Reklama

Nie pasują do naszej wioski

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Jedna z wielu wiosek położonych na terenie obecnego województwa podlaskiego. Przepiękny krajobraz - rozległe pola, pochylone wierzby, upodabniające się do zimowej scenerii brzozy chociaż w małej części rekompensują rozrzucone po wsi zaniedbane budynki. Widać, że bieda zawitała w te strony już bardzo dawno. Bieda, a może nawet nędza. Owszem, tu i ówdzie można zobaczyć ładne, piętrowe domy, starannie wysprzątane podwórka, pomalowane ogrodzenia. Jednak zdecydowana większość zagród przeżywa prawdziwy kryzys.

Zajeżdżam pod umówiony adres. Stara drewniana chałupinka, pokryta słomianą strzechą pamięta zapewne jeszcze czasy przedwojenne. Budynki gospodarcze pochyliły się ku ziemi. Ktoś wpadł na pomysł, aby podeprzeć je grubymi żerdziami. Na podwórku porozwalane stare maszyny rolnicze, które chyba już od dłuższego czasu nie były używane. Za walącym się ogrodzeniem widać pokaźną stertę niedbale ułożonego siana i sprasowanej słomy. Jeszcze raz popatrzyłem na zabudowania, znalazłem wzrokiem wejściowe drzwi, zapukałem. Skrzypienie otwierających się drzwi utwierdziło mnie w przekonaniu, że ktoś jest w domu. Po chwili ujrzałem gospodarza. Mężczyzna około 50 lat, wysoki, dobrze zbudowany. "A, to Ksiądz, zapomniałem nawet, że Ksiądz ma dziś do nas przyjechać. Proboszcz rozmawiał ze mną, czy bym się nie zgodził z Księdzem Redaktorem porozmawiać. Pytałem go, o czym tu rozmawiać, przecież wszystko widać. Ale zgodziłem się, co tam, ja swoją biedą nie chwalę się, ale i nie załamuję" - powiedział na powitanie pan Roman. Gestem ręki zaprosił mnie do środka. Po przekroczeniu progu rozejrzałem się uważnie po mieszkaniu. Niedowierzałem. Wewnętrzny krajobraz domu wcale nie odpowiadał zewnętrznemu. Czyste ściany, na których widniały kolorowe wzorki, biały sufit, czysta drewniana podłoga, w oknach kolorowe firanki, delikatne zasłonki. W kącie kaflowa kuchnia tchnąca ciepłem, a na niej bajecznie kolorowy czajnik. "Ksiądz siada, zaraz przyjdzie brat, to sobie pogadamy. Poszedł do wsi, bo dzisiaj przyjeżdża samochód z chlebem. Kiedyś, jak żyła nasza matka, to sami sobie piekliśmy chleb. Dzisiaj nam się nie chce. Lenie z nas, proszę Księdza, lenie" - wykrzyknął. Wstał podszedł do starego, drewnianego kredensu, wyciągnął trzy porcelanowe kubki, nasypał