Reklama
Kiedy jeszcze rok temu eksperymentowałem z pierwszymi narzędziami mającymi na celu zaprzęgnięcie sztucznej inteligencji do pisania czy komponowania, przyznam się, że miałem niezły ubaw. Niedoskonałość tych narzędzi polegała na kompletnym nieodróżnianiu prawdy od fałszu. Ot, zasysały informacje z zasobów internetu, przetrawiały je i wyrzucały produkt absurdalny. Przykład? Kazałem AI napisać moją biografię. Jedno z narzędzi nie odróżniło tego, co o mnie, od tego, co ja popełniłem. Upraszczając, do mojej biografii wkleiły się fragmenty recenzji mojego pióra, przez co stałem się członkiem Voo Voo, nagrywałem z Metallicą, nie mówiąc o licznych książkach mojego autorstwa (nie popełniłem żadnej). O tym, jak świat szybko galopuje, przekonałem się, uczestnicząc w panelach w ramach Forum Ekonomicznego w Krynicy bądź je prowadząc. Kiedy my zachłystywaliśmy się pojęciem czwartej rewolucji przemysłowej (Przemysł 4.0 – komputeryzowane systemy produkcji wyposaża się dodatkowo w łącza sieciowe, z wykorzystaniem technologii informacyjnych i komunikacyjnych w przemyśle), już wówczas obecny na forum przedstawiciel sekcji analitycznej z Cambridge powiedział o stojącej „za rogiem” piątej rewolucji – gdy głównym graczem będzie sztuczna inteligencja. Choć trudno go nazwać prorokiem, miał rację. Lista powszechnie dostępnych nam narzędzi (bezpłatnych i płatnych) jest zaskakująco długa i praktycznie co chwilę pojawiają się nowe bądź doskonalsze ich wersje. Te narzędzia uczą się same, zasysając to, co im niezbędne, z globalnej sieci i zasobów. Śpimy, a one się uczą. Miesiąc temu jednemu z takich narzędzi zadałem napisanie krótkiego chorału bazującego na stylu Händla i Bacha, a tekstowo na hasłach jednego z lokalnych komitetów w wyborach samorządowych. I przyznam, zgłupiałem. Efekt był porażający, muzycznie bowiem to była perełka, a generator mowy (czy raczej śpiewu) nie robił żadnych błędów wymowy w języku polskim. Niespełna miesiąc temu pojawił się filmik, w którym Czesław Niemen śpiewa hit Zenka Martyniuka, w innym Putin, Kim Dzong Un, Biden, Trump i wielu polityków oraz celebrytów bierze udział w... rytuale znanym z filmu Oczy szeroko zamknięte Stanleya Kubricka. Niezmieniona jest jedynie muzyka Jocelyn Pook (skądinąd rewelacyjna). Zdumiewające.
Ale świat zaczyna zauważać zagrożenia, przeciwdziała im, przygotowuje się może nie do wojny, ale do bitwy o prawdę. Przywołany wcześniej film z politykami już dzisiaj naruszałby przepisy w kilku stanach USA, wprowadziły one bowiem prawo do ochrony wizerunku, w tym głosu, zarówno za życia, jak i po śmierci ich posiadacza! Senatorowie Chris Coons, Marsha Blackburn, Amy Klobuchar i Thom Tillis przedstawili w Senacie ustawę NO FAKES Act (Nurture Originals, Foster Art i Keep Entertainment Safe Act), która ma na celu ochronę głosu i wizualnych podobizn twórców przed nieautoryzowanym tworzeniem i używaniem replik cyfrowych. Projekt przesłano do Komisji Sądownictwa. Przed stanową komisją senacką w Teksasie przemawiał topowy rockman – Josh Abbott: „Mój głos i wizerunek mnie wyróżniają. Jest to część tego, co definiuje mnie jako jednostkę i napędza moją karierę. Kiedy inni używają głosu i podobizny artysty bez jego zgody, jest to osobiste i fundamentalne naruszenie, które uderza w sedno tego, kim jesteśmy i co robimy jako twórcy. Podróbki sztucznej inteligencji nie dbają o to, czy jesteś sławny, czy jesteś aktorem, artystą nagrywającym, a nawet czy żyjesz, czy nie żyjesz. Oszustwa związane ze sztuczną inteligencją i deepfake’ami mogą mieć wpływ na każdego. Fałszywe i nieautoryzowane obrazy napędzane przez technologię cyfrową mogą zniszczyć relacje, firmy, zaufanie publiczne, źródła utrzymania i dziedzictwo”. Kalifornia już wprowadziła przepis, który mówi, że uprawnione jest „powództwo o odszkodowanie w imieniu określonych stron poszkodowanych za nieuprawnione użycie imienia, głosu, podpisu, zdjęcia lub podobizny zmarłej osoby w jakikolwiek sposób, na lub w produktach, towarach lub w celach reklamowych, sprzedażowych, lub w celu nakłaniania do zakupu produktów, towarów lub usług w ciągu 70 lat od śmierci osoby, z wyjątkiem przypadków określonych w ustawie”.
Świat galopuje. A u nas? O tym, jak jesteśmy zacofani, najlepiej świadczy fakt, że aktem prawnym ciągle obowiązującym w Polsce jest Rozporządzenie Ministra Kultury z 2 czerwca 2003 r. w sprawie określenia kategorii urządzeń i nośników służących do utrwalania utworów oraz opłat od tych urządzeń i nośników z tytułu ich sprzedaży przez producentów i importerów. Uff! Jego integralną częścią są załączniki określające, od czego regulowana jest opłata reprograficzna, często nazywana potocznie „od czystych nośników”. Otóż czytając ten wykaz, cofamy się nie o 10 lat czy dwie dekady, ale technologicznie szorujemy po dnie, w wykazie odnajdujemy bowiem m.in.: kasetę magnetofonową, radio z magnetofonem, podobnie jak magnetofon samoistnie, kasetę VHS, jej odmianę VHS/D, jest też niegdysiejszy przedmiot westchnień – magnetowid i aby doprecyzować, jest również odtwarzacz kaset wideo z funkcją nagrywania! Ale łza się w oku kręci, z nostalgią odnalazłem bowiem w tym zestawieniu faks termiczny. Serio! Łącznie mamy sześćdziesiąt pięć pozycji, które w większości należy określić jako anachroniczną listę wstydu. Nie ma tam smartfonów i tabletów. Szczęśliwie patefonu brak.
Pomóż w rozwoju naszego portalu