Minął kolejny rok, w którym na łamach naszego tygodnika dane mi było gościć w Państwa domach i mieć sposobność w komentarzach, felietonach czy wywiadach wskazywać na sprawy ważne, wywodzić możliwe konsekwencje zdarzeń, rozplątywać zawiłości, dzielić się przemyśleniami i ocenami. Starałem się zachęcać do poszukiwań własnych, pogłębiania wiedzy; przekonywać, że my, jako katolicy, mamy obowiązek nie tylko stać przy wierze i Kościele, ale też stawać się świadomymi obywatelami państwa i świata, którego częścią jesteśmy. Wiara i rozum to w tej chwili nie tylko wyzwanie, ale coraz bardziej wezwanie do współformowania przyszłości, współodpowiedzialności za dalsze losy.
Zawsze się staram, aby mój pierwszy noworoczny felieton różnił się od pozostałych. Oczywiście, nie chodzi o wybór tematu, bo to akurat, wobec lawiny informacji, jest rzeczą najprostszą, ale o przekaz: by był bardziej osobisty, na co sobie raz do roku pozwalam, i napisany z optymizmem, do czego się kiedyś Państwu zobowiązałem. Nie żebym ignorował to, co ważne, lekkomyślnie traktował i lekceważył to, co niebezpieczne, lecz z chęci chłodnego i racjonalnego spojrzenia, co zawsze pozwala być gotowym na wyzwania, by nigdy nas nie zaskakiwały.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Reklama
Przyznam szczerze, że tegoroczny felieton nie jest mi łatwo w tym duchu napisać. Nigdy w przeszłości świat nie był wysycony taką liczbą kluczowych zdarzeń, które dzieją się na naszych oczach, kaskadami zjawisk politycznych, które obserwujemy, formowaniem nowego porządku w skali globalnej, cynicznymi aliansami między teoretycznie przeciwnymi stronami. Na naszym europejskim podwórku mamy już jawne deklaracje odebrania przywilejów przynależnych demokratycznym państwom na rzecz budowy niezdefiniowanej eurofederacji. Do tego dochodzą zinstytucjonalizowana walka z Kościołem, tradycją i kulturą narodów, kryzysy gospodarcze, siłowe wprowadzanie polityki tzw. zielonego ładu, uderzające w każdego z nas spekulacje na rynku energii. Ciągłe fale tego i owego, a ostatnio – już jawne ofensywne działania militarne na naszej granicy. Nie tylko skala i zasięg, ale powszechność tych zagrożeń, tempo ich narastania i nasze osobiste, niemal natychmiastowe ich materialne doświadczanie komponują się w coś, czego nie można nazwać inaczej, jak realnym zagrożeniem, z odebraniem naszej suwerenności i wolności włącznie.
Nie wystarczy obserwacja zjawisk, umiejętność ich identyfikacji, zrozumienie toczących się procesów. Choć nadzieja jest tym, co nas, katolików, wzmacnia i zachęca do działania, nie może jednak naiwnie znieczulać, uspokajać w oczekiwaniu na „jakoś to będzie”. Życzeniem Matki Bożej podczas objawień w Gietrzwałdzie było codzienne odmawianie Różańca. To przesłanie, podjęte i poniesione przez Polaków wobec tragicznej, po ludzku beznadziejnej sytuacji Kościoła i narodu gnębionych i niszczonych przez carat i kulturkampf Bismarcka, przy braku własnego państwa, doprowadziło nie tylko do powszechnego wzrostu pobożności, ale do odrodzenia życia obyczajowego i religijnego. Doprowadziło do wielkich zmian w życiu społeczno-politycznym, przebudzenia świadomości narodowej, aktywności w życiu politycznym, podwojenia liczby Polaków w okresie dwóch pokoleń, a na koniec – do odzyskania niepodległości. To zadanie zostało wykonane przez ludzi, ale wyznaczone przez Opatrzność.
Nie bez przyczyny daję to za przykład, który jak ulał pasuje do dzisiejszych czasów. Powinniśmy zebrać się do działania i budowania we wspólnocie siły społeczeństwa, narodu, państwa i Kościoła. Dziś już nie wystarczą pobożne osobiste przeżywanie wiary i wspominanie Bożego Narodzenia. Dziś zadaniem dla wszystkich jest budować w sobie i w innych Boże Odrodzenie.