herbatę, zalał wrzątkiem, postawił na stole. "Kawą nie częstuję, bo nie mam. Nigdy nie lubiłem kawy, mój brat Ryszard zresztą też". Podszedł do okna, przez które roztaczał się widok na gliniastą drogę wiodącą przez wieś. "O, idzie już Rysiek" - oświadczył głośno brat. Niebawem w drzwiach stanął brat. "Niech będzie pochwalony Jezus Chrystus" - powitał. Odpowiedziałem. Podaliśmy sobie dłonie. Uśmiechnął się. Zasiedliśmy do gorącej herbaty. "To co Ksiądz chciałby wiedzieć?" - zapytał Roman. "Powiedzcie mi o Waszym życiu" - powiedziałem szybko. Bracia popatrzyli na siebie znacząco, chwilę odczekali i po kolei zaczęli. "Żyjemy pewnie tak, jak teraz wiele polskich rodzin na wsi mieszka. Może tylko więcej pracujemy, bo mamy piętnaście hektarów ziemi. Trzeba jakoś żyć. Dopóki jesteśmy zdrowi, dajemy sobie radę, chociaż może patrząc na naszą zagrodę tego nie widać, ale Księże, naprawdę jest ciężko". Wypowiedzi brata uważnie przysłuchiwał się Ryszard. "Kiedy jeszcze żyli nasi rodzice i nam było łatwiej. Ojciec doradził, pomógł, pocieszył, matka ugotowała, posprzątała. Nawet z biedą człowiek łatwiej się pogodził. A teraz...". Zobaczyłem załzawione oczy Romana i Ryszarda. "Teraz my sami, ale się nie poddajemy. Rodzice zawsze nam mówili: nie poddawajcie się, nie sprzedawajcie ziemi, bądźcie mądrzy. I wie Ksiądz, mimo że człowiek ma te pięćdziesiąt lat, to rodziców trzeba słuchać" - powiedział ze szczerym uśmiechem Ryszard. "Nie ładnie się chwalić, ale ludzie to nas podziwiają, że mamy w domu taki porządek. Nie ożeniliśmy się, widocznie nie było nam dane, a może i zaniedbaliśmy trochę powołanie rodziny, ale cóż, już tak musi być. Sami sprzątamy, gotujemy sobie, wcale nieźle nam to wychodzi" - pochwalił się Roman. "Biednie żyjemy, ale uczciwie, zresztą na naszej wsi to wszyscy tacy. Bieda to tak potrafi człowieka zsolidaryzować z drugim, że hej. Kiedyś, jeszcze za komuny, to ci bogatsi nie uważali tych biednych. Mówili o sobie, że są panami, a my...". Machnął ręką. "Niech Ksiądz zobaczy nasze gospodarstwo. Biedna, bo biedne, ale nasze" - zaprosił Ryszard. Wyszliśmy na zewnątrz. Weszliśmy do szopy. Stało tam pięć krów i trzy młode cielaki. "Nie mamy dojarek, chłodni, jak tego chce Europa, ale mimo to ludzie z miasta przyjeżdżają do nas i kupują mleko oraz mięso i nie brzydzą się. Ta Europa to jeden wielki szwindel.

Nadszedł czas rozstania. Powiedzieliśmy sobie kilka miłych słów. Życzyliśmy sobie nadziei i wiary, że będzie lepiej. Odjechałem. Zatrzymałem się jeszcze przy młodych rolnikach, którzy stali przy bramie, tuż przy drodze. Zapytałem, co sądzą o Ryszardzie i Romanie, jacy to są ludzie? Usłyszałem: "To dziwaki. Nie ożenili się, ani nie piją. Nie pasują do naszej wsi". A może jest odwrotnie?

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

2001-12-31 00:00

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Bezimienne mogiły

Niedziela warszawska 44/2012, str. 2-3

[ TEMATY ]

Wszystkich Świętych

Artur Stelmasiak

Socjalne mogiły na Cmentarzu Komunalnym Południowym

Socjalne mogiły na Cmentarzu Komunalnym Południowym

Ciała bezdomnych często chowane są w anonimowych grobach. Zmienić to postanowiła Warszawska Fundacja Kapucyńska. To pierwszy taki pomysł w kraju

Choć każdy z nas po śmierci może liczyć na takie same mieszkanie w Domu Ojca, to na ziemi panują inne zasady. Widać to doskonale na cmentarzu południowym w Antoninie, gdzie są całe kwatery, w których nie ma kamiennych pomników. Dominują skromne ziemne groby z próchniejącymi drewnianymi krzyżami. Wiele z nich zamiast imienia i nazwiska ma na tabliczce napisaną jedynie datę śmierci, numer identyfikacyjny oraz dwie litery N.N. - O tym, że przybywa takich bezimiennych mogił dowiedziałem się od przyjaciół. Wówczas postanowiliśmy rozpocząć akcję rozdawania bezdomnym nieśmiertelników, czyli blaszek podobnych do tych, które noszą wojskowi. Na każdej z nich wygrawerowane jest imię i nazwisko właściciela - mówi kapucyn br. Piotr Wardawy, inicjator akcji nieśmiertelników wśród bezdomnych. O skuteczność tej akcji przekonamy się w przyszłości. Jednak pierwsze skutki już poznaliśmy, gdy jeden z kapucyńskich „nieśmiertelnych” zmarł na Dworcu Centralnym. - Dzięki metalowym blachom na szyi policja wiedziała, jak on się nazywa oraz skontaktowali się klasztorem kapucynów przy Miodowej. Tu bowiem był jego jedyny dom - mówi Anna Niepiekło z Fundacji Kapucyńskiej. Kapucyni zorganizowali zmarłemu pogrzeb z udziałem braci, wolontariuszy oraz innych bezdomnych. Msza św. z trumną została odprawiona na Miodowej, a później pochowano go z imieniem i nazwiskiem na cmentarzu południowym w Antoninie. - Dla całej naszej społeczności była to bardzo wzruszająca uroczystość - podkreśla Niepiekło.
CZYTAJ DALEJ

Rodzice Najświętszej Panienki

Niedziela rzeszowska 30/2021, str. I

[ TEMATY ]

św. Anna

św. Joachim

Arkadiusz Bednarczyk

Joachim z Anną, Maryją, Józefem i Jezusem – obraz z kościoła w Krasnem k. Rzeszowa

Joachim z Anną, Maryją, Józefem i Jezusem – obraz z kościoła w Krasnem k. Rzeszowa

Liturgiczne wspomnienie świętych Joachima i Anny obchodzimy 26 lipca. Informacje o rodzicach Maryi czerpiemy apokryfów.

Początkowo wspomnienie św. Joachima świętowano osobno – 20 marca – zaraz po św. Józefie. Od XX stulecia po reformie Mszału Rzymskiego wspomnienie św. Joachima obchodzone jest wspólnie ze św. Anną. Ponoć w V wieku istniał w Jerozolimie kościółek przy dawnej sadzawce Betesda pod wezwaniem św. Joachima i św. Anny. Tu miano pochować Joachima i Annę. Ale był też domniemany grób rodziców Maryi przy wejściu na Górę Oliwną. W przekazach spotykamy informację, że Joachim zmarł bardzo wcześnie, kiedy Maryja była jeszcze malutką dziewczynką. Życie pełne kłopotów, zwłaszcza napiętnowania w ówczesnym społeczeństwie żydowskim z powodu braku potomstwa, zostało w końcu zwieńczone szczęściem: Joachim i Anna doczekali się córki. Stąd są patronami późnych lub bezdzietnych małżeństw.
CZYTAJ DALEJ

Eutanazja nadal nielegalna we Włoszech

2025-07-26 14:46

[ TEMATY ]

eutanazja

Włochy

Adobe Stock

Włoski Trybunał Konstytucyjny wydał wyrok, w którym odrzucił, jako niedopuszczalny, wniosek o zbadanie konstytucyjności przepisu kodeksu karnego zakazującego eutanazji. Sprawa została wniesiona przez sąd we Florencji, który zakwestionował art. 579 kodeksu karnego, penalizujący tzw. „zabójstwo za zgodą”. Oznacza to, że nie ma podstaw, by zalegalizować eutanazję, jako prawo, przysługujące w świetle konstytucji. Niemniej jednak wyrok TK budzi niepokój wśród obrońców życia.

Sędzia, wnioskujący o sprawdzenie, czy zakaz eutanazji nie jest sprzeczny z konstytucją, argumentował, że obecne przepisy uniemożliwiają przeprowadzenie eutanazji nawet wobec osób, które spełniają warunki do skorzystania z procedury tzw. „wspomaganego samobójstwa”, lecz z powodu fizycznej niepełnosprawności nie są w stanie wykonać jej samodzielnie i proszą o pomoc osobę trzecią.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję