Reklama

Historia

Błazen czy mędrzec?

Ludzie od zawsze lubili się śmiać, niezależnie od płci, rasy, narodowości, wieku i wykształcenia.

Niedziela Ogólnopolska 1/2021, str. 60-61

[ TEMATY ]

historia

Museo del Prado

Diego Velázquez, Don Sebastian de Morra (błazen króla hiszpańskiego Filipa IV; olej, 1644 r.)

Diego Velázquez, Don Sebastian de Morra (błazen
króla hiszpańskiego Filipa IV; olej, 1644 r.)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Niestety, najchętniej śmiali się z innych, nader często z upośledzonych psychicznie lub fizycznie. Uznawano ich za nierozumnych głupców, niegodnych tego, by być pełnoprawnymi członkami społeczeństwa. Stawali się więc bezdomnymi włóczęgami, dla których jedynym zajęciem mógł być zawód błazna.

Sowizdrzał i inni

Jeśli błazen był sprytny, potrafił okpić tych, którzy nim gardzili i jeszcze na tym zyskać – stawał się nawet ludowym bohaterem, o którym powstawały opowieści.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

W średniowiecznych Niemczech niezwykle popularny stał się Till Eulenspiegel, znany u nas jako Dyl Sowizdrzał – typ wesołka filozofa, kpiarza mądrali, obdarzonego zdrowym chłopskim rozsądkiem, włóczącego się po świecie i zabawiającego wszystkich rubasznymi dowcipami. To on jako pierwszy sprzedał kuśnierzowi kota w worku, twierdząc, że sprzedaje zająca.

Reklama

W jednej z opowieści przybył do Gdańska, żeby utrzeć nosa jego mieszkańcom znanym z pychy i chciwości. W czasie Jarmarku św. Dominika pokazał wielki kamień szlifierski z żelazną korbką, który miał służyć do ostrzenia języka tak zmyślnie, że można się było porozumiewać bez trudu z obcokrajowcami. Na dowód tego, że mówi prawdę, Sowizdrzał zakręcił korbką, zbliżył język do tarczy i przemówił do zebranych w różnych językach. Zebrał od wielu zachwyconych mieszkańców Gdańska pieniądze, uprzedzając, że efekt zostanie osiągnięty dopiero za dwa tygodnie. Nawet najzamożniejsi rajcy kładli języki na kamieniu. Wielu nabawiło się krwawych ran, nie mogli oni później mówić ani jeść. Kiedy oszustwo wyszło na jaw, Sowizdrzała już dawno nie było w mieście.

W kulturze islamu najbardziej znanym odpowiednikiem Sowizdrzała jest Hodża Nasreddin. Opowieści o Hodży, także współcześnie, są częstym komentarzem różnych sytuacji domowych, rodzinnych, społecznych, a nawet politycznych. Pozwalają traktować rzeczywistość ze zdrowym dystansem i przymrużeniem oka.

Nasreddin sprzedał kiedyś swój dom z wyjątkiem jednego gwoździa wbitego w ścianę. Kupcowi postawił warunek: żeby w każdej chwili mógł odwiedzić gwóźdź, ponieważ jest do niego bardzo przywiązany. Kupiec się zgodził i od tej pory przez kilka lat Hodża odwiedzał go codziennie w porach posiłków, a nowy właściciel, zgodnie z zasadą gościnności, nie mógł odmówić poczęstunku.

Dzień głupców

Reklama

Dla osobników pokroju Sowizdrzała czy Nasreddina, a także wesołków i błaznów wędrujących w średniowiecznej Europie za chlebem od miasta do miasta, najważniejszym dniem w roku był Dzień Głupców. Przypadał on najczęściej w pierwszy dzień roku i normą obowiązującą było postawienie wówczas świata na głowie, całkowita zmiana ról społecznych. W tym dniu królem zostawał najgłupszy i najbrzydszy. Temu wszystkiemu towarzyszyły głośna muzyka, tańce, niewyobrażalne pijaństwo i orgie. Wszystko było możliwe i wszystko dopuszczalne. Władze świeckie i Kościół zezwalały na to, traktując obyczaj jako rodzaj społecznego wentyla. Pewien średniowieczny doktor z Auxere napisał, że dla dobra człowieka byłoby wskazane, by „błazeństwo, które jest naszą drugą naturą i wydaje się człowiekowi przyrodzone, mogło się swobodnie wyżyć chociaż raz w roku”.

Nie tylko Stańczyk

Ludzi potrafiących rozśmieszać ceniono także na dworach książęcych i królewskich.

