Reklama

Niedziela Zamojsko - Lubaczowska

Dziwne czasy

O pandemii i relacjach międzyludzkich z aktorem i piosenkarzem, Jackiem Wójcickim rozmawia Ewa Monastyrska.

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Ewa Monastyrska: Jak Pan to robi, że potrafi Pan zaczarować scenę tak, jak tutaj w Tomaszowie Lubelskim?

Jacek Wójcicki: Zawsze optowałem za profesjonalizmem, zwłaszcza w naszej branży. To ma wyglądać na łatwe, lekkie i przyjemne. Chodzi o to, by stworzyć przyjemny nastrój, ale przede wszystkim, o wyraz artystyczny, tygiel emocji. Wtedy występ nie nudzi. Czasami sam nudzę się sobą, dlatego staram się na scenie robić rzeczy nietuzinkowe, czasami rozbawić, czasami wzruszyć, troszkę się zabawić. Gdziekolwiek się nie występuje, czy w wielkich ośrodkach, czy na małych scenach, trzeba trzymać poziom. Wszędzie przychodzą ludzie i mają mieć podane danie pełnowartościowe.

Czy to kwestia talentu, czy może ciężkiej pracy?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Wydaje mi się, że talent to zaledwie 10%. Cała reszta to zaangażowanie i pasja. Talent jednak to ta iskra Boża, dar, który jest bardzo ważny. Gdy tylko ktoś taki wychodzi na scenę, to od razu wiemy, że ma w sobie coś niezwykłego, osobowość, która zachwyca. Niestety, dzisiejsze czasy weryfikują bylejakość. Ciężko będzie z nich wyjść z podniesioną przyłbicą, ponieważ wielu artystów polegnie i to jest bardzo przykre. W różnych czasach śpiewałem, bo i w stanie wojennym, i w dobrych latach. Trzeba będzie to mądrze i godnie przetrwać.

Jak radzi Pan sobie ze swoją wrażliwością?

Mamy tak rodzinnie, że często sparzymy się. Ktoś nas gdzieś oszuka, wykorzysta, sprawi przykrość, ale wstajemy, otrzepujemy się i idziemy dalej, nie poddajemy się. Z dobrą radą, jak sobie z tym poradzić, zawsze przychodzi nam mama. Poza tym, z piosenką jakoś łatwiej to wszystko znosić. Od początku studiów nas uczono, że nie można poddawać się kryzysom. Jeśli wychodzimy na scenę, to publiczności to nie interesuje. Oni chcą obejrzeć artystę w pełnej krasie. Trzeba wyjść, jakby się nic nie działo. Jest to też dobry trening na życie. Czasami się nie chce, czasami głowa boli, ale przychodzi godzina koncertu, trzeba się wziąć w garść i z uśmiechem wyjść na scenę. To w życiu pomaga podnosić się z porażek losu.

Reklama

Odczuwa Pan wsparcie ze strony ludzi?

Rozmawialiśmy dziś z kolegami o tym, co się dzieje w obecnym czasie między ludźmi, bo zrobiło się bardzo nieprzyjemnie. Wszyscy są jacyś poobrażani, patrzą na siebie wilkiem i spode łba. Przeżyliśmy różne chwile, ale tak nieprzyjemnie nie było. Ludzie zawsze sobie pomagali, nawet w czasie stanu wojennego. Może i wróg był też inny? Teraz wszystko się przepołowiło i nie potrafimy znaleźć wspólnego języka, wielu jątrzy specjalnie. Z tego nic dobrego nie będzie.

Co będzie, kiedy skończą się te „dziwne czasy”? Muzyka przetrwa?

Były różne epidemie: dżumy, cholery, hiszpanki, ale muzyka zawsze była i służyła podniesieniu na duchu. Muzyka zawsze trwała i przetrwa, ale najważniejsze, żebyśmy i my przetrwali z tą muzyką. Bez kompozytorów, żywych ludzi i artystów, tej muzyki nie będzie. Dlatego dbajmy o muzyków, ale i przede wszystkim, dbajmy o siebie. Jak tylko będzie można, niech Państwo chodzą na koncerty i wspierają artystów. Sami Państwo widzą, że bez nich jest o wiele smutniej. Zostałem do Tomaszowa zaproszony także i w te „lepsze czasy”, zatem czekam na nie z niecierpliwością.

Dziękuję za rozmowę i do zobaczenia.

2020-11-25 11:08

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Światowe Dni Młodzieży – i co dalej?

Niedziela częstochowska 38/2016, str. 5

[ TEMATY ]

wywiad

Notatnik duszpasterski

Ks. Andrzej Przybylski

Ks. Andrzej Witek

Ks. Andrzej Witek

Z ks. Andrzejem Witkiem – diecezjalnym asystentem Katolickiego Stowarzyszenia Młodzieży i koordynatorem Światowych Dni Młodzieży w regionie zawierciańskim – rozmawia ks. Andrzej Przybylski

KS. ANDRZEJ PRZYBYLSKI: – ŚDM to już historia. Co zapamięta Ksiądz najbardziej z tamtych dni?

CZYTAJ DALEJ

Św. Wojciech, Biskup, Męczennik - Patron Polski

Niedziela podlaska 16/2002

Obok Matki Bożej Królowej Polski i św. Stanisława, św. Wojciech jest patronem Polski oraz patronem archidiecezji gnieźnieńskiej, gdańskiej i warmińskiej; diecezji elbląskiej i koszalińsko-kołobrzeskiej. Jego wizerunek widnieje również w herbach miast. W Gnieźnie, co roku, w uroczystość św. Wojciecha zbiera się cały Episkopat Polski.

Urodził się ok. 956 r. w czeskich Libicach. Ojciec jego, Sławnik, był głową możnego rodu, panującego wówczas w Niemczech. Matka św. Wojciecha, Strzyżewska, pochodziła z nie mniej znakomitej rodziny. Wojciech był przedostatnim z siedmiu synów. Ks. Piotr Skarga w Żywotach Świętych tak opisuje małego Wojciecha: "Będąc niemowlęciem gdy zachorował, żałość niemałą rodzicom uczynił, którzy pragnąc zdrowia jego, P. Bogu go poślubili, woląc raczej żywym go między sługami kościelnymi widząc, niż na śmierć jego patrzeć. Gdy zanieśli na pół umarłego do ołtarza Przeczystej Matki Bożej, prosząc, aby ona na służbę Synowi Swemu nowego a maluczkiego sługę zaleciła, a zdrowie mu do tego zjednała, wnet dzieciątko ozdrowiało". Był to zwyczaj upraszania u Pana Boga zdrowia dla dziecka, z zobowiązaniem oddania go na służbę Bożą.

Św. Wojciech kształcił się w Magdeburgu pod opieką tamtejszego arcybiskupa Adalbertusa. Ku jego czci przyjął w czasie bierzmowania imię Adalbertus i pod nim znany jest w średniowiecznej literaturze łacińskiej oraz na Zachodzie. Z Magdeburga jako dwudziestopięcioletni subdiakon wrócił do Czech, przyjął pozostałe święcenia, 3 czerwca 983 r. otrzymał pastorał, a pod koniec tego miesiąca został konsekrowany na drugiego biskupa Pragi.

Wbrew przyjętemu zwyczajowi nie objął diecezji w paradzie, ale boso. Skromne dobra biskupie dzielił na utrzymanie budynków i sprzętu kościelnego, na ubogich i więźniów, których sam odwiedzał. Szczególnie dużo uwagi poświęcił sprawie wykupu niewolników - chrześcijan. Po kilku latach, rozdał wszystko, co posiadał i udał się do Rzymu. Za radą papieża Jana XV wstąpił do klasztoru benedyktynów. Tu zaznał spokoju wewnętrznego, oddając się żarliwej modlitwie.

Przychylając się do prośby papieża, wiosną 992 r. wrócił do Pragi i zajął się sprawami kościelnymi w Czechach. Ale stosunki wewnętrzne się zaostrzyły, a zatarg z księciem Bolesławem II zmusił go do powtórnego opuszczenia kraju. Znowu wrócił do Włoch, gdzie zaczął snuć plany działalności misyjnej. Jego celem misyjnym była Polska. Tu podsunięto mu myśl o pogańskich Prusach, nękających granice Bolesława Chrobrego.

