Reklama

Wiara

Jak nie zmarnować Wielkiego Postu?

Czy w ogóle zauważamy, że powoli mija nam czas kolejnego Wielkiego Postu? Czy ma on szansę nas obudzić, zatrzymać w codziennym pędzie? Jak z perspektywy duszpasterzy i świeckich wygląda tych kilka tygodni?

Bądź na bieżąco!

Zapisz się do newslettera

Wielki Post to dobra okazja, aby jeszcze bardziej zżyć się z Chrystusem

Tomasz Strużanowski - nauczyciel etyki, historii i języka angielskiego:

NIE BĘDĘ: jeść słodyczy, oglądać telewizji, słuchać muzyki rozrywkowej, czytać gazet, surfować całymi wieczorami po internecie; nie będę pić kawy i piwa; nie będę chodzić do kina ani na mecze ukochanej drużyny; nie będę czytać kryminałów, nie będę tańczyć, malować paznokci. Nie będę... Nie będę... Nie będę...

BĘDĘ: więcej się modlić, chodzić na Mszę św., Drogę Krzyżową (może nawet pójdę na ekstremalną) i Gorzkie żale; będę codziennie czytać Pismo Święte i pobożne lektury; będę pościć o chlebie i wodzie w wybrane dni tygodnia; będę poważny, skupiony w sobie, zamyślony. Będę... Będę... Będę...

Pomóż w rozwoju naszego portalu

Wspieram

Reklama

Czy to idealny przepis na dobre przeżycie Wielkiego Postu? Niekoniecznie. Dlaczego? Bo to wszystko okaże się funta kłaków warte, jeśli nadal będę żyć w nieprzyjaźni z sąsiadem; jeśli dalej będę „kisić” w sercu wieloletni żal do rodzeństwa o nierówny podział majątku po rodzicach; jeśli będę nieczułym mężem, kłótliwą żoną, ojcem jak zwykle tak zapracowanym, że niemającym 5 minut na zabawę z pragnącymi tego dziećmi, matką uciekającą od poważnej rozmowy z dorastającą córką, bratem traktującym młodszą siostrę jak istotę niższego gatunku; jeśli będę „trudnym” kolegą w pracy, bezlitosnym przełożonym, leniwym podwładnym, kierowcą nagminnie przekraczającym przepisy ruchu drogowego, nieżyczliwym nauczycielem, studentem przypominającym sobie o swoich obowiązkach na tydzień przed sesją, uczniem wiecznie nieprzygotowanym do lekcji, urzędasem traktującym z góry petentów, funkcjonariuszem kościelnym, a nie kapłanem z powołania, „smutasem” bez ikry, wigoru, chęci do życia...

Jeśli... Jeśli... Jeśli...

Co zatem zrobić (a czego nie), aby po 40 dniach nie okazało się, że pozostawiam za plecami kolejny zmarnowany Wielki Post?

Dobre przeżycie Wielkiego Postu polega (jak to symbolicznie ujął prorok Joel) na rozdzieraniu serca, a nie szat. Na nawróceniu się; na wsłuchaniu się w to, co Bóg ma mi do powiedzenia, a nie mówieniu Mu: „Zobacz, ile dla Ciebie robię, z czego rezygnuję!”. Na sprawdzeniu, czy moje życie zmierza w stronę Boga. Na skorygowaniu kierunku, jeśli zszedłem z kursu. Na skalibrowaniu instrumentów pokładowych (czytaj: sumienia), aby odtąd wskazywały nieomylnie właściwą drogę.

Reklama

Co bym dodał? To, że Wielki Post jest dobrą okazją do tego, aby jeszcze bardziej zżyć się z Chrystusem. Rozmawiać z Nim o wszystkim, a nie „klepać” wyuczone na pamięć formułki modlitewne. Razem z Nim pracować, uczyć się, sprzątać, przygotowywać posiłki, robić zakupy, wyrzucać śmieci i wyprowadzać psa na spacer. Zapraszać Go do rozmowy z żoną i do zabawy z dzieckiem. Naśladować Jego miłość, cierpliwość, dobroć, wyrozumiałość. Prosić Go o to, co potrzebne do szczęścia i zbawienia dla mnie oraz moich bliskich. Być w tych prośbach ufnym, wytrwałym, wręcz namolnym. Obudzić w sobie wdzięczność za Jego nauczanie, krzyż, mękę, śmierć, a przede wszystkim – za zmartwychwstanie. Zobaczyć w Nim Przyjaciela, którego nie chcę zawieść, zasmucić, w którego rady i podpowiedzi wierzę „w ciemno”.

Taka przyjaźń w naturalny sposób prowadzi do tego, co – niekiedy sztucznie, bardziej z myślą o sobie niż o Nim – narzucamy sobie w ramach wielkopostnych postanowień modlitwy, postu i jałmużny. Skłaniająca do nich motywacja staje się czysta: chcę być bliżej Boga, bez oglądania się na to, czy ludzie mnie widzą i podziwiają moje „pobożne” duchowe zmagania.

* * *

Rekolekcje czas zacząć

Ks. Andrzej Cieślik - proboszcz parafii św. Joachima w Sosnowcu:

Temat rekolekcji, mogę śmiało powiedzieć, znam dość dobrze, zarówno jako proboszcz, a wcześniej wikariusz, jak i jako długoletni rekolekcjonista. Szczególnie ten drugi punkt widzenia daje pole do wielu obserwacji.

Reklama

Zwykle kiedy bywałem proszony o wygłoszenie rekolekcji, zwłaszcza dla dorosłych, pytałem zapraszającego proboszcza, czy widzi potrzebę poruszenia jakichś ważnych dla jego wspólnoty tematów. Chyba tylko dwa lub trzy razy na kilkadziesiąt parafii, w których głosiłem rekolekcje, spotkałem się z prośbą o poruszenie konkretnych tematów. Zwykle otrzymywałem całkowitą wolność w wyborze. Przyznam, że gdy sam zapraszałem rekolekcjonistów, też często nie narzucałem im żadnych tematów, choć jeśli o to pytali, starałem się nakreślić specyfikę wspólnoty, w której będą głosić. W ubiegłym roku zrobiłem jednak inaczej. Poprosiłem rekolekcjonistę, sercanina, by na zakończenie wygłosił naukę stanową dla mężczyzn, zwłaszcza że była to uroczystość św. Józefa. Zdziwił się trochę, bo twierdził, że wszyscy odchodzą od nauk stanowych, ale ostatecznie wyraził zgodę. Nie ukrywam, że miałem w tym swój plan. Po zakończeniu nauki, która okazała się bardzo ciekawa, zaprosiłem wszystkich chętnych na kawę na plebanię. Przyszło ponad dwudziestu mężczyzn. Zaczęliśmy rozmawiać o perspektywie regularnych spotkań. Dziś obchodzimy 1. rocznicę istnienia męskiej grupy formacyjnej, która spotyka się raz na 2 tygodnie. Zaczynamy Mszą św., potem są trwająca 15 minut adoracja Najświętszego Sakramentu, 15-20-minutowa konferencja formacyjna, a następnie spotkanie przy kawie lub, jeśli pogoda pozwala, nawet przy grillu. Kilkunastu mężczyzn przychodzi na te spotkania regularnie. W tym roku postanowiłem więc pójść za ciosem i zorganizować naukę stanową także dla małżeństw. Po nauce dla mężczyzn zaprosiłem grupę z Drogi Odważnych, by animowała spotkanie. Moje przemyślenia są więc takie: aby rekolekcje miały swoją skuteczność, powinny mieć jakieś wcześniej założone cele. Nie mogą się odbywać tylko dlatego, że tak nakazuje tradycja. Przyznaję, że doszedłem do tego bardzo późno, bo po ponad 30 latach kapłaństwa, ale lepiej późno niż wcale.

Inną sprawą są rekolekcje szkolne. Tutaj problem jest taki, że o ile na rekolekcje parafialne dla dorosłych przychodzą zainteresowani, o tyle w rekolekcjach szkolnych, zwłaszcza w dużych miastach, uczestniczy większość dzieci i młodzieży, która doświadczenie Kościoła i życia sakramentalnego ma raczej mizerne. U nich najczęstszym przejawem religijności jest udział w katechezie szkolnej. Taka sytuacja sprawia, że potrzebne są dla nich rekolekcje pokazujące podstawowe prawdy wiary (kerygmatyczne). Tylko wówczas możemy mieć nadzieję, że choć część z nich podejmie decyzję o rozpoczęciu życia wiary na poważnie. Jest też, oczywiście, część dzieci, które praktykują, zwykle razem z rodzicami. Im takie rekolekcje kerygmatyczne nie zaszkodzą. Przeciwnie – mogą im pomóc w przejściu od wiary, która jest efektem naśladowania rodziców, do wiary osobistego wyboru. W przeciwnym razie – nawet jeśli użyjemy wielu środków technicznych, takich jak multimedia, gitara, animacje – zapewnimy dzieciom jedynie czas odpoczynku od szkoły, może dobrej zabawy, ale niewiele zmienimy w ich życiu. Może właśnie dlatego tak trudno znaleźć chętnych do prowadzenia rekolekcji szkolnych. Rekolekcjonista nie tylko musi bowiem zadbać o dobry przekaz, umieć zainteresować, ale także powinien wczuć się w rolę misjonarza, który staje na nowym, szkolnym kontynencie i próbuje pokazać tubylcom Chrystusa, za którym warto pójść.

* * *

Wielki Post – mój czas wyboru

Angelika Kawecka - dziennikarka:

Reklama

Codzienność galopuje. Wstaję rano, śniadanie, dziecko, praca, zakupy, dom. Lista rzeczy do zrobienia zdaje się nie mieć końca. Telefon dzwoni, powiadomienia świecą, obowiązki piętrzą się jak stos prania do wyprasowania. Czy w tym pędzie jest przestrzeń na zatrzymanie się? Czy Wielki Post może skutecznie mnie obudzić? Moje doświadczenie mówi, że tak – ale wymaga to konkretnych decyzji. Trzeba świadomie zapytać: „Po co to wszystko? Dokąd biegnę?”. Chodzi nie o wielką rewolucję, ale o drobne, acz konsekwentne kroki. Wielki Post daje konkretne narzędzia do pracy nad sobą. Post, modlitwa, jałmużna – brzmi klasycznie, ale za tymi słowami kryją się wybory, które mogą przemienić serce. Chodzi nie tylko o rezygnację ze słodkości czy kawy, ale też o realną walkę z tym, co jest we mnie słabe. Może to irytacja wobec współpracowników, może to brak cierpliwości do męża? A może to problem z nadmiarem bodźców, które po prostu zasłaniają mi Boga? Mnie w tych wielkopostnych dniach bardzo pomaga ograniczenie muzyki i scrollowania telefonu. Staram się, żeby w tym czasie było w moim życiu więcej ciszy. Początkowo jest to trudne – przyzwyczajeni jesteśmy bowiem do natychmiastowej reakcji na każdą wiadomość, do nieustannego bycia w kontakcie, on-line. A jednak to właśnie w ciszy Bóg mówi najgłośniej. Kiedy wyciszam świat wokół siebie, zaczynam lepiej słyszeć to, co naprawdę ważne.

Niezwykle pomaga mi też pobożność wielkopostna. Droga Krzyżowa i Gorzkie żale to nabożeństwa, które uczą mnie patrzeć na Krzyż i widzieć w nim Miłość. I choć przy rocznej córce na pokładzie nie zawsze udaje mi się pójść do kościoła, to wtedy wystarczy, że otworzę modlitewnik, wezmę do ręki tekst rozważań i przejdę tę drogę w ciszy własnego domu. Czasem wystarczy po prostu zatrzymać się przy małym krzyżyku zawieszonym na ścianie i pomyśleć nad tajemnicą każdej ze stacji. Wtedy uświadamiam sobie, jak często mój własny krzyż próbuję ominąć, nieść sama albo się na niego buntuję. A przecież nie ma zmartwychwstania bez krzyża. Nie ma chwały bez ofiary. Nie ma nowego życia bez śmierci starego człowieka we mnie. Choć to umieranie po ludzku wymaga wysiłku.

Reklama

Dobrym narzędziem do przeżycia Wielkiego Postu jest dla mnie zdrapka wielkopostna. Codzienne proste zadania pomagają mi systematycznie pracować nad sobą. Samo podjęcie się realizacji zadania sprawia, że nie przechodzę przez ten czas bezrefleksyjnie. Ogromną pomocą w wielkopostnym zatrzymaniu się są dla mnie też książki. Sięgam po duchową literaturę, która porządkuje myśli, ukierunkowuje refleksje i pozwala spojrzeć na swoje życie w świetle Bożej obecności. Dla mnie Wielki Post to zatrzymanie się nie po to, by stanąć w miejscu, ale po to, aby nabrać rozpędu w stronę nieba. To czas uświadomienia sobie, że krzyż jest nie końcem, lecz początkiem drogi do chwały. Jeśli uda się choć trochę zwolnić, choć na moment zatrzymać się przy Nim, wsłuchać się w Jego głos, to już będzie wielki krok naprzód. A może nawet pierwszy krok ku prawdziwemu zmartwychwstaniu.

* * *

Fenomenem polskiej religijności są nabożeństwa pasyjne

Ks. Janusz Chyła - proboszcz parafii Matki Bożej Królowej Polski w Chojnicach (diecezja pelplińska):

Do polskiej tradycji Wielkiego Postu należą Gorzkie żale, które zazwyczaj są celebrowane w niedziele, w łączności z adoracją Najświętszego Sakramentu i kazaniem pasyjnym. Autorem nabożeństwa jest ks. Wawrzyniec Benik, pallotyn, a pierwszy raz celebrowano je w kościele Świętego Krzyża w Warszawie w 1707 r.

Droga Krzyżowa znana jest w całym Kościele, w naszej pobożności zajmuje ważne miejsce i przyciąga w piątki Wielkiego Postu rzesze wiernych. Nabożeństwo to ma początek w średniowieczu. I podobnie jak stajenkę betlejemską, tak i Drogę Krzyżową rozpowszechnili franciszkanie. Czternaście stacji wprowadził w połowie XVIII wieku Leonard z Porto Maurizio, a współcześnie dodaje się także stację piętnastą – zmartwychwstanie. Na kalwariach natomiast rozważa się także inne stacje, choćby poprzedzające skazanie Jezusa na śmierć.

Droga Krzyżowa ma formę nabożeństwa w kościele, w plenerze, z udziałem dzieci, młodzieży, dorosłych, różnych wspólnot. Kilkanaście lat temu rozpoczęły się w Polsce, a następnie rozprzestrzeniły także na inne kraje Ekstremalne Drogi Krzyżowe, w formie nocnej indywidualnej drogi na dystansie kilkudziesięciu kilometrów.

Reklama

Warto pamiętać, że choć ważne są nasze postanowienia, praktyki postne, ofiary, wyrzeczenia i uczestnictwo w nabożeństwach pasyjnych, to ostatecznie stanowią one odpowiedź na Boże dary. Dobrze byłoby, gdyby kontynuacją np. nabożeństw Drogi Krzyżowej (via crucis) były nabożeństwa Drogi Światła (via lucis), podczas których w medytacji zatrzymujemy się przy spotkaniach z Jezusem Zmartwychwstałym. Nabożeństwa pasyjne zatrzymują nas przy cierpieniu oraz ofierze, która w kontekście współczesnego kultu przyjemności nie znajduje zrozumienia. Cierpienie możemy przeżywać na różne sposoby. Niezrozumienie jego sensu może prowadzić do posadzenia na ławie oskarżonych samego Boga. Niesie ono niebezpieczeństwo zamknięcia się w sobie, niewiary, rozpaczy, ale stanowi także szansę. Wielu z nas ma zapewne przed oczami obraz sprzed 20 lat, kiedy to w rzymskim Koloseum odprawiana była Droga Krzyżowa, a Jan Paweł II w watykańskiej kaplicy był wtulony w krzyż. Świadectwo schorowanego papieża dotknęło nas bardzo głęboko. Kilka dni później powtarzaliśmy za autorem Listu do Hebrajczyków: „Pamiętajcie o swych przełożonych, którzy głosili wam słowo Boże, i rozpamiętując koniec ich życia, naśladujcie ich wiarę” (13, 7).

Co pewien czas spotykam się z opinią, że nie powinno się w prezencie dawać krzyża. Jest to przekonanie tak silnie zakorzenione w ludziach, że nawet podczas złotego jubileuszu małżeństwa, kiedy w liturgii wręcza się krzyż, tłumaczę znaczenie tego daru. Otóż nie można dać człowiekowi wspanialszego i bardziej wymownego prezentu niż krzyż. Jest on bowiem znakiem nie tylko cierpienia i śmierci, ale też miłości i miłosierdzia. Bez krzyża zdani jesteśmy na pustkę, rozpacz i bezsens. Krzyż Jezusa Chrystusa jest znakiem chwalebnym. W jego świetle odsłania się sens naszych osobistych krzyży. Tak jak różne są nasze doświadczenia, tak i różne są krzyże. Wielki Piątek nie jest ostatnim słowem w historii Jezusa. I dlatego jest nadzieja także dla nas, że trudne chwile, choroba, cierpienie i śmierć nie kończą definitywnie naszego pielgrzymowania.

Zamiast puenty

Nawet jeśli Wielki Post zbliża się do końca, a ty jeszcze nie wykonałeś(-aś) kroku w stronę Chrystusa, to nie ma co bezradnie opuszczać rąk: na to nigdy nie jest za późno. Za pięć dwunasta też się liczy, bo nawrócenie nie ma w sobie nic z buchalterii.

2025-04-01 17:21

Oceń: +13 0

Reklama

Wybrane dla Ciebie

NAWRACAJCIE SIĘ I WIERZCIE EWANGELII

[ TEMATY ]

wiara

Ewangelia

Wielki Post

Środa Popielcowa

BOŻENA SZTAJNER

To Księga Proroka Joela wzywa każdego z nas z osobna i razem jako Święty i umiłowany przez Boga Kościół każdego roku liturgicznego w Środę Popielcową do szczególnego nawrócenia, które moglibyśmy nazwać: «nawróceniem serca». Wszak jest to narząd w naszym ciele, który nie tylko pompuje krew, a wraz z nią ożywczą materię naszego codziennego pokarmu, ale również ośrodek życia duchowego. To o nim mówi prorok, wzywając nas do nawrócenia «całym sercem, przez post i płacz, i lament» /Jl 2,12/. Jeśli więc na znak postu mamy pokazać nasze umartwienie, to «rozdzierając serca, a nie szaty» /Jl 2,13/. Co jednak znaczy to rozdzieranie serca w kontekście życia duchowego każdego i każdej z nas? Na pytanie to można odpowiedzieć negatywnie licząc sposoby praktyk pokutnych dla celów wstrzemięźliwości. Odpowiedź jednak może być także pozytywna, gdy obejmie praktyki ascetyczne i modlitwą zaniesie je do Boga, wszak tylko ku Niemu mamy się nawracać! W życiu bywa, że człowiek zawraca z błędnej drogi, bo nigdy nie zaprowadzi go do właściwego celu. Szuka wówczas tej, która będzie odpowiednia dla jego zainteresowań i potrzeb. Wśród wielu dróg człowieka na ziemi jest ta jedyna, która prowadzi go do nieba, a wytycza ją Jedyny Pan, Jedyny Bóg, przez życie swe i jego końcowy trud. To droga naszego zbawienia - wcale nie jest łatwa, wręcz przeciwnie, chociaż jest z nami na niej Bóg, który «jest litościwy, miłosierny, nieskory do gniewu i bogaty w łaskę, i lituje się nad [naszą] niedolą» /Jl 2,13/. W nadziei więc zakładamy co roku w Środę Popielcową, że okaże nam swoje miłosierdzie i pobłogosławi naszym plonom /por. Jl 2,14/, które orędują za nami przed Jego tronem w niebie, a tu na ziemi - jeśli nie są obciążone grzechem - zasługują na chwałę życia wiecznego. Stąd płynie wołanie do tych, którzy mają narzędzia pokutne: «zadmijcie w róg, zarządźcie święty post, ogłoście uroczyste zgromadzenie» /Jl 2,15/ dla całej «świętej społeczności, starców, dzieci, a nawet niemowląt» /Jl 2,16/, podobnie dla «oblubieńców i oblubienic» w ich okresie miodowym. To zadanie kapłanów, by w przybytkach świątyni - «między przedsionkiem, a ołtarzem» /Jl 2,17/ - w suplikacjach święte zanosili wołanie ku Bogu Miłosiernemu: «Zlituj się Panie nad ludem twoim i nie daj dziedzictwa twego na pohańbienie…» /Jl 2,17/. To zadanie, to także nieustanna duchowa walka o to, aby we współczesnym, zlaicyzowanym świecie «poganie nie zapanowali nad nami, urągając nam pytaniem: Gdzież jest ich Bóg» /Jl 2,17/. Pokażmy im Boga w naszym codziennym życiu, przepełnionym od kołyski wiarą naszych ojców, miłością do ziemskiej Ojczyzny i wszystkich braci i nadzieją na życie wieczne w Królestwie Bożej Chwały. Bo Pan «zapłonął zazdrosną miłością ku swojej ziemi i zmiłował się nad swoim ludem» /Jl 2,18/, okazując mu swoją łaskę: w grzechach i duchowych upadkach - przebaczenie, a w godnym chrześcijanina życiu - błogosławieństwo. Z tego tytułu szczególnie warto pojednać się z Bogiem, do czego dzisiaj, każdego roku i w obecnym Roku Zawierzenia zaprasza nas wszystkich i każdego z osobna Apostoł Narodów w drugim swoim Liście do Koryntian. To jednak nie tylko zwykłe ludzkie zaproszenie i prośba, lecz braterskie i pełne pasterskiej troski - przynaglenie, poparte imieniem Mistrza - Chrystusa - byśmy «pojednali się z Bogiem, który uczynił Go dla nas grzechem, byśmy w Nim stali się sprawiedliwością Bożą» /2Kor 5,20-21/. Nie godzi się jednak «przyjmować łaski Bożej na próżno», a byłoby tak, gdybyśmy na co dzień nie współpracowali z Bogiem, który mówi do nas słowami Pisma: «W czasie pomyślnym wysłuchałem ciebie, w dniu zbawienia przyszedłem ci z pomocą» /2Kor 6,1-2/. Ten więc czas od Środy Popielcowej do dnia Pańskiego Zmartwychwstania dany jest nam jako «czas upragniony» dla uczynków miłosierdzia wobec własnej duszy oraz potrzeb innych braci i sióstr przez wielkopostną jałmużnę, modlitwę w ukryciu i post nie na pokaz /por. Mt. 6,1-6.16-18/. To także «dzień zbawienia» dla wszystkich praktykujących własną ascezę w pokorze i uniżeniu przed samym Bogiem, a nie przed ludźmi. Ci otrzymają nagrodę sprawiedliwą i odpowiednią do własnych zasług od Ojca, «który widzi w ukryciu» /por. Mt. 6,1-6.16-18/. Amen.
CZYTAJ DALEJ

Św. Wincenty á Paulo

27 września br. obchodzimy wspomnienie św. Wincentego á Paulo. Urodził się on 24 kwietnia 1581 r. w wiosce Pouy, w południowej Francji. Pochodził z rodziny wieśniaczej i miał czworo rodzeństwa. Dopiero w 12. roku życia poszedł do szkoły. Mimo, że wcześniej zajmował się tylko wypasaniem owiec z nauką radził sobie bardzo dobrze i po szkole wstąpił do seminarium duchownego. W wieku 15 lat otrzymuje niższe święcenia i dostaje się na uniwersytet w Saragossie w Hiszpanii. Święcenia kapłańskie przyjmuje w 1600 r., miał wówczas zaledwie 19 lat. Kontynuował studia w Tuluzie, Rzymie i Paryżu, kształcąc się w dziedzinie prawa kanonicznego. Dobrze zapowiadająca się kariera młodego, zdolnego kapłana zmienia się w los niewolnika. W czasie podróży z Marsylii do Narbonne przez Morze Śródziemne został wraz z całą załogą napadnięty przez tureckich piratów i przywieziony do Tunisu jako niewolnik. W ciągu dwóch lat niewoli miał czterech panów, ostatniego zdołał nawrócić. Obaj uciekli do Europy i zamieszkali w Rzymie. Już wkrótce stał się wysłannikiem papieża Pawła V i trafił na dwór francuski, gdzie za sprawą królowej Katarzyny de Medicis przejął opiekę nad Szpitalem Miłosierdzia. Na własne życzenie objął probostwo w miasteczku Chatillon-les-Dombes, gdzie zetknął się ze starcami, inwalidami wojennymi, chorymi i ubogimi. Aby im jak najlepiej służyć, powołał „Bractwo Miłosierdzia”, a dla kobiet bractwo „Służebnic Ubogich”. W 1619 r. św. Wincenty otrzymał dekret mianujący go generalnym kapelanem wszystkich galer królewskich. Święty przeprowadzał wśród galerników misje i dbał o poprawę warunków życia. W 1625 r. powołał „Kongregację Misyjną” zrzeszającą kapłanów. Papież Urban VIII zatwierdził nowe zgromadzenie w 1639 r. Nowa rodzina zakonna zaczęła rozrastać się i objęła swoją opieką szpital dla trędowatych opactwa Saint-Lazare. Celem zgromadzenia, które dziś nosi nazwę Zgromadzenia Księży Misjonarzy Świętego Wincentego á Paulo jest głoszenie Ewangelii ubogim. W 1638 r. wraz ze św. Ludwiką de Marillac św. Wincenty założył żeńską rodzinę zakonną znaną dziś pod nazwą Zgromadzenia Sióstr Miłosierdzia (szarytki), której charyzmatem była praca z ubogimi i chorymi w szpitalach i przytułkach. Święty zmarł w domu zakonnym św. Łazarza w Paryżu 27 września 1660 r. W roku 1729 papież Benedykt XIII wyniósł Wincentego do chwały błogosławionych, a papież Klemens XII kanonizował go w roku 1737. Papież Leon XIII ogłosił św. Wincentego á Paulo patronem wszystkich dzieł miłosierdzia. Do Polski sprowadziła misjonarzy w 1651 r. jeszcze za życia Świętego królowa Maria Ludwika, żona króla Jana II Kazimierza. W Polsce prowadzili 40 parafii. W naszej diecezji ze Zgromadzenia Księży Misjonarzy św. Wincentego á Paulo (CM) pochodzi bp Paweł Socha, a misjonarze św. Wincentego pracują w Wyższym Seminarium Duchownym w Paradyżu, Gozdnicy, Iłowej, Przewozie, Skwierzynie, Słubicach, Trzcielu i Wymiarkach. Siostry Szarytki mają swoje domy w Gorzowie Wielkopolskim, Skwierzynie i Słubicach.
CZYTAJ DALEJ

„Ojcostwo to codzienna obecność" – Marcin Kwaśny o tym, jak być bliskim tatą

2025-09-27 20:00

[ TEMATY ]

wywiad

ojcostwo

Marcin Kwaśny

Forum Tato.Net

Razem.tv

11 października 2025 roku odbędzie się 17. Międzynarodowe Forum Tato.Net w Kielcach, wyjątkowe wydarzenie gromadzące ojców. W tym roku tematem forum będzie ojcostwo, które buduje odporność. Rozmawiamy o tym z Marcinem Kwaśnym - odtwórcą głównej roli św. Maksymiliana w filmie „Triumf serca", aktorem, który w ubiegłym roku prowadził Galę Max wieńczącą Forum Tato.Net.

Tematem tegorocznego Forum Tato.Net jest obecność, która buduje odporność. Jak Pan stara się być tatą obecnym także wtedy, gdy emocji w domu jest bardzo dużo?
CZYTAJ DALEJ

Reklama

Najczęściej czytane

REKLAMA

W związku z tym, iż od dnia 25 maja 2018 roku obowiązuje Rozporządzenie Parlamentu Europejskiego i Rady (UE) 2016/679 z dnia 27 kwietnia 2016r. w sprawie ochrony osób fizycznych w związku z przetwarzaniem danych osobowych i w sprawie swobodnego przepływu takich danych oraz uchylenia Dyrektywy 95/46/WE (ogólne rozporządzenie o ochronie danych) uprzejmie Państwa informujemy, iż nasza organizacja, mając szczególnie na względzie bezpieczeństwo danych osobowych, które przetwarza, wdrożyła System Zarządzania Bezpieczeństwem Informacji w rozumieniu odpowiednich polityk ochrony danych (zgodnie z art. 24 ust. 2 przedmiotowego rozporządzenia ogólnego). W celu dochowania należytej staranności w kontekście ochrony danych osobowych, Zarząd Instytutu NIEDZIELA wyznaczył w organizacji Inspektora Ochrony Danych.
Więcej o polityce prywatności czytaj TUTAJ.

Akceptuję