Niedawno, podczas sprawowania Mszy św., mój wzrok przyciągnął trochę niezwykły widok. W pierwszej ławce małego kieleckiego kościółka usiadła matka z chłopcem w wieku 10-12 lat. Dowiedziałem się potem,
że ta Msza św. była odprawiana w intencji drogiej im osoby. To trochę wytłumaczyło niezwykłość sceny, jakiej asystowałem, ale w niczym nie umniejszyło jej piękna.
Otóż, kilkakrotnie mogłem zauważyć, że chłopiec to spoglądał pytająco na matkę, kiedy czegoś nie rozumiał, to próbował znaleźć pociechę w jej dłoniach tuląc się do nich, to wreszcie patrzył w oczy
matki, jakby tam szukając nadziei w trudnym dla niego momencie. Ta scena głęboko zapadła mi w serce - nie tylko ze względu na piękno matczynej i synowskiej miłości. Przypomniała mi też prawdę o Matce
w wierze - Maryi.
W pierwszych wiekach, kiedy Kościół odkrywał i formułował prawdy wiary, jednym ze spornych punktów była kwestia czy Maryja była rzeczywiście Matką Bożą. Ojcowie Kościoła mocno stanęli w obronie tej
prawdy, ponieważ byli głęboko przeświadczeni, że w osobie Jezusa człowieczeństwo i Bóstwo tak ściśle się zjednoczyły, iż nie można ich rozdzielać. Maryja nie była więc tylko Matką człowieka - Jezusa,
lecz przez tajemniczy plan Bożej miłości i Bożego uniżenia stała się Matką samego Boga. Tak wierzymy.
Kiedy patrzyłem na ręce tej ludzkiej matki, do której tulił się jej syn, przypominała mi się ta prawda, że Bóg stał się nam bliski i zbawił nas właśnie przez to, że przyjął człowieczeństwo przez Matkę
i dzięki Jej "współpracy". On nie odrzucił i nie "zapomniał" tego, co ludzkie.
Miesiąc maj jest w naszej polskiej tradycji szczególny - nie tylko ze względu na piękno przyrody, ale także ze względu na jego maryjny charakter. Nie zapominajmy, że od Niej możemy wiele się nauczyć
o tym, jaka jest Jego miłość, i że Ona jest naszą przewodniczką w wierze, najdoskonalszą uczennicą Pana.
Pomóż w rozwoju naszego portalu