojowi, który otaczał nasz marsz, wiele przemyśleliśmy. Ten marsz będzie teraz „eksplodował” dobrem i mądrością jego uczestników. Każdy z „ludzi marszu” poniósł prawdę do swojego kraju i swojego środowiska. Teraz każdy uczestnik stał się „marszem”, bo będzie on trwał już nieustannie. Posłuchajcie uczestników, świadków tego zdarzenia – oni przekażą Wam wszystko, co miało swój początek w Oświęcimiu. Teraz jest czas, abyście włączali się w marsz, działali. W przyszłym roku spotkamy się jeszcze tłumniej, będzie jeszcze piękniej i jeszcze lepiej. Czuję to, bo Was poznałem, bo wiem, jacy byli uczestnicy tegorocznego marszu. Z każdym z Was trudno mi się było pożegnać. W końcu uświadomiłem sobie, że wcale się nie żegnamy – my maszerujemy wspólnie dalej!

2019-08-21 11:24

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Z rodziną najlepiej wychodzę na... modlitwie

Niedziela Ogólnopolska 9/2020, str. 55

[ TEMATY ]

felieton

Archiwum Dużego Domu

W kaplicy Dużego Domu trwa adoracja Jezusa

W kaplicy Dużego Domu trwa adoracja Jezusa

Nasza niespełna 5-letnia córeczka powiedziała, że chce poprowadzić wspólną modlitwę, po czym usłyszeliśmy jedno krótkie zdanie: „Panie Jezu, bardzo Cię kochamy”.

Moja żona została poproszona o zaangażowanie się w pewne internetowe rekolekcje. Głównym motywem miało być świadectwo na temat modlitwy. Zastanawialiśmy się, jak „ugryźć” ten temat, bo w końcu jest on przepastny. Stwierdziliśmy, że trzeba go sprowadzić do codzienności i do rzeczywistości rodzinnej, a więc do modlitwy z dziećmi, którą raz lepiej, raz gorzej udaje nam się praktykować, oraz do zwyczajnego wypełniania obowiązków domowych ze świadomością, że cały czas jest przy nas Bóg, a my przy Nim.
CZYTAJ DALEJ

Czy Bóg mówi przez sny?

Czy sen pozostaje jedynie metaforą śmierci, czy może być też jedną z metod kontaktu z Bogiem, pomocą w odczytaniu tego, co Bóg do nas mówi?

Teoretycznie powinniśmy przespać 1/3 naszego życia. I nie jest to czas zmarnowany. Dla naszego organizmu, a zwłaszcza mózgu, jest to czas konkretnych zadań, które jeśli nie są zrealizowane podczas snu (np. przez jego zbyt krótki czas albo z powodu bezsenności), zakłócają rytm normalnego funkcjonowania w ciągu dnia.
CZYTAJ DALEJ

Warszawa/ Zmarł policjant postrzelony podczas interwencji

2024-11-23 18:59

[ TEMATY ]

policja

policjant

PAP/Paweł Supernak

Podczas zatrzymania agresywnego mężczyzny z maczetą jeden z funkcjonariuszy użył broni służbowej na skutek czego ranny został inny policjant. Funkcjonariusz zmarł w szpitalu - poinformowały służby prasowe warszawskiej policji. Do zdarzenia doszło ok. 14. przy Inżynierskiej w Warszawie.

"Z ogromnym bólem i smutkiem przekazujemy informację o tragedii, do której doszło podczas dzisiejszej interwencji na ulicy Inżynierskiej na warszawskiej Pradze Północ. W trakcie interwencji z broni służbowej ranny został jeden z biorących udział w akcji funkcjonariuszy" - poinformowały w sobotę przed 17. służby prasowe warszawskiej policji.
CZYTAJ DALEJ
Przejdź teraz
REKLAMA: Artykuł wyświetli się za 15 sekund

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję