Reklama

Niedziela Małopolska

To jest reset

Spotykamy się z wielką życzliwością, co poza pielgrzymką nie zawsze jest nam dane – przyznaje w rozmowie z Niedzielą dr Kinga Mastalerz, odpowiedzialna za służbę medyczną w Pieszej Pielgrzymce Krakowskiej.

Niedziela małopolska 31/2023, str. IV

[ TEMATY ]

Pielgrzymka na Jasną Górę

Marcin Kwartnik

Dr Kinga Mastalerz (w drugim rzędzie, trzecia z lewej)

Dr Kinga Mastalerz (w drugim rzędzie, trzecia z lewej)

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Maria Fortuna-Sudor: Pamięta Pani, jak się zaczęło to pielgrzymowanie?

Kinga Mastalerz: To była pielgrzymka z Konina na Jasną Górę. Miałam 13 lat i trudno powiedzieć, że świadomie podjęłam decyzję. Na pielgrzymkę szła moja kuzynka, która była tam w służbie medycznej. Poszłam, żeby zobaczyć, jak to jest, ale przede wszystkim, żeby sobie udowodnić, że dam radę. Zwłaszcza, że przed pielgrzymką usłyszałam, jak moja babcia mówi do mamy: „Kinga to na pewno nie przejdzie…”. No to wiedziałam, że muszę przejść (śmiech). Tam był bardzo ciężki pierwszy dzień, szło się 52 km, więc ludzie generalnie już wtedy odpadali. Mam z tamtej pielgrzymki zdjęcie – czerwona jak burak i bąble na nogach... Ale to była fajna przygoda. Kolejny raz poszłam już z Krakowa z grupą kadetów z Maltańskiej Służby Medycznej. Klimat tej pielgrzymki tak mnie pociągnął, że w tym roku po raz 20. wyruszę na Jasną Górę!

Reklama

Zawsze w służbie medycznej?

W krakowskiej pielgrzymce zawsze. Wtedy było tak, że jeśli ktoś miał ukończony kurs pierwszej pomocy, to mógł zostać wolontariuszem w służbie medycznej. Chociaż o medycynie miałam blade pojęcie, to jako 14-latka przebijałam bąble i zakładałam plasterki… Później to się zmieniło – poszłam na medycynę, ukończyłam staż, specjalizację, ale co roku wracam na pielgrzymi szlak. Kilka lat temu pani doktor, odpowiedzialna za służbę medyczną drugiego członu pielgrzymki, zrezygnowała z tej funkcji i uznała, że powinnam zająć jej miejsce. To była dla mnie ogromna nobilitacja…

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Co charakteryzuje waszą grupę?

Uważam, że w służbie medycznej powinni iść ludzie ukierunkowani na medycynę. Dlatego zaczęliśmy sami rekrutować osoby, które albo pracują w zawodach medycznych, albo są na studiach przygotowujących do pracy w tym kierunku. I udało nam się zbudować super grupę nie tylko na czas pielgrzymki – utrzymujemy ze sobą kontakt przez cały rok! Część naszych wolontariuszy to osoby z niesamowitym doświadczeniem, na przykład ludzie pracujący na co dzień w lotniczym pogotowiu ratunkowym. Zabezpieczamy 2 śródmiejski człon Pieszej Pielgrzymki Krakowskiej, czyli grupy od 6 do 15. W ciągu dnia jesteśmy podzieleni, nasi wolontariusze idą z poszczególnymi grupami i tam służą pomocą. A na postojach, na noclegu pracujemy razem.

Czyli pielgrzymujecie, pomagając?

W dużej mierze tak. Chociaż zauważyłam, że odkąd moja rola w służbie medycznej się zmieniła, to częściej zdarza się, że akurat wtedy, gdy jest nabożeństwo, trzeba jechać do szpitala albo coś przeorganizować. Czasem traci się tę część modlitewną pielgrzymki. Dlatego staramy się, aby w karetce zmieniały się osoby, aby każdy miał możliwość wysłuchać konferencji czy zmówić Różaniec, aby mógł iść w z grupą.

Reklama

Co, Pani zdaniem, sprawia, że zapracowani lekarze, pielęgniarki, ratownicy medyczni biorą tydzień urlopu, aby służyć pielgrzymom?

Myślę, że Pan Bóg nie buduje tej wspólnoty w stu procentach na wierzących, że pielgrzymi to są ludzie, którzy sobie stawiają konkretne wymagania. I wydaje mi się, że jeśli ktoś ma doświadczyć wiary, to jest to możliwe właśnie w takich warunkach, gdy spotyka wokół siebie innych, którym pomaga osiągnąć pewien cel. A warto zaznaczyć, że w grupie medycznej są także osoby niewierzące. Oni mówią, że chcieli się sprawdzić, przeżyć przygodę, zobaczyć, jak to jest. Moim zdaniem pielgrzymka to jest taki reset. Bo chociaż zawsze zdarzą się ludzie sfrustrowani, z pretensjami, to jednak zdecydowaną większość pielgrzymów wyróżnia pozytywna postawa; są pogodni, serdeczni i wdzięczni, gdy się im pomaga. Nawet, jak coś boli, to starają się przejść te 20 czy 30 km dziennie, bo mają cel. A w naszym zawodzie nie zawsze jest tak, że przychodzi pacjent i ma te same cele co my. Oczywiście, to nie jest to samo, co w szpitalu. Tu jest trochę inna medycyna, bardziej polowa, ale na pewno cenne jest to, że ludzie tę naszą posługę doceniają. Spotykamy się z wielką życzliwością, co poza pielgrzymką nie zawsze jest nam dane.

A co w tej posłudze medycznej jest najtrudniejsze?

Zawsze jest mi trudno, gdy muszę komuś powiedzieć, że powinien wrócić do domu. W zeszłym roku odesłałam mamę z 10 miesięcznym, gorączkującym dzieckiem z Górki Przeprośnej w Olsztynie, czyli 10 km od Częstochowy! Kobieta się popłakała, ale wiedziałam, że te kolejne parę godzin na pielgrzymce będzie miało negatywny wpływ na zdrowie niemowlęcia. W takich sytuacjach widzi się w oczach pielgrzyma, jak bardzo pragnie on dojść na Jasną Górę.

Kiedy odczuwa Pani radość, satysfakcję?

Pozytywnych doświadczeń jest masa, ale zawsze jest to miłe, gdy ludzie nas pamiętają. Często już na Wawelu, kiedy rozpoczyna się nasze pielgrzymowanie, ktoś podbiega i mówi dziękuję ci, bo pięć lat temu coś tam… Zawsze jestem zaskoczona, że ktoś pamięta, że ileś tam lat temu mu pomogłam. Fascynuje mnie to, że można na kimś odbić taką pieczęć, dać się pozytywnie zapamiętać. Poza tym w drodze widać, jak pielgrzymi bardzo pragną dojść do celu, potrzebują te swoje problemy, zanieść do Maryi. I jeśli możemy w tym pomóc, to nie ma nic piękniejszego.

Dlaczego, mimo tych wszystkich trudności, z którymi trzeba się zmierzyć, warto się wybrać na pielgrzymkowy szlak?

U mnie w szpitalu nie rozumieją, że ktoś pracuje za darmo przez 6 dni, że jacyś ludzie idą 150 km, że śpią nie u siebie w domu, nie w hotelu, tylko w jakiejś szkole na podłodze, i że oni idą, a służba medyczna jest po to, żeby oni nie umarli (śmiech). Więc żeby to zrozumieć, przede wszystkim trzeba się odważyć i samemu wejść na pielgrzymkowy szlak. Gdy człowiek otacza się ludźmi, którzy są pozytywni, szczęśliwi, to w ich towarzystwie czuje się dużo lepiej, nie chce się mu narzekać. Pielgrzymka jest taką bańką, w której przez sześć dni pątników łączy wspólny cel – idziemy do Matki Bożej. To nas uszczęśliwia. Dla mnie to czas, kiedy ładuję moje baterie spokoju, pozytywnego nastawienia, życzliwości, bycia dobrym człowiekiem. Uświadamiam sobie, że mówienie o frustracjach, skupianie się na nich, nie sprawi, iż będzie nam się żyć lepiej. Z takim nastawieniem wracam do codzienności, ale stopniowo o tym zapominam i znów potrzebna jest pielgrzymka (śmiech). Dlatego warto się wybrać!

Osoby, które chciałyby pomagać, a wykonują zawody medyczne albo studiują w tym kierunku, zapraszam do służby medycznej. Najłatwiej to zrobić, kontaktując się z drugim śródmiejskim członem pielgrzymki. Oni właściwie pokierują zainteresowanych.

2023-07-25 13:19

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Idziemy, bo chcemy dziękować

Z żoną pielgrzymujemy od 18 lat. Tutaj się poznaliśmy i w tym roku na Jasnej Górze obchodzimy 12. rocznicę ślubu – powiedział pielgrzym w drodze do Matki Bożej.

Na Jasną Górę dotarły piesze pielgrzymki z całej archidiecezji łódzkiej. Kilka tysięcy pielgrzymów dziękowało za miniony rok i prosiło za wstawiennictwem Matki Bożej o potrzebne łaski na kolejne miesiące dla siebie i swoich rodzin. – Wspólnota nie zawsze jest taka kolorowa! Są momenty, kiedy mówimy – jak na tej pielgrzymce – dobrze nam tu być! Niektórzy – mając tak piękne doświadczenie Kościoła mówią, że żyją od pielgrzymki do pielgrzymki. Mamy piękne doświadczenie Kościoła pielgrzymującego, ale mamy również doświadczenie Kościoła, które jest trudnym doświadczeniem wspólnoty, która cię jakoś uciska. Słyszymy o Kościele różne, prawdziwe rzeczy – czy czasem łatwo się przyznać do tego, że jestem z Kościoła? Z trudnego – jak wszyscy mówią – Kościoła łódzkiego? We wszystkich tych sytuacjach, z którymi nam trudno być w Kościele, z którymi nam trudno się utożsamić, kiedy nam trudno się w nich odnaleźć, to słyszymy to słowo – ale Bóg, który cię powołał, jest wierny, to znaczy, że cię nie zawiedzie. Możesz się na Nim oprzeć, bo to On cię trzyma w tej wspólnocie. Bóg cię nie zawiedzie w Kościele! – powiedział kard. Grzegorz Ryś.
CZYTAJ DALEJ

Podkarpackie: Ewakuacja pociągu Przemyśl-Kijów

2025-12-13 14:29

[ TEMATY ]

pociąg

ewakuacja

Adobe Stock

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

ZDJĘCIE ILUSTRACYJNE

Ok. 480 osób ewakuowano z pociągu relacji Przemyśl-Kijów po tym, jak służby dowiedziały się o potencjalnym zagrożeniu dla pasażerów. W pociągu nie znaleziono żadnych niebezpiecznych przedmiotów - podała policja, która wcześniej otrzymała zgłoszenie o możliwym podejrzanym pakunku na pokładzie.

Zgłoszenie o potencjalnym zagrożeniu na pokładzie pociągu służby otrzymały w sobotę tuż przed południem. Jak powiedziała PAP mł. asp. Karolina Kowalik z Komendy Miejskiej Policji w Przemyślu, na miejsce niezwłocznie wysłano funkcjonariuszy policji, Straży Granicznej, Straży Ochrony Kolei, strażaków i pogotowie ratunkowe.
CZYTAJ DALEJ

Radość, która wybija się ponad fiolet. Co powinniśmy wiedzieć o Niedzieli Gaudete?

2025-12-13 20:25

[ TEMATY ]

Niedziela Gaudete

Karol Porwich/Niedziela

W Adwencie jest taki moment, który – niczym pierwsze różowe światło na porannym niebie – przerywa ciszę oczekiwania i zapowiada coś nowego. Trzecia niedziela - nazywana Niedzielą Gaudete - wprowadza w liturgię ton radości, jednocześnie nie odbierając jej powagi. – „Gaudete” to wezwanie „Radujcie się!”. To pierwsze słowo antyfony, która otwiera liturgię tego dnia. Nie przypadkiem Kościół zaczyna właśnie tak: „z radością, która ma płynąć z bliskości Pana” – mówi liturgista, ks. dr Ryszard Kilanowicz.

W trzecią niedzielę Adwentu radość ma swój wyraźny znak – kolor różowy. To – obok Niedzieli Laetare w Wielkim Poście – jedyne momenty w roku liturgicznym, gdy kapłani mogą założyć ornaty właśnie w tym odcieniu. – Różowy to blednący fiolet. Jak niebo o świcie – jeszcze nie pełnia światła, ale już jego zapowiedź, jeszcze nie dzień, ale już nie noc – mówi ks. dr Ryszard Kilanowicz.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję