Jeszcze kilka miesięcy, ba, kilka tygodni temu pojawiały się informacje z tego czy innego państwa o kolejnych „ułatwieniach” związanych z eutanazją, eufemistycznie nazywaną „godną śmiercią”. Tu i ówdzie niepotrzebna już była nawet świadomie wyrażona wola potencjalnych „klientów” klinik śmierci. W państwach obeznanych z „dobrodziejstwem” eutanazji rezygnowano ze zgodnej opinii dwóch lekarzy, którzy mieliby przyzwolić na tę zbrodniczą praktykę „ze względów medycznych”. Miała wystarczać opinia tylko jednego „specjalisty”, bo po co komplikować sytuację z gruntu beznadziejną... W najbardziej postępowych kręgach pojawiały się nawet sugestie, by ustanowić próg wiekowy, po którego przekroczeniu „wspomagane samobójstwo” powinno być o ile nie obowiązkowe, to na pewno z wielu względów pożądane. Nieomalże ogłoszono, że eutanazja, podobnie jak aborcja, jest niezbywalnym „prawem człowieka”.
Człowiekowi znowu zaczęło się wydawać, że może być panem życia i śmierci, że może bezkarnie decydować, czy poczęty człowiek w ogóle ma prawo się urodzić lub kiedy powinien umrzeć człowiek stary, chory czy niedołężny. Niespodziewana pandemia szybko ostudziła te władcze zapędy.
Spustoszenie spowodowane przez koronawirusa nie jest jedynym nieszczęściem, które dotyka współczesny świat. Uprawy w licznych krajach Afryki niszczy w ostatnim czasie dawno niespotykana plaga szarańczy. Niedługo umierać tam będą z głodu nie dziesiątki tysięcy, lecz miliony ludzi. W starciu z koronawirusem – strukturą niezaliczaną nawet do organizmów – bezsilność człowieka jest jednak wręcz spektakularna. To lekcja pokory i wezwanie do poszanowania każdego ludzkiego życia.
Pomóż w rozwoju naszego portalu