W porozumieniu z Księciem popłynął łodzią do Gdańska, stamtąd zaś morzem w kierunku ujścia Pregoły. Towarzyszem tej podróży był prezbiter Benedykt Bogusz i brat Radzim Gaudent. Od początku spotkał się z wrogością, a kiedy mimo to próbował rozpocząć pracę misyjną, został zabity przez pogańskiego kapłana. Zabito go strzałami z łuku, odcięto mu głowę i wbito na żerdź. Cudem uratowali się jego dwaj towarzysze, którzy zdali w Gnieźnie relację o męczeńskiej śmierci św. Wojciecha. Bolesław Chrobry wykupił jego ciało i pochował z należytymi honorami. Zginął w wieku 40 lat.

Św. Wojciech jest współpatronem Polski, której wedle legendy miał także dać jej pierwszy hymn Bogurodzica Dziewica. Po dziś dzień śpiewa się go uroczyście w katedrze gnieźnieńskiej. W 999 r. papież Sylwester II wpisał go w poczet świętych. Staraniem Bolesława Chrobrego, papież utworzył w Gnieźnie metropolię, której patronem został św. Wojciech. Około 1127 r. powstały słynne "drzwi gnieźnieńskie", na których zostało utrwalonych rzeźbą w spiżu 18 scen z życia św. Wojciecha. W 1928 r. na prośbę ówczesnego Prymasa Polski - Augusta Kardynała Hlonda, relikwie z Rzymu przeniesiono do skarbca katedry gnieźnieńskiej. W 1980 r. diecezja warmińska otrzymała, ufundowany przez ówczesnego biskupa warmińskiego Józefa Glempa, relikwiarz św. Wojciecha.

W diecezji drohiczyńskiej jest także kościół pod wezwaniem św. Wojciecha w Skibniewie (dekanat sterdyński), gdzie proboszczem jest obecnie ks. Franciszek Szulak. 4 kwietnia 1997 r. do tej parafii sprowadzono z Gniezna relikwie św. Wojciecha. 20 kwietnia tegoż roku odbyły się w parafii diecezjalne obchody tysiąclecia śmierci św. Wojciecha.

CZYTAJ DALEJ

Japonia: ok. 420 tys. rodzimych katolików i ponad pół miliona wiernych-imigrantów

2024-04-23 18:29

[ TEMATY ]

Japonia

Katolik

Karol Porwich/Niedziela

Trwająca obecnie wizyta "ad limina Apostolorum" biskupów japońskich w Watykanie stała się dla misyjnej agencji prasowej Fides okazją do przedstawienia dzisiejszego stanu Kościoła katolickiego w Kraju Kwitnącej Wiśni i krótkiego przypomnienia jego historii. Na koniec 2023 mieszkało tam, według danych oficjalnych, 419414 wiernych, co stanowiło ok. 0,34 proc. ludności kraju wynoszącej ok. 125 mln. Do liczby tej trzeba jeszcze dodać niespełna pół miliona katolików-imigrantów, pochodzących z innych państw azjatyckich, z Ameryki Łacińskiej a nawet z Europy.

Posługę duszpasterską wśród miejscowych wiernych pełni 459 kapłanów diecezjalnych i 761 zakonnych, wspieranych przez 135 braci i 4282 siostry zakonne, a do kapłaństwa przygotowuje się 35 seminarzystów. Kościół w Japonii dzieli się trzy prowincje (metropolie), w których skład wchodzi tyleż archidiecezji i 15 diecezji. Mimo swej niewielkiej liczebności prowadzi on 828 instytucji oświatowo-wychowawczych różnego szczebla (szkoły podstawowe, średnie i wyższe i inne placówki) oraz 653 instytucje dobroczynne. Liczba katolików niestety maleje, gdyż jeszcze 10 lat temu, w 2014, było ich tam ponad 20 tys. więcej (439725). Lekki wzrost odnotowały jedynie diecezje: Saitama, Naha i Nagoja.

CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję