Łukasz Krzysztofka: Zakończył się rok szkolny. Ze względu na pandemię szczególny. Jaki był ten czas dla Liceum Archutowskiego?
Tomasz Kowalczyk: Był to rok zupełnie wyjątkowy i nieprzewidywalny. Przyniósł sporo plusów i minusów, ale i trochę na nowo rozdał karty. Porównałbym go do tchnienia Ducha Świętego. Duch tchnie kędy chce i tchnął w te przestrzenie, których do tej pory nie widzieliśmy, z których się nie korzystało. Był rokiem z nowymi rozdaniami, chociaż trudnym.
W jaki sposób szkoła reagowała na pandemię?
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Były trzy kierunki naszej reakcji: pierwszy to próba nietracenia kontaktu z młodzieżą i rodzicami, drugi – próba innego ustawienia dziennika elektronicznego i administracyjnego funkcjonowania szkoły, trzeci – sprawy techniczne związane z zabezpieczeniem sanitarno-epidemiologicznym.
Jak w praktyce realizowaliście te i inne cele?
Reklama
Spodziewałem się, że po 2-3 tygodniach wrócimy do szkoły, w związku z tym zamówiliśmy maseczki, rękawiczki, płyny dezynfekujące. Pierwszy tydzień pandemii był dla nas bardzo gorący. Wszyscy uczniowie i pracownicy szkoły otrzymali indywidualne skrzynki mailowe, które pozwalają się wzajemnie komunikować. A drugą przestrzenią był dziennik elektroniczny Librus, w którym nauczyciele planowali lekcje i przekazywali uczniom informacje, o której godzinie się odbywają i jakie treści są do samodzielnego przepracowania
Tradycyjne kształcenie i nauka na odległość to dwa światy. Co było najtrudniejsze w nowej rzeczywistości?
Chyba zmiana sposobu myślenia nas nauczycieli, przyzwyczajonych do kredy, tablicy, książki i bezpośredniego kontaktu. Trzeba było odkryć, że nowoczesne narzędzia w postaci internetu, komputerów z kamerami absolutnie się sprawdzają i są dobre. Rodzice stanęli na wysokości zadania i zadbali o sprzęt w rodzinach, przy drobnym wsparciu szkoły. Jedną z pierwszych rad pedagogicznych było szkolenie, jak sobie poradzić ze zdalnym nauczaniem i lekcjami on-line.
Jak przyjęli tę zmianę nauczyciele?
Młodsza kadra weszła w to bez problemu, dla nich jest to jak oddech i nie stanowi żadnego problemu. Korzystali z WhatsAppa, Messengera, komunikowali się na Facebooku. Widać było, że komunikacja żyje i działa. Wydawało się, że mogą się pojawić trudności u osób z pokolenia „tradycyjnego” nauczania, ale kiedy nagle młodsi koledzy zaczęli im pokazywać, że te narzędzia są ciekawe, że można je wykorzystać, bo otwierają szerokie możliwości, to wszelkie przeszkody zostały pokonane.
Czego najbardziej brakowało nauczycielom?
Reklama
Zdecydowanie kontaktu personalnego twarzą w twarz. Szkoła nie tylko uczy, ale też wychowuje. Porównuję to do dwóch nóg u człowieka. Załóżmy, że jedna noga to nauka, a druga – wychowanie. W momencie kiedy mamy tylko nastawienie na naukę, a nie ma wychowania, człowiek zaczyna kuleć. Koronawirus odebrał nam trochę potencjalne możliwości wpływu wychowawczego, chociaż ogromnym wsparciem dla wychowawców klas są nasze panie pedagog i psycholog – non stop na telefonie, przy laptopach, zawsze dostępne.
A z jakimi problemami borykali się uczniowie?
Najbardziej doskwierał im brak siebie nawzajem. Kiedy po zmniejszeniu obostrzeń uruchomione zostały częściowo sale gimnastyczne, to jedną z pierwszych rzeczy, które się u nas w szkole zdarzyły były dodatkowe zajęcia z wf-u. Uczniowie chcieli się poruszać, brakowało im ruchu i relacji z rówieśnikami. Szkoła jest mała, nie ma możliwości, aby zaprosić większą liczbę uczniów, ale niektórzy przyjeżdżają i widać po twarzach, że po prostu odżywają.
Czy widzi Pan plusy zdalnego nauczania?
Zdalna komunikacja pozwoliła odkryć, że ogromne ilości wiedzy znajdują się w internecie, można z niej spokojnie korzystać. Uczniowie zaczęli się także bardziej uaktywniać w społecznościach wirtualnych na rzecz szkoły. Powstawały ciekawe projekty, prezentacje, filmiki. Koronawirus „nauczył” nas tego, że są narzędzia, które można wprowadzić w szkole i które dają szersze możliwości zdobywania wiedzy.
A minusy?
Reklama
Jednym z nich jest brak wspólnej modlitwy. Zawsze w poniedziałki rano modliliśmy się na szkolnym korytarzu, śpiewaliśmy Apel Jasnogórski. Tego bardzo brakuje, także Mszy św. Wspólna modlitwa jest ważnym elementem wpływającym na formację młodego człowieka. Na katechezie, którą prowadzę widać, że uczniowie poszukują i chcą wejść w głąb, że sama wiedza z lekcji religii jest niewystarczająca, a czasy, w których przyszło nam żyć – niełatwe. Moim zdaniem wszyscy wychodzimy z koronawirusa mniej lub bardziej poobijani.
Szkoła odczuła finansowe skutki pandemii.
Dzisiaj jesteśmy szkołą publiczną, co pozwala nam w miarę bezpiecznie funkcjonować. Jako placówka niesamorządowa jesteśmy wspomagani przez rodziców, którzy wpłacają darowizny na Prymasowską Fundację im. kard. A. Hlonda. Dzisiaj jest wyraźnie mniej tych środków, ale gdybyśmy byli placówką prywatną, tak jak kiedyś, to obecna sytuacja mogłaby być o wiele trudniejsza dla funkcjonowania szkoły.
Czy planujecie zmianę w sposobie nauczania w razie ewentualnej drugiej fali epidemii jesienią?
Rozważamy sprawę ewentualnego powrotu do nauczania zdalnego. Do przemyślenia jest także liczba lekcji on-line. W momencie, kiedy zaczynał się koronawirus, zostaliśmy zarzuceni informacjami od rodziców, aby było więcej lekcji on-line. Ale po dwóch miesiącach dostawałem komunikaty, że tych lekcji jest za dużo, że uczniowie siedzą non stop przed komputerami. Jest więc wahnięcie w drugą stronę. Trzeba znaleźć złoty środek. Ale póki co przed nami wakacje, rodzinne wyjazdy, rekolekcje, więc do zobaczenia we wrześniu.
Tomasz Kowalczyk dyrektor katolickiego Publicznego Liceum Ogólnokształcącego im. bł. ks. Romana Archutowskiego. Z wykształcenia pedagog specjalny i nauczyciel religii, z zamiłowania fotograf i taternik.