Dworski błazen nosił strój przypominający króla z Dnia Głupców – kaptur zwany kukiełką z długimi uszami, zakończony dzwonkami, który był odpowiednikiem korony. Czasem dodawano przechodzące przez środek kaptura wypustki w kształcie koguciego grzebienia, także zakończone dzwoneczkami. Nieodzownym elementem był odpowiednik berła – laska zwana cepem, na której końcu często umieszczano małą replikę kukiełki lub lisie ogony. Cechą wyróżniającą zawodowego błazna było też gładko wygolone oblicze, wówczas wyśmiewane.

Dobry błazen powinien być dobrze wykształcony, inteligentny, elokwentny, znać kilka języków i być obdarzony zmysłem obserwacji. Zaliczał się do najbardziej zaufanych ludzi władcy, świetnie go znał i rozumiał. Błaznowi przysługiwał przywilej wolności słowa. Był jedyną osobą, która mogła krytykować króla, kpić z jego posunięć, wyśmiewać decyzje – obrażanie się na trefnisia uchybiałoby godności pańskiej. Mógł też przekazać władcy złe wieści, na co nikt inny by się nie odważył. Kiedy w 1340 r. flota francuska została zniszczona przez Anglików, błazen Filipa VI powiedział mu, że angielscy żeglarze „nie mieli nawet na tyle odwagi, by wskoczyć do wody, jak nasi dzielni Francuzi”.

Reklama

Niektórzy z błaznów królewskich zdobyli wielką sławę. Chicot – błazen Henryka III, byłego króla Polski, był jednocześnie dyplomatą, szpiegiem i wykonawcą tajnych misji, a także żołnierzem. Uderzał równie skutecznie szpadą i językiem. Gdy wracał kiedyś z jakiejś wycieczki, wszedł do komnaty króla. Ten spytał: „Wyjaw, gdzie byłeś, bo ja kazałem cię szukać po wszystkich spelunkach Paryża”. Chicot mu odpowiedział: „Mniemam, Henryczku, że zacząłeś od Luwru?”.

Triboulet, który był błaznem czterech francuskich królów, został uwieczniony w operze Rigoletto Giuseppe Verdiego i książkach Wiktora Hugo. Przekroczył jednak granicę tolerancji królewskiej, kiedy obraził faworytę Franciszka I. Ten skazał go na śmierć, ale ponieważ żałował błazna, którego bardzo lubił, pozwolił mu wybrać rodzaj śmierci. Triboulet odpowiedział: „Wybieram zatem śmierć ze starości”.

Tyle szczęścia nie miał błazen Hintze na dworze pomorskiego księcia Jana Fryderyka. Wepchnął księcia do wody, chcąc uwolnić go od gorączki. Rozgniewany władca zainscenizował proces, skazano dowcipnisia na ścięcie mieczem, ale w momencie egzekucji miecz zamieniono dyskretnie na kiełbasę. Błazen jednak ze strachu zmarł.

Jeszcze gorszy los spotkał Gundlinga, który bawił króla pruskiego Fryderyka Wilhelma I. Błazen poza tym, że miał posadę na dworze, był wybitnym profesorem historii i prezydentem Pruskiej Akademii Nauk. Nie przeszkodziło to jednak królowi przypalać mu pośladki rozżarzonymi patelniami, a kiedy skatowany zmarł, kazał wepchnąć zwłoki do beczki z winem i tak je pochować.

Najbardziej znanym w Polsce błaznem jest oczywiście Stańczyk, ulubieniec Zygmunta Starego. Czas panowania tego władcy to najlepszy okres błazeńskiego życia Stańczyka i jego najlepsze dowcipy dworskie. Napisali o nim: Rej, Kromer i Górnicki, a w XIX wieku legendę mądrego błazna utrwalił Matejko, malując Stańczyka jako patriotę przygnębionego złymi dla ojczyzny wieściami.

Zmierzch obecności błaznów na europejskich dworach przyszedł wraz z XVIII wiekiem. Ich miejsce zajęli dworzanie o bystrym umyśle, poeci i zwykli kpiarze. Tradycja jednak do końca nie zaginęła. Dyl Sowizdrzał rządzi w Niemczech w okresie karnawału, w Turcji co roku odbywa się festiwal Hodży Nasreddina, a walijskie miasto Conwy obsadziło oficjalnie w 2015 r. stanowisko miejskiego błazna wakujące od XIII wieku.

2020-12-28 16:10

Ocena: +2 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bp Tyrawa: podczas rozbiorów organem zastępczym państwa polskiego był Kościół

[ TEMATY ]

historia

Ks. Paweł Rytel-Andrianik / niedziela.pl

„Obrona religii okazała się pierwszym impulsem do zainicjowania walki o utraconą podczas rozbiorów wolność religijną i narodową” – podkreślił bp Jan Tyrawa, który przewodniczył w katedrze Mszy św. z okazji 100. rocznicy powrotu Bydgoszczy do Macierzy.

W modlitwie uczestniczyli duchowni, przedstawiciele władz różnych szczebli, parlamentarzyści oraz mieszkańcy miasta. – Setna rocznica przywrócenia miasta Bydgoszczy i okolic do Macierzy budzi w nas wielorakie refleksje dotyczące pytania, czym jest państwo, czym jest religia, a zatem przesłanie moralne. Czym jest i czym ma być prawo, a to wszystko jest zależne od człowieka. To wszystko ma wymiar osobowy, personalny. Dlatego ta rocznica obliguje nas do modlitwy o właściwe kształtowanie sumień poszczególnych obywateli, jak i tych, którzy sprawują władzę we wszystkich wymiarach i kierunkach – mówił ordynariusz bydgoski na wstępie Mszy św.
CZYTAJ DALEJ

Patron Neapolu

Niedziela Ogólnopolska 22/2024, str. 22

[ TEMATY ]

patron dnia

commons.wikimedia.org

Św. Franciszek Caracciolo, prezbiter

Św. Franciszek
Caracciolo, prezbiter

Był opiekunem duchowym więźniów i galerników.

Franciszek (imię chrzcielne: Askaniusz) urodził się w Villa Santa Maria (królestwo Neapolu). Wpływ na jego duchowe życie miało uzdrowienie ze śmiertelnej choroby. Miał wówczas 22 lata i złożył ślub oddania się Panu Bogu na służbę. Studiował teologię na uniwersytecie w Neapolu. W 1587 r. przyjął święcenia kapłańskie. Zaraz też dołączył do bractwa kapłanów neapolitańskich, których celem było towarzyszenie skazanym na śmierć, opieka nad więźniami i galernikami. Franciszek opiekował się również nieuleczalnie chorymi. Z upływem czasu dołączyli do niego inni kapłani i razem udali się do pustelni w Camaldoli, gdzie opracowali regułę nowego zgromadzenia Kanoników Regularnych Mniejszych, którzy opiekowali się biednymi, chorymi i więźniami. W regule do ślubów ubóstwa, czystości i posłuszeństwa dołączony został ślub czwarty – nieprzyjmowania żadnych godności kościelnych. Papież Sykstus V zatwierdził regułę i nowy zakon w 1588 r. Rozwijał się on szybko. W 1594 r. powstał pierwszy dom zakonu w Hiszpanii, w kolejnych latach powstały domy w Rzymie, przy kościele św. Agnieszki na pl. Navona, w Valladolid i w Alcala.
CZYTAJ DALEJ

Kurs Chorału Gregoriańskiego „Convivium Gregorianum” [Zaproszenie]

2025-06-05 09:27

Magdalena Lewandowska/Niedziela

Podczas każdej liturgicznej celebracji uczestnicy w praktyce ćwiczyli swoje umiejętności, włączali się także w części solowe jako kantorzy

Podczas każdej liturgicznej celebracji uczestnicy w praktyce ćwiczyli swoje umiejętności, włączali się także w części solowe jako kantorzy

Pasjonaci chorału gregoriańskiego i polifonii będą mieli kolejną okazję do rozwijania swoich umiejętności. W dniach 13-19 lipca 2025 r., już raz czwarty we Wrocławiu, odbędzie się Ogólnopolski Kurs Chorału Gregoriańskiego „Convivium Gregorianum”, organizowany przez Fundację „Lumen de Lumine”.

Program kursu obejmuje interpretację chorału gregoriańskiego na podstawie pierwszych źródeł pisanych z X i XI wieku. Organizatorzy proponują uczestnikom trzy poziomy: podstawowy (dla osób pragnących nauczyć się czytać zapis chorałowy i śpiewać proste antyfony z psalmami), średniozaawansowany (dla osób pragnących nauczyć się podstaw semiologii gregoriańskiej, neum 1-2 dźwiękowe, prostych śpiewów proprium i ordinarium) oraz poziom zaawansowany (dla osób pragnących nauczyć się rozbudowanych struktur neumatycznych i interpretacji melodycznej).
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję