Książkę „100 kontroli z archiwum NIK” warto przeczytać z kilku powodów. Fakt, że 100 lat to niezły wiek do podsumowań, to tylko jeden z nich. Wszystko się zaczęło na początku 1919 r., gdy naczelnik dopiero co odrodzonego kraju dekretem powołał Najwyższą Izbę Kontroli Państwa. Szybko się okazało, że instytucja ta jest potrzebna, bo ludziom, a szczególnie urzędnikom państwowym, trzeba patrzeć na ręce. Od pierwszych kontroli NIK zwracał uwagę na ogromny bałagan, zwłaszcza w sferze finansów państwa, który sprzyjał malwersacjom, szerzeniu się korupcji i defraudacji. Bałagan wynikał z wielu zaniedbań, ale i z uwarunkowań obiektywnych: wszak tworzące się z trzech odrębnych części państwo długo nie miało jednolitego prawa. Dzieje NIK w II RP to arcyciekawa część książki. Nie można tego powiedzieć o czasach PRL, kiedy to Izba stała się fasadową instytucją. Do swojej roli NIK wrócił w czasach III RP. Tej działalności poświęcona jest ogromna część książki.
Pomóż w rozwoju naszego portalu