Reklama

Niedziela Wrocławska

Sybir – codzienne bohaterstwo

Jechali tysiące kilometrów w bydlęcych wagonach. Umierali z głodu, chorób i wycieńczenia. Na Syberii w nieludzkich warunkach karczowali Tajgę – 17 września w sposób szczególny pamiętamy o Sybirakach.

Niedziela wrocławska 37/2024, str. IV

[ TEMATY ]

Wrocław

Magdalena Lewandowska/Niedziela

Co roku pod Pomnikiem Zesłańcom Sybiru odbywają się uroczystości upamiętniające tamte dramatyczne wydarzenia

Co roku pod Pomnikiem Zesłańcom Sybiru odbywają się uroczystości upamiętniające tamte dramatyczne wydarzenia

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Data 17 września 1939 r. to dzień, kiedy wojska Armii Czerwonej przekroczyły ówczesne wschodnie granice Polski i tym samym Rosja dołączyła do agresji na nasz kraj, który już walczył z Niemcami. W wyniku tego ataku Polska straciła Kresy, a wobec tysięcy Polaków rozpoczęły się prześladowania. Dlatego tego dnia nie tylko upamiętniamy agresję ZSRR, ale obchodzimy także Światowy Dzień Sybiraka.

Golgota Wschodu

Niestety żyjących Zesłańców Sybiru jest coraz mniej, a ich los znany jest coraz mniejszej liczbie młodych ludzi. Dlatego tak ważne jest podtrzymywanie pamięci o nich. Zajmuje się tym m.in. Związek Sybiraków. – Związek Sybiraków to obecnie największa organizacja kombatancka. Jest nas dzisiaj w całej Polsce 20 tys., a w samym województwie dolnośląskim ponad 6 tys. Nasz oddział wrocławski liczy około 2 tys. Sybiraków, ciągle jeszcze żyjących, choć z roku na rok jest nas coraz mniej – mówi Ryszard Janosz, prezes Oddziału Związku Sybiraków we Wrocławiu.

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Dolny Śląsk pod względem pamięci o Kresach i Sybirakach jest szczególny. To właśnie tu po II wojnie światowej osiedlała się ludność napływowa ze Wschodnich Kresów Rzeczpospolitej, a Wrocław stał się poniekąd miastem „Kresowym”. Szczególnymi znakami pamięci są we Wrocławiu Pomnik Zesłańcom Sybiru na Skwerze Sybiraków przy Placu Strzeleckim, Kaplica Zesłańców Sybiru w bazylice garnizonowej i sanktuarium Golgoty Wschodu przy kościele redemptorystów razem z poruszającą ekspozycją. Zorganizowana w nowoczesny sposób wystawa to fantastyczna lekcja historii o zesłańcach. Zwiedzający mają okazję zobaczyć m.in. zainscenizowaną kibitkę, wnętrze wagonu z czasów wywózek oraz przykładową chatę sybiracką. Prezentowane na wystawie zdjęcia, dokumenty i artefakty życia codziennego pochodzą w większości ze zbiorów przekazanych przez Związek Sybiraków.

Tylko butów nie udało się ubrać podwójnie

Nic tak nie porusza, jak opowieść z ust osoby, która rzeczywiście przeżyła czasy wojny i wywózek. O swoich doświadczeniach na Syberii opowiadał m.in. podczas spotkania we wrocławskiej siedzibie Stowarzyszenia „Odra-Niemien” p. Roman Janik, wiceprezes Oddziału Związku Sybiraków we Wrocławiu.

Pan Roman mieszkał w leśniczówce 4 km od Nowogródka, 20 km do granicy nad Niemnem. Jego ojciec był leśniczym. Miał 9 lat, kiedy wybuchła wojna, 10, gdy po jego rodzinę przyszło NKWD. – 10 lutego 1940 r., kiedy spokojnie spaliśmy, zaczęli walić w drzwi. Dali nam godzinę czasu na spakowanie. W domu krzyk, płacz, chaos. Pamiętam, mama przestała płakać i zaczęła ubierać mnie i siostry we wszystkie rzeczy, jakie tylko mogliśmy na siebie założyć – na dworze mróz -20 stopni. Tylko butów się nie dało ubrać podwójnie – wspomina Sybirak.

Reklama

Na stacji nad Niemnem czekały już na nich wagony. – Stały bydlęce wagony, druty kolczaste w okienkach. W wagonie kilka pryczy, mały piecyk, ale żadnego opału. W rogu zrobiona dziura, do niej włożony kawałek przeciętej rynny i to służyło za toaletę. Kobiety zasłoniły prześcieradłem miejsce, gdzie miała być toaleta – opisuje Roman Janik. – Jedni się modlili, inni płakali, rozpaczali, trzeci przeklinali. Nikt nie wiedział, gdzie nas wiozą. Jechaliśmy bez jedzenia, w ogromnym mrozie, bez możliwości umycia się, wyprania ubrań. Co jakiś czas otwierały się drzwi i pytali nas tylko, czy jest jakiś nieboszczyk. Jeśli tak, to wyrzucali go z wagonu w szczere pole.

Deski i gwoździe za oficerski pas

Rodzina p. Romana dotarła do posiołka nad rzeką Ładogą: – W tym posiołku parę baraków, druty kolczaste i dwie wieżyczki strażnicze z uzbrojonymi enkawudzistami. Zaprowadzili nas do małego pomieszczenia, gdzie niczego nie było i powiedzieli, że tu będziemy żyć. A tam tylko mały piec bez opału, zamarznięte okienko i brudna podłoga wymieciona śniegiem. Wtedy do nas dotarło, że my do domu już nie wrócimy, że my tam poumieramy. Ale trzeba było się z tego otrząsnąć, zacząć jakoś żyć. Ojciec swój skórzany pas oficerski wymienił na deski i gwoździe, lampę i trochę nafty. Zbił z nich prycze, prosty stół krzyżak i ławę do siedzenia. Trochę słomy przywieźli kilka dni później – ja na tej samej słomie spałem 5 lat.

Pokrzywy, skrzyp i lebioda

Skąpe racje żywnościowe dostawali tylko ci, którzy katorżniczo pracowali w lesie. Dzieci i starsi, którzy nie byli w stanie pracować, jedzenia nie dostawali. – Ludzie masowo umierali z głodu, z wycieńczenia, z chorób, nie wytrzymywali tego psychicznie. Ten, kto się załamywał, ginął – opowiada Roman Janik.

Reklama

Wspomina, że najgorsze było wydzieranie ubrań i brak możliwości zdobycia nowych: – To, co było lepsze poszło na handel z Ruskimi, a reszta szybko się w takich warunkach niszczyła. Buty robiliśmy z łyka brzozowego. W takich wróciłem do Polski. Czym się żywiliśmy? Nie widziałem jajka, nie widziałem masła, nie widziałem tłuszczu, prawdziwego chleba. Jedliśmy to, co dał las. Zjadłem mnóstwo pokrzywy, lebiody, skrzypu, jedliśmy wszystko, co zielone. Żywiliśmy się też grzybami. A na zimę wyrywaliśmy pokrzywę z korzeniami i suszyliśmy. Z tego gotowaliśmy zupę.

Boga nie ma!

Rodzina pana Romana na Syberię trafiła w marcu 1940 r., a do września Polakom kazano wybudować drewniany budynek szkoły dla dzieci. – Od 1 września wszystkie dzieci obowiązkowo miały iść do szkoły, bo chciano nas zrusyfikować. Starzy mieli tu pracować do śmierci, a z młodych chciano zrobić Rosjan – tłumaczy Sybirak. – Mieliśmy dwie nauczycielki, a najbardziej nie lubiliśmy dyrektorki szkoły. Wszystkie polskie dzieci nosiły na szyi medalik albo krzyżyk. Ona chodziła i zrywała nam je z szyi krzycząc „Boga nie ma!” i wrzucała do kosza. Dzieci płakały, bały się, ale i tak potem wyciągały łańcuszki ze śmieci.

– Rosjanie, którzy nas pilnowali, mówili, że nigdy nie wrócimy do Polski. Jedna Rosjanka powiedziała do mnie: ty pojedziesz do Polski, kiedy słońce wstanie tam. I pokazała na zachód. Ale ja twardo jej odpowiadałem, że pojadę. I wróciłem. Chęć wydostania się stamtąd była w nas ogromna – podkreśla zesłaniec.

Wytrzymałem

– Wyobraźcie sobie, że jesteście w baraku, nie macie chleba, nie macie ubrań, nie macie podstawowych sprzętów, mróz, głód, choroby. Nie wiem, czy młodzi ludzie dzisiaj są w stanie sobie wyobrazić, przez co przeszliśmy, jak żyliśmy – mówi drżącym głosem Sybirak. – Dlaczego wytrzymaliśmy? Bo Polak potrafi wszystko. Jak się uprze, powie sobie, że musi przeżyć, to będzie jadł trawę, będzie wyrąbywał Tajgę, zgrzytał zębami, płakał, ale się nie podda. Mama nam ciągle powtarzała: pomódlcie się, ale nie płaczcie, bo to wyniszcza organizm. Musimy wytrzymać. I wytrzymałem.

– Kiedy już wracaliśmy, Ruski pytał mnie: po co ty do tej Polski jedziesz? Przecież tam będzie 17-ta Republika Radziecka. Ale mu odpowiedziałem: już wolę w tej republice być u siebie, a nie u was – wspomina Roman Janik i dodaje: – Wcale nie byliśmy mile widziani w Polsce Ludowej, dlatego że nosiliśmy piętno wrogów nr 1 Związku Radzieckiego. W życiorysie kazali mi pisać: „losy wojny rzuciły mnie na teren Związku Radzieckiego” i nie przyznawać się, że byłem wywieziony na Sybir. Nawet do wojska nie chcieli nas brać. Staliśmy przed Urzędem Bezpieczeństwa, a oni pytali: a gdzieście byli w czasie wojny? Kolega im powiedział: w raju. A gdzie ten raj? Pod Archanielskiem, na Syberii. Krzyknęli do nas tylko: won!

2024-09-10 13:40

Oceń: 0 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

Kronika dni oblężenia Wrocławia

Niedziela wrocławska 19/2015, str. 4

[ TEMATY ]

parafia

wojna światowa

Wrocław

Archiwum Parafii św. Maurycego

Zniszczony kościół pw. św. Maurycego we Wrocławiu

Zniszczony kościół pw. św. Maurycego we Wrocławiu

Wrocławska parafia św. Maurycego ma szczęście do dobrych duszpasterzy, zarówno przed wojną, jak i po 1945 r. Najbardziej znanym z nich jest ks. Paul Peikert, proboszcz w latach 1932-1946, dzięki któremu powstał dziennik „Kronika dni oblężenia Wrocławia 22 stycznia – 6 maja 1945”

Urodził się 1 października 1884 r. w Langendorf (dzisiejszy Bodzanów w powiecie nyskim). Studiował teologię i 20 czerwca 1910 r. otrzymał z rąk kard. Georga Koppa święcenia kapłańskie. Był wikariuszem w Wiązowie, Jaworze, Wrocławiu (parafia św. Henryka), Grodkowie, podwrocławskich Żernikach. W Sobięcinie koło Wałbrzycha w 1920 r. po raz pierwszy został proboszczem, a w 1932 r. spośród 100 kandydatów został wybrany proboszczem parafii św. Maurycego. Od początku swojej posługi prowadził dziennik parafii. Na pewno nie przypuszczał, że przyjdzie mu opisywać najtrudniejszy okres dziejów historii Wrocławia i jego mieszkańców. Wrocław został ogłoszony twierdzą już 25 sierpnia 1944r., jednak do początku 1945r. nic nie zapowiadało tego, co przyniosły następne miesiące. 13 lutego rozpoczęło się oblężenie Festung Breslau, które trwało do 6 maja. 20 stycznia wydano rozkaz opuszczenia miasta przez ludność cywilną, 6 lutego dowództwo twierdzy kazało opuścić Wrocław wszystkim duchownym. Wśród tych, którzy się sprzeciwili, był ksiądz Paul Peikert. Wydarzenia, których był świadkiem opisywał w swoim dzienniku. Dzięki tym zapiskom możemy się dowiedzieć, że już 18 lutego na cmentarzu przykościelnym pochowano pierwszego żołnierza SS. W 1947 r. ekshumowano z tego terenu 74 ciała żołnierzy i 67 cywilów. 15 marca ksiądz Peikert odprawił Mszę św. dla 3 tys. robotników przymusowych w obozie pracy Clauzewitz Schule (dzisiaj Zespół Szkół Elektrycznych i Elektronicznych) przy ul. Hauke Bosaka. Byli to głównie Polacy, ale też Ukraińcy, Czesi, Węgrzy, Serbowie, Bułgarzy i Francuzi. Kościół przez długi okres szczęśliwie unikał zniszczeń. 3 marca pocisk artyleryjski zniszczył sygnaturkę. Jednak bez większych uszkodzeń kościół przetrwał do Wielkiej Soboty. Wtedy jeden z pocisków zniszczył część dachu i wszystkie szyby. Dzieło zniszczenia dokonało się w Niedzielę i Poniedziałek Wielkanocny. W wyniku burzy ogniowej wypaliła się wieża. Ostatnia bomba spadła na kościół 15 kwietnia. Zniszczenia były na tyle duże, że nie mógł być użytkowany po zakończeniu wojny. Pierwszą Mszę św. po wojnie ks. Peikert odprawił w kościele Bonifratrów 6 czerwca. W 1946 r. ks. Peikert wyjechał do Bredenborn w Westfalii. Do śmierci w 1949 r. był wikarym w tamtejszym kościele parafialnym. Jego dziennik, wydany po wojnie pod tytułem „Kronika dni oblężenia Wrocławia 22 I – 6 V 1945”, stał się cennym dokumentem źródłowym, pozwalającym odtworzyć przebieg tamtych wydarzeń.
CZYTAJ DALEJ

Papież Leon XIV - „Serce duszpasterza, doświadczenie w zarządzaniu, globalna wizja”

2025-05-09 17:44

[ TEMATY ]

biogram

zakonnik

Papież Leon XIV

PAP/VATICAN MEDIA HANDOUT

Papież Leon XIV

Papież Leon XIV

Kim jest nowy papież Leon XIV? Pierwszy biskup Rzymu urodzony w Ameryce Północnej jest potomkiem imigrantów z Europy. Ostro krytykuje politykę migracyjną administracji Donalda Trumpa. Z wykształcenia jest matematykiem i kanonistą. Jako zakonnik-augustianin został misjonarzem, a następnie biskupem, który przez osiem lat kierował diecezją Chiclayo w Peru. Przez ostatnie dwa lata był prefektem Dykasterii ds. Biskupów. Jest fanem baseballu i tenisistą amatorem. Jeździ konno. Słucha jazzu.

Kathleen Sprows Cummings, wykładająca historię na amerykańskim Uniwersytecie Notre Dame, w trzech punktach charakteryzuje nowego papieża: „serce duszpasterza, doświadczenie w zarządzaniu, globalna wizja”.
CZYTAJ DALEJ

XXXIV piesza pielgrzymka do łódzkich Łagiewnik

2025-05-10 14:00

[ TEMATY ]

archidiecezja łódzka

Julia Saganiak

- Chcemy zanosić nasze prośby w intencji osób uzależnionych, w zniewoleniach do grobu bł. Rafała, ufając, że jego wstawiennictwo u Boga wyprosi wolność i potrzebne łaski - powiedział ks. Bartłomiej Franczak na rozpoczęcie pielgrzymki.
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję