Krzysztof Tadej: W jednym z wywiadów powiedziałeś: „Wierzę w dobro!”.
Hubert Hurkacz: Jeśli człowiek robi coś dobrego, to zmienia świat. I lepiej czuje się z samym sobą. Lubię ludzi z pozytywną energią. Jeśli każdy skupiłby się na czynieniu dobra, to świat byłby piękniejszy.
Świat tenisa jest piękny?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Uwielbiam tenis, jestem zakochany w tej dyscyplinie sportu. Dla mnie jest piękny. Lubię grać i cieszę się, że mogę to robić.
Gdy zaczynałeś swoją karierę, miałeś zaledwie 4 lata...
Rodzice amatorsko grali w tenisa i zabierali mnie ze sobą. Tata opowiadał, że często wbiegałem na kort, żeby ktoś zwrócił na mnie uwagę. Potem kupili mi rakietę – i tak się zaczęło. Nie pamiętam dobrze tych czasów, ale wiem, że w dzieciństwie marzyłem, żeby wygrać jakiś turniej i zdobyć puchar. Tak się stało, gdy miałem 8 lat. Kiedyś grałem również w koszykówkę i trenowałem akrobatykę sportową. Wybrałem jednak tenis i jestem z tego powodu szczęśliwy.
Chcesz być najlepszym tenisistą świata?
Reklama
Każdy sportowiec marzy, żeby być najlepszy. Kariera tenisisty składa się z kilku etapów. Nie ma sensu teraz mówić: „będę numerem jeden!”. Po dwóch czy trzech miesiącach tak się przecież nie stanie. Należy krok po kroku, etap po etapie dochodzić do celu. Obecnie koncentruję się na poprawieniu gry. Każdego dnia staram się być lepszy. Długo trenuję różne detale, poszczególne elementy, żeby dojść do perfekcji. Wiem, jakie są moje rezerwy. Mam nadzieję, że to spowoduje, iż będę coraz wyżej w rankingach.
Tysiące ludzi na całym świecie gra w tenisa. Co zdecydowało, że to Ty osiągasz znaczące sukcesy? Jesteś obecnie najlepszym polskim tenisistą.
Wiele czynników decyduje o poziomie gry. Bardzo ważne są wewnętrzna determinacja i wiara, że można osiągnąć coś znaczącego. Nieraz mówi się przecież, że wygrywa ten, kto bardziej wierzy w zwycięstwo –wpajali mi to rodzice. Bardzo ważne jest również to, jakimi ludźmi otacza się tenisista – kto jest trenerem, z kim na co dzień gra się na korcie, kto pomaga w przygotowaniu fizycznym. Oczywiście, szczęście też się przydaje.
Rodzice marzyli, żebyś był znanym tenisistą?
Reklama
Dali mi pełne wsparcie. Zawozili na treningi i turnieje, niczego jednak nie wymuszali. Chcieli, żebym sam zdecydował, co chcę robić w życiu. Uważam, że to najlepsze, co mogli zrobić. Pokazali mi możliwości i szanse rozwoju. Nauczyli mnie pozytywnego myślenia. W tenisie nawet najlepsi zawodnicy w ciągu roku mogą wygrać 4-5 turniejów, a później wiele przegrywają. Sztuką jest radzenie sobie z porażkami. Gdy byłem juniorem, miałem trudny okres. Nie szło mi najlepiej. Rodzice jednak powtarzali, że sukces jest możliwy i że trzeba myśleć o przyszłości. I właśnie takie jest życie – chodzimy po górach, a potem zdarzają się doliny. Trzeba być przygotowanym zarówno na sukcesy, jak i na porażki.
Generalnie o sukcesie w tenisie decydują zdolności i ciężka praca. Ale uważam, że bardzo ważne jest również to, by lubić tę grę. Ona ma sprawiać satysfakcję, radość. Jeśli tak nie jest, to nigdy nie osiągnie się wielkich sukcesów. Niektórzy rodzice przymuszają dzieci do gry, żeby zaspokoić swoje ambicje i oczekiwania. Ale to nie jest dobre dla tych dzieci. Ze mną było inaczej. Miałem i mam bardzo dobre relacje z rodzicami. Mama grała w tenisa, była medalistką mistrzostw Polski. Tata grał w koszykówkę i piłkę wodną.
Wojciech Fibak powiedział o Tobie, że jesteś dżentelmenem na korcie i poza nim. Nigdy nie krzyczałeś i nie rzucałeś rakietą?
Oj, zdarzało się, ale we wcześniejszym okresie. Tam, gdzie są wielkie emocje, to się zdarza. Teraz raczej się tak nie zachowuję. Nie chcę pokazywać przeciwnikom swoich słabych stron. Poza tym mam taką osobowość. Jestem raczej spokojną osobą.
Codziennie trenujesz?
To zależy od okresu. Przeważnie codziennie. Wyjątkiem jest niedziela. Przed turniejami trening jest bardzo intensywny. Rano biegam, potem mam trening ogólnorozwojowy, później jeden lub dwa treningi na korcie. Inaczej jest po sezonie – wtedy jest czas na odpoczynek.
Co robisz w wolnym czasie?
Lubię czytać książki, szczególnie biografie. Ostatnio czytałem o życiu Steve’a Jobsa i bardzo mnie to zainteresowało. Poza tym oglądam filmy i pasjonuje mnie motoryzacja. Ale wolnego czasu nie mam zbyt wiele.
Tenis to wielkie pieniądze. Nieraz można przeczytać o ogromnych kwotach, które zarabiają zawodnicy. Przy Twoim nazwisku już pojawiła się informacja, że od początku swojej kariery zarobiłeś prawie 2 mln dolarów...
Tak?
Nie liczysz zarobionych pieniędzy?
Reklama
Nie robię tego. Szczerze mówiąc, nie wiem, ile zarobiłem. Z tymi zarobkami wiąże się wiele mitów. Tenis jest bardzo drogim sportem. Zawodnik musi pokryć koszty przelotów, noclegów, zadbać o wynagrodzenia dla trenera i całej ekipy, z którą pracuje. Do tego dochodzą koszty treningów i całego okresu przygotowawczego, w którym nic się nie zarabia. Należy dodać jeszcze koszty wyszkolenia zawodnika.
Przez wiele lat swoje oszczędności wydawali na mnie moi rodzice. To wszystko pochłania ogromne pieniądze. Bardzo się cieszę, że są firmy, które mnie wspierają. W 2019 r. moim głównym partnerem została grupa LOTOS. Dla mnie bardzo istotne jest to, że to polskie przedsiębiorstwo, jedno z największych w naszym kraju. Dzięki tej współpracy mogę ze spokojem planować sezon i nie muszę myśleć, czy mogę np. na jakiś turniej pojechać z trenerem czy bez niego, bo nie będzie mnie na to stać. To wszystko jest bardzo ważne, bo wpływa na sportowe wyniki.
Patriotyzm jest dla Ciebie niezwykle istotny...
Jestem dumny, że reprezentuję Polskę, i staram się to robić jak najlepiej. Fajne jest też to, że tam, gdzie gram, pojawiają się polscy kibice. To mnie dodatkowo motywuje i kiedy słyszę ich doping, to jeszcze bardziej pragnę zwycięstwa.