Osiągniemy ją znacznie szybciej, niż wskazywały przewidywania z początku tego roku. (Mówiono wtedy o roku 2025). Dlaczego? Wiadomo, to inflacja. I wszystko jasne. Wartość zakupów żywnościowych rośnie też dlatego, że coraz częściej sięgamy po produkty droższe, z tzw. półki premium. Prawie połowa z nas robi zakupy żywnościowe codziennie. Jest to więc zajęcie rutynowe. W poprzednim odcinku pisaliśmy w tej rubryce o bardzo oczywistych, w większości znanych, sposobach na znalezienie oszczędności przy kupowaniu jedzenia. Oszczędzanie wiązało się przede wszystkim z tym, żeby żywności nie marnować. Dziś kilka zdań o sposobach nieoczywistych, które mogą mieć spore znaczenie dla stanu naszego portfela.
Reklama
Płatności elektroniczne pociągają nas przede wszystkim wygodą. Ot, wyciągamy kartę czy telefon, przykładamy do terminala, słyszymy „pik”, wpisujemy PIN lub nie (dziś zazwyczaj wpisujemy) i czekamy chwilę, aż zobaczymy komunikat: „Transakcja zaakceptowana”. Płacenie kartą jest, owszem, wygodne, ale zazwyczaj droższe, i to nie dlatego, że bank pobierze od nas prowizję – ta obciąży sprzedawcę – ale dlatego, że mniej się kontrolujemy i kupujemy więcej. Być może nawet mamy w pamięci, jaki jest bieżący stan naszego konta, ale w końcu mamy jeszcze debet... Jeżeli idziemy na zakupy z 1 tys. zł w portfelu, a nie np. z 200 zł, kiedy musimy liczyć, czy wystarczy nam na to, co znajdzie się w koszyku, by nie wstydzić się przy kasie, to istnieje spora szansa, że „zaszalejemy”. Mniejsza, najlepiej orientacyjnie wyliczona, ilość gotówki w portfelu (na produkty z listy) skutkuje tym, że nie złapiemy się za głowę, gdy będziemy przeglądać w domu paragon.
Pomóż w rozwoju naszego portalu
Są takie chwile, u mnie nawet częste, że nachodzi mnie ochota, aby w konkretnym dniu zjeść akurat to i nic innego, np. lasagne, pierogi, kotleta mielonego czy cokolwiek innego. I zaraz idę do sklepu po produkty. Można i tak, ale będzie drożej. Taniej byłoby – wiem, że niewielu tak robi –przejrzeć zapasy, sprawdzić terminy przydatności, następnie szczegółowo zaplanować posiłki na cały tydzień, no i trzymać się mocno ustalonego planu. Może nie będzie tej odrobiny luksusu, ale na pewno wyjdzie taniej.
I ostatnie, prawdopodobnie najtrudniejsze. Na bank zaoszczędzimy sporo pieniędzy, jeśli zaplanujemy miesięczny budżet na żywność. Nie, nie chodzi o to, żeby głodować, lecz o to, żeby nałożyć samoograniczniki i odejść od zasady „czego dusza zapragnie”. Eksperymentalnie można spróbować w jednym czy drugim dniu wyżywić się – w zależności od liczby osób w domowym ognisku – za 12, 20 czy 25 zł i sprawdzić, czy się da. Na pierwszy rzut oka się nie da, ale przy nakładzie sił i zachowaniu żelaznych rygorów powinno się udać. /